Posie weszła na rynek spokojnym krokiem. Nie znosiła nigdy zbyt dużej ilości osób, a rynek zatłoczony był wzajemnie przekrzykującymi się mieszkańcami.
Czas jednak było ogłosić to co zamiar miała. Udała się, więc ku zachodniej części, gdzie większa ilość wojowników była i rzekła:
- Siostry i bracia paladyni, oraz inni walczący w dobrej sprawie. Dziś doszedł do mnie posłaniec z Gildii Głosicieli Zapomnianego Kultu Błękitnych. Długo nie mogłam zrozumieć treści tej wiadomości, byłam przekonana, że jest to pomyłka. Wracając z wyprawy wojennej, podczas której pomagaliśmy naszym braciom z Bractwa Cienistego Gryfa, którzy zostali napadnięci bestialsko przez ów, którzy posłańca do mnie wysłali, myślałam właśnie o tejże Gildii. Tej Gildii, która plugawi imię Błękitu. - Posie przetarła czoło. Zrobiło się nagle nie wiedzieć czemu strasznie gorąco, pot oblał całą niziołkę, a gdy popatrzyła jeszcze raz na gęstniejący tłum speszyła się jeszcze bardziej, lecz kontynuowała - Otóż dziś zostałam znieważona przez Gildię Głosicieli. Publicznie zostałam wpisana, jako wróg Gildii, tuż obok innych mi znanych złoczyńców. Starałam się jednak nie unieść gniewem i wysłałam posłańca z propozycją honorowego pojedynku rycerskiego na arenie Rivangoth w najbliższą sobotę. Jeszcze tego samego dnia otrzymałam odpowiedź. Zwrócono się do mnie, tak jakbym była osobą płci męskiej, co ważniejsze, odrzucono zaproponowane warunki pojedynku skarżąc się na moje większe doświadczenie w walce.
Nawołuje wszystkich prawych i odważnych do postawienia się wszelkiemu złu, jakie znajduje się w tej Gildii. Zostało shańbione nań imię Błękitu, odrzucając ponownie podniesiono przez mnie rękawicę ta Gildia winna stracić całkowity szacunek dla niej należny. Powstańcie siostry i bracia i pokażcie, jak dobro i sprawiedliwość, męstwo i honor reagują na takie postępowanie.
Stary, siwy krasnolud, w ciężkiej, pokrytej kolcami i zadziorami zbroi spokojnie opierał się o ścianę kramiku rzeźnika. Ścianka z desek niebezpiecznie trzeszczała lecz jak narazie nie zamierzała pęknąć. Spokojnie podgryzając kiełbasę, Bergenor słuchał obwieszczenia. -Błękitni będą się mordować między sobą... -rzekł cicho do siebie i sprawdził w torbie czy zostało mu jeszcze kilka pętek myśliwskiej. W końcu tak pięknego widowiska nie sposób oglądać na głodniaka.
_________________
Krasnolud Szałwojownik:Bergenor Barget Weteran Turkusowej Szkoły Rycerskiej
To dobry dzień na to by umarł ktoś inny
..::Grow in Power::..
Elfin słuchał niziołki z zainteresowaniem. Cudne przedstawienie - pomyślał sam do siebie. Jednak jak ci pies naszcza na buty to kopiesz go by poszedł a nie wzywasz pospolite ruszenia - racjonalizował sobie w myślach. Zresztą sam jestem na tej liście i jeno bawi mnie to ogromnie. Tak rozmyślawszy wyciągnął z sakwy fajkę nabił i zapalił.
Usiadł sobie na murku i czekał co z tego wyniknie. Wszakże i tak nie miał nic do roboty.
Spacerując po rynku Narciwal zauważył że coraz więcej ludzi skupia wokół Niziołki i Drowa -że tym błękitnym się chce,cóż ale przynajmniej może być ciekawie.Człowiek ruszył ku murkowi,skinieniem głowy powitał Arnatosa i Bergenorowi po czym zajął miejsce tuż obok tego pierwszego...
ps : jeśli źle odmieniłem którekolwiek imię to krzyczeć-poprawię
_________________ W ryj?
Ostatnio zmieniony przez Narciwal 2009-05-15, 19:02, w całości zmieniany 1 raz
Widząc gęstniejący tłum, olbrzymi ork chcąc dowiedzieć się, cóż to za widowisko zbliżył się. Zobaczywszy podrygującą w takt swoich przepełnionych emocjami słów kobietę Przykrótkich, uśmiechnął się tylko pod nosem. Zobaczywszy Artanosa skinął mu lekko i oparł się o pobliski murek sącząc piwo dopiero co zabrane jakiemuś przechodzącemu chuderlakowi.Co za czasy-pomyślał,żeby od razu wyć na rynku bo ktoś kogoś obraził.... Tak rozmyślając siorbnął sążni łyk piwa, które okazało się nad wyraz smaczne jak na swój wygląd...
Sigmar słysząc słowa swojej towarzyszki broni złapał się za twarz i zjeżdżając po niej ręką wymruczal pod nosem
Znowu trza będzie bić tych dziadów.
Podszedł bliżej Posie i stanął tuż za nią. Po chwili namysły przyklęknął bo to głupio wyglądało. Położył ręke na jej ramieniu i powiedział na głos.
Moje słowo masz. Walki za honor i braterstwo się dopuszcze i rzec by się chciało WOJNA! ale niestety nie od nas to zależy. Kto jest z nami ten jest z nami, a ten kto przeciw nam niech wraca do swojego piwa w karczmie
Klękał jeszcze tak chwile za niziołkom czekając na reakcje tłumu.
Wielkie cielsko Ksawersisa powoli zbliżało się do niezmiernie małej niziolicy pośrodku zgromadzenia. Sunął, jak jaki taran, a jego wzrok był skupiony tylko na niej. Gdy był już blisko Posie, wymierzył w jej twarz swym paluchem.
- Słuchaj, ty tchórzu! Nie masz krztyny odwagi, na rozwiązywanie własnych konfliktów samemu?! Musisz mydlić oczy prawym ludziom, by zyskać ich łaskawą przychylność?! Pfu! Brzydzę się tobą i brzydzę się ludzi, którzy zaślepieni... ślepotą, skłonni są ci "pomóc"! Zabrudzasz Błękit swoim haniebnym zachowaniem! I nie "Głosiciele Zapomnianego Kultu Błękitnych", ale Głosiciele Zapomnianego Kultu Błękitu!
Gdy mistrz GZKB skończył swoje treściwe przemówienie, splunął na bruk i udał się do swojej osady ze zniesmaczoną miną.
P.S.Ksawersis przesłał mi tą wiadomość i poprosił o wklejenie i zobowiązał się wziąć odpowiedzialność za jej treść.
-Śmiechu warta paranoja...
Kamdin, akurat stojący w tłumie, zachichotał. Bo też był na tej liście, niezmiernie z tego rad. Chichocząc dalej, odszedł jak najdalej stąd.
_________________ "Wojna to wojna, a nie cholerne przedszkole."
Best Book evar: "Mistrz i Małgorzata" Michaiła Bułhakova.
Sigmar spoglądając to na Posie to na spasionego Ksawersisa zaczął się zastanawiać co miała znaczyć ta ironia do "pomagających" czyżby Ksawersis jego też obrażał?
Po chwili z ust Ksawersisa padły słowa które właśnie pogrzebały spasionego mnicha na amen...
ZABRUDZASZ B?EKIT??!! - ryknął Sigmar ile sił w płucach - Ty podróbko czegoś niby połączonego z nasza wspaniałą Błękitną Gildią masz czelność mówić na Błękitną Siostrę, że zabrudza Błękit - unosząc broń do góry wprost zapłonął z chęci zrobienia operacji pomniejszenia sadła Ksawersisa.
Przekonamy się kto tak naprawdę próbuje wejść z brudnymi butami w blask i chwałę Błękitu!!! Widzimy się jutro Ksawersisie!!! Masz moje słowo.. słowo najemnika odwrócił się zadem do tłumu i krzyczac KU CHWALE B?ęKITU! oddalił się za najbliższy budynek...
Ciszę, która zapadła po tych słowach przerwał donośny śmiech krasnoluda trzymającego kiełbasę w ręce.
-To ci dopiero przedstawienie. Najpierw krzyczy "Ku Chałwie Błękitu", a zaraz potem daje dyla. Paradne... -Tu stary krasnolud przerwał by otrzeć łzy jakie ze śmiechu zaczęły spływać mu po policzkach. -Kto przeciw nam niech idzie po... idzie na piwo!!! Ha ha ha...!!! Własnych wrogów do karczmy wysłali. Niech się biedaczki napiją... Ooooch... dobrze jest widzieć że błękitni, nadal zgodnie z tradycją, potrafią rozbawić posępnego krasnoluda do łez.
_________________
Krasnolud Szałwojownik:Bergenor Barget Weteran Turkusowej Szkoły Rycerskiej
To dobry dzień na to by umarł ktoś inny
..::Grow in Power::..
Gothard popatrzył z zaciekawieniem na kłebowisku wszelakiej maści wojowników i elfów...
-Ech...ten Błękit- wymamrotał z pogardą-Tfu, jak ja ich nie lubie To pewnie te istoty z Kultu Zapomnianych Głosicieli Błekitu-pomyślał wizualizując sobie przedszkole...takie piękne przedszkole...
Sigmarze, ja równierz przyjąłbym wyzwanie jednak wydaje mi
się, że stracę przy tym doskonałą okazję do obejrzenia tak wspaniałego
widowiska jak to mój mistrz Ksawersis przetrzepuje Ci dupsko.
Uśmiechnął się krzywo do niziutkiego i i niezbyt silnego najemnika po
czym spojrzał na jego 2 malutkie mieczyki i kpiąco zapytał:
-To tym chcesz jutro walczyć na turnieju... ? [ ]
Po czym wybuchnął gromkim śmiechem o mało się nie dławiąc.
Gdy już trochę ochłonął zmierzył wzrokiem Sigmara, popatrzył nań
spod byka i odszedł w kierunku chaty Ksawersisa opowiedzieć mu
o tym przezabawnym "wojowniku", który rzucił mu wyzwanie.
Zakapturzona postać stała, opierając się o ścianę jakiegoś pobliskiego budynku. Zielone oczy spoglądały na to całe zbiegowisko uśmiechając się z wyraźną pogardą.
- Mmm... Każdy by się bał... - mruknęła.
Z nudów, braku jakiegokolwiek kreatywnego zajęcia, Atanamir leżał sobie na drewnianej ławce rynkowej i słuchał wzburzonego tłumu. Nic tak nie odprężało go, jak kpienie sobie ze zdziecinniałych wojowników. W ciszy podziwiał 'tyradę' Glowara, po czym skinął głową z rozbawieniem i mruknął:
- Świetnie, wreszcie zapowiada się jakaś dłuższa wojenka! Będzie na co popatrzeć. Mam nadzieję, że porozbijają sobie te puste łby...
Gothard popatrzył jeszcze chwile na tłum istot bardzo żywo gestykulujących, machali śmiesznie łapkami co niesamowicie umilało ten ciepły dzień Gothardowi. Dostrzegł po chwili przyjaciela leżącego na ławce nieopodal.
-Atanamir!-zawołał podnosząc toporek na znak przywitania
Nie czekając na odpowiedź zaczął nabijać niespiesznie fajeczke i z lubością rozkoszował się wizją krwi która niedługo winna lać się strumieniami...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum