Smaczne żółtko było już na wyczerpaniu. Blade światełko otaczające go ze wszystkich stron interesowało go coraz bardziej i bardziej. Blade światełko przynosiło ciepło. Lubił je, światełko i ciepło. A może ciepło i światełko to to samo? Jak przyjemnie byłoby dostać się do źródła tego światełka. Tylko co zrobi, gdy światełko zniknie? Bo znika regularnie. Wtedy jest zimno i nieprzyjemnie. Nie lubił zimna. Ciemno i zimno jest złe. Dobrze byłoby zaświecić światełko raz na zawsze a zimno zjeść. Byłoby to nieprzyjemne, ale tylko przez jakiś czas. Zjeść zimno i ciemno. I wykąpać się w ciepłym światełku. Właśnie to zrobi... Tym bardziej, że żółtko już skończyło się.
Był głodny, bardzo głodny. Zaczął się wiercić - coś pękło. Przez pęknięcie wdarło się troszkę więcej światełka. Wiercił się dalej, mocniej i mocniej. Światełka było coraz więcej, a on robił się coraz głodniejszy. W końcu udało mu się przebić łapę przez ściankę, która blokowała dostęp do światełka... ale też chroniła przed ciemnością i zimnem. Przebił się z drugą łapą, uderzył łbem w ściankę. Raz, drugi i trzeci... Światło oślepiło go. Przez chwilę kontaktował się z tym co poza ścianką tylko językiem. Wyczuwał rozmaite zapachy. Część z nich sprawiała, że stawał się jeszcze głodniejszy. Zaczął się miotać na oślep i po chwili był już cały wolny, a światełko otaczało go ze wszystkich stron. Pomału zaczynał rozróżniać kształty... Wszystko było ogromne i tego koloru co on. Widocznie on też kiedyś będzie tak ogromny jak te zielone rzeczy wokoło. Podszedł do jednej z nich, ugryzł... I wypluł. To nie było dobre. Postanowił zdać się na swój język, wysuwał go i chował, w równych odstępach czasu. Wyczuł coś, co nie pachniało jak to zielone... Pomalutku zaczął człapać w stronę tego zapachu. Zapach stawał się intensywniejszy, a on coraz bardziej głodny... Dotarł do czegoś co nie było takie jak on, lekko połyskiwało, na sobie nie miało tego co on, było bardziej jednolite. Pacnął to raz i drugi. Na chwilę przestało się poruszać, ale potem ruszyło, szybciej niż poprzednio. Poszedł za tym. Pacnął jeszcze raz, i jeszcze raz. I wziął w pysk. Zjadł swojego pierwszego chrząszcza. Zaczął tropić następne...
Nie był już głodny, ale w środku zaczęło go boleć. Bardzo boleć, nie wiedział co z tym począć. Przypomniał sobie połyskujące coś, co otaczało chrząszcze i chroniło miękkie smaczne coś w środku. Trzeba było to gryźć. To chyba to boli. Co zrobić, co zrobić? Wtedy pacnął a otaczające, lśniące coś pękło. Trzeba popękać to na więcej kawałków. Tak... Pacnął się w brzuch, ale nie pomogło. Zmęczony i zrezygnowany utkwił wzrok w to po czym chodził. Było dużo brązowych kawałków, które chyba kiedyś były zielone. Były też twarde kuleczki, większe i mniejsze, ogromne i zupełnie drobniutkie. Kamyki. Połknął kilka małych, nie było to przyjemne, ale po jakimś czasie, gdy przemierzał zieloną krainę, te drobne kamyczki skruszyły to lśniące coś, co chyba było pancerzykiem. Kawałki tego widział potem w tym brązowym, co zostawił pod jednym ze skupisk zieloności. Kupa pod krzakiem.
Znowu zrobił się głodny, więc znowu jadł chrząszcze. Tropiąc któregoś zauważył, że zielone ustąpiło, nie otaczało go już, pozostało za nim, kamyczki stały się zupełnie drobniutkie i sypkie... Piasek. Zjadł chrząszcza i podniósł łeb. Przed nimi była niezmierzona ilość czegoś niebieskiego. Podszedł do tego i spróbował. Było słone i przelewało się. Wypluł. Wszedł w to głębiej, stracił grunt pod łapami, ale zauważył, że przebierając nimi jest w stanie unosić się na tym czymś niebieskim, które z bliska było przezroczyste. Ogonem można było zmieniać kierunek, no i przyspieszać. Pływał. Obejrzał się za siebie, żółte sypkie pozostało już daleko poza nim... A co będzie gdy zrobi się ciemno? A co będzie gdy zgłodnieje? Jak wytropi tu chrząszcza? Czy tu w ogóle są chrząszcze? Jakiś ciemny, ogromny kształt przemknął pod nim. Był ciemny, czuł, że może go schrupać, tak jak on chrupie chrząszcze. Zawrócił. Wyszedł na piasek. Zauważył, że idąc pozostawia po sobie wgniecenia w piasku. Zauważył też inne wgniecenia, których on tu nie zostawił. Więc byli też inni... Zaczął iść po śladach... Znowu wszedł w zielone. Szedł i szedł. W końcu trafił na małą polankę, na której stały... No właśnie, co? Były zrobione z zeschłego zielonego i przypominały to coś w czym siedział wcześniej, zanim z tego wyszedł... Pod nimi byli inni, tacy jak on tylko więksi. Mniejsi też byli. Zaczął syczeć, odpowiedziały mu inne syki. W ogóle syczenie jest świetne. Od teraz będzie syczał nieustannie, w każdej wolnej chwili. Będzie Sshiciorem!
Mamy nie było. To znaczy była kiedyś, ale teraz jej nie było. Za to był tato. Tato był tak bardzo stary, że pamiętał jeszcze czasy gdy bogowie gniewali się i zsyłali zagłady, w których ginęli dzielni wojownicy. Podobno ostatni taki kataklizm zdarzył się niewiele przed moim wydostaniem się z jajka. Tato nauczył mnie polować i pokazał jak walczyć. Bo walka jest naszym żywiołem. Powiedział, że miałem kiedyś wielu braci, ale wszyscy zginęli w czasie ostatniego gniewu bogów. Byli kiedyś wielcy i potężni. I ściągnęli na Ssith wielu innych potężnych wojowników. Byli najlepsi. Walczyli na turniejach za wielką wodą, pojedynkowali się z innymi wojownikami. Było to w czasach V ery, w czasach, gdy przybył na wyspę ciemny ciepłokrwisty wojownik o spiczastych uszach i białych włosach. Powiedział, że jeśli do niego dołączymy zwyciężymy Nagi. Nie cierpimy nag a one nie cierpią nas. Nie wiadomo dlaczego. Polujemy na nie, a one polują na nas. Porywają też nasze dzieci i pożerają je żywcem. Miałem dużo szczęścia, że i mnie nie porwały. Zatruwają też nasze studnie i w ogóle wierzą w jednego Wielkiego Węża, co jest kłamstwem, bo światem rządzi Wielki Jaszczur Co Jest Na Niebie. Kłamanie jest złe, dlatego zabijamy te kłamliwe nagi.
Tato powiedział, że kiedyś będę musiał opuścić wyspę i przenieść się na ziemię co jest za wielkim morzem. Podobno tam zbierają się wszyscy, którzy chcą być najlepszymi wojownikami. Ja uwielbiam polować, ale walka to też polowanie. Przynajmniej jego część. Kiedyś popłynę za wielką wodę i pójdę do szkoły wojowników. Tato wspominał żebym unikał tego co jest pod szkołą, jakiś ciemnych korytarzy. Podobno stamtąd przeniósł się do Krainy Wiecznych ?owów mój brat Sherwett. Powiedziałem, że będę ich unikał, ale postanowiłem, że odwiedzę te kanały, znajdę miejsce łączące to co jest tu z tym co jest Tam. I rozsławię nasze miano w świecie, znowu, tak jak było kiedyś. Trzeba uważać na ciepłokrwistych, podobno wielu z nich potrafi wspaniale walczyć, ale to nieprawda. Ciepłokrwistych się zjada, są jak szczury, nie chodzi o to żeby ich wytępić, ale rozmnożyć się też za bardzo nie powinni. Nie wykluwają się z jajek, nie są więc prawdziwą cząstką tego świata, świat jest połówką jajka, my jesteśmy jego częścią i powinniśmy być panami tego jajka. Kiedyś nimi będziemy. Wielki Jaszczur jest z nami. Kto może stanąć przeciw nam?
Ale najpierw trzeba nauczyć się polować. Wiem już jak tropić zwierzynę, chociaż walka jest czasem trudna, ale wtedy lepiej smakuje. Walka i zwierzyna. Muszę stać się lepszym wojownikiem, wtedy będę mógł polować na większą zwierzynę, a wtedy będę większy. Będę zjadał dymiące serca mych wrogów i przejmował ich moc. Będę... Trzeba ruszyć do szkoły.
Szkoły są trzy, ale tylko jedna jest tą odpowiednią. W innych zbyt wielu jest ciepłokrwistych. W tej koloru krwi jest wielu naszych. Razem będziemy się uczyć, razem będziemy walczyć.
Walczymy razem, trenujemy razem i jemy razem, są świetnymi wojownikami. Wiele muszę się nauczyć. Mówią, że gdybym nie ganiał tyle po lasach z oszczepem byłbym lepszym wojownikiem. Staram się trzymać z daleka od lasów, walczyć na arenie, ale tutejsze lasy są pełne zwierzyny... Ścigając kiedyś rannego tura trafiłem do pewnego lasu, lasu os, są jak moskity. Podobno tu też mieszkali kiedyś potężni wojownicy, przed którymi drżeli wszyscy inni. Znalazłem wiele czaszek. Lubię ten las, jest podobny do tych na Ssith... Wielki i cichy... Tu nie wiadomo kto jest zwierzyną - ja czy to co na mnie patrzy a czego ja nie jestem w stanie dostrzec. Ale czuję to. Czuję też duchy pomordowanych.
Niedaleko tego lasu jest jakaś wioska, opodal której swą siedzibę ma wielka gildia. Cenią sobie wolność. Ja też ją sobie cenię, wielu naszych, ze szkoły, będzie tu szło gdy trenerzy nauczą nas już wszystkiego. Ja też tu przyjdę. Będziemy walczyć razem, a inni będą przed nami drżeć. Odwiedziłem ostatnio tatę, nie wspominałem mu, że byłem w kanałach. Powiedział, że moimi martwi bracia lubili wojowników z okolic Nimith. Powiedział, że razem chcieli zawojować świat, razem z nimi, ale nie udało się bo Wielki Jaszczur rozgniewał się i zabił wszystkich wojowników. Widocznie w swej wielkości byli jednak zbyt słabi. Może my nie rozgniewamy Wielkiego Jaszczura? Może będziemy tacy jak on: ogonem naszym będziemy strącać gwiazdy z nieba a paszczą przysłaniać księżyc. Trzeba ćwiczyć, trzeba uczyć się i trzeba polować. Trzeba pamiętać o ofiarach. Wielki Jaszczur lubi ofiary, lubi tłuszcz i skórę zdartą z trucheł martwych zwierząt. Ja też lubię smarować się tłuszczem, gdy zaschnie chroni przed tymi moskitami i osami. Ciepli marszczą swe nosy gdy przechodzę koło nich, mówią, że cuchnę. Głupcy, nie wiedzą, że ten zapach najlepiej działa na samice. Mało naszych samic jest tutaj, większość została na Ssith, ale czasem je odwiedzam...
Tato powiedział, że każdy lacert musi w swoim życiu ściąć drzewo, zburzyć dom i zabić dziecko. Na razie ściąłem drzewo, które wydrążyłem i mogę teraz wracać na Ssith nie płacąc tym ciepłokrwistym za miejsce na ich pływających domach. Złoto, tylko to się dla nich liczy! A liczy się tylko buchająca jucha. Tak powiedzieli mi moi przodkowie w kanałach gdy zjadłem grzyby. Przyszli i powiedzieli, żebym się uczył i walczył, i nie bał się, bo jeśli zginę walcząc przeniosę się do nich i będę polował z moimi braćmi, bezustannie. Walczę bez strachu, często przegrywam, ale wiem że to uczyni mnie silniejszym, uśpi moich wrogów, będą mnie mieli za słabego, aż pewnego dnia przyjdę silniejszy od nich i rozkruszę te ich ciepłe czaszki.
Poprzysiągłem wojnę wszystkiemu co żyje póki ja żyję. Wojna jest wszystkim, jest wielkim polowaniem. Słyszałem, że wojna się zbliża, że wojownicy będą walczyć między sobą, o złoto, o chwałę, ja też będę walczyć. Tak.
Eeee ale jakby nie patrzeć zwierzęta, które wykluwają się z jajka S? żółtkiem a pokarmem jest białko poza tym... Żet to do Ciebie pasuje mniej niż niziołek barbaŻyńca
_________________ "Kudłaty - Człowiek, który nie istniał":
- A ja nie mam profilu na Naszej Klasie, ani na Facebooku, ani innych tym podobnych.
- To ty nie istniejesz?!
Ej tam czepiasz się ja z biologii to tylko gołe baby Mój lacert był tym czym był, a żółtko zjadł, może był to jakiś jego niedorozwinięty brat? Skąd wiesz, co?
No wiem, że nizioł bardziej pasuje, skoro pojawiło się życzenie to może powróci w przyszłej erze
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum