Gdzieś na granicy Kniei Potępionych Dusz oraz Czarnych Kresów...
...od ponurego miasta Tar Borad, z którym od lat nie ma kontaktu, do przedgórza Czarnych Kresów rozciągają się dawne ziemie rodu <tu tekst jest zamazany>, miejsce straszne i odstręczające. Krążą pogłoski, że nocą pośród nawiedzonych wzgórz swobodnie wędrują duchy, a gęste mgły lasów więżą dusze wędrowców, zmuszając je do wiecznej tułaczki. Wschodnia część tych ziem jest zarazem najbardziej nieprzystępna, przez stacjonujące w mieście nieumarłe armie. Prastare zamki wznoszą się ponad postrzępionymi szczytami niczym czarne sępy, spoglądając na zgliszcza domów, całych wiosek. Gdzieniegdzie słychać pomruki istot z najgorszych ludzkich koszmarów. Jedynie najodważniejsi wędrowcy w asyście licznej i dobrze uzbrojonej eskorty, szybko przemierzają te strony. Gdzieś na tych zapomnianych przez bogów i ludzkość ziemiach, przy granicy z samym lasem...
...znajduje się prawie zrujnowany zamek Carsthof.
Niegdyś piękna forteca usytuowana na wzniesieniu, zawierająca bogate wnętrza, rodowe portrety oraz nieopisane ilości złota i drogocennych klejnotów. Obecnie owiana tajemnicą, pozornie zrujnowana twierdza. Kilku śmiałków wyruszyło by zdobyć skarby oraz zakazane manuskrypty, które miałby by być skryte w katakumbach pod zamkiem. Niestety. Każdy kto raz wszedł do zamku, mijając upiorną głowę wilka wyrzeźbioną nad bramą, nigdy już go nie opuścił. Krążą pogłoski, że nocami zamek ożywa. Ponoć dawni władcy rodu < tekst ponownie zamazany> zostali przemienieni w wampiry służąc obecnie nieznanym siłą oraz praktykując zakazane rytuały. Często wieczorami z pobliskich drzew zrywają się kruki i krążą nad zamkiem. Ponoć uważny tropiciel może usłyszeć potępieńcze głosy wydobywające się z zamkowych piwnic. Uchodźcy z tamtych ziem maja swoje powiedzenie. "Chmurzy się nad Carsthof. Nadchodzi jakieś zagrożenie". Nikt nie wie jaka jest prawda. Faktem jest, iż rzadko zwykli nieumarli podchodzą pod mury zamku. Wśród zwiadowców rożnych ras krąży jednak plotka o samotnych wojownikach spod ciemnej gwiazdy, udających się w tamtym kierunku.
Plotka głosi jakoby w rożnych miejscach Lotharis pojawiali się zakapturzeni wędrowcy...
...kuszący wszelkiej maści najemników, mędrców czy też zamożnych szlachciców do wstąpienia w szeregi Zakonu Smoka. Ponoć członkowie zawsze są starannie dobierani, nie pozostawiając miejsca na przypadek. Podobno część z rekrutów trafia w okolice Tyr, do jednego z żyjących członków rodu < tekst zamazany>, gdzie są oni poddawani próbie. Lecz czy jest to prawdą ?
Zakon owiany jest mgłą tajemnicy oraz złej sławy. Mówi się, że dąży on zachłannie do poszerzania swych wpływów zarówno poprzez stosowanie siły politycznej jak i militarnej. Skłonny do paktowania, często zawiera kruche wręcz niepewne sojusze. Mówi się, że jest to ważny lecz niepewny sojusznik. Decyzje Zakonu są często skrajnie odmienne wręcz chaotyczne, niemożliwe do przewidzenia. Lecz czy nie jest to tylko ułuda? Celowe bombardowanie postronnych obserwatorów iluzorycznym chaosem, gdy tak na prawdę działa on wedle zakamuflowanego planu z niespotykaną precyzją ? Nikt kto ich spotkał, posiadając jeszcze zdrowe zmysły, nie był w stanie o tym nam opowiedzieć. Jedynie szaleni wędrowcy oraz nieliczni bardowie w Lotharis rozpowiadają różne legendy o rodzie <tekst zamazany> oraz jakoby zakonie, który założyli. Jedni zapewne by zarobić trochę miedziaków. Drudzy by zaciągnąć parę podnieconych opowieściami dziewek do łóżka.
Zrzeszamy w swych szeregach przeróżne osobistości. Twe osobiste przekonania nie są dla nas ważne. Kierujemy się dwoma zasadami. Lojalność wasalowi oraz samodoskonalenie. Szukasz gildii o kodeksie rycerskim, jednak nie cnotliwej niczym panna która się zarumieni na wzmiankę o męskim członku ? Oto my. Szukasz rodziny w której będziesz mógł jawnie praktykować zakazane rytuały, sztuki tajemne czy też dawać upustu swym sadystycznym żądzom bądź też innym dewiacjom ? Oto my. Jednak nie pomyl się. Nie jesteśmy bandą nieokrzesanych przygłupów tępo mordujących wszystko co się rusza. Jesteśmy czymś gorszym. Zimnym egzekutorem woli naszych władców. Nie jesteśmy chaosem. My mu nadajemy kształt. Nie jesteśmy mordercami. Wskazujemy cel. Nie jesteśmy obłudnymi bojaźliwymi kapłanami, odrzucającymi łaski chaosu. Wykorzystujemy wszystko co daje nam przewagę. Nie wybaczamy tym którzy zbłądzili. Jest tylko jedna kara adekwatna do zdrady. Śmierć powiadasz ? Nie... śmierć... byłaby za szybka. Wieczne potępienie za życia. Trzeba napawać się każdą chwilą gdy ofiara błaga o litość. Delektować ich strachem . Spijać ich siły życiowe. Tortury. o tak. Oto co spotyka naszych wrogów. Tortury często trwają wiele, wiele dni, zależnie od zdolności wykonawcy. My jesteśmy w nich mistrzami. Niektórzy gniją w lochach już wiele lat. Lecz nie obawiaj się. Jeszcze długo nie damy im opuścić tego świata.
Lecz co to widzę w twych oczach? To strach czy może zniesmaczenie? Chcesz udawać obrońce uciśnionych? Więc wynoś się do jednej z tych Gildii Rycerskich Lotharis, od których mdłości biorą. Nie potrzebujemy tchórzy ani głupców. Nic nam po młokosach ni cnotliwych dziewkach udających rycerzy. Nie potrzebujemy przytakującej nam masy mięsa wojennego. Chcemy indywidualności. Dorosłych istnień, które wiedzą czego chcą od życia. Które, pomyślą zanim coś zrobią. Myślisz, że czemu już tyle czasu istniejemy i nikt o nas nie wie? Bo planujemy każde posunięcie. Nic nie pozostawiamy przypadkowi. Po co oszczędzać rycerza, który błaga o litość skoro kolejnego dnia może przyjść z siłą wojowników i zarżnąć Cie niczym świnie. Okup powiadasz? Po co nam garstka nic nie wartych monet. Mamy ich pod dostatkiem. Monety nie powiedzą Ci jak przetrwać wśród innych myśliwych. Monety nie pomyślą za Ciebie. Liczy się jedynie samodoskonalenie i wierność Zakonowi. Jednak pamiętaj śmiertelna istoto. Masz wiele swobód, lecz nie popełnij błędu twych poprzedników. Nie myśl, że wolno Ci wszystko. Mamy swą hierarchię. Nie tolerujemy niesubordynacji. Liczy się dyscyplina i posłuszeństwo zwierzchnikom. Gdy przełożony każe Ci skoczyć, masz zapytać jak wysoko. Jeśli nie możesz tego zaakceptować zniknij z kart historii.
Zakon smoka niespecjalnie nakłania do wstępowania w swoje szeregi. Oczywiście nowi rekruci są mile widziani, ale Frakcja nie jest tak otwarta jak inne organizacje, stawiając zarówno na inteligencje zrzeszonych wojowników jak i lojalność. Większość wstępuje do Zakonu by zgłębić owiane tajemnica praktyki. Moc smoczych rytuałów przyciąga wojowników z wielu organizacji, jest nawet znanych paru członków Błękitnej Gildii, którzy popełnili świętokradztwo i przystąpiło do Zakonu Smoka. Ale ta zasada działa również na odwrót. Zdarza się czasem że Smok uznaje ze ceremonie, które obserwuje są grzeszne i przyrzeka nigdy więcej nie używać ciężko zdobytej wiedzy. Smoki zauważyły ze niektóre obszary wiedzy mocniej powodują takie reakcje i są one rzadko dostępne dla młodych członków.
Pozytywna decyzja dotycząca przyjęcia w szeregi Frakcji zależy tylko od inteligencji i temperamentu nowicjusza. Nie wszystkie Smoki są molami książkowymi, ale większość z nich ma wiedzę na poziomie chociaż umiarkowanie dobrym.
Najtrudniejszą częścią wstępowania w szeregi Frakcji jest znalezienie Mentora, który zaufa nowicjuszowi na tyle, by podzielić się z nim swoja wiedzą. Pierwszym zadaniem młodego Smoka jest zwrócenie na siebie uwagi Mentora. Badanie Zakonu Smoka(co oznacza wypytywanie doświadczonych członków Zakonu na jego temat), eksperymentowanie i sprawdzanie ograniczeń własnego ciała oraz umysłu jest dobrym sposobem by zwrócić na siebie uwagę.
W ciągu paru tygodni nauki staje się jasne czy uczeń jest w stanie nauczyć się drogi, którą kroczy prawdziwy wojownik Zakonu Smoka. Jeśli uczeń nie jest w stanie nauczyć się nawet podstaw i wynika to z barku inteligencji czy oddania, wtedy mentor zwyczajnie kończy jego trening oraz godną pożałowania egzystencje.
Zakon Smoka jest instytucja tak samo świecka jak i religijna. Filozofia smoków jest równie rygorystycznie opracowywana jak ceremonie, wiec funkcjonuje bez potrzeby odnoszenia się do jakiejś wyższej mocy. Członkowie Zakonu Smoka nie nazywają się nieśmiertelnymi. Wystarczy błąd w kalkulacji, sojusz z niewłaściwą osobą, pojawienie się o złej porze w złym miejscu, a wtedy wieki egzystencji i doświadczeń kończą się błyskawicznie. Ale Smoki nie boją się. Konsekwentnie dążą do samodoskonalenia własnego jestestwa.
1. Nazwa: Zakon Smoka
2. Mistrz Zakonu: Leopold van Carsthof
3. Charakter Gildii: neutralna zła
4. Dewiza: skrytość , rozwaga , potęga , bezwzględność
5. Lokacja: Granica Kniei Potępionych Dusz oraz Czarnych Kresów
Forum w budowie
O ewentulane kandydatury - na wojopocztę. O ile potraficie mnie odnaleźć...
Dym z wypełnionych wonnościami kadzideł unosił się leniwie nad sufitem, sprawiając, że powietrze w komnacie było cierpkie i gorące. Światło z kominka migotało na ścianach tworząc wzory, w których było coś upiornego. Ubrany w czarne szaty człowiek siedział przy drewnianym stole. Leżała na nim otwarta, lekko nadtrawiona wiekiem, księga. Napis głosił " Podbój, Posłuszeństwo i Rozkaz". Jednak to nie księga przykuła jego uwagę...
W rogu, na łożu pokrytym grubymi futrami, spoczywały dwie bliźniacze piękności. Jedna z nich, o błękitnych oczach i spływających kaskadami kruczoczarnych włosach, wpatrywała się w niego. Co chwile mrugała, próbując utrzymać otwarte oczy. Zawsze posłuszna. Gotowa wykonać każde polecenie swego pana, wiedząc, ze jego niewypełnienie będzie bolesne. Człowiek uśmiechnął się tylko - Śpij Vivandrell - Ta, jakby za dotknięciem magicznej różdżki uśmiechnęła się i osunęła na loże, momentalnie zasypiając. - Mam jeszcze dużo pracy - Wymruczał człowiek, uśmiechnąwszy się kącikami ust...
Jego szare oczy z półnagich kobiet, przeniosły się na stos dokumentów na stole. Wyciągnął rękę i uniósł pierwszą z kart tak, by światło z kominka padało na nią. Lekko koślawe litery układały się w słowa.
"Kilka miesięcy temu brat Wiatr odebrał mi wszystko, zaczynając od dobytku, na rodzinie kończąc ... "
Gdy dotarł do końca odłożył list na księgę. W jego oczach pojawił się tajemniczy błysk.
"This is not the abandonment of death,
nor is it the breath of life.
This is a funeral song,
the musical interlude between life and death.
This is not the bittersweet music of the dearly departed, though-
this is the Symphony of the Damned."
Charlotte Gaudibert, Aequitas Fatalis
Światło księżyca leniwie sączyło się na dziedziniec zamkowy. Postać, z kapturem mocno zaciągniętym na twarz, pojawiła się na granicy promienia wkradającego się do wnętrza pomieszczenia, z którego wychodził balkon. Oświetlone szare oko, lustrowało niższy poziom zamku. Śledziło, każdy ruch rekrutów...
Chwile później jeden z kruków szybujących nad zamkiem zanurkował i wylądował na wyciągniętym ramieniu istoty w czarnych szatach. Osobnik przymocował skrupulatnie zapieczętowany list w pojemniczku, u szponu magicznego stworzenia. - Leć. Leć do mego brata w Tyr. Przekaz mu radosne nowiny. Materiał dotarł... teraz potrzeba go poddać obróbce. - Nim ostatnie słowa przeminęły, kruk zerwał się i poszybował ku odległej krainie, a postać ponownie skryła pod płaszczem ciemności.
"This is not the abandonment of death,
nor is it the breath of life.
This is a funeral song,
the musical interlude between life and death.
This is not the bittersweet music of the dearly departed, though-
this is the Symphony of the Damned."
Charlotte Gaudibert, Aequitas Fatalis
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum