- Tak, zatrzymamy się i grzecznie poczekamy aż piraci grzecznie sami do na przyjdą, padną nam do nóg i przeproszą że musieliśmy czekać. Jak chcesz, możesz właściwie zostać. Przyjdą i sheblują Ci odbyt.
Kiedy dobiegli, Aza stanął niemal na środku ulicy, czekając az zdyszany rekrut dojdzie do niego.
- No, popatrz sobie. Ani jednego śladu walki. Żadnych krzeseł, śmieci na ulicy, krwi lub czegoś podobnego. Teraz te cholerne wojny tak wyglądają. Siedzi para grubasów przy stołkach, zapijając sie alkoholem o sile szczyn i cenie za która mogli by nas obu sprzedac do Krumshu jako panienki.
Gdy Aza skończył swój pouczający wywód, przeszedł do rzeczy.
- Spodziewałem się jakiejś większej rozróby. A Tak poczekamy, aż pewna dwójka pojawi się dokładnie naprzeciwko nas i wchodzimy do środka. Jak nie zapewnili nam zabawy, to przynajmniej picie i jedzenie za te maratony po mieście się należny.
-Moi tutaj? A na cholerę?-myśli kołatały w głowie drowa jak szalone, w końcu nabrał oddechu i spojrzał wyraźniej po otoczeniu. Budynek prezentował się jeszcze bardziej paradnie niż ekskluzywny zamtuz, który nie raz jawił się w pijackich widach Kalama.
-O takie cudo, właśnie takie bym chciał prowadzić.-mruknął mimowolnie i wciągnął wywalony język. Wizja burdel-taty ulotniła się jak mgła.
-Taaa jest szefuńciu.-zasalutował zamaszyście a następnie poprawił uprząż z bronią. -Kamraty kamratami, ale w końcu to przez nich musiał nosić to bufiaste wdzianko.
Błąkając się bez celu, olbrzymi ork z pewnym sentymentem rozglądał się po mieście, które w końcu przez tak długi czas było miejscem spotkań towarzyszy broni. Doszedłszy do ławeczki na której przed tylu laty spał, usiadł zmęczony i popadł w zamyślenie.
Po chwili, wydobył z fałd szat butelczynę trunku i wydobywając z jej szyjki korek, powiedział ledwie słyszalnym szeptem.
Za tych co kości bieleją na czterech krańcach świata, a których sił obronić mi brakło...
I pociągnął potężny łyk trunku...
Elfka spojrzała na orka - Ghazz ty ochlajmordo! Czas byłby się za odbudowanie osady brać, a nie tylko tanie wina żłopać! Podobno Zygfryd już zaczął, ale coś mu narazie niemrawo idzie...
Usłyszawszy znajomy i jakże piskliwy głos, ork odwrócił się w kierunku z którego dobiegł.
Na Gorka i Morka! Toruviel! To ty jeszcze żyjesz?!-krzyknął w przypływie radości. Ktoś jeszcze z dawnej ferajny żyw? Jak Ci się wiodło przez te lata?- zasypał pytaniami biedną elfkę po czym w radosnym szale począł ją witać...co bardziej wyglądało na próbę zabójstwa z racji dość znacznej różnicy gabarytów...
Ah wiodło się - odpowiedziała elfka - podróżując po Zamorskich Krainach podreperowałam nieco siłę, choć kosztem uników, ale co tam szrama to dla mnie nie pierwszyzna... I właśnie za morzem dogonił mnie gołąb od Zygfryda z wiadomością, że w Seavranie coś się zaczyna dziać - więc jestem - mam nadzieję, że na dłużej
No tego starego mądrali list też mnie znalazł, choć nie widziałem go do tej pory jeszcze, z tego co widziałem na turnieju, to przystał bo bordowych. Świat stanął na głowie...-powiedział ork biorąc spory łyk napitku. To prawda że nabrałaś trochę muskulatury, zawsze wiedziałem że drzemie w tobie prawdziwy wojak i takiemu nie przystoi ciągle tańczyć w okół wroga!- rzekł wyginając pooraną blizna mordę ork w karykaturę uśmiechu...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum