Krasnolud zacisnął zęby i z całej siły uderzył otwartymi dłońmi w pierś przeciwnika, by ten zachwiał się do tyłu i przestał naciskać do linii. Kolejnym ruchem miała być szarża i niewielki wyskok i zasadzenie jaszczurowi z przysłowiowej "bani" w szczękę, jednocześnie osłaniając się bocznymi gardami i zwalenie się na niego całą masą, której krasnolud miał pod dostatkiem po dostatnim życiu najemnika w ostatnim czasie.
_________________
Obecnie zielony i łuskowaty. I jak zwykle brodaty i bucowaty.
Odepchnięcie niemal powaliło jaszczura i cudem uniknął on ciosu w szczękę. Jednak gdy krasnolud wpadł na niego całą masą, reptilion poczuł, że unosi się w powietrze i wylądował kawałek za końcem areny. Krasnolud usłyszał z boku okrzyk ?UGADU i wiedział, że zwyciężył.
Moro widząc taki obrót sprawy sam wyszedł na arenę.
- Ja, Moro, prawa ręka Kuka będę kolejnym przeciwnikiem! - rzucił i spytał czy rywale chcą zmienić zawodnika. Gdy lacert kiwnął przecząco głową spojrzał krasnoludowi w oczy. Ceres zauważył, że ten przeciwnik z pewnością będzie groźniejszy.
Cerester wyszczerzył zębiska i puścił przeciwnikowi "oczko". Rzut oka na przeciwnika, jego ustawienie, posturę, zasięg ramion. Nerwowo zaczął poruszać obcasem, jakby szykował się do odparcia ataku. Górka ziemi szybko urosła wystarczająco. Nie było w niej nic dziwnego. Zaraz zrobił krok do przodu, by nie rzucała się w oczy. Spojrzał na przeciwnika i na jego ubiór, szukał czego może się chwycić. Dla pewności ustawił się w bezpiecznej odległości od linii i napiął mięśnie, by złagodzić pierwszy atak. Był plan A, B i C. Były jeszcze najróżniejsze wariacje powyższych, ale krasnolud nie miał więcej czasu na rozmyślenia.
_________________
Obecnie zielony i łuskowaty. I jak zwykle brodaty i bucowaty.
Krasnolud zauważył, że strój przeciwnika jest najwyraźniej przystosowany do owego sportu, bo nie było za co chwycić. Moro dał się sprowokować i ruszył na krasnoluda.
Zrobił szybki krok w tył i... kopnął nazbieraną przed chwilą kupkę ziemi, tak by ta trafiła w oczy przeciwnika. Sam przymrużył oczy, by pył do nich nie wleciał i pochylony do przodu ruszył w nogi przeciwnika z zamiarem uderzenia głową w żołądek, bądź trochę niżej. Wielką miał nadzieję, że jaszczury mają przyrodzenie w odpowiednich dla reszty stworzeń miejscach. Potem chwyt pod kolana i uniesienie. To był plan A, krasnolud nie miał ochoty na kolejne punkty, wolał je zostawić na kolejną walkę.
_________________
Obecnie zielony i łuskowaty. I jak zwykle brodaty i bucowaty.
Piach dostał się wprost w oczy reptiliona i ten przystanął. Cerester staranował przeciwnika, lecz nim zdążył go złapać tamten odruchowo odskoczył. Moro stanął w rogu areny trzymając się za brzuch.
Szybki rzut oka na przeciwnika i ruszył raz jeszcze. Spojrzał w jego ślepia, nie dla jakiejś psychicznej przewagi, jedynie po to, by zobaczyć czy której mruży bardziej. Od tej właśnie strony miał uderzyć. Najpierw markując z jednej, a uderzając na stronę osłabioną. W razie gardy kopniak w kolano powinien podziałać. Był przygotowany zarówno na podobne zagranie jaszczura, jak i cios ogonem, oraz to, że gad symuluje. Krasnolud nie zwykł lekceważyć wroga.
_________________
Obecnie zielony i łuskowaty. I jak zwykle brodaty i bucowaty.
Krasnolud zdecydował się na atak z lewek strony. Moro zdążył się zasłonić i uderzył krasnoluda ogonem. Cios powaliłby większość reptilionów, ale na rozpędzonym Ceresie nie zrobił wrażenia. Kradnolud kopnął z całej siły w kolano, aż jaszczur zawył z bólu. Zboku dało się usłyszeć okrzyk Auuuu. Krasnolud wygrał ponownie.
2:0! - Mi zawołał z radością - Jeszcze jeden i zawitamy u Kuka!
Do Sshiciora podeszła młoda reptilionka. Lacert musiał przyznać, że mimo, że nie była onalacertką jej uroda była nieprzeciętna
- Nie wiem czemu mój ojciec was wysłał, ale wiedzcie, że nie odejdę od Kuka i skoro Yata i Moro was nie powstrzymali to zrobię to osobiście!
Reptilionka wyszła na arenę. Ceres musiał przyznać, że była znacznie drobniejsza od poprzednich przeciwników i nie wyglądała groźnie. Była również o pół głowy od niego niższa.
- To Mea! Córka wodza i samica Kuka, jeszcze nie widziałem, by któraś z naszych samic walczyła na arenie, ale podobno ona to potrafi. - Mi rzucił do Sshiciora.
Mea ustawiła się przy rogu areny i dała znak Ceresowi by zaczynał.
Elf nie przepadał za krasnoludami. Ot grubaśne stworzenia, które za nic mają ogładę. Lecz dużo gorsze były jaszczury, których w ogóle nie rozumiał. W dodatku stworzenia te nie miały za grosz godności i załatwiały się na przykład w fontannach miejskich.
Elf przypomniał sobie czasy gdy był młody (a było to dawno) i wnet złapał za kępę krzaków, które przypominały choć trochę pompon. Ponieważ wiedział że od walki krasnoluda dużo zależy, wręcz zależy od niego jego życie postanowił go wesprzeć. Dał z siebie wszystko.
Niczym zawodowa czirliderka zaczął podrygiwać przy arenie, wykonując narodowy taniec elfów z Lun na nabożeństwa, któregoś tam boga, których imion nigdy nie mógł zapamiętać.
Aha! Aha! Dajesz krasnoludzie! Aha! Aha! - następnie wykonał całkiem ładne salto i przeszedł do tańca orków, którzy czasem odprawiali swe rytuały przy ogniskach.
Do boju! Do boju! Bo inaczej ciebie zjem! Do boju! Do boju! Inaczej ciebie zjem! - taniec ten kończył się wypięciem klaty i upuszczeniem "pomponów". Nagle poczuł na sobie gorące spojrzenie wszystkich i głuchą ciszę. Elf spuścił głowę i odszedł na bok, a słychać było tylko część jego mruknięcia .. nie rozumieją prawdziwej sztuki..
Zdjął spojrzenie krzywego oka z elfa, klnąc pod nosem żeby to sie nie okazała przebrana elfka, a przed samym początkiem trzeciej walki włożył 2 pazury które ostały się po ostatnim w lewej łapie do buzi i gwizdnął jak to nauczył się w mieście zwracać na siebie uwagę kocic po czym krzyknął
No grubasku nie daj się
_________________ We're all mad here... You fight to live, I live to fight...
- Grubasku? - Warknięcie dotarło do sidana - Jestem dobrze zbudowany sierściuchu - Roześmiał się pod nosem. Przybrał postawę rozluźnioną i pewną siebie. Zmierzył wzrokiem przeciwniczkę i parsknął.
- Dziewczyno, daj sobie spokój - Westchnął - No, ale skoro jesteś taka uparta...
W tej całej pozie było to co zwykle. Krasnolud wiedział, że na trzeciego przeciwnika nie wystawiliby jakiegoś wymoczka. Mała była, to i pewno szybka. W bezpośrednim starciu nie ma szans, więc będzie próbowała podcinać, wykorzystywać siłę przeciwnika i najpewniej przy nieudanej szarży wyleci za arenę. Liczył się też z nieczystymi zagrywkami.
Zmrużył więc ślepia, na mordę przywołał drwiący uśmieszek i... ruszył w jej kierunku. Pod pozorem nonszalancji zbliżał się pewnym krokiem, przygotowany do zaparcia się buciorami w ziemię. Zdecydował, że nie będzie zadawał silnych ciosów, by nie stracić równowagi. Stwierdził też, że walka na środku areny, to będzie to, do czego będzie dążył.
_________________
Obecnie zielony i łuskowaty. I jak zwykle brodaty i bucowaty.
Gdy tylko krasnolud przystanął przy środku areny reptilionka zaczęła krążyć po brzegu areny i swobodnie czekając na atak krasnoluda. Widziała poprzednie walki i wiedziała jak kończyły się próby frontalnego ataku.
Ruszył w jej kierunku. Takie krążenie do usranej śmierci nie miało sensu. Ruszył do niej wtedy, gdy znajdowała się przy dłuższym boku areny, tak mniej więcej po środku. Nie chciał znaleźć się w rogu. Musiał ją związać wymianą ciosów. Zatem na ugiętych nogach, z uniesioną gardą i napiętymi mięśniami zbliżył się do niej czekając na pierwszy cios.
- Wal maleńka - Mruknął w jej kierunku - Skoro tu chłopy odwagi nie mają i dziewkę posyłają, to pokaż co potrafisz. Pewno masz większe jaja niż ten cały laluś o którego zamieszanie - Uśmiechnął się arogancko - Baby zaspokoić nie umie, to ta na arenie szuka prawdziwego mężczyzny - Drwił z niej zbliżając się. Ten atak był mu potrzebny.
_________________
Obecnie zielony i łuskowaty. I jak zwykle brodaty i bucowaty.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum