- Na smoczą rzyć! - niemal wykrzyknął elf zauważając chód krasnoluda. Coś mu tu nie pasowało. Wyciągnął katanę z drewnianej pochwy i skierował ostrze w dół. Jeżeli w ciągu najbliższych trzech kroków nie odpowie będzie miał pewność że to coś nie jest żywe. Stanął obok Cerestera w bezpiecznej odległości. Na wszelki wypadek, żeby nie pociąć krasnoluda. Na tyle blisko by w razie czego samemu nie dostać toporkiem w głowę. Oczywiście bardziej cenił swoją głowę niż skórę krasnoluda.
Nabrał powietrza i zacisnął zęby.
- Niech przeklęta będzie siła, co trupa do ruchu pobudza - Wycedził sięgając po drugi topór. Jednym ruchem uwolnił je z troków. Kątem oka zobaczył elfa. Popatrzył na broń, którą trzymał przeciwnik. Próbował ocenić, czy zdoła zbić jej cios jedną bronią i na ile mocne jest opancerzenie przeciwnika. Słabości dopatrywał się w uszkodzonej kończynie. Szarża, zbicie zapewne mknącej w jego kierunku broni i uderzenie całą masą w przeciwnika. Wtedy, gdy będzie na wykroku, a uszkodzoną kończynę zostawi z tyłu i wyboru nie będzie innego, jak się na niej wesprzeć. Ale tylko musiał się upewnić. Ocenić szybkość przeciwnika, jego oręż i masę. Wściekłość w nim gotowała, ale musiał być pewny. Jeśli się pomyli, to nie tylko trup, ale i elf może go posiekać. I jeszcze ten jaszczur... Czekał.
_________________
Obecnie zielony i łuskowaty. I jak zwykle brodaty i bucowaty.
Krasnolud zbliżał się, w pełnej zbroi z przyłbicą był odrobinę wyższy od Ceresa, zbroja zdawała się błyszczeć i prawdopodobnie była mithrillowa. Krasnolud wziął w drugą rękę tarczę schowaną za plecami. Widać było, że przebić się przez zbroję będzie niezwykle ciężko. Krasnolud był już blisko.
Ostatnio zmieniony przez Podziemia 2009-07-20, 08:51, w całości zmieniany 1 raz
Ssss... - wyspała jaszczur, który wbrew temu co się wydawało kompanom ruszył ze "strefy zrzutu" jeszcze przed nimi, był łowcą, od tego są łowcy, prawda?
Sssserester... Sssa go siakoś do onego krysstału podsssuśiś... to sia ssstopi bydle, psia maś! - splunął na ziemię - ?elf niech odwróci jego uwaga... Ty go sssłap, a ja cia potsssassa i mosse łud sssi sia go siakoś tam podetknąś pod one krysstał... - myślał, jak zawsze przed walką. Pocieszające było, że nacierający krasnolud miał na sobie lekką zbroję... Dwóch krasnoludów, no cóż, powinien dać radę...
Jaszczur najwyraźniej był w świetnej formie po kilku grzybach, nawet pełna płytowa zbroja z mithrilu wraz z tarczą wydawały mu się lekkie. Choć mithril ważył mniej niż stal, to można było się spodziewać, że owy krasnolud wraz z ekwipunkiem to sporo ponad 80 kg wagi, a dwa krasnoludy z ekwipunkiem to 150 kg przy bardzo optymistycznych bliczeniach.
Patrzył to na Cerestera, to na zbliżającego się krasnoluda. Energia go rozpierała... "Ja bym nie dał rady?" - przeszło mu przez myśl - No, dajesssie... - syknął - ...sybko bo nie ma sssassu...
Pomimo wszystkich dobrych chęci, a tych nie brakowało, nie do końca zrozumiał co jaszczur ma na myśli. To zezłościło go jeszcze bardziej. Elf na przynętę, to był dobry pomysł. Ale to potem. Warknął na poprawę nastroju, wcisnął hełm na łepetynę tak, by mu nie spadł i ruszył szarżą. Nie krzyczał, nie wył potępieńczo. W końcu trupy się nie boją, a i on nie miał w porach więcej niż przy piwie w Innsh. Skupił się na ręce uzbrojonej w topór. To jak się walczy toporem wiedział znakomicie. Gdy tylko przeciwnik się zamachnie, zbije jego broń. Potem tylko zahaczy siłą rozpędu o jego tarczę i będzie za nim. Miał tylko nadzieję, że gad nie nadzieje go na ten zaostrzony patyk co go ze sobą nosił.
Rozpędził się solidnie. Jak krasnolud chce zrobić coś dobrze, musi zrobić to sam. Dobrze odżywiony krasnolud pędził na nieumarłego uprzednio rzuciwszy okiem na podłoże by nie wyłożyć się jak worek ziemniaków. Lata walk i żarcia odżywczych, tłustych posiłków zawarły się w pędzącym berserkerze.
_________________
Obecnie zielony i łuskowaty. I jak zwykle brodaty i bucowaty.
No nic, ciepłokrwiści już tacy są, że myślą, że wiedza lepiej, a nie słuchają się mądrych jaszczurów. Widząc, że krasnal pędzi również ruszył, truchtem, czekając na to co wyniknie z pierwszego starcia krasnoludów.
Biegnąc zataczał lekkie półkole, chciał znaleźć się z boku adwersarza i wyczekać dogodnego momentu, by złamać mu drugą nogę. Opcjonalnie w grę wchodziło powalenie bestii. Gdyby ta znalazła się plecami do niego, rzucił by się szczupakiem na jej nogi. Wiedział, że mało jest istot, które potrafią wytrzymać coś takiego. Pamiętał gdy za łebka skakał tak na nogi starzika, a ten padał na ziemię mimo, że ich gabaryty miały się jak naparstek wódeczki do solidnej literatki.
Elf widząc rozwój sytuacji wyciągnął dagę za pasa. Tarcza i topór to nie było połączenie które lubił. W dodatku jaszczur znowu coś syczał i jedyne co zrozumiał to elf, choć też równie dobrze mógł powiedzieć łeb. Jeżeli jednak chodziło mu o niego to nie było nic miłego znając te stworzenia. Niewiele myśląc nie pędził za krasnoludem ani za jaszczurem. Ruszył drugim półkolem chcąc wziąć przeciwnika z trzeciej strony co było jednak trudne w tym niezbyt szerokim korytarzyku. Czekał na dogodny moment. Może udałoby mu się złamać do końca nogę tak by z niej nie mógł korzystać. Leżący krasnolud nie jest tak groźny jak krasnolud w pełnej zbroi.
Czego jak czego, ale zrozumienia w szeregach krasnoludzko-lacerto-elfickich oczekiwać nie można. Cała akcja zaskoczyła nawet nieumarłego, który niestety nie zamachnął się, jak Ceres miał w planach. W dodatku atakujący zbiegali z górki, impet był powalający. Krasnolud wpadł na rycerza planując zrobić uskok na tarcze, ale nie spodziewał się, że jest ona na tyle zardzewiała, że nie wytrzyma uderzenia. Tarcza pękła a Ceres zamiast się odbić wpadł prosto w truposza, zwalając go z nóg. Oba krasnoludy zaczęły turlać się w dół tunelu, za nimi biegł lacert a za lacertem elf. Widok byłby poniekąd komiczny, gdyby nie powaga sytuacji. Krasnoludzka kula zatrzymała się przy wejściu do wielkiej groty. Ożywieniec nie ruszał się, prawdopodobnie owa przejażdżka połamała wszystkie dawno już nadwyrężone kości. Ceres za to wyszedł z opresji jedynie z kilkoma potłuczeniami, hełm nie chciał dać się zdjąć z głowy, no i trochę pognieciony był grzyb, który dał mu jaszczur. Dodatkowo cały świat miał wirować przez najbliższe dwie minuty...
W chwilę potem do groty wpadli zdyszani lacert z elfem. Ujrzeli kilku kolejnych nieumarłych, którzy byli jednak zbyt zajęci inną grupą bohaterów, by zwrócić na nich uwagi. W ten oto sposób mogli się dostać niemal do samego placu, bez kłopotów.
Skoczył na równe nogi i ryknął niczym baribal na widok dziewki wymazanej miodem. Zatoczył się jak pijany i klapnął zadem na pierś nieumarłego. Dla pewności machnął obuchem po rzepkach i łbie przeciwnika. Chwilę posiłował się z hełmem, ale dał sobie spokój. Próbował skupić wzrok na nowym pomieszczeniu. Ujrzał wirujących truposzy i budynek, który obserwowali. Potrząsnął łbem i raz jeszcze obuchem rypnął w łeb nieumarłego na którym siedział.
- Kompanija! - Ryknął na całe podziemia - Miażdżyć psubratów! Rąbać trupy aż padną i zdechną na dobre! - Próbował się podnieść, ale rzycią po raz kolejny usiadł na trupie - Jaaa... w drugiej fali uderzę... - Mruknął niepewnie potrząchając głową.
_________________
Obecnie zielony i łuskowaty. I jak zwykle brodaty i bucowaty.
Ostatnio zmieniony przez Podziemia 2009-07-20, 16:46, w całości zmieniany 2 razy
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum