Psia jego mać... Znacie jakiegoś orka co by nam w tym mógł pomóc? Jakby co to zostaje jeszcze wejście szpitalne... Tylko czy Kelk widział gdzie się ono znajduje... - mroczniak zamyślił się na chwilę
_________________
Haart Mroczny Berserker
Grow in Power Denarius Czarny Mroczny Najemnik
Czekając na odpowiedź towarzyszy wziął w swoje ręce los dzisiejszej wyprawy
No panowie, tylko się nie śmmmiejcie
Po czym wykrzyknął mając nadzieję że trafił w dziesiątkę
OPEN THE DOOR
... czas stanął w miejscu przez ułamek sekundy nie wiadomo było co się stanie...
_________________ We're all mad here... You fight to live, I live to fight...
Ten słownik na pewno tłumaczy ze staroorkijskiego, a nie nowoorkijskiego? - słysząc tłumaczenie kompana zapytał mroczniak, po czym rzucił z uśmiechem kolejną kartę - Makao
_________________
Haart Mroczny Berserker
Grow in Power Denarius Czarny Mroczny Najemnik
W każdym razie wracam do domu i spróbuję znaleźć tłumaczenie. Po makale - powiedział rzucając swoją ostatnią kartę - Do zobaczenia jutro. Dziś już tu niewiele zdziałamy... - Schował do kieszeni kartkę na której zapisał widoczne symbole i ruszył ku wyjściu
_________________
Haart Mroczny Berserker
Grow in Power Denarius Czarny Mroczny Najemnik
To żeś wydedukował że hej, nawet wątpie w to żebyś mmmiał rację co do tego co 'udało' ci się przetłummmaczyć. To wszystko jest jakieś dziwne, nieoczekiwane, robi się późno, zbyt późno nawet dla naszego celu, którego o tej godzinie z pewnością tammm już nie mmma. Proponuję dowiedzieć się co tu jest grane i przyjść jutro, jednak godzinę lub dwie wcześniej
Podszedł bliżej wyjścia
A tymmmczasemmm bywajcie i trzymmmajcie się. Spróbujcie dowiedzieć się czegoś od Kamdina i spróbujcie rozszyfrować to pismmmo, ja się na tymmm nie znammm najwidoczniej.
Po czym uścisnął im dłonie, a sam wyszedł w nieznaną stronę z goryczą porażki w makao...
_________________ We're all mad here... You fight to live, I live to fight...
Na pustym już cmentarzu zalśnił przytłumiony blask małej latarenki, specjalnie osłoniętej by nie dawała więcej światła niż jest potrzebne aby się nie przewrócić na nierównym podłożu i nie rozbić głowy o kamienne nagrobki...
Zakapturzona postać niewielkiego wzrostu była tu już wcześniej, niestety tak ją bolała wtedy głowa, jakby stado krasnoludów tańcowało w składzie artykułów żelaznych i instrumentów perkusyjnych. Dlatego postanowiła wtedy położyć się gdzieś w cieniu,, niedaleko umówionego miejsca spotkania i poczekać aż ten tabun się oddali i będzie w stanie jasno myśleć i nie kląć na tupiące muchy i koty. Nieopodal jakieś znajome głosy o czymś rozmawiały. Chcąc, nie chcąc część tego do głowy wleciało, lecz jeszcze nie chciało się w żadną sensowną całość ułożyć. Za to od paru dobiegających z dołu grzmotów i brzdęków z bólu aż pojawiały mu się plamy przed oczami.
Postać jednak wracała, jak tylko poczuła się lepiej. Konieczny był powrót po źródło światła i nieco natchnienia. Trochę tego natchnienia chlupotało jeszcze w przewieszonej przez ramię sakwie. Ale już niedługo...
Wchodząc niepostrzeżenie, z zaślepioną latarenką, do krypty, niziołek w końcu ułożył sobie wszystko i znalazł rozwiązanie nurtującego go problemu... Ten młodzik zwyczajnie spartolił proces produkcji. Zapewne zrobił o jedną destylację za mało i nie oczyścił dokładnie. A że nie był to pierwszy trunek tego posiedzenia i do tego doprawiony sokami, to nic dziwnego, że Bimber nie wyczuł tego od razu. Niech go banda elfów w tyłek... kopie, a krasnoludzkie kobiety okładają wałkami po głowie, jeśli ten młokos dostanie się do cechu w ciągu najbliższych pięciu lat. Albo przynajmniej jak długo Pędzący jeszcze pożyje.
Tak rozmyślając doszedł do zamkniętych drzwi. Ta zagadka była albo bardzo prosta, albo trudna. Wszystko teraz zależało od szczęścia. Odsunął klapkę, uwalniając trochę światła latarni. Dalej uważnie nasłuchiwał, czy nie wywołało to jakiegoś poruszenia. W migotliwym świetle przerysował uważnie kawałkiem kredy orkijskie znaki na czystą tabliczkę, którą potem zabezpieczył. Obejrzał jeszcze dokładnie drzwi, by upewnić się, czy czegoś nie przeoczył i ruszył w drogę powrotną, trzymając się najgłębszych cieni z dłonią zaciśniętą na szyjce pustej już flaszki. W nieodpowiednich rękach, a jego z pewnością do takich należały, było to śmiercionośne narzędzie.
Teraz pozostaje tylko sprawdzić, czy jeden jego znajomy był teraz w Rivangoth. W końcu kto może to rozczytać, jak nie orkijski mnich? Jeśli uda się spotkać Balina, to być może już nad rane... w okolicy południa wróci tu z rozwiązaniem.
_________________ "Niektórzy twierdzą, że nie powinno się pić sherry wcześnie rano. Mylą się."
TP
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum