-Już, psia mać, się nie rozdwoję przecież!
Zawołał z kuchni. Wyszedł na chwilę z butelką przeźroczystego trunku i dwoma sporymi kielichami i postawił je na ladzie.
-Akurat w butelce jest na dwa takie kielichy.
Wyjaśnił i wrócił na zaplecze, co by się tłuszcz za bardzo nie spalił.
_________________ "Wojna to wojna, a nie cholerne przedszkole."
Best Book evar: "Mistrz i Małgorzata" Michaiła Bułhakova.
Gnom nie czekając no golonkę rozlał wóderę do kielichów. Na pohybel wszystkim! - powiedział wzniósłszy kielich ku górze i chlapnął porządnego łyka. Oczka lekko mu załzawiły, uwielbiał to... Już wiedział, że dzisiaj niczego nowego nie skonstruuje...
Elfka zdecydowanym ruchem przechyliła kielich, po chwili poczuła przyjemne ciepło w przełyku. Zamlaskała kilka razy.
- Panie karczmarzu, masz jakiegoś ogórka albo co? Drugi raz to samo!
-A chlebem zagryźć to źle?
Syczenie i skwierczenie ustało. Krasnolud wrócił do sali, na tacy mając butelkę czystego spirytusu, butelkę ciemnego piwa i talerz z golonką dla gnoma. Postawił wszystko na ladzie. Nalał elfce spirytus, a orkowi piwa. Otarł czoło rękawem.
_________________ "Wojna to wojna, a nie cholerne przedszkole."
Best Book evar: "Mistrz i Małgorzata" Michaiła Bułhakova.
Gnom popatrzył strapiony jak ten szczypiorek wypija jakąś kwaterkę wódery na raz... No nic, dawno już odłączył się od swojej Kompanii to i stracił formę. Czekając na golonkę co i raz popijał sobie wódeczki, że niby taki "ę - ą".
W końcu się doczekał. Zaczął pałaszować mięcho. Tłuszcz chlapał na wszystkie strony. Był w siódmym niebie.
Elfce zrobiło się trochę głupio, widząc jak gnom popija łyczkami trunek, a ona jak ten ostatni gbur z rynsztoka... Przez chwile nawet myślała, że gnom brał lekcje dobrego wychowania, kiedy jednak zobaczyła jak pałaszuje mięso, odpędziła od siebie tę myśl. Nalała sobie z butelki napoju, po czym wzięła łyk, tym razem mniejszy. I całe szczęście... Oczy chciały wyjść jej z oribt. Krztusząc się wysapała
- Co to jest?! Zamawiałam wódkę!
Zaczęła charczeć, czerwona jak burak.
- Przynieś mi tego chleba!
Najadłszy się dopił swój kielich, wstał, skłonił się właścicielowi przybytku, gościom i wyszedł.
--------
Chwilę jeszcze wdrapywał się na klacz, co nie było łatwe, zważywszy na jego wzrost i narastający w głowie szum, ale w końcu dał radę.
Poucinam ci te pęciny kiedyś, jak cię kupowałem to byłaś kurna mniejsza... Ze wszystkim tak jest, rośnie to i rośnie, nie wiadomo po co, tylko żreć więcej musi, co za świat, co za świat... - zrzędząc jeszcze długo odjechał.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum