Forum Lotharis Strona Główna

 Ogłoszenie 

DISCORD a co mi tam...


Poprzedni temat «» Następny temat
HSP vs GWN
Autor Wiadomość
Jarred
Mroczny Paszczak

Jarred
Półelf
Szermierz
Posty: 1
Postawił 3 piw(a)

Zloto
Wysłany: 2009-06-11, 19:17    [Cytuj]

Półelf stał oparty o drzewo. Myślał. No, w końcu mnie wysłali. Oby tylko było ciekawie...

Jego rozmyślania przerwał widok postaci na horyzoncie. Z każdym krokiem nieznajomego rozróżniał coraz więcej szczegółów.

Ciche, niemal bezgłośne kroki... Wysoki... Szczupły... Elf. Albo Mroczny Elf. Szkoda... Liczyłem na orka.

Zaczął rozgrzewać nadgarstki i kostki u stóp.

Zwinny, nawet jak na elfa. Gracja w ruchach, skórzana zbroja, lekkie uzbrojenie... Szermierz?

Zaprzestał przygotowań do walki, przetarł oczy, popatrzył jeszcze raz na przeciwnika i roześmiał się w głos.

To nawet nie będzie ciekawe... To będzie po prostu nudne.

W pięć minut później było już po wszystkim. Mordon leżał pod drzewem.

Szkoda... Dobry przeciwnik. Jak na elfa... Uśmiechnął się paskudnie. Było nawet trudniej, niż się spodziewałem.

- Wracaj do domu i przekaż Ragdashowi moje pozdrowienia. - To rzekłszy odwrócił się na pięcie i odszedł.
Postaw piwo autorowi tego posta [Profil] [PM]
 
     
Vitriol


Vissthal Ingreholm
Ork
Najemnik
Posty: 124
Piwa: 25/12

Zloto
Wysłany: 2009-06-12, 18:39    [Cytuj]

Szli w szóstkę. Teraz właściwie już w piątkę. Elasharr oddzielił się jakiś czas temu od grupy. Poszedł broić, jak zwykle. Kiedy się zbliżali, polecił swoim żołnierzom zboczyć z drogi i rozsypać się w tyralierę.

Oddział Niezależnych spotkali jeszcze przed dotarciem do samej twierdzy. Natknęli się na nich trochę przez przypadek, choć tamci wyraźnie szukali akurat tej grupy szturmowej. Grunt, że wpadli na siebie dość niespodziewanie, w środku lasu. Praktycznie uniemożliwiło to jakikolwiek rozsądny dobór przeciwników.Ragdash i idący w środku szyku, jakoś nie trafił bezpośrednio na nikogo. Po swojej lewej dostrzegł Vivian, z dzikim uśmiechem rzucającą się na jakiegoś orka. Dziwnie to wyglądało. Ork po wrogiej stronie. No ale tu, w Lotharis, zdążył się do tego przyzwyczaić.

Po prawej, między drzewami zauważył niewątpliwie smukłą, choć zdecydowanie zakuta sylwetkę, którą rozpoznałbez trudu. Tańcząca z Waranami... nie wielu było żołnierzy Hordy, którzy chcieliby na nią trafić... Ork przełknął ślinę i już miał ruszać w kierunku przeciwniczki, kiedy z pobliskich krzaków wyskoczyła niewielka sylwetka, która z dzikim skowytem rzuciła się w kierunku sidanki. Renzo... cóż, tak to już z berserkerami jest, ale Ragdash nie miał złudzeń - życzył jedynie gnomowi szybkiej i miarę bezbolesnej śmierci.

W tym momencie wreszcie dostrzegł przeciwnika, któregu wybrał mu los. Stał kawałek dalej, na skraju polany i podobnie jak on oglądał spektakl rozgrywający się naokoło, tym swoim zimnym lacerckim spojrzeniem. Ragdash uśmiechnął się, gdyż przeciwnika rozpoznał w pierwszej sekundzie. Nie raz wyzywał go już na turnieju i jak do tej pory zawsze z niezłym efektem. Jednak walka na wojnie, to nie to samo. Tak czy tak, trzeba się mieć na baczności...

A jednak poszło lekko. Ciało zdekapitowane ciało lacerta spoczywało u jego stóp. Rozejrzał się za swoimi. Vivian skinęła mu z pewnej odległości... nie wyglądało no to, żeby się specjalnie napociła przy tej walce. Spomiędzy zarośli wyszedł Velian. Paladyn był nieco gorszej formie, ale żył. Rezno nawet nie szukał wzrokiem. Kefeon także gdzieś przepadł. W trójkę wyszli na skraj leśnej gęstwiny. Z daleka zoczył Elasharra... nie widział z takiej odległości jego twarzy, ale sprężysty krok świadczył, iż drow był z siebie zadowolony. Kilkadziesiąt kroków dalej, na skraju lasu, pojawiły się jeszcze dwie sylwetki. Barwy nie pozostawiały wątpliwości - Niezależni. Na pewno Tańcząca i jakiś mroczniak, którego też już powinien kojarzyć. Gestem powstrzymał swoich, którzy już chcieli rzucać się na wroga.
- Spokój. Nie teraz. Na razie odwrót... ale jeszcze po nich wrócimy.
Z GWNczykami wymienili tylko spojrzenia. Ragdash odwrócił się na pięcie i ruszył wgłąb lasu...
_________________
NIE ŻYJĘ!!!
life feeds on life feeds on life feeds on life feeds on...
Postaw piwo autorowi tego posta [Profil] [PM] [E-mail]
 
     
Lathea
Zasłużony dla Rivangoth
huragan



Sidan
Rycerz
Posty: 444
Piwa: 45/25
Skąd: Amsterdam

Zloto
Wysłany: 2009-06-15, 18:46    [Cytuj]

Długo się leczyła po najemniku, który stanął na jej drodze.
Nie raz, gdy krążyła po murach obserwując jak jej kompani toczyli walki, chciała zeskoczyć i rzucić się im na pomoc. Zamiast tego bezsilnie przygryzała wąsy tłukąc opancerzoną łapą w ciężkie blachy zbroi. Dni dłużyły się niemiłosiernie...

Potem był nocny szturm i berserker, który tylko pobudził jej żądzę krwi. Zabijając go spełniła swoje przyrzeczenie, pomściła jednego z towarzyszy. Lecz to wciąż za mało... Miała swój cel i wiedziała, że go osiągnie.

Kolejny szturm i kolejna walka. Zaklęła głośno widząc następnego najemnika.
- To jakieś fatum - wymruczała wyciągając topór. Walka nie trwała długo, lecz małego gnoma cholernie ciężko było trafić. Szczęście że był młody i niedoświadczony, choć i tak po walce czuła się osłabiona.

Ciągle jednak nadchodzili nowi przeciwnicy, falami, które nieśpiesznie przebijały się coraz dalej, wygryzając coraz większe wyrwy w murze obrońców.
Nie czas był na odpoczynek, zwłaszcza że przeczuwała niedługi koniec wojny, a chciała jeszcze przedtem spełnić swoje marzenia.

Wspomniała krótką rozmowę z Haartem, kiedy szykowali się do ostatniej, w ich mniemaniu, walki.
- No to co? Po jednym? - zażartowała wskazując ciemne kształty żołnierzy Hordy skradających się pod murami.
- Którego chcesz - zapytał mroczniak próbując przeniknąć wzrokiem nocne ciemności.
Zawahała się tylko przez chwilę. Omiotła wzrokiem czekającego Elasharra.
- Nie, dziś nie twoja kolej, wybacz - mruknęła przenosząc spojrzenie na wysoką, masywną sylwetkę, której od dawna wypatrywała niemal z utęsknieniem...
- Powodzenia - rzuciła jeszcze berserkerowi idąc niespiesznym krokiem w stronę upatrzonego celu.

Była zmęczona, na wpół żywa, ale wiedziała, że tej walki nie może przegrać...
_________________
Nigdy niczego nie zapominały. Nigdy nie cofały raz ofiarowanej przyjaźni. I nigdy nie przestawały nienawidzić, jeśli kogoś lub coś znienawidziły.
Postaw piwo autorowi tego posta [Profil] [PM]
 
     
Vitriol


Vissthal Ingreholm
Ork
Najemnik
Posty: 124
Piwa: 25/12

Zloto
Wysłany: 2009-06-15, 19:23    [Cytuj]

Hehe, Los stał po Twojej stronie Lathi, niemniej cieszę się. Jesteś jedną z niewielu w GWNie, z których ręki zginąć, to nie był dla mnie wstyd ;P .

P.S. Ze mnie nie żaden berserker! Ino łowca (chociaż z bliska może nie wyglądam ;P ).
_________________
NIE ŻYJĘ!!!
life feeds on life feeds on life feeds on life feeds on...
Postaw piwo autorowi tego posta [Profil] [PM] [E-mail]
 
     
Lathea
Zasłużony dla Rivangoth
huragan



Sidan
Rycerz
Posty: 444
Piwa: 45/25
Skąd: Amsterdam

Zloto
Wysłany: 2009-06-15, 19:26    [Cytuj]

Vit, to o bersie było do Haarta ;p Wiem żeś Ty łofca.

Ale cieszyłam się w nocy jak grzeczne dziecko na Gwiazdkę^^
_________________
Nigdy niczego nie zapominały. Nigdy nie cofały raz ofiarowanej przyjaźni. I nigdy nie przestawały nienawidzić, jeśli kogoś lub coś znienawidziły.
Postaw piwo autorowi tego posta [Profil] [PM]
 
     
Azareus
Zasłużony dla Rivangoth


Brak
Posty: 1289
Piwa: 193/62

Zloto
Wysłany: 2009-06-15, 20:16    [Cytuj]

Ciekawe czy ich protoplasta też ;p
Postaw piwo autorowi tego posta [Profil] [PM] [E-mail]
 
     
Atresia
f(Rycerz) = Win


Gwardzimierz Wielki
Ork
Rycerz
Wiek: 33
Posty: 295
Piwa: 17/49
Skąd: Gliwice

Zloto
Wysłany: 2009-06-16, 19:48    [Cytuj]

Merna niepewnie stąpała przed siebie po raz kolejny zjawiwszy się na ziemiach należących do Gildii. Nie lubiła tego miejsca... Wiedziała, że nie należy do najpotężniejszych. Jej wiara we własne możliwości spadła jeszcze bardziej, gdy rozeszła się wieść o porażce Wodza. Wierzyła w niego, był czymś w rodzaju mentora. A teraz...
Rozejrzała się wokół, na innych biegnących wokół niej wojowników. Wzruszyła ramionami i wyciągnęła swój oburęczny topór. Pobiegła za resztą.
- Szermierz, potem nikt... To na razie nie była prawdziwa wojna... Może znów mi się poszczęści? - zastanawiała się po cichu.
Kątem oka dostrzegła, że wojownicy zaczynają się rozbiegać i plądrować, co się tylko da. Weszła do gmachu i wybrała korytarz po lewej, usłyszała za sobą jakieś kroki, ale nie przejęła się.
Kroki ustały. Złapała za złoconą figurkę, którą znalazła po drodze.
- Puśśśśśssssssssć - ktoś za nią syknął.
Dreszcz przeszedł orczycę. Odwróciła się.
"O nie..." - pomyślała. "Więc... Więc to ma być koniec. Niech tak będzie." I rzuciła się na przeciwnika.
Pierwsze ciosy lacerta nie zaskoczyły jej. Był naprawdę słaby. Być może miał za ciężką tarczę, ale jego ciosy nie wywarły na niej żadnego wrażenia. Był, co prawda, ranny przed walką, co było dosyć dobrze widać, ale także znacznie bardziej doświadczony. Merna nie dawała samej sobie żadnych szans.
Trafiała przeciwnika raz za razem, mniej więcej z taką samą częstotliwością jak on ją. Jednak znacznie mocniej.
Po jakimś czasie zszokowana uświadomiła sobie, że rany na przeciwnika z jakąś dziwną cyklicznością goją się. Nie wierzyła własnym oczom.
Była już zmęczona.
Zbyt zmęczona walką. Ciągnęła się zbyt długo. Czuła, że jej koniec się zbliża.
Skupiła się. Postanowiła w ostatecznym akcie desperacji rzucić się z furią na przeciwnika. Zamknęła oczy i w tej jednej chwili pragnęła przywitać Wodza po "tamtej stronie".
- ZA HOOOOOORDę! - wrzasnęła, a jej okrzyk rozszedł się echem po korytarzach.
Jedno uderzenie topora.
Tylko jedno, tyle wystarczyło, by to był już koniec. Jedno po tylu uciążliwych minutach.
Merna padła wyczerpana pewna, że już nie powstanie.
To był koniec. Ale nie dla niej.
Leżała na wpół przytomna, oddychając coraz słabiej. Fala gorąca, która przed chwilą przeszywała całe jej ciało, powoli przechodziła. Odwróciła twarz w stronę lacerta i mimo ogromnego zmęczenia uśmiechnęła się do niego i do bliskiego zwycięstwa, które wkraczało dumnie z orczą twarzą coraz głębiej w niezależne dotąd ziemie.
_________________

Głupoto, strzeż się - nadchodzę!
Postaw piwo autorowi tego posta [Profil] [PM] [E-mail] [WWW]
 
     
Elasharr
Hersztunio


Ork
Mnich
Wiek: 38
Posty: 138
Piwa: 7/21

Zloto
Wysłany: 2009-06-17, 01:11    [Cytuj]

Drobna wojenka oczyma drowa:

Elasharr był bardzo zadowolony z siebie i z całego przebiegu wojny. Gdy wybuchała odczuwał trochę niepokoju. Wszak dopiero co dostał ważną funkcję w gildii, a już przyszło mu sprawdzić się w wojnie z organizacją, która zdawała się być dotąd dominującą w Lotharis od kilku er. Jednakowoż dopiero teraz bogowie zezwolili na wojny....

Tu drow znowu zaczął w myślach swe rozważania o przeszłości, a głównie o tym czemu przemożne boskie siły od czasu pojawienia się Zjaw Razgriz tak mocno zainterweniowały w nasz świat i uniemożliwiły prowadzenie wojen. Jego osobiste przypuszczenia, potwierdzone przez dwie wiekowe mędrczynie z bazaru, były takie, że musiało nastąpić jakieś przesilenie w stosunkach między bóstwami. Kto wie, może Rah'aliel i Wielmożna Rexel zostali w jakiś sposób uwięzieni, lub zneutralizowani. Na samą myśl o tym co mogło soptkać Panią, Elasharra przeszedł dreszcz. Bądź co bądź, powrót wojen w Seavranie oznacza, że sytuacja się unormowała i Wielmożna Rexel jest już w formie. "Tylko dlaczego teraz, kiedy Veass upadło" - pomyślał z westchnieniem...

Tu oderwał się od myśli, które nachodziły go ostatnio niemal codziennie. Była wojna, a jego nowi towarzysze a zarazem podkomendni bez większych kłopotów uzyskali miażdzącą przewagę nad przeciwnikiem. Wojna chyliła się ku końcowi. Drow był bardzo zadowolony z osobistych dokonań. Bez większego trudu posłał na spoczynek trzech żółtobarwnych wojowników.
Pierwej gdy wojna była jeszcze w powijakach, a on spokojnie przechadzał się po łące z miejscową drowią dziewką, nieopodal gildyjnej bramy, z dala wyłoniła się sylwetka, która rosła,rosła i przestała rosnąć gdy oczom drowa dał się rozpoznać krasnolud, ubrany w barwy GWN-u. -Wooojnaa! Gińcie niewierne psubraty! - z wrzaskiem rzucił się w kierunku osłupiałego mrocznego elfa. Elasharr po chwili szoku, odtrącił zacną damę swego towarzystwa, iż niefortunnie padła twarzą w krowi placek. Jednak drow miał większe problemy niż pocieszanie zbulwersowanej drowki. Krasiek bowiem nie żartował.
Rzucił się z impetem na drowa, który ledwie uskoczył przed ciosem i wyjął miecz. Następne ataki krasnoluda były już nieco mniej skuteczne. Miał lekkie problemy z trafianiem jak i unikaniem ciosów. Mimo to był bardzo żywotny i wytrzymały, więc walka trochę potrwała, jednak wynik był przesądzony. Dla drowa była to dobra gimnastyka i rozgrzewka przed własnymi szturmami. Tylko drowka gdzieś wyparowała „Ehh kobiety, obrażają się o byle gówno” - mruknął zniesmaczony.
Następne dwie potyczki rozegrały się już pod murami GWN-u. Co tu się wiele rozpisywać dwa łatwe zwycięstwa. To lubił. Miał już swoje lata i swoje dokonania, nie zależało mu na jakichś epickich pojedynkach, o których możnaby śpiewać pieśni. Chciał osiągnąć cel - zwycięstwo, a im łatwiej mu to przychodziło, tym lepiej.
Za kolejnym razem nikt nie stanął do obrony, więc jedyne co pozostało, to wejść do pierwszej kwatery, wychędożyć kogo się dało i zabrać do cenne.
A teraz właśnie przyszło mu zmierzyć się z jakimś muskularnym drowem z wielką pałą w garści. Gdy przyjrzał się uważnie obrońcy, zrozumiał że ów jest już dość poważnie ranny. Nie brakowało mu wprawdzie woli walki, jednak nie miał szans z wypoczętym rycerzem. -Niech Rexel ma cię w opiece psu-bracie – rzekł, kiedy ostrze jego miecza przeszyło wnętrzności przeciwnika. Następnie otarł miecz z krwi i upewniwszy się że jego podkomendni sobie radzą, zaczął polerował miecz z nowych rys. Gdy miecz prezentował się już nienagannie, drow ruszył dalej. Zobaczył wtedy, że Merna jest w kiepskim stanie, więc pomógł jej wstać.
-Brawo wojowniczko. Jak walczyć, to do końca! - rzekł patrząc z aprobatą na truchło lacerta.
_________________

Każdy exp jest dobry.
Postaw piwo autorowi tego posta [Profil] [PM] [E-mail]
 
     
Yarpen
Siepacz HSP


Rio Watershadow
Mroczny Elf
Berserker

Youri Watershadow
Wiek: 39
Posty: 148
Piwa: 6/33

Zloto
Wysłany: 2009-06-19, 22:11    [Cytuj]

Wojna zakończona a tu jakoś pusto. Wiec może ja coś nagryzmole ;)

W wojnie dwóch największych gildii tej ery z przytłaczającą przewagą zwyciężyła Horda. Co tu dużo gadać - do tego jesteśmy stworzeni ;P
Dokładniej to GWN miał już dość i sam się poddał...

Wojna częściowo zainspirowana wypowiedzią Tsumoso - po prostu chcieliśmy to sprawdzić ;P
Cytat:
Tsumoso: mamy dobry skład na wojnę, na turnieju będzie gorzej

Horda ma za to skład lepszy i na turniej, i na wojne ;)

No i oczywiście dziękujemy GWNowi za wsparcie finansowe ;P
chciało by się rzec - Program sponsorowały literki "G" "W" i "N" ;P
_________________

.....:::::Grow In Power:::::.....
Postaw piwo autorowi tego posta [Profil] [PM] [E-mail]
  Turkusowa Szkoła Rycerska
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
[ ODPOWIEDZ ]
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Strona wygenerowana w 0,16 sekundy. Zapytań do SQL: 11