Mam nadzieje ,że wyniki tej wojny nie będą liczone do LGl Wojennego.
SM nie miały nic wspólnego z powstaniem tejże Gildii
- Niech wygra lepszy:P JA i tak nie wiem o co kaman zaczyna być w tej grze
Chyba 3ba iść w ślady Drakkiego
ps. - oddam w dobre ręce 2 rzeczy z komplexa + dopierdziuloną w defa tarczę
_________________ Alkoholicy są dla mnie niczym ...... Niczym Bracia.
Mnie zastanawia jedno. Aza, dlaczego piszesz o tej gildii jako o swojej, skoro Twoja postać - Alicja Bernkastel - siedzi w Piwożłopach, a mistrzem RB jest Theoar?
_________________
Im większe obrażenia, tym mocniej się ukocha przeciwnika i tym szybciej złoży nam pokłon. Głębokie myśli Txikiego Tartalo*
Jestem mistrzem Ręki Boga. Theoar jest jej członkiem, tak samo jak niektórzy woje Zakonu, Wiejskiej band, Gildii Piwożłopów i Szarych mieczy. Zwyczajnie wykonywany jest plan
Widać, iz Ręka Boga we władaniu prawdziwym mieczem słabo wyćwiczona,
potega Smoków, mimo zaskoczenia, okazała się nieskończona.
Ni blok, ni misterny plan czarownicy się nie udał,
oto mistrz Ręki Boga pokłon Leopoldowi oddał.
W zamkowych komnatach okrutne to drwienie nastało,
z mistrza Ręgi Boga i tego co po nim zostało.
_________________
"This is not the abandonment of death,
nor is it the breath of life.
This is a funeral song,
the musical interlude between life and death.
This is not the bittersweet music of the dearly departed, though-
this is the Symphony of the Damned."
Charlotte Gaudibert, Aequitas Fatalis
Bernakstel siedziała na ogromnym głazie. Gdzieś daleko pomiędzy twierdzami Gildii Piwożłopów i Zakonu Smoka. Popijała swoim zwyczajem herbatę i oglądała spokojną równinę, znajdująca się przed nią.
Wtedy pojawił się przed jej oczyma obraz wydarzeń, które miały miejsce kilka dni wcześniej.
Stała na tej samem równinie. niebo zakrywały ciężkie, czarne chmury. Czuło się potężny wiatr na plecach. Berkanstel trzymała swój miecz o zakrzywionym w hak ostrzu. Podniosła go, trzymając ostrze równo z ręką. Z jej punktu widzenia, równina znajdowała się na ostrzu jej broni.
Następnie z impetem spuściła ostrze, które zaorało ziemie, wbijając się całkiem mocno. Otoczenie ucichło. Z równiny poczęły podnosić się ludzkie kształty. Za sama Alicją, pojawił się żywy szkielet zmarłego orka, który zaryczał potężnie, na całą równinę.
- Powstanie, upadli. Ci, co zginęli an tym polu, nigdy nie zaznają odpoczynku. Będą wyrywani przez takich jak ja i będą służyć takim, jak ja, aż nie spełnią swego zadania.
Spora grupa ożywieńców ruszyła w stronę Zakonu Smoka
- te upadłe truchła nigdy nie wygrają z żywymi. Ale nie to jest ich zadaniem
Bernakstel mówiła do siebie, ponownie na jasnej polanie.
- Jestem wiedźmą cudów. Wygrywam nawet wtedy, kiedy przeciwnik całkowicie dominuje. Prawda, wojownicy szarych mieczy?
Rzuciła pytanie w stronę cichej równiny.
Wstała z głazu, dopijajac herbatę.
- To tylko kwestia czasu, kiedy ten świat spłonie, w oczyszczającym ogniu. Mieszkańcy tego nudnego świata, moga sie opierać.
Parsknęła smiechem
- Ale nie mogą wygrać. Sa tacy nudni. A tylko nuda może zabić wiedźmę.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum