Ponury wieczór. Deszcz tłukący o okna, mury i parapety gotyckiego zamczyska w Schneestockholm. W środku , w centralnym pomieszczeniu trzy osoby. Dwie dorosłe i niemowlę. Mężczyzna i kobieta trzymająca na rękach niemowlę – chłopca.
Mężczyzna, postawny, dobrze zbudowany, lekko szpakowaty, o ciemnych oczach. Dodatkowo jego twarz szpeciła blizna biegnąca od lewego ucha do kącika ust. Ubrany był w galowy mundur dragonów koloru szarozielonego. Na lewym rękawie widniała biała tarcza z czarnym orłem, który siedział na piorunie. Ptak wpisany był dodatkowo w koło zębate koloru czerwonego.
Kobieta mimo ciężkiej sukni koloru błękitnego była osóbką zgrabną i delikatnej figury. O twarzy więcej niż pięknej. Włosach koloru blond i błękitnych oczach.
Dziecko zdradzało podobieństwo rysów zarówno do ojca jak i do matki. Koloru oczu nie można było rozróżnić ponieważ spało. Potomek i następca, słynnej i bogatej ,szlachetnej rodziny Stahlerów .Kobieta ze łzami w oczach, tuląc dziecko słuchała swojego męża, ojca dziecka. Azareusa Stahlera najstarszego syna Iwana, brata Leizara - okrytego hańbą heretyka.
Pomieszczenie było przestronne, na ścianach wisiały obrazy przedstawiające historie rodu, zwycięstwa Bauhausu, zwierzęce skóry, do których przyczepione były różnego rodzaje bronie zarówno palne jak i białe. Komnata była dobrze ogrzana ale przebywającemu w niej małżeństwu wydawała się chłodna, jednocześnie służba rodu Stahlerów dbała , żeby pomieszczenie było wentylowane, jednak dzisiaj w sali panował niewyobrażalny zaduch. Atmosfera nie była najlepsza. Azareus dostał wezwanie do zamku Richthausena. Nie byłoby w tym nic wielkiego. Jednak zaproszenie było nad wyraz niecierpliwe i bardzo nieoczekiwane, dodatkowo ton zaproszenia był bardzo zimny i oschły.
Iwan Stahler, ojciec Azareusa długo i z wielką determinacją bronił swego syna. Wiele czasu zajęło Bractwu i Tajnym Służbom Elektora Richthausena udowodnienie winy Leizara. Nawet wtedy gdy wina była udowodniona ponad wszelką wątpliwość, Iwan pomógł Leizarowi uciec. Skazał swoim występkiem rodzinę na niełaskę Richthausena.
Brygady rodu Stahlerów przeszły pod dowództwo mniej znaczących szlachciców. Fabryki przeszły restrukturyzację z wymianą zarządów włącznie. Większość ziemi Rodu Stahlerów , została nagle wybrana na tereny ćwiczeń wojskowych. Tysiące Huzarów, Jeagrów i innych jednostek rozlały się po polach i górach należących niegdyś do starego Rodu. Azareus dowódca XXVII Korpusu Piechoty Pancernej, stracił posadę , została mu się tylko 238 Brygada Dragonów, najstarsza należąca do rodu jednostka, znana jako Zakon Czarnego Orła. Wysłana na samobójczą misję przeciwko Imperialowi, trzy tygodnie temu..
Land Oberst , gdy zamknął oczy widział hordy ?owców Głów i pomniejszych Wilków atakujących i masakrujących jego żołnierzy. Tylko dzięki żelaznej dyscyplinie i doskonałemu wyszkoleniu przetrwali te wszystkie szturmy. Ale wielu dragonów z czarnym orłem na pancerzu poległo, zbyt wielu. Brygada regenerowała teraz siły, a jej dowódca bawił w domu u boku rodziny. Teraz te nagłe wezwanie ,które nie wróżyło nic dobrego.
Mimo wewnętrznego strachu o rodzinę Azareus próbował uspokoić żonę.
-- Już wiele razy zdarzało się, że Elektor rzucał pochopne oskarżenia-- mówił -- Ród wiele stracił, ale fakt, że żyjemy jest najlepszym dowodem na to iż podźwigniemy się z upadku. Udowodnię moją lojalność, wstawię się za ojcem--. Kochał syna, więc mogło mu to przesłonić prawdę o Leizarze. Richthausen to zrozumie, jest mądrym i wyrozumiałym władcą.
-- Co jeśli nieprzychylni nam szlachcice oskarżą nas o Herezje ?-- odpowiedziała. A wielka łza spłynęła po jej policzku. –-Co z Johanem--
-- Uspokój się Violetto będzie dobrze. Jesteśmy niewinni-- Zamilkł nagle, gdyż sam przestraszył się swojego tonu.
Azareus objął żonę, chciał mówić więcej. Gdy olbrzymie, zdobione wrota otworzyły się nagle, stała w nich postać doskonale znana obojgu. Stary, wierny sługa Żivko Mladić .
--Helitek wylądował. Pilot żąda by się Pan natychmiast zgłosił, baronie-- w jego głosie też słychać było strach.
Azareus ucałował żonę. Chciał wyjść, żeby nie przeciągać tej bolesnej dla obojga sceny. Ale nie mógł. Oczy małżonki, te piękne niebieskie oczy wyglądały teraz jak wodospady z których wylewały się rzeki łez. Violetta jak przystało na szlachetnie urodzoną obywatelkę Bauhausu płakała prawie bezgłośnie, co dodawało tylko dramatyzmu pożegnaniu. Mały Johan spał na rękach matki, nie zdawał sobie sprawy z powagi sytuacji. Zaczął uśmiechać się przez sen.
--To dobry znak kochana Violetto. Wszystko będzie dobrze.-- żołnierz próbował by jego głos był łagodny i czuły. Sam jednak nie był tego pewien.
–-Jak czegoś się dowiem to nie zwłocznie cię powiadomię.--
Ukrywając wzruszenie Land Oberst Azareus Stahler odwrócił się. I wyszedł, odbierając z rąk Żivka skórzany, czarny płaszcz.
Podróż na lotnisko trwała mniej niż standardową godzinę. Wiele przypominających gotyckie zamki, posiadłości Bauhauskiej szlachty zbudowano nieopodal opodal lotniska.
Zamek Schneestockholm, nie należał do wyjątków w tym względzie. Sachs 9000GL kierowany przez wiernego kierowcę, mknął po dobrej drodze jak strzała.
Zatrzymał się przed wjazdem na lotnisko. Deszcz, który padał cały dzień po wyjeździe z domu Azareusa skończył się nagle.
--Czyżby kolejny dobry omen-- przemknęło przez głowę Land Obersta Stahlera
Azareus zostawił płaszcz w samochodzie ,gdyż wydał mu się zbędny w zaistniałej sytuacji. Wydał ostatnie dyspozycje Markowi i udał się w kierunku bramy.
Przy barmie stało dwóch wartowników .Mimo, iż deszcz skończył się koło godziny wcześniej żołnierze mieli na sobie parki przeciwdeszczowe, w dłoniach trzymali AG-17 „Panzerknackery” . Należeli do batalionu Książecej Milicji , który stacjonował tu od niedawna i nie należał do Rodu Stahlerów . Przez parki Land Oberst nie mógł rozpoznać jednostki z jakiej pochodzili.
-- Czy to ważne ?-- pomyślał .-- Dostali rozkaz to pilnują , taka rola żołnierza, słuchać rozkazów.--
Strażnicy sprawdzili dokumenty Stahlera , oddali honory po czym w milczeniu przepuścili go przez bramę.Na potężnej płycie lotniska stał Helitek „Ważka” wersja K przyszykowany do lotu.
Właśnie odchodził od niego szef tutejszych mechaników sierżant Balonova, którą Azareus znał osobiście.-- Porządna babka , wspaniały mechanik , choć brzydka jak sam diabeł-- przemknęło przez głowę obersta na widok pani sierżant.
Gdy zauważyła Stahlera głosem, który nie jednemu a chyba wszystkim ludziom w układzie słonecznym wydałby się jako mało kobiecy wykrzyknęła kilka życzeń miłego lotu , które to też skwitowała siarczystym przekleństwem.
Stahler uśmiechnął się, podziękował i wsiadł do żyrokoptera. Kiedy mijał drugiego pilota, sprawdzanie dokumentów powtórzyło się.
--Dziękuje, herr Land Oberst proszę zająć miejsce. Natychmiast startujemy--
Drugi pilot oddał honory, na które Stahler machnął ręką jakby odpędzał się od natrętnej muchy. Pilot chciał powiedzieć coś jeszcze , ale zachowanie Azareusa skutecznie zniechęciło go do tego. Poszedł pospiesznie do kokpitu.
Azareus wszedł do części pasażerskiej i z nie małym niepokojem zauważył ,że pomieszczenie zajmują już trzy osoby. Niepokój Land Obersta wywołał siedzący na tylnym siedzeniu mężczyzna. Widać było że był starszy od Stahlera , siwe włosy ,orli nos , zimne niebieskie oczy. Nie takie niebiańskie niebieskie jak jego Violetty, ale inne.
Przerażające, oczy które widziały już wiele śmierci, tyle śmierci i nieszczęść, że barona Azareusa aż zemdliło od spojrzenia.
W momencie kiedy Stahler wchodził do przedziału pasażerskiego człowiek ten czytał jakąś książkę, oderwał od niej na moment oczy i spojrzał (wtedy ich oczy się spotkały), kiwnął bezgłośnie głową na znak powitania.
Siwy mężczyzna był Executorem , i ubrany był w galowy mundur tej formacji – czarny z czerwonymi dodatkami. Oprócz Zębatego Koła , które było złote na ciemno niebieskim okręgu. Kat musiał być pewny swoich umiejętności, gdyż wielu Executionerów występowało incognito, nie byli zbyt lubianą formacją.Pozostała dwójka to byli jego ochroniarze. Nawet nie zwrócili na Stahlera zbytniej uwagi szeptali do siebie śmiejąc się, a raczej uśmiechając tylko. Blond włosa dziewczyna o oczach białych jak u wilka i czarnoskóry chłopak, oboje mieli koło dwudziestu kilku lat, choć mężczyzna wyglądał na starszego.
--Czyżby mój Kat-- zastanawiał się baron.
Stahler nie bał się śmierci, ale śmierć wśród towarzyszy, w boju, z bronią w ręku była czymś innym, niż śmierć skrytobójcza, cicha i podła. Śmierć za ojczyznę tak, ale śmierć jako zdrajca nigdy, zwłaszcza ,że Stahler nie był zdrajcą , ale o tym tutaj przekonany był tylko on.
Stahler zajął miejsce na przedzie po lewej stronie przy oknie. Siedzenia w Helitekach wersji K były wygodne, nie to co wersje G i H przeznaczonych dla wojska, dodatkowo wersja K była szybsza, miała tylko jedną wadę była bardziej „żarłoczna”.
Po chwili wystartowali „Ważka” cicho wzniosła ich między chmury. Po chwili pojawił się steward, przyjął zamówienia, właściwie tylko od barona, reszta pasażerów nie chciała nic do picia. Drink a właściwie szklaneczka dobrej Imperialnej whiski poprawiła nieco nastrój Lan Obersta Stahlera. Rozsiadł się wygodnie, ale zamiast myśleć o rodzinie zaczął sobie przypominać wszystkie wiadomości o Executionerach jakie posiadał.
Ich szkoła czy też klasztor, znajdował się w Górach Rozsądku, około 300 kilometrów od Heimburga . Tam trafiały dzieci , które później stawały się Katami. Byli fanatycznie oddani korporacji. Ich zdolności przywódcze były ogromne, choć byli tacy co dowodzili drużynami. Byli też tacy, którzy dowodzili całymi dywizjami. Wszystko zależało tylko od chęci Executionera. Odpowiadali tylko przed Ministerstwem Strachu i Elektorami. Mogli ściąć zarówno szeregowca jak i feldmarszałka. To nie sprawiało im różnicy. Ważne było tylko to ,że głowa ,która odpadła miała podnieść morale i zazwyczaj podnosiła.
Uczyli się więc strategii, lecz głównie szkolono ich w walce wręcz, i w posługiwaniu się toporem. „Topór Sądu” straszliwa broń, jedna z najlepszych białych broni w układzie. Dla nich najlepsza. Cięła wszystko z równą łatwością. Wściekły Kat mógł położyć prawie każdego wroga jednym cięciem. Czy to Okopowca, czy jakiegoś stwora przeklętego Legionu. Może poza największymi. Szkolenie trwało długo, ponad dziesięć lat. Ale produkt tej szkoły był najlepszy z możliwych, Stahler miał kiedyś kumpla parę lat wstecz, walczyli razem przeciwko Mishimie na Marsie. Był Executionerem Azareus pamiętał, że wystarczyło aby się spojrzał i jak wtedy szybko rosło morale.
Ech, wtedy było miło, baron był porucznikiem, dowodził kompanią w rodzinnej brygadzie.
--Stare dobre czasy. Miejmy nadzieje, że powrócą-- przemknęło przez głowę barona.
_________________
Pół-Olbrzym:Berserker:Draksus Szalony Uczeń Błękitnej Szkoły Rycerskiej
HOMO BIMBROWNIKUS
Naczelny Bimbrownik
Ostatnio zmieniony przez arikar 2009-10-06, 20:24, w całości zmieniany 1 raz
Za pięknym dębowym biurkiem siedzi niemłody Inkwizytor,przegląda on jakieś papiery tuż obok przy skromnym stoliku zawalonym papierami siedzi młodziutki nowicjusz.
Do sali wszedł wysoki dobrze zbudowany żołnierz w stopniu kapitana wojsk Imperialu.
--Proszę usiąść i rozluźnić się Kapitanie. To w końcu tylko formalność-- Inkwizytor Adamus uśmiechnął się do siedzącego przed nim oficera.
Kapitan z westchnieniem ulgi zasiada na niezbyt wygodnym ale funkcjonalnym krześle,dłoń odruchowo sięga po schowaną w kieszeni paczkę fajek.
Inkwizytor podnosi wzrok znad papierzysk i tylko kiwa głową po czym wraca do studiowania papierów.
Całkiem już rozluźniony kapitan Czarnych Beretów zaciągnął się papierosem i rozejrzał po pomieszczeniu w którym przebywał.
--Więc tak wyglądają osławione lochy inkwizycji Bractwa na Ganimedesie.-- pomyślał ponuro Draksus..
Siedzący pod ścianą nowicjusz wertował w między czasie strony raportu imperialnego z incydentu na arteroidzie KX-117.Znalazłszy właściwą stronę podał go przesłuchującemu inkwizytorowi.
--Przepraszam, że musimy jeszcze raz przez to przechodzić, ale przepisy i ostrożność każą badać dokładnie każdy przypadek herezji nawet w tak oczywistych sprawach jak Cybertronic-- ciągnął dalej inkwizytor.
--Ależ oczywiście--"- Kapitan uśmiechnął się wyrozumiale. Wiedział, że inkwizytor tylko wykonuje swoją pracę, a poza tym sam kiedyś służył w armii Imperialu zanim Kardynał nie powołał go między swe sługi.
Inkwizytor przewertował szybko zawartość podanej przez nowicjusz kartki
--A więc,w raporcie napisał pan, że to zniszczeniu tajnej placówki naukowej Cybertroniku na asteroidzie KX-117 w czasie badań zwłok przeciwnika stwierdziliście, że część z nich to zwłoki heretyków z widocznymi pod pancerzami wszczepami mrocznej biotechniki?--Inkwizytor począł się zastanawiać nad czymś jeszcze by po chwili spytać
-- Co wam nasunęło na myśl że to mroczna harmonia, a nie jakieś nowe wszczepy Cybrów?--spytał Inkwizytor przypatrując się Imperialczykowi
Po kilku minutach zastanowienia
--Na początku nie miałem pewności, ale jeden z moich żołnierzy powiedział, że widział już coś takiego na Marsie w czasie bitwy na Linii McCraig'a z armią Saladyna. Żołnierze raportowali również o niesłychanej odporności niektórych szaserów. Poza tym dokładne badania nasze i wasze potwierdziły słuszność naszych podejrzeń--
Inkwizytor zastanawiając się nad czymś spytał .-- Czy to mogli być zwykli zakonspirowani heretycy bez żadnego udziału Zarządu korporacji? Jak pan uważa?--
Odpowiedz Kapitana była szybka i zdecydowana
--Zdecydowanie nie. Tak duża ilość heretyków nie pozostałaby uśpiona tylko zaatakowałaby pozostałych ludzi. A po drugie jeden z nich był dowódcą tej bazy. To moim zdaniem wyklucza samodzielne działania legionu.--
--Hm. A wie pan--- zapytał od niechcenia Inkwizytor --Że Kardynał Michael osobiście się zainteresował tą sprawą? Wysłał nawet na tą asteroidę oddział mortyfikatorów, a inkwizytora Simonsa do kwatery głównej w Victorii. Wyniki ich śledztwa były bardzo ciekawe.--
--Nie bardzo rozumiem-- dym z papierosa na moment zakrył twarz Kapitana.
Inkwizytor przedarł się przez zasłonę dymu i pochylił nad oficerem.
"
--Nie było żadnego rozkazu zaatakowania tej asteroidy. Ciała żołnierzy Cybertronicu pochowanych tam noszą emblematy 109 batalionu ochrony, a ciała przez was dostarczone mają mundury 36 dywizji stacjonującej na Merkurym. Jak to wyjaśnicie?--
-Ja... nie wiem.-- na twarzy kapitana pojawił się strach
Inkwizytor jeszcze raz się nad nim pochylił.
-Słuchajcie no żołnierzu. Doceniam waszą inicjatywę wrobienia Cybrów w sojusz z Legionem, ale tym razem przegieliście.--
--Przegieliśmy....?-- twarz oficera stała się kredowo biała.
"
--Na tym asteroidzie odbywały się tajne rozmowy wysłanników kardynała z przedstawicielami Cybertronicu na temat wspólnej operacji na Io. Czy to przypadek? Czy też ktoś w imperialnym senacie nie chce tego sojuszu?--
--Ależ zapewniam, że to ...--
--I jeszcze jedno. Pierwszy raz widziałem taką nekrotechnikę. Skąd wy to w ogóle wytrzasnęliście?--
W tym momencie coś za drzwiami łupnęło. Przez sekundę słychać było serię strzałów i do komnaty wpadła Walkiria w potrzaskanej zbroi. Próbowała coś powiedzieć, ale z jej ust popłynęła krew. Nogi się pod nią ugięły i padła martwa.
--Co w imię..--"- wybełkotał Inkwizytor wyjmując swojego punishera.
W drzwiach pojawiło się dwóch żołnierzy Imperialnych w mundurach czarno-brązowej gwardii. Inkwizytor zawahał się na moment. Dwa invadery plunęły ogniem i Adamus osunął się na posadzkę. Kapitan w tym czasie złapał nowicjusza za głowę i gwałtownie szarpnął. Trzasnął kręgosłup i członek bractwa padł bez słowa.
--Słyszeliśmy wszystko, wasza mroczna wysokość. Lord Alakhai kazał was chronić bez względu na cenę--powiedział jeden z nich wyjaśniająco.
--Taaa, mieliście rację. Rozmowa nie kleiła się zbytnio--"- odparł Kapitan z grymasem na twarzy. Pochylił się nad umierającym inkwizytorem.
--Skąd ich wytrzasnąłem?-- powtórzył pytanie Adamusa --Z Plutona gdzie służyliśmy klanowi Murdoch przez pół roku.-- na twarzy kapitana pojawił się paskudny uśmiech
-- Wpadliśmy w zasadzkę, ale tamtejszy neferyta postanowił nas nie zabijać. Część naszych nie przeżyła przemiany i dlatego wszczepy się trochę wypaczyły. Nie sądziłem, że to zauważycie. Gratuluję--- jednym strzałem kapitan dobił wysłannika Bractwa.
--Co teraz, Panie? Opanowaliśmy całą placówkę-- spytał jeden --Podrzucamy dowody na Cyberów czy Naszych?--- heretyk wyszczerzył zęby w uśmiechu.
--Hm...-- oficer się zamyślił
--Za mało czasu i za dużo wiedzą. Tu jesteśmy spaleni- - odwrócił się z uśmiechem
--Pakujcie się chłopcy. Już czas, aby klan McGuire otrzymał posiłki na Wenus--
Wolnym krokiem trójka mężczyzn opuszcza pomieszczenie a chwile potem katedrę.
_________________
Pół-Olbrzym:Berserker:Draksus Szalony Uczeń Błękitnej Szkoły Rycerskiej
HOMO BIMBROWNIKUS
Naczelny Bimbrownik
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum