Strażnik już otwierał usta by odpowiedzieć ?apówce, jednak po słowach Mordraga jakby zgubił wątek. - Eee mh. Tak wy dwaj możecie opuścić ręce... ale nie kombinować niczego. Ja już znam takich jak wy. Jak się nie patrzy wam na ręce to od razu dziewce pod sukienkę wam wędrują, hę ? - przepuścił obu osobników przez drzwi i ruszył za nimi - Teraz po lewo. - wskazał ręką lekko uchylone drzwi na lewo i nieco ciszej dodał. ... jeszcze wam się odechce śmiać jak się za was generał weźmie. Nawet dam wam dobrą rade. Nie drażnijcie go. Słyszałem już nie jedną pogłoskę co robił z poddanymi jak się zdenerwował.
Drugi ze strażników po słowach Mata zrobił się purpurowy, a żyły na jego szyi nabrzmiały. Do środka! Masz szczęście, że jestem na służbie, bo już byś zbierał flaki z ziemi. - Strażnik spojrzał groźnie na Mata i ruszył za nim zaciskając szczękę.
_________________
ΧΞΣ
- Zanim cię zabijemy, powiedz – banita zadrwił – za co warto ginąć, za pół złotej korony?
- Nie człowieku, za dane słowo.
-Biorąc pod rozwagę, że jesteśmy w dzielnicy ambasad, wszędzie tu bławatkowo to na pewno jest to… Dom Żałobny Złotego Legionu!
Wypalił ?apówka podirytowany głupi dopytywaniem Mata.
-Generał srenerał.
Gad zamruczał pod nosem i wszedł do pomieszczenia powłócząc nogami. Wygląd przybrał lichy i durnowaty żeby nie peszyć tak ważnej persony.
Mat spojrzał na osobnika, który spłonił się teraz jak panienka. Wyglądał wręcz zabawnie z żyłką pulsującą na nalanej gębie.
- Nie strasz nie strasz bo się zesrasz - wymamrotał - Faktycznie ?apówa one jakieś takie posępne - odwrócił się do gadziny - Dawniej w zamtuzach gościnność bardziej w cenie była - westchnął wspominając stare, dobre czasy - A teraz byle eunuchowi oręża kawałek dać a już minę groźną stroi i dyrygować się pcha - golnął z manierki - A ten ichni generał to kto - spytał - I co za sprawę do niego macie że was z takimi honorami przyjmują?
Aza stał na środku ulicy. Była to jedna z tych szerszych i jedynych, na której zabroniono ruchu powozów. Tutaj znajdywały się co ważniejsze budynki a nie chciano zapaskudzić ulic końskimi odchodami. Dotyczyło to każdego. Jeżeli ktokolwiek nie był w stanie dotrzeć tu o własnych nogach, to również nie jest w stanie spotkać si z nikim ważniejszym tutaj. Przynajmniej taka byla logika Azy. Odwrócił lekko głowę.
- Posterunkowy! Czego się tak guzdrasz jak jakiś pies? Gdybyś był Sidanem, to pewnie merdałbyś mi tym swoim ogonkiem na dzień dobry.
Spojrzał znów przed siebie. Nadal nie było osób na które czekał. Tym razem znów przemówił, będąc pewnym że wcześniej wzywany rekrut stoi za nim.
- Przedstawcie się z imienia posterunkowy, bo nie będę was wieczność wołał w ten sposób. No chyba, ze Twoi rodzicie nadali Ci imię wpisując trzy krzyżyki w aktach.
Zza rogu wybiegł Sidan. Po chwili zauważył Azareusa wyróżniającego się z tłumu. Również stanął na środku ulicy, naprzeciwko dowódcy. Czekał na jakikolwiek umówiony znak, myśląc sobie "cholera, jakim cudem znowu przybiegł pierwszy?".
-Ciekawe co robił z tymi poddanymi-burknął-jeśli to o czym krążą plotki to ni hu hu mojej dupy nie dostanie-warknął i skierował się we wskazane miejsce..-A generałem jest bo jest najlepszy w tym waszym geju motyli?-zagadał strażnika i zaczął rozglądać się po pomieszczeniu....
Pomieszczenie jest niewielkich rozmiarów w porównaniu do holu. Raczej surowe, bez zbędnych dekoracji. Światło sączy się przez niewielkie okienko tuż pod sufitem. Na środku sali znajduje się stary stół i kilka krzeseł. W prawym rogu zobaczyć można zejście, prawdopodobnie do podziemi, skąd wydobywa się lekki zapach pleśni.
Siadać i czekać. - Odparł strażnik, lekko pobladłszy po słowach Mordraga, stając tuż przy framudze drzwi prowadzących do owego pomieszczenia.
Tymczasem, na piętrze ambasady, człowiek trzymający kuszę zniknął. Kilka uderzeń serca później kobieca dłoń zamknęła okno. Nie minęło pięć minut, gdy paru pachołków w asyście zbrojnego w barwach błękitnej gildii, wyszło na zewnątrz rozglądając się w poszukiwaniu śladów pozostawionych po obwiesiach.
_________________
ΧΞΣ
- Zanim cię zabijemy, powiedz – banita zadrwił – za co warto ginąć, za pół złotej korony?
- Nie człowieku, za dane słowo.
Wolnym krokiem od strony rynku do ambasady zbliżało się coś zielonego. Coś zielonego stale się powiększało i ukazywało coraz więcej szczegółów swojej zielonowatości. Jak się okazało, jego zielonowatość posiadał cokolwiek rude włosy w liczbie i objętości niewielkiej, za to długości już znaczącej. Wszystkie były związane na czubku głowy w jeden koński ogon. Obok owego ogona pobłyskiwał srebrny przedmiot, powszechnie nazywany toporem dwuręcznym. Poniżej zielonej twarzy z kwadratową szczęką lepiej nie patrzeć, bo utraciwszy kontakt wzrokowy z panem zielonym, można go było nie odzyskać przez długi czas. Nie tylko z panem zielonym.
W każdym razie, pan zielony już stał przed ambasadą. Zobaczył półelfa i sidana. -Czemu tak stoicie tu? Coś stało się? - zapytał przenosząc wzrok z jednego na drugiego.
_________________
Im większe obrażenia, tym mocniej się ukocha przeciwnika i tym szybciej złoży nam pokłon. Głębokie myśli Txikiego Tartalo*
Petronela przechadzała się dzielnicą ambasad. Z jednej zaczęły dobiegać dziwne krzyki i lamenty. Cofnęła się za najbliższy budynek i wypatrywała co się dzieje.
_________________ Alkoholicy są dla mnie niczym ...... Niczym Bracia.
-Masz Ci los! Ambasada w końcu, powinien tu siedzieć aż mu się żyć spłaszczy, pewno zabawia się z tymi chłoptasiami.
?apówka marudził pod nosem rozglądając się po pomieszczeniu.
-I ten smród, capi jak z chaty Icariuma po obiedzie.
- Tak, stało się. - odpowiedział Aza Txikiemu. - Zaraz zatańczymy zielony taniec miłości i zaczniemy tulić słupy ogłoszeniowe... głupka udajesz czy rozkazów nie otrzymałeś?
-Yy, tak! Znaczy nie! Znaczy owszem, raczej być może. - powiedział czując początki ekscytacji. Bo kto by tego nie poczuł, słysząc o miłości, tuleniu i zielonym tańcu. -Moja Miłość jest już gotowa. - wyszczerzył zęby. Wtedy poczuł, że zostały na nich resztki jedzenia. Zdrapał je więc paznokciem i wytarł rękę w spodnie.
_________________
Im większe obrażenia, tym mocniej się ukocha przeciwnika i tym szybciej złoży nam pokłon. Głębokie myśli Txikiego Tartalo*
- A czemu nie samca? Samiec też dobry do ukochania. Ukochać każdego można, byle mocno i z czułością. Ciebie też zapoznać z moją Miłością mogę. Ale to boleć będzie. I znachora potem będzie trzeba. - odparł zdziwiony.
_________________
Im większe obrażenia, tym mocniej się ukocha przeciwnika i tym szybciej złoży nam pokłon. Głębokie myśli Txikiego Tartalo*
Mat energicznie potrząsnął manierką. Po chwili konsternacji powtórzył zabieg.
- No i dupa panowie - rzekł cicho - Marny lokal, marna obsługa więc czas się zbierać - podlazł do drzwi obstawianych przez forysia w błękicie - Za gościnę dziękujem choć marna była szczerze mówiąc - na trzeźwo był przerażająco szczery - Pozdrowienia dla jenerała - dodał przypominając sobie o grzeczności cechujące ludy północy i podreptał korytarzem, którym przymaszerował wcześniej.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum