|
Forum Lotharis
|
|
Dzielnica uciech. - [S1] Karczma "Gołębnik"
Karczmareczka Eggy - 2009-07-13, 18:49 Temat postu: [S1] Karczma "Gołębnik"
Karczma "Gołębnik"
Widok z zewnątrz:
Karczma wygląda dość schludnie. Cała wykonana jest z drewnianych bali, równo obrobionych i dopasowanych. Dach zrobiono ze słomianej strzechy, zaś jedynym elementem kamiennym w budynku jest komin. Ściany pomalowano na żółto, zaś strzechę pociągnięto zielonym - kolorem łąk i lasów. Na skraju dachu dodatkowo widnieje spore gniazdo ulepione - ewidentnie nie przez ptaka - ze słomy . W środku znajduje się wielkie drewniane, upstrzone różnymi kolorami jajo. Jest to znak, który oprócz kolorów ścian i dachu, wyróżnia karczmę spośród okolicznych budynków. Natomiast prawdziwe ptasie gniazda znajdują się pod strzechą. Tam to właśnie mieszkają dziatki przestworzy, przeważnie jaskółki i gołębie, które świergotem i gruchaniem wypełniają całą okolicę.
Do ściany karczmy dobudowana jest także niewielka weranda, całkiem gustownie w nią wpasowana. Strzecha została w tym miejscu przedłużona i podparta trzema drewnianymi kolumnami. Pod nią zaś długa ława z ładnie obrobionych kamieni wapiennych. Siedzenia i oparcia wykonano z sosnowych desek. Dzieło jest jeszcze na tyle nowe, że przy niezapchanym nosie można poczuć zapach świeżej sosny.
A właśnie, skoro już zostało wspomniane ptactwo... Jeśliś elegancik, to lepiej patrz pod nogi. I nie chodź bez okrycia głowy.
Na drzwiach widać szyld : Karczma Gołębnik
Wnętrze karczmy:
Pierwsze co widzisz po wejściu do karczmy to dość groźnie wyglądającą postać w sokolej masce na twarzy i potężnym toporem w garści. Choć twarz ma zakrytą, po kolorze skóry można poznać, że jest mroczniakiem. Jego maska, o wściekłym wyrazie twarzy, skierowana w twoją stronę zachęca do jak najszybszego odwrócenia wzroku i skierowania się do wewnątrz karczmy, albo na zewnątrz, a najlepiej gdziekolwiek.
Jeśli wybrałeś pierwszą możliwość, to widzisz krasnoludzką karczmarkę w średnim wieku, o łagodnych rysach twarzy, jak na przedstawicielkę tej rasy rzecz jasna. Jako że ledwo wystaje nad karczemną ladę, jej widok może przywołać uśmiech na obliczach gości, niekoniecznie tych brodatych. Co by jednak o niej nie mówić: wygląda przyjaźniej niż drab przy wejściu. Prawie na pewno. Dalej wszystko wygląda w miarę normalnie, przynajmniej na pierwszy rzut oka. Stoły, ławki, gawiedź. Twój wzrok z pewnością przykuje - szczególnie jeśli posiadasz umiejętność sikania na stojąco - zgrabna ludzka kobieta trzymająca tacę z piwem tuż pod swym obfitym biustem . Drugi rzut oka pozwala dostrzec... gołębnik?
Tak, w ścianę gospody, której nie widać z placyku, wbudowana jest sporej wielkości klatka. Podzielono ją na wiele małych półeczek, które obecnie zajmują pojedyncze gołębie. Od wewnątrz karczmy klatka zastawiona jest drewnianą, otwieraną kratą, a jej zewnętrzna część zabezpieczona przez drewniane okiennice, które w dzień są otwierane, umożliwiając swobodny obieg ptactwa w klatce, zaś w nocy zamykane na kłódkę, aby utrudnić życie ptakokradom.
Jeśli jesteś wprawnym obserwatorem, możesz też, ale to już na trzeci rzut oka, zobaczyć, że podejrzanie mało spośród obecnych chleje piwo, zaś niemal na każdym stoliku widnieje jajecznica. O co tu chodzi? Przekonaj się sam.
W ofercie dostępne:
Trunki:
Piwo "Mocny Kur" - 1sz za kwaterkę
Wódka "Koguci Pazur" - 2sz za flaszkę
Bimber "Księżycowy trel" - 2sz za większą flaszkę
Woda - co prawda dla zwierząt, ale dobra, niech będzie... darmo
Wino "Tokujący" - 2sz za flaszkę
Przekąski:
jajecznica na boczku i z cebulką z 3 jajek - 1sz (+1sz za każde kolejne 3 jajka, w przypadku większego apetytu)
skrzydełka drobiowe - 1sz za sztukę
chleb - darmo przy zamówieniu czegoś jeszcze
Dania główne:
kurczak z rożna - 3sz za sztukę
nadziewana kaczka - 3sz za sztukę
pieczony bażant (taki luksusowy, z dostawionymi potem piórami i innymi duperelami) - 5sz za sztukę
Khhagrenaxx - 2009-07-13, 19:01
Utrudzony kilkoma dniami intensywnej pracy Tesla postanowił trochę się rozerwać. Poza tym było to też ważne dla jego interesów. W końcu pozostawało kwestią czasu, gdy kupi całe to miasto, a ta cała "gubernatoreczka" Freya będzie jadła mu z ręki!
Wszedł do innej niż poprzednim razem karczmy. Liczył na to, że nie wpuszczają tu tego zielonego ścierwa - aż zadygotał z obrzydzenia na wspomnienie tamtego orka.
Witam!!! Jajca proszę! I piwko, jeśli macie! - krzyknął i usiadł przy jednym ze stolików.
Starał się nie patrzeć na tego tandetnego wykidajłę... Jeszcze te gołębie w środku, kto to widział?! Jak w jakimś syfiastym Bazzathcie... To ma być ta wysoka cywilizacja? - zadał sobie w myślach pytanie po czym zaraz się uspokoił - Może przynajmniej żarcie dobre jest.
Irmo - 2009-07-13, 19:40
Już z daleka wiedział, że cel jest jasny. A do tego jeszcze się wyróżniał. W końcu stanął przed wejściem. ?adnie, ładnie... - mruknął oglądając przybytek i wszedł do środka.
Uśmiechnął się na widok mroczniaka w masce. Jakby nie było ciekawszej pracy - pomyślał i prychnął z obrzydzeniem. Przeszedł kilka kroków i zobaczył gołębnik. O, ptaszki. - powiedział wesoło z uśmiechem na ustach. -Drobiu tu pewnie pod dostatkiem
Nie pytając o pozwolenie dosiadł się do Tesli. -Cześć gnom - powiedział tylko, po czym wlepił w niego wzrok.
Khhagrenaxx - 2009-07-13, 19:46
Czołem czarnuchu... - powiedział i wyszczerzył zęby w obłąkanym uśmiechu - ... znam ja was, wy czarnuchy niemiłe... Nie próbuj żadnych sztuczek, moja miniaturowa kusza, bełt 20 centymetrów, mierzy wprost w twe przyrodzenie... Domyślam się, że cel jest raczej nikły, ale wierzaj mi, kusznik ze mnie zawołany - blefował w najlepsze uśmiechając się przy tym ciągle, choć już nieco bardziej "konwencjonalnie".
Z Sokołów jesteś, co nie? Widziałem Cię na arenie, nieźle sobie poczynałeś!
Irmo - 2009-07-13, 19:51
Uśmiechnął się paskudnie. Z trzydziestu centymetrów tylko ślepy by nie trafił. No i krasnolud. Ale chyba nie zamierzasz robić krzywdy bezbronnemu koledze, co? Bo ja cie mogę co najwyżej poczochrać, a i to jakby mi ktoś zapłacił. - odparł, dalej wpatrując się w gnoma. Wciąż z bezczelnym uśmiechem na ustach.
Nieźle, nieźle. Jak to Sokół, nieprawdaż?
Khhagrenaxx - 2009-07-13, 19:55
Wciąż szczerząc się wypalił - Coś taki uśmiechnięty, hę? Jakiś niedźwiadek przydybał Cię w łaźni, czy co? - położył obie ręce na stole, dając znak że mroczniak może przestać obawiać się o swe przyrodzenie - No jak to Sokół, prawda, prawda. Nadejdzie taki czas, gdy opanujemy wszystko, łącznie z przestworzami i będziemy z góry srać na te wilki i niedźwiedzie. Ha. Ha. Ha!
Irmo - 2009-07-13, 20:03
Cieszę się, że lubisz niedźwiadki. Ja zaś gustuję w cokolwiek innych rozrywkach. Aczkolwiek poniekąd są one podobne. - nieustająco uśmiechnięty, ruszający jedynie ustami w trakcie mówienia nagle wstał i podszedł do gołębnika. Postał tam chwilę patrząc na ptaszki, po czym wrócił na miejsce. -Obiadu to jeszcze z nich nie będzie. Dobrze, że nie jestem głodny. - powiedział jakby do siebie.
Znowu się uśmiechnął, popatrzył na gnoma. Niedźwiedzie już się po gawrach chowają, tylko na gnomy wychodzą, bo się czymś pożywić muszą. A wilki w stadach żyją, bo są moralnie pokręceni.
Prychnął, dla podkreślenia swoich słów.
Khhagrenaxx - 2009-07-13, 20:09
Na gnomy powiadasz.... Phi! Złośliwcze ty jeden cwany, nadejdzie taki dzień, gdy cały Saevran będzie klęczeć przed naszymi machinami, w niemej trwodze i przerażeniu. I na nic zdadzą się Wam te pancerze, topory, magia... Lepiej już dziś przekujcie miecze na lemiesze i wprawcie się w posługiwaniu pługiem, bo właśnie to Was czeka! Hahahaha! - obejrzał się nerwowo w kierunku kontuaru - No co z tym piwem i jajecznicą? Chmiel dopiero zbieracie, czy co?! - wrzasnął rozdrażniony.
Karczmareczka Eggy - 2009-07-13, 20:15
Poczeka, poczeka! - krzyknęła karczmarka i znacząco spojrzała na wykidajłę, dając mu wzrokiem znać, żeby miał na oku tych chystków - Będzie lepiej smakować jak zgłodnieje... - podniosłą się ciężko ze stołka i poszła na zaplecze.
Po chwili przed gnomem wylądował talerz z jajecznicą i kufelek piwa.
Smacznego... - powiedziała po czym zwróciła się do mroczniaka - Zagrzać się tu przyszło, czy na randkę się umówiło i za dziewczynkę robi? Jak chce się zagrzać to lepiej niech do szkoły wilka pójdzie, tam jeden na drugim sypiają, tyle ich tam siedzi... - Eggy należała do tego rodzaju karczmarek, które uważały swą pracę za coś więcej niż tylko pośpieszne spełnianie zamówień.
Niestety.
Irmo - 2009-07-13, 20:15
Kanda ponoć drży przed waszymi maszynami. Czy przypadkiem takowa nie spadnie na ich pług. Ale trzeba przyznać, taktyka zastraszania dość skuteczna. A jak przeżyje który z was miesiąc na Krwistym Półwyspie, to z chęcią pochylę przed nim głowę. Albo pochylę głowę nad trupem. - zaśmiał się, patrząc z wyższością na gnoma.
-Ja bym pieczeń z gołąbka zjadł. Ale małe coś, małe. Dajcie no piwa. - odpowiedział karczmarce.
Khhagrenaxx - 2009-07-13, 20:21
Ha! Dobrze, że wspominasz... Mamy i tam swoich agentów, bo gnom nawet po śmierci pozostaje gnomem, nie traci swej woli jak inne, pośledniejsze rasy... I muszę ci rzec... - nachylił się konspiracyjnie przez stół i ściszył głos do szeptu - ... że ten... Najnowsze meldunki przekazują informacje, że ten cały Rah'aliel całymi dniami jeno na kiblu siedzi i nic jeno sra i sra ze strachu przed nami, znaczy się gnomami i ich wynalazkami. Przysięgam! - powiedział uderzając się w pierś.
Skinął tylko karczmarce, gdy ta przyniosła posiłek. Czym prędzej wziął się za picie i jedzenie.
Irmo - 2009-07-13, 20:24
Ach ta gnomia wyobraźnia. - roześmiał się. Kiedy się opanował, także pochylił się przez stół -Wy naprawdę myślicie, że ten Rah'aliel ma czym srać? Bo jak go widziałem, to żadnego otworu nie miał...
Khhagrenaxx - 2009-07-13, 20:31
Bawiło go to szeptanie. Nie przerywając jeść, rozpylając wokół siebie drobinki jedzenia powiedział - Pozostaje pytanie, czy to co widziałeś to był rzeczywiście Rah'aliel czy tylko twoja nocna fantazja, po której mama musiała zmienić prześcieradło... - przepił pojednawczo do gościa - Dobra, skończmy te bzdury! Zdrowie Sokołów! Tesla jestem, Tesla Zord!
Karczmareczka Eggy - 2009-07-13, 20:33
Ociągając się nieco przyniosła w końcu piwo.
Gołąbka chce jakiegoś specjalnego, upatrzonego, czy objętne? - spytała rzeczowo podpierając się pod boki.
Irmo - 2009-07-13, 20:37
Odsunął się instynktownie. Bo kto by chciał zostać oplutym przez gnoma? Nocą są znacznie ciekawsze zajęcia. - uśmiechnął się tajemniczo. - Miło mi - odparł, ignorując zasady dobrego wychowania.
Upił łyk przyniesionego piwa. -Żadnego nie chcę. Za małe jak dla mnie, niech podrosną, wtedy dostąpią zaszczytu zjedzenia przez mnie. - wyszczerzył zęby, ale szybko odwrócił głowę od karczmarki.
Raziel - 2009-07-13, 20:41
Wykidajło nie spał. On czuwał. Z resztą nie spodziewał się ruchu w pierwszy dzień otwarcia Gołębnika. Poza tym te przelatujące nad głową ptaszynki strasznie go usypiały. Poprawił trochę maskę by nadać jej bardziej złowrogiego wyglądu i zaczął się przyglądać pierwszym gościom.
Khhagrenaxx - 2009-07-13, 20:43
Gnom już kończył. W tej chwili świat mógł się kończyć. Pomajstrował dziś, pojadł, teraz siedział przy piwku. Czego chcieć więcej? No gnomki, wiadomo, ale niestety żadnej piękności nie było w pobliżu... Rozmawiał od niechcenia z mroczniakiem rozwiązując, w którymś z zakamarków swego umysłu pewien problem, który pojawił się dzisiaj rano przy konstruowaniu pułapki "na niedźwiedzie".
Tego, gdybyś miał kiedyś kłopoty to zgłoś się do mnie, bo widzę, żeś z takich co nader często w nie popadają... Nie żebym chciał nadstawiać za Ciebie kark w razie czego, oj nie, taki głupi nie jestem, ale mam w dzielnicy rzemieślniczej warsztat. A w warsztacie sporo... - konspiracyjnie stuknął palcem w nos - ... różnych... Narzędzie Niosących Śmierć i Zniszczenie, że użyję tego, no, efemizmu, co nie?
Irmo - 2009-07-13, 20:51
-Ha. W końcu żeś coś mądrego powiedział. Nie na darmo niektórzy zowią mnie ?owcą Śmierci. Chociaż dużo w tym imieniu przesady, podoba mi się. A do warsztaty może przyjdę. Narzędzie niosące Zniszczenie... bardzo ciekawe... Ale najpierw muszę znaleźć tu jakiś przybytek zaspokajania pewnych potrzeb. Rivangoth to nie to co Bazzath, niestety. - popatrzył smętnie na kufel. Wypił kilka łyków i przywołał uśmiech.
Khhagrenaxx - 2009-07-13, 20:58
Hm... Ja tam... - nie mógł ukryć uśmiechu - Panie łowco... na te wasze długouche panny nie zaglądam, ale ten przy drzwiach wygląda na takiego co mógłby coś pomóc w tej sprawie... - wskazał bez ogródek, paluchem, na wykidajłę - Tego, ja będę kończył, jak coś to wiesz gdzie mnie znaleźć. Dzielnica Rzemieślników. No i w Szkole, rzecz jasna. Bywaj! - pomachał ręką na odchodnym, przemknął w drzwiach obok mrocznej postaci w groteskowej masce...
Nie mógł się powstrzymać - Ten, tego... Gdybyś potrzebował jakiś akcesoriów, wiesz... Skórzane pejcze, takie kagańce ze szmacianym kneblem, łańcuchy... To wbijaj śmiało do dzielnicy rzemieślników. Co prawda to nie moja branża, ale używam tego jako półproduktów do moich maszyn - - przerwał, popatrzył na niewzruszoną postać - Dobra, nieważne, miłego! - rzucił szybko i wyszedł z karczmy.
Karczmareczka Eggy - 2009-07-13, 21:01
No jakiego tego gołąbka chce, pytam? - zwróciłą się do towarzysza Tesli karczmarka i szturchnęła go palcem w pierś - Bo jak nie to wybiorę najmniejszego! - powiedziała wrzucając do kieszonki fartucha należność za piwo.
Irmo - 2009-07-13, 21:02
Wcale długoucha być nie musi. - zdążył powiedzieć, zanim gnom opuścił karczmę. Nie mając ochoty na rozmowę z zamaskowanym wykidajłą, siedział i powoli dopijał swoje piwo. A nuż ktoś przyjdzie ciekawy? pomyślał.
Słysząc karczmarkę, szybko opróżnił kufel, powiedział To ja może już pójdę., po czym szybko ruszył w stronę wyjścia.
Raziel - 2009-07-13, 21:11
Hmmm - zamyślił się. Ten kurdupel wspominał coś o jakiś pejczykach. Chyba sam będę musiał się przejść do tego jego warsztatu i nabyć co nie co na niesfornych klientów. Tak się przy tym rozmarzył, że o mało nie zauważył by kolejnego gołębia, który jak jego bracia postawił sobie chyba za punkt honoru narobić na jego świeżo wyczyszczone buty.
Karczmareczka Eggy - 2009-07-13, 21:16
Eggy aż tupnęła ze złości - Co za czasy! Najpierw zamawia a potem wychodzi, nic nie zrobisz, nic nie zrobisz z takimi... Parszywe czasy... - zrzędziła sama do siebie - Nie to co ty, porządny młody elfik... - przyniosła małe piwo mroczniakowi w masce - Tyś porządny, tyś silny... No nic, trzeba mieć tylko nadzieję, że reszta będzie z Ciebie brać przykład... I nie wpuszczaj mi tu żadnych wilczków, mały! - krzyknęła wracając za kontuar.
Raziel - 2009-07-13, 21:22
Mało co mogło go wyrwać z czuwania nad bezpieczeństwem gołębnika, lecz karczmarce zawsze się to udawało. Zwłaszcza gdy czuł woń niesionego w jego kierunku piwa. Ty się tak o klientelę nie bój maleńka. Już ja zadbam o to by się tu żadna czworonożna pokraka nie kręciła - to powiedziawszy uśmiechną się do Eggy.
Kherehabath - 2009-07-14, 08:24
- Sialala przysła niedzilaa pijjjjany jak belllllllllllaaaaaaaaaaaaaaaa! - w karczmie rozległ się przeraźliwy i niezbyt dźwięczny wrzask. W drzwiach stało krasnoludzisko. Właściwie stało to pojęcie względne. Krasnolud trzymał się framugi jakby błagając żeby nie wysuneła mu się z rąk. Nie miał z sobą broni. Ci co go znali wiedzieli, że zabija wonią alkoholu i głośnymi pierdami. W każdym bądź razie u drzwi stał krasnolud i darł się w niebogłosy. Niektórzy uznać by to mogli za śpiew z względu na znane wszystkim słowa utworu. Jednak wyobraźcie sobie bełkot w pomieszaniu z zachrypniętym głosem, stanem wysokiej nietrzeźwości i brakiem nawet namiastki talentu. Krasnolud dostrzegł karczmarkę, a jako, że jedyne co potrafił to rozróżniać płeć piękną od brzydkiej ruszył chwiejnym krokiem w kierunku... wykidajło.
- Tyśmi kwiatem coś tam coś tam.... Przelazłem wszystkie kłońce świata i nocy nie przespałem też żeby z tobą zostać na calutkie dwa dni czy jakoś tak hep.
Karczmareczka Eggy - 2009-07-14, 09:37
Trzeba przyznać, że krasnolud wzbudził zainteresowanie Eggy... Gdyby tylko nie capił tak... Krasnoludem!
Dwa dni to będzie leczyło kaca jak już wytrzeźwieje... - uśmiechnęła się złośliwie - Podać coś? Ale bimbru w tym stanie nie dostanie... Od razu zaznaczam!
Raziel - 2009-07-14, 12:22
Wykidajło się mylił. Było coś jeszcze co mogło wybudzić go z jego stanu czuwania. A był to smród, który już z daleka zwiastował nadejście nowego klienta. Poprawił więc swą, jak mu się zdawało, groźną maskę i przyjrzał się temu czemuś co właśnie nawiedziło Gołębnik. Szybko zmierzył go wzrokiem i w jego oczach spostrzegł coś co mu się nie spodobało, a mianowicie dziwne zainteresowanie swoją osobą. Postanowił więc nie zbliżać się zbytnio do nowego przybysza (z resztą jego zapach by mu na to nie pozwolił). Spoglądał tylko w jego kierunku i czekał na rozwój wypadków.
Cerester - 2009-07-14, 21:03
Jaszczur od dobrych paru minut wpatrywał się w budynek. W jego gadzich ślepiach można było wyczytać wielkie nic. Wgapiałby się tak dłużej, gdyby nie jeden przypadek.
- Plask! - Ptasia kupa rozprysnęła się na łuskach pokrywających kark.
- Nos ci ptasynka polobiła kupcie - Wyseplenił sięgając łapą w miejsce bombardowania. Po chwili wąchał z zaciekawieniem to, co zdołał sięgnąć - Jaskółecka, nłoda i silna - Polizał - Dobla dieta - Dodał przymykając ślepia.
Młody lacert w hełmie przypominającym kaczkę wyszarpniętą spod łoża w lazarecie, stał jeszcze przez chwilę przed drzwiami. W końcu ruszył w kierunku drzwi, by po chwili znaleźć się w środku.
- Ptasynki... - Wysyczał mrużąc ślepia i poruszając lekko nozdrzami. Rozdwojony język zatańczył w rozchylonej paszczy. Wyglądało jakby całym sobą chłonął nowe wrażenia.
- Tsss - Zasyczał zadowolony.
Karczmareczka Eggy - 2009-07-15, 10:45
Wciąż czekając na odpowiedź pijanego jak świnia krasnoluda zerknęła na nowego przybysza.
Jak zielone łakome na ptaszka to zapłaci i sobie schrupie... - krzyknęła w kierunku lacerta.
Cerester - 2009-07-15, 11:00
- Tsssaa! - Rozdziawił paszczę i zasyczał w jej kierunku - A co sanica ni ofeluje? - Wyseplenił kiwając łbem na boki i wgapiając się w kobietę. ?apskiem błądził w okolicach pasa. Nie interesował go jednak przytroczony do niego miecz, a sakiewka.
- Sanica da czelwone nięso, bo Boll z sił opadł - Chwycił łapą pobliskie krzesło i odwrócił, po czym usiadł tak, by oparcie nie było przeszkodą dla ogona.
Karczmareczka Eggy - 2009-07-15, 11:14
Zielone chce czerwone, ta? Dobra, będzie, do tego kwaterka gorzałki by się przydała, jak mniemam... Prawda? Prawda. - odpowiedziała sobie samej. Poszła na zaplecze, do garnca gorącej wody wrzuciła ubitego rano kurczaka... Chwilę zajęło jej obranie go z piór. Krew nie stężała, na szczęście tego zwierzęcia w sali głównej...
Zaczerpnęła jeszcze z beczki gorzałki i po chwili przed gadem wylądowała miska z surowym, ale już pozbawionym piór kurczakiem a obok sympatyczne naczynie pełne jeszcze sympatyczniejszego trunku.
Ekhm... D.w.a. k.r.ą.ż.k.i. z.ł.o.t.a. zapłaci... - - jeśli było coś w tej pracy o co naprawdę się starała, to było to właśnie odbieranie należności. Wszystko musiało się zgadzać.
Cerester - 2009-07-15, 11:37
- Tsssa! - Zasyczał radośnie na widok pożywienia. W pośpiechu zaczął niezgrabnie grzebać w sakiewce - Jedno słonecko i dlugie... - Wymamrotał wykładając dwie monety na stół. Sakiewkę starannie przywiązał i raz jeszcze spojrzał na kobietę.
- Tsssa! - Zasyczał raz jeszcze i zabrał się do jedzenia. Mięso oddzielał od kości, chrupały chrząstki. Gdy zostały tylko kości, rozłamywał je wzdłuż przyciskając pazurem i wysysał z nich szpik, by następnie i tak je schrupać. Gdy zjadł, przypomniał sobie o stojącym obok trunku. Wychylił jednym ruchem.
- Tsssa! - Wybałuszył ślepia i otworzył szeroko paszczę, a język zwisał poza nią - Tssse... - Westchnął, gdy pieczenie w gardle ustawało.
Rzeźnik - 2009-07-16, 15:33
Do karczmy wlazł osobliwy jegomość. Spalona słońcem skóra odbijała wesoło błyskające ognie świec i kandelabrów, kontrastując z jasnym materiałem lekkiego ubrania. Szeroki nos mógłby wskazywać na przynależność do jednego z wędrownych plemion zachodu, ale coś w wyglądzie przybysza kazało raczej przypuszczać, że nozdrza jego przybrały ów kształt w wyniku licznych złamań i uszkodzeń. Czujne, zapadnięte oczy przebiegały po wnętrzu karczmy zatrzymując się co chwilę na którymś z gości. Po chwili dopiero ruszył ostrożnie między ławami w kierunku lady
- Piwo, ma? - zasapał grubym głosem, przesiąkniętym obcym akcentem.
Karczmareczka Eggy - 2009-07-16, 15:41
Ledwie schowała zapłatę lacerta, a w karczmie już pojawił się następny gość. Urwanie głowy, nic tylko by pili i pili, a do świątyni to żaden nie pójdzie, bo nie ma czasu. Szubrawcy... Przyjrzała się klientowi. No takich to w Rivangoth zbyt wielu nie ma!
Czmychnęła na zaplecze, poprawiła włosy, włożyła nowy fartuch i wróciła do gościa.
A pewnie, że ma... Wszystko ma... Jegomość raczy usiąść, bo pewnie utrudzon drogą... Z daleka, jak mniemam po akcencie przybywacie... - starła szmatą jedno z krzeseł - Czegoś jeszcze życzy sobie jegomość prócz piwa?
Kherehabath - 2009-07-16, 16:40
- ?eeejze łejze lejze lejze piwa sialalala - zadarł się krasnolud widząc, że innym polewają - Jascurek? A nie odpadnie Ci ogon jak Cię za niego złapię? Jak byłem młody i łapałem jascurki to im odpadały ogony. Mniejsza zresztą z tym. tamte potwory nie gadały.
Cerester - 2009-07-17, 01:06
- Tsssa! - Zasyczał w kierunku krasnoluda - Ty ni nie łapaj ogona, bo bidny jest. Od dziecięńciestwa sztywny - Rozdziawił paszczę i zaczął ziać niby pies. Jęzor zwisał bezwładnie. Zaraz jednak zamknął ją i kontynuował.
- A jak za te sielście co ze noldy wylasta pociągnę, to odpadnie? - Z przejęciem wpatrywał się w pijanego krasnoluda.
Kherehabath - 2009-07-17, 01:10
- Sialala jassscuuurkoooo ty szalona broda jest jak ma żona. Tknąć jej gadom nie wolno nijak bo z ryja twego zrobie sobie ubijak - zanucił sobie krasnolud po czym zrobił pełny gracji obrót połączony z upadkiem zadem wprost na ławę - Bedzie to piwo czy eeee ep?
Karczmareczka Eggy - 2009-07-17, 16:57
Niechętnie opuściła intrygującego gościa i podała piwo krasnoludowi - Ma! Jedną sztukę złota zapłaci teraz, bo to nie przytułek tylko porządny interes... I nie zaczepia gości, bo Maska wywali na zbity pysk... - już miała odchodzić, ale... co obowiązek to obowiązek - Smacznego, znaczy się... życzę.
Kherehabath - 2009-07-17, 18:07
- Maści tu karczmareczko nawet i 10 sztuk bo wiedz, że na ani na jednym ani na pięciu się biesiada ta nie zakończy. I polej no tu tej gadzinie paskudnej odemnie też kufelek bo widzę, że świeci oczami jakby trzy dni piwa w ryju nie miał, a to przecież nijak myślącej istocie nie wypda! - rzekł krasnolud chyba lekko trzeźwiejąc co też już za chwilę wprowadziłoby pewnie w stan niewyobrażalnego przygnębienia gdyby nie fakt, że już browarek złocisty uśmiechał się do niego z naczynia, które tak bardzo lubił.
Rzeźnik - 2009-07-18, 12:35
Włóczęga usiadł na wytartym krześle, starając się nie ubrudzić go za bardzo. Ruchliwe oczy znów poczęły badać otoczenie, zatrzymując się czasem na pokrzykujących krasnoludach.
cornox - 2009-07-21, 14:16
Do lokalu wpadło coś zielonego i syczącego. Rozejrzało się otępiałym wzrokiem po gościach w karczmie...
- Ssa? - starał się pomyśleć. Przy intensywnym wysiłku intelektualnym, takim jak ten, miał wrażenie, że w głowie poruszają mu się ze zgrzytem wielkie koła młyńskie.
- TY! - wskazał łapą gdzieś przed siebie, prawdopodobnie celując w zielonego ziomka - Babe mojo fidział ty? Dusa taka... I sielona... I łoślisła... - nieudolnie próbował wymachami rąk określić jej przymioty
Cerester - 2009-07-21, 16:48
- Tsssa! - Rozdziawił paszczę i pomachał przyjaźnie jęzorem - Sanicy żen nie widział. Nie z ogonem, nie z łusecką. Wsystkie blade. Nieuzblojone - Jęzor zatańczył w okolicy nozdrzy, ciekawie zaglądając przy okazji do środka.
cornox - 2009-07-21, 18:01
Ffff... Zołden nie fidział baby mojej? Gdzies ta pofsinoga polazła... - twarz jaszczura wyraźnie wskazywała na zaawansowane procesy myślowe. Stał tak jak przyszedł i myślał, ogonem zamiatał w zamyśleniu podłogę.
Karczmareczka Eggy - 2009-07-21, 23:17
Eggy w międzyczasie obsłużyła krasnoluda oraz lacerta, nieco pokasłując.
- Hoho - odrzekła widząc całą garść brzęczących monet - za taką sumkę to bracie możesz sobie wziąć i zapas na drogę, khe khe - po czym chętnie przyjęła zapłatę.
Wróciwszy za ladę wyjęła swoją miniaturkową wagę do monet i skrupulatnie, rytualnie sprawdziła każdą monetę. Nie chciała przepuścić niczego coby było jakieś niedowartościowane, a tak poza tym lubiła krzątać się wokół monet.
Zakończywszy rytuał powróciła do obsługiwania reszty klientów. Coś jej dziś zdrowie nie dopisywało, pokasływała coraz bardziej.
Elasharr - 2009-07-21, 23:30
Drzwi karczmy lekko uchyliły się, a przez nie wysunął się najpierw jęzor, potem cała gadzia głowa. Lacercica uważnie rozejrzała się po karczmie, zanim reszta ciała wsunęła się do środka. Wpierw wzdrygnęła się lekko na widok gościa w sokolej masce. Rada była, że wypróżniła się przed chwilą, inaczej pewnie by nafajdała na próg z wrażenia. Jednak cały jej strach uleciał już po chwili.
- Menssuś! - krzyknęła i minąwszy wykidajłę, rzuciła się zaskoczonemu Pssuetowi na plecy. - Mam tssie! - pisnęła tryumfalnie.
cornox - 2009-07-22, 08:15
-Fff, s tymi babami. Najfpierf sie gdzies sie slaja fłócytorba, a potem biese cie od tylca psy ludziach. Gadaj, gdzies była?! - lacert przybrał minę z rodzaju "zupa była za słona"
Elasharr - 2009-07-22, 09:49
W lesie byłam, sukałam gssybóf - odpowiedziała radośnie. - So prawda gssyba nie snalasłam, ale sa to mam to!
Ssarimcia wyjęła zza pazuchy dwie martwe zielone żabki i z dumnym sykiem uniosła w górę.
- Jedna dla mnie, druga dla mensusia!
cornox - 2009-07-22, 10:37
To kobita jesst! - Pssuett zarzucił swoją żonę razem ze zdobyczą na ramię i wyszedł zadowolony z karczmy z zamiarem konsumpsji, nie tylko żab.
Khhagrenaxx - 2009-07-23, 16:59
Do karczmy wtoczył się gnom, kręcił piruety i ogólnie był bardzo zwinny. Przeskakiwał z nogi na nogę, co i raz padał na ziemię by trzasnąć kilka pompek, chwilę później podrywał się na równe nogi... Skok, skok i jeszcze jeden, przez stoły. I już był przy barze. To znaczy technicznie rzecz biorąc... No bo wszystko było znakomicie wymierzone, miał zamiar wskoczyć na kontuar, ale niestety, nie wziął pod uwagę, że atmosfera w karczmie była dość ciężka... Walcząc by nie rozsmarować się na blacie fiknął koziołka i znalazł się za ladą.
Wściekły spojrzał na karczmarkę - Czego się gapisz? Piwo lej dla przyszłego lorda Rivangoth! - wrzasnął podrywając się na nogi.
Cały odziany był w złodziejską, impregnowaną na czarno skórzaną zbroję.
Karczmareczka Eggy - 2009-07-23, 17:20
Eggy dopiero co wróciła za ladę po obsłużeniu człeka wyglądającego na włóczęgę. Dała mu piwo i miała głęboką nadzieję, że dostanie za nie zapłatę.
Tymczasem właśnie stał przed nią jakiś zdrowo w ciemię bity gnom, którego serię akrobacji właśnie przed chwilą mogła podziwiać. Jako że była w niezbyt dobrym humorze, pokaz ten objawił się jej jako totalna dziecinada i odczuła lekkie poirytowanie.
- Ty, lordzie fikołków, siadaj grzecznie na dupci, bo ci ją Pan Maska zaraz przetrzepie. Piwo dostaniesz, ale jak zobaczę jakieś durne popisy to nie ręczę za siebie! - jej poirytowanie rosło jak samonapędzająca się machina. Mimo to nalała trunku i podała gnomowi.
- Sztuka lordowskiego złota się należy - powiedziała z lekceważącym tonem w głosie.
Lathea - 2009-07-23, 17:26
Szła przez podwórko lawirując zręcznie między stosami ptasich odchodów.
Pokręciła głową zniesmaczona odpędzając jednocześnie kilka skrzydlatych szczurów, które zwabione ruchem podleciały licząc zapewne na garść ziarna...
- Niedoczekanie wasze, aż dziw że sokoły nie urządzają tu sobie łowów. Choć... z drugiej strony, któż by chciał z własnej nieprzymuszonej woli przebywać tu dłużej niż konieczność nakazuje.
Pchnęła zdecydowanym ruchem drzwi, zamrugała pozwalając źrenicom przystosować się do panującego tu półmroku. Na widok ochroniarza uśmiechnęła się pod nosem.
- Czyli jest nas tu więcej, może da się nawet znaleźć znajomych.
Usiadła przy kontuarze w ponurym nastroju. Niedawno przybyła do miasta oferując po przyjeździe swoje usługi co znamienitszym mieszkańcom. Niestety większość z nich z właściwym dla ludzkiej rasy uporem, rozumiała jej słowa dość jednoznacznie...
A ile razy przerywać można ciągłość rodów, jeśli nawet nie wbitym w pierś sztyletem, to naprędce rozgniecioną w spodniach jajecznicą.
Lekko zniechęcona spojrzała na krasnoludkę krzątającą się za barem. Musnęła również ostrym spojrzeniem ciemnych oczu niewielkiego gnoma, być może pomocnika karczmarki.
- Powitać. I zanim przyjdzie coś więcej powiedzieć, to daj mi z łaski swojej butelkę dobrego wina i czysty kielich - uśmiechnęła się krzywo rozsupłując sznurki jednej z rozlicznych sakiewek. Odliczone monety położyła przed sobą na blacie.
Khhagrenaxx - 2009-07-23, 17:34
Gnom bez słowa wziął piwo i ruszył w kierunku jednego ze stołów. Minął mroczniaczkę, już już miał siadać na ławie... ale jednak nie! Tak być nie może! Wskoczył na stół i zaczął mówić pełnym powagi, uroczystym głosem - Ludu Rivangoth! Patrzysz na to co się dzieje swemi zacnemi oczyma ale nie burzysz się, nie podnosisz głosu widząc jak paskudna choroba toczy to miasto!
Gdzież, och gdzież przyszło nam żyć? Tętniąca onegdaj życiem dzielnica rzemieślników, tych drobnych ciułaczy, ludzi pracy, którzy niszcząc swój wzrok służą każdemu miastu, codziennie, na przekór przeciwnościom losu, skorumpowanym urzędnikom, grasującym bandom... Ta dzielnica świeci dziś pustkami! Rzemiosło upadło w tym pięknym niegdyś mieście! A czymże jest miasto bez rzemiosła? Wsią jeno, zwykłym siołem, do którego każdy butny pan może zajechać, wziąć dowolną dziewkę, świątecznym daniem prostaka, którym kasza ze skwarkami jeno posilić się. Czy w takim miejscu chcecie żyć?
Co z naszym wspaniałym portem? Niegdyś kupcy z całego świata wymieniali tu swoje towary, nie brakowało w Rivangoth jedwabiu, korzeni, drogich kamieni... Kto dziś po zmroku zapuściłby się do dzielnicy portowej? Chyba jeno jaki wyrzutek, który w haniebny sposób niegodny człeka poczciwego stara się przeżyć odbierając życie innym.
W skarbcu miejskim jest dość złota by nająć wojsko, które zaprowadzi porządek w dzielnicach rzemieślniczej i portowej, ale ta raszpla Freya McToren nie chce kiwnąć nawet palcem! Bo i po co?! Jej żyje się dobrze, kąpieli w mleku zażywa, sandacze i bażanty na jej stole lądują, a co tam prosty lud! - przerwał na chwilę, upił spory łyk piwa i kontynuował - Ale nie lękajcie się! Dni nierządu, grabieży i wyzysku są już policzone! Dość jest dzielnych wojaków, wprawionych w swym fachu, którzy zaprowadzą porządek - wpierw na ulicach miasta, potem również i na prowincji. Wiadomo, żołnierze to są, za darmo karku nadstawiać nie będą, ale... Czy nie warto poświęcić ułamka bogactw, które zalegają w skarbcu miejskim by prosty lud mógł odetchnąć? Powiem wam: warto! - zszedł ze stołu, popatrzył na karczmarkę, wywalił język w jej stronę i rzucił należność za piwo.
Na jego twarzy pojawił się jakiś dziwny grymas, coś w rodzaju życzliwego uśmiechu, zachęcającego do rozmowy... Przynajmniej takie chyba było założenie.
Lathea - 2009-07-23, 17:43
Czekała niecierpliwie na napitek, jednym uchem słuchając monotonnego, niemal hipnotycznego głosu gnomiego woja.
Najemny fach - to lubiła najbardziej. Walka, w każdej chwili niemal była gotowa stanąć do boju, ale nic za darmo.
-Chcą mieć porządek, niech płacą - rzuciła półgłosem.
-Znajdzie się zapewne kompania zdatna do przywrócenia porządku, w odróżnieniu od leniwych strażników, upasionych na pańskim żołdzie - wyszczerzyła się paskudnie.
Postanowiła mieć na oku niewielką postać, gadał do rzeczy, choć może zbyt wiele w nim było pasji, za mało zaś chłodnego wyrachowania.
Ale podobno nikt nie jest doskonały...
Khhagrenaxx - 2009-07-23, 17:47
Gnom popatrzył na mroczniaczkę, wyszczerzył zęby w jadowitym uśmiechu - No proszę proszę, hm... Wiesz, gdy będę walczył ze złoczyńcami dobrze by było gdybym mógł wrócić do ciepłego domku, w którym czekał by obiad i dobra gospodyni... No i dobrze by było gdyby na ranach się znała, a wy elfy na leczeniu znacie się bodaj najlepiej... Co ty na to? - przysunął się do niej.
Karczmareczka Eggy - 2009-07-23, 17:51
-Służę Wać Pani - odrzekła do mrocznej elfki i skłoniła głowę, przekrzywiając ją lekko w stronę gnoma, po czym obdarzyła go kąśliwym uśmieszkiem.
-Oto pani kielich - rzekła biorąc go do ręki, z namaszczeniem oglądając ze wszystkich stron. Następnie wzięła monety i wygodnie oparła się o ladę, gdy wtem zauważyła cały spektakl który właśnie odstawiał na stole ten nadpobudliwy gnom.
- O bogowie, czemu karzecie mnie takimi pomyleńcami- jęknęła pod nosem ze zrezygnowaniem.- Khe khe - odkaszlała. Chciała przez chwilę zawezwać jegomościa w masce, ale na dobrą sprawę niczego strasznego nie nabroił, nic nie zniszczył. -" A niech robi z siebie durnia" - pomyślała próbując jakoś załagodzić swoje poczucie niemocy.
Odkaszlnęła parę razy i wróciła do liczenia i ważenia monet, jej ulubionego zajęcia.
Lathea - 2009-07-23, 17:58
Odpowiedziała paskudnym uśmiechem, który podkreślił tylko lodowaty błysk ciemnobłękitnych oczu.
- Ze złoczyńcami powiadasz... To znaczy tymi, których nie stać na wsparcie - przechyliła się lekko do przodu - a co do reszty twoich marzeń to myślę że gospodyni zapewni ci tu wszystko, czego będziesz potrzebował. Oczywiście za odpowiednią opłatą - Oceniła wzrokiem niewielką sylwetkę.
- Myślę, że lepiej na tym wyjdziesz, bo ja potrafię leczyć... ale tylko tych, na których mi zależy. Czyli siebie - roześmiała się zadziwiająco delikatnie mrużąc skośne oczy.
Odebrała od karczmarki wino, nalała je do kielicha i umoczyła usta.
Zadowolona z pierwszego wrażenia niespiesznie jęła sączyć krwistoczerwony trunek, uśmiechając się z cieniem wdzięczności do krasnoludki.
Khhagrenaxx - 2009-07-23, 18:13
Wiadomo, zapłata przede wszystkim - szepnął do elfki - A słowa dla motłochu, on to lubi, może nie żreć tygodniami, ale krzyknij jeno, że zrobisz porządek z panami, że zaprowadzisz spokój... to dziecku ostatni posiłek zabiorą, sprzedadzą krowę, byle coś się działo, bo o to tylko im chodzi... - upił nieco piwa - Motłoszek wszędzie jest taki sam, znam się na tym - uśmiechnął się, ni to figlarnie, ni to złowieszczo, ni to głupawo.
Lathea - 2009-07-23, 18:24
Umiał gadać... Takich nie znosiła najbardziej. Ale dopóki jego słowa nie odbijały się szerokim echem, mogła mu pozwolić by przysunął się jeszcze bliżej.
Co więcej przywołała na twarz wyraz lekkiej zadumy, zupełnie tak, jakby zastanawiała się nad jego słowami.
- Byle się działo, nieważne dobrze czy źle - powiedziała na wpół do siebie samej.
- Mordobicie największą atrakcją, a im kto niżej w tłumie tym chętniej przystanie by rzucić kamieniem... Najłatwiej zapomina się o własnej niedoli, kiedy można łacno przyczynić się do cudzej. Tylko gdy wszyscy już będą zadowoleni cóż pozostanie tym, którzy żyją z zaprowadzania porządku - pytanie zawisło w powietrzu.
Wino cienkim strumykiem spływało w dół gardła, rozgrzewając przyjemnie obolałe członki.
Irmo - 2009-07-23, 18:25
Szybkim krokiem wszedł do karczmy, nie zwracając na nikogo uwagi podszedł do gołębnika. Przyglądał się przez chwilę ptakom, po czym sięgnął po największego i podszedł do karczmarki.
-Dałoby się pieczeń z tego zrobić? Albo na rożnie upiec?
Khhagrenaxx - 2009-07-23, 18:46
Popatrzył na elfkę próbując skryć swoje myśli. Spokojnie i cierpliwie kontynuował swoją myśl - Od zaprowadzających zależy jak szybko zaprowadzenie będzie miało miejsce, prawda? A gdy w mieście rozejdzie się fama, że nie ma już tak lekko... Nie jeden ciemny typ zważy ryzyko prowadzenia procederu w mieście i na prowincji i przeniesie się na prowincję? Ja bym się przeniósł, na miejscu takiego. A miasto bez prowincji nie może żyć... Zboże, fasola, mięso, futra, miód, mleko... To wszystko pochodzi z prowincji, z czego tragarz ma mieć siłę by nosić cały dzień ciężkie pakunki? No musi porządnie zjeść, ot co - skończył piwo, obserwując nowego przybysza kontynuował - A gdy będzie się zaprowadzać porządek na prowincji... Komu o zdrowych zmysłach będzie się chciało kryć po lasach, jaskiniach, skoro można czmychnąć do miasta i po staremu... - wyszczerzył zęby w paskudnym uśmiechu - Kto mieczem machać potrafi jak świat światem zawsze będzie miał zajęcie! - krzyknął na koniec, ale zaraz się opanował, spojrzenie czujnych oczek omiotło pomieszczenie... No, spokój.
Lathea - 2009-07-23, 18:57
Obserwowała go spod wpółprzymkniętych powiek. Gadał dorzecznie, nic nowego wprawdzie, ale i nie plótł trzy po trzy o honorze, obronie słabych, ani o biednych staruszkach modlących się o przeżycie dla niezliczonej gromady robaków zamieszkujących ich sienniki...
Dokończyła zawartość kielicha jednym długim haustem.
- Panie gnomie, czy naprawdę myślisz, że znajdzie się taka nagroda, by ktoś biegły w sztuce władania mieczem zechciał ganiać po bezdrożach tropiąc kłusowników, czy drobnych złodziejaszków?- spojrzenie wwiercało się pod czaszkę gnoma, szacując ile jest wart.
- Nie ma już prawdziwych wyzwań w tym mieście, szumnie nazywanym stolicą ludzkiej cywilizacji? - skupiła uwagę na owocowo pachnącym trunku, nalewając go niedbałym ruchem do połowy naczynia.
Świadomość innych, przebywających w budynku osób, pobudzała ciekawość. Czy są równie dziwaczni jak jej rozmówca?
Khhagrenaxx - 2009-07-23, 19:07
Starał się ukryć zniechęcenie jakie go ogarniało w miarę prowadzenia rozmowy. Albo go prowokowała, czego bardzo nie lubił albo... no taka już była, że zadawała pytania jakby wczoraj opuściła swoją wioskę. Zdecydował się odpowiedzieć, mimo wszystko - A wielkim problemem jest wysłać raz na jakiś czas głowę jakiegoś kiepa, który krzywo na ciebie spojrzał i powiedzieć, że przed śmiercią udzielił cennych informacji i już już wkrótce problemy znikną? Grunt to mieć dobrą ekipę, tak żeby nikt nie robił za podnóżek zleceniodawcy i nie wysyłał... - spojrzał znacząco na klatki w środkowej części sali - ... z meldunkami do sypiącego złotem mocodawcy. Wszystko się da, wszystko... - rzekł, jakby sam do siebie.
Lathea - 2009-07-23, 19:19
Uśmiechnęła się zadowolona. Niepotrzebne jej były najmniejsze przejawy sympatii i niespodziewanie ucieszyło ją, że rozmówca nie próbował wyskakiwać z niczym podobnym.
- Da się, a jakże, tyle że ekipę trzeba zwołać srogą, kompanię zacną stworzyć, a wtedy wszystkie drzwi i kiesy staną otworem - pokiwała głową w lekkiej zadumie.
Khhagrenaxx - 2009-07-23, 20:02
Ano racja... Tymczasem obowiązki wzywają... Muszę... pozbierać trochę materiałów... Do zobaczenia! - skłonił się lekko elfce, odwrócił się na pięcie i ruszył w stronę drzwi... Z niedowierzaniem pokręcił głową widząc skrytego za maską wojownika. Szkoda go, wielki był i pewnie łby koncertowo potrafił trzaskać, marnuje się tutaj, taki talent. Rzucił mu sztukę złota i wyszedł z karczmy.
Raziel - 2009-07-24, 12:45
Spadająca mu w dłoń moneta sprawił, że znów powrócił do szarej rzeczywistości. Chyba się nad czymś zamyślił choć nigdy nawet nie podejrzewał się o taką umiejętność. Spokojnie rozejrzał się po Gołębniku i jego wzrok zatrzymał się na elfce spokojnie popijającej jakieś wino. Uśmiechnął się do niej by zwrócić na siebie uwagę, lecz nie zdał sobie sprawy, że przez tą i tak nie mogła tego dostrzec. Przyglądał jej się dłuższą chwilę i to wystarczyło. Przelatujący gołąb bez skrupułów wykorzystał jego nieuwagę i narobił mu na ramię. Wstał więc by udać się na zaplecze i oczyścić swoją służbową koszulę w myślach poprzysięgając zemstę na tej latającej pokrace.
Irmo - 2009-07-26, 18:26
Zniecierpliwiony czekaniem na reakcję karczmarki wypuścił trzymanego gołębia i wściekle omiatając wzrokiem karczmę ruszył szybko do wyjścia. Gdy zauważył siedzącą samotnie mroczną elfkę, przystanął kilka kroków od jej stołu, przyjrzał się jej uważniej i uśmiechnął się. Nie przysiadł się jednak, a ruszył dalej przed siebie. Otworzył kopniakiem drzwi karczmy i wyszedł na werandę.
Tam usiadł na ławie, oparł się, położył nogi na stole i pogrążył się w myślach. Zapewne przyjemnych, gdyż prawie od razu na twarz zawitał uśmieszek.
Lathea - 2009-07-26, 18:41
Mroczniak w masce miał rację... Nie zauważyła jego uśmiechu, choć świdrującego spojrzenia nie dało się zignorować. Jednak po rozmowie z gnomem nie miała chwilowo ochoty na zawieranie nowych znajomości.
Ucieszyło ją jednak, iż jej rasa jest tak licznie reprezentowana w Rivangoth - wrodzona i wyuczona nieufność nie obejmowała pobratymców.
Choć może przesadą byłoby twierdzić, że każdemu mroczniakowi powierzyłaby swoje życie bez wahania...
- O, następny - mruknęła pod nosem widząc, jak zniechęcony wojownik rezygnuje z posiłku.
Rzuciła spojrzeniem w stronę kontuaru. No tak, kobieta pracowicie przeliczała dzisiejszy utarg, a brzęk złotych monet skutecznie zagłuszał jej zapewne jakiekolwiek żądania ze strony potencjalnych klientów.
Uśmiechnęła się przelotnie w odpowiedzi na uśmiech mroczniaka i wstała z miejsca, zabierając ze sobą na wpół opróżniony dzban i kielich.
Podeszła do kontuaru i postawiła trzymane w dłoniach przedmioty na blacie na tyle głośno, by wytrącić krasnoludkę z letargu.
Raziel - 2009-07-26, 22:37
Na moment się zająć czymś innym, a już się prostactwo panoszy. - pomyślał wykidajło czyszcząc rękaw koszuli. Zaraz tam kogo kultury nauczę i jak się drzwi zamyka przeszkolę!!! - krzyknął w stronę wyjścia.
Karczmareczka Eggy - 2009-07-27, 10:22
Trzask drzwi wyrwał ją ze stanu otępienia, spowodowanego przez mantrę odliczania monet. Znowu jej mania przyprawiła ją o utratę klienta. Gdyby miała brodę z pewnością by sobie w nią napluła. Westchęła ciężko, odkaszlnęła jeszcze ciężej i oparła się tym razem o ladę, postanowiwszy już niczego nie przegapić.
mindmaster - 2009-07-27, 11:21
Mroczniak wszedł do karczmy, starając się zignorować nazwę przybytku w którym się znalazł. Wszak nie jemu było decydować jak nazywa się karczma. Niemniej jednak wolałby, gdyby nazwa była nieco bardziej wojownicza. Przyznać jednak musiał, że wejście do karczmy stanowiło nie lada wyzwanie dla jego zwinności. Tek kto wymyślił ten ptasi tor przeszkód zasługiwał na uznacie. Udało mu się przejść bezpiecznie lecz niejeden zapewne miałby problemy.
Przywitał go krzyk. Gdy zobaczył kumpla krótko odpowiedział - Też Cię miło widzieć, Dravil, ale może zaoszczędzisz moim uszom tego piekielnego wrzasku. - zamknął drzwi wejściowe i rozejrzał się po karczmie. Dostrzegłszy bardzo dobrze znaną sylwetkę przy kontuarze z szerokim uśmiechem ruszył w jego kierunku.
Karczmareczka Eggy - 2009-07-27, 12:20
- Coś może podać? - karczmarka nie zwlekając zwróciła się w stronę przybysza - Mamy dziś przednią jajecznicę, a i popić czymś dobrym by wypadało... - Karczmarka mimo kiepskiego humoru zdobyła się na ciepły uśmiech. Wszak nie mogła przepuścić kolejnego klienta tak po prostu.
Lathea - 2009-07-27, 12:39
Odchrząknęła lekko, rozbawiona jeszcze roztargnieniem karczmarki. Jeszcze... bo jej kapryśny charakter w każdej chwili mógł sprowokować co najmniej kłótnię.
- Skoro już się obudziłaś moja droga - głos miała bardzo spokojny, wręcz przesadnie akcentowała poszczególne sylaby - to daj mi z łaski swojej drugi dzban, drugi kielich i kaczkę, byle dokładnie upieczoną - dopiero teraz spojrzała na kolejnego mroczniaka który stanął przy barze. Jego stanowczy głos usłyszała już wcześniej.
Postanowiła poczekać z powitaniem, znała go w końcu nie najlepiej...
Karczmareczka Eggy - 2009-07-27, 13:06
Odwróciła się słysząc głos drowki. - Yy.. ee, tak, robi się już - wydukała. - Zaraz wracam - rzekła do drowa, który najwyraźniej zastanawiał się co wybrać z jej wybornego menu. Posłała zaraz Jupeka, swego nowego kuchcika, aby wstawił kaczkę do pieca. Sama zaś nalała kolejny dzban i znalazłszy kielich wyglądający na czysty podała Niesławie. - Pij wać pani na zdrowie, khe khe - kaszel niestety jej się nasilał i zaczynało ją to irytować. Jednak zdobyła się na kolejny wysiłek i obdarzyła drowkę promiennym uśmiechem.
mindmaster - 2009-07-27, 22:17
Mroczniak zwrócił się do towarzyszki - Witaj Piękna Pani, pozwól, że się przedstawię. Mieliśmy wszak wiele spotkań, lecz nigdy nie dane nam było poznać się oficjalnie. - powiedział najemnik przypominając sobie niezliczone walki w których miecz paladyński przeszywał jego ciało, wziął dłoń mrocznej elfki w swoją - Jestem Denarius Czarny, do usług. - powiedział po czym dworskim zwyczajem ucałował delikatnie jej dłoń.
Lathea - 2009-07-27, 22:34
Odwróciła się na pierwsze słowa najemnika, który tak pięknie padał na treningach.
Uśmiechnęła się chłodno, kiedy usłyszała gładkie słówka wydobywające się z jego ust.
Zadrżała, gdy jej dotknął, lecz powstrzymała się by jeszcze nie sięgać po broń.
Zapamiętała jak się nazywał, lecz w momencie, kiedy jego usta dotknęły jej dłoni zerwała się z krzesła i odskoczyła na środek sali.
Jej oczy błyszczały zimną furią, kiedy znaczącym gestem położyła dłoń na rękojeści miecza.
- Mnie nazywają Niesławą i uwierz mi, nie zdobyłam tego miana pozwalając się obłapiać nieznajomym jak sprzedajna dziewka w tanim burdelu - warknęła niezbyt głośno.
- Nie rób tego więcej, chyba że życie ci niemiłe - dokończyła biorąc z kontuaru dzbanek i kielich. Wróciła do swojego stolika na pozór spokojna już i opanowana.
mindmaster - 2009-07-27, 22:58
Haart wybuchnął gromkim śmiechem. Podobała mu się. Ma charakterek pomyślał, jego oczy przez chwilę zabłysły czerwonym blaskiem - Życie? - zapytał z rozbawieniem - A czemuż życie miało by mi być miłe? Życie, egzystencja... wszystko szybko przemija i wie o tym każdy kto wędrował umarłymi pustkowiami Is'Mort. Ten świat to tylko plansza do gry i niewiele pionków ma szansę jej się przyjrzeć. - mroczniak wziął kufel z kontuaru i rzucił odpowiednią ilość monet najwyraźniej nierozgarniętej karczmarce i przysiadając się do stolika Niesławy - Dziwną osobę wybrałaś by mówić jej o życiu, zwłaszcza, że Twój miecz nieraz już posyłał mnie na granicę życia i śmierci...
Lathea - 2009-07-27, 23:11
Nachmurzyła się lekko widząc, że nie dał się zastraszyć.
- Więc tak lekce sobie ważysz własne życie - zapytała odmierzając porcję wina z dzbana.
- Czyli nie będziesz zły kiedy na porannym treningu nie zatrzymam się na tej granicy i zechcę, byś mi opowiedział co jest dalej- zapytała uśmiechając się krzywo.
- To że się szybko kończy nie znaczy, że musi być złe i nudne - pijąc trunek postanowiła przy najbliższej okazji zapytać karczmarki skąd je sprowadza. Było całkiem niezłe.
mindmaster - 2009-07-27, 23:40
Mroczniak skierował swe czarne oczy na towarzyszkę - Ja życia nie ważę, gdyż ważyć je oznaczałoby iż ma ono dla mnie jakąkolwiek wagę. - zatrzymał się na chwilę jakby rozważając czy to co chce powiedzieć powinno opuścić jego usta w miejscu publicznym- Nie miałbym nic przeciwko - popatrzył mroczniczce prosto w oczy - Już nie raz próbowano. Jednak nikt z tych którym się to udało nie dożył dnia następnego. - jego źrenice się zwężyły lecz oczy stały się czarne jak noc, wydawały się nie pochłaniać światła lecz być puste - Są istoty które wolałyby abym od zaświatów trzymał się z daleka.- ryknął śmiechem jakby odpowiedział najlepszy dowcip pod słońcem. Kiedy się uspokoił pociągnął łyk z kufla i spojrzał znów na Niesławę - Życie nigdy nie jest nudne, na każdym kroku dzieją się ciekawe rzeczy których po prostu wielu nie potrafi dostrzec. Życie jest wyzwaniem. Wyzwaniem wielkim, choć dla większości kończącym się ostateczną porażką - śmiercią. Czy jest złe? Hm... - zamyślił się na chwilę - A czy można nazwać dobrym coś co, mimo iż ma dobre elementy, samo w sobie praktycznie skazane jest na koniec w mrokach zapomnienia?
Lathea - 2009-07-27, 23:55
Piła w milczeniu słuchając wywodów mroczniaka. Chorą miał duszę, mimo, że na pierwszy rzut oka wyglądał normalnie. Nie interesowało jej czy to co mówi jest prawdą, nie była wszak sędzią. Zastanawiało ją w jaki sposób mogłaby wykorzystać tego dziwnego wojownika.
- Skoro życie kończy się porażką to czy nie lepiej poddać się bez walki - zapytała powoli, przesuwając opuszkami palców po brzegu pucharu.
- Po co się starać, walczyć, nawiązywać nowe znajomości, skoro to wszystko kiedyś przepadnie...
Uśmiechnęła się szyderczo.
- Taka filozofia nie przemawia do mnie ani odrobinę. Chce cieszyć się tym co mam, brać coraz to więcej, korzystać z możliwości jakie się przede mną otwierają... A nie w ponurym zgorzknieniu pogrążać się w szaleństwie mamrocząc modlitwy, które mają na celu odsunąć nieuchronne - oczy jej rozbłysły pogardą.
- Chcę żyć ile tylko wytrzymam ze sobą, a kiedy to wszystko przestanie mieć znaczenie, to i mojej istnienie nie będzie już miało sensu - zorientowała się, że mówi nieco zbyt chaotycznie, wychyliła więc kolejny spory haust i zamilkła zastanawiając się czy nie powiedziała tym razem za dużo.
Powiodła spojrzeniem po siedzących w karczmie, sprawdzając czy może ktoś chciałby zaprotestować.
mindmaster - 2009-07-28, 08:54
Moja droga - odrzekł Denarius - Beznadzieja samego życia nie sprawia iż zmagania które w nim podejmujemy nie mają znaczenia. Są elementem naszej egzystencji, więc dla każdego z osobna są istotne. Życie istnieje tylko w połączeniu z jego końcem. Nie można mówić, że żyje o czymś co nie ma w swoich perspektywach śmierci. Życie... to czas jaki mamy na wypełnienie go znaczeniem, wprawdzie niewielkim i ulotnym, ale po części kształtującym przyszłość świata... Każdy ruch, westchnienie, decyzja, zamykają przed nami nieskończoną ilość przyszłości otwierając zarazem następne. Ale dla kogo te czyny się liczą? Tylko dla nas i tych, którzy są od nas mniejsi. Decyzja o budowie domu w danym miejscu jest istotna dla jego właściciela i mrowiska, które zostanie przez nią zniszczone, ale nie króla władającego krajem. - mroczniak zorientował się, że zaczął dłuższy monolog, więc urwał i odpowiedział na pytania Niesławy - Poddanie się bez walki oznacza, że jest się nieistotnym nie tylko dla tych potężniejszych od siebie, ale też dla siebie samego. Poddać się? Nigdy. Byłoby to oznaką słabości, a słabi nie zdobywają potęgi i władzy. Słabi są marionetkami w rękach innych, mrówkami na drodze gigantów. Więc powiem Ci tak... moje życie jest dla mnie nieistotne, gdyż nie mam zamiaru trzymać się wyznaczonych przez nie ram i ograniczeń.
Mroczniak zamilkł na chwilę. Myślał o wcześniejszych słowach paladynki. Miała w sobie wewnętrzny ogień, zapał, ambicję... Mógł się z nią utożsamiać, gdyż któż lepiej mógł zrozumieć ambicję niż on, pożądający nieśmiertelności? Rozumiał ją aż nadto. Bierz od życia co możesz i nie oddawaj niczego. Ta maksyma doprowadziła go do stanu w jakim był teraz. Sięgnął dalej niż mu było wolno, poza granice zrozumienia i teraz? Teraz nie pamiętał nawet swojego pierwotnego imienia. Rozważając ostatnie słowa Niesławy, postanowił powiedzieć jej mimo wszystko coś więcej o sobie. - Ale dlaczego żyć ile tylko wytrzymasz ze sobą? Dlaczego poddawać się życiu? Ten świat jest młody lecz są istoty sięgające pamięcią dalej. Dlaczego więc ograniczać się do życia? Dlaczego nie przemierzyć świata i sięgnąć po potęgę, po nieśmiertelność? Dlaczego by nie nadać swojemu istnieniu większego znaczenia i zerwać okowy śmierci? - spojrzał Niesławie w oczy - Ja spróbowałem... Teraz jestem marionetką, która nie poddała się woli lalkarzy, lecz nie potrafiła zerwać sznurków które wciąż ją krępują, ale przynajmniej zdaję sobie z tego sprawę...
Lathea - 2009-07-28, 10:46
Odstawiła puchar z winem w trakcie jego przemowy i usadowiła się wygodniej, przerzucając płaszcz za oparcie krzesła. Zapowiadała się dłuższa dyskusja, a Niesława nie lubiła niewygód.
Błądziła wzrokiem po całej sylwetce mroczniaka, nie podobało jej się spojrzenie jego dziwnych oczu.
- Czyli jesteś niewolnikiem, który zdaje sobie sprawę z łańcuchów które go skuwają - zaczęła powoli, nie mogąc pozbyć się dziwnego wrażenia, że cokolwiek nie powie, on znajdzie dziesiątki kontrargumentów - Pięknie, tylko co daje taka wiedza, skoro nie możesz ich zerwać? Przecież każdy jest w jakiś sposób ograniczony a świadomość tego nie sprawia, iż ograniczenia stają się mniej uciążliwe.
Przeniosła wzrok na herb szkoły, widniejący nad szynkiem...
- Dlaczego żyć tyle ile ze sobą wytrzymam - powtórzyła pytanie uśmiechając się lekko - A co mi po życiu, jeśli przestanie mnie cieszyć, jeśli nie będę umiała się w nim odnaleźć, jeśli zacznę się nudzić i narzekać, wypełniając winem czy innymi używkami pustkę, która mnie w końcu pochłonie. Nie chcę tak i dopóki będę miała wybór, to życie będzie miało dla mnie sens. Później już nie, choć może akurat ty nie będziesz w stanie tego zrozumieć - odgarnęła włosy z czoła odsłaniając niewielka bliznę.
- Dlaczego ograniczać się do życia - kolejne pytanie zawisło w powietrzu - Bo to co jest później nigdy mnie nie interesowało. Is'Mort graniczy z moją ojczyzną, wszak powinieneś to wiedzieć, jak więc mogłabym dobrowolnie zajmować się tym, co sprawia, że nawet mroczny elf odwraca z obrzydzeniem wzrok od plugawych praktyk tamtejszych władców.
Lodowato niebieskie oczy wpatrywały się w rozmówcę. Była ciekawa w jaki sposób przekroczył granice śmierci, bo na nieumarłego nie wyglądał. Nieśmiertelność była dla niej kolejną bajką, mrzonką dla zbyt słabych, nierealnym majakiem. Pokręciła głową i na powrót zajęła się winem.
mindmaster - 2009-07-28, 11:39
Denarius oparł się o oparcie krzesła i wbił swój nieprzenikniony wzrok w Niesławę. Jego nieruchome oczy ani na sekundę nie przestały się w nią wpatrywać. Miał wrażenie, że komentarz o niewolniku miał go sprowokować, jednak on sam już postrzegał w ten sposób od dawna wszelkie żyjące stworzenia. Nie wywarł on na nim najmniejszego wrażenia. Skinął głową zgadzając się z mroczniaczką. ...każdy jest w jakiś sposób ograniczony.. - słowa mroczniaczki odbiły się głośnym echem w jego umyśle, jego usta wykrzywiły się w mrocznym uśmiechu - Nawet nie masz pojęcia jak prawdziwe są Twoje słowa... - pomyślał. Odpowiedział krótko - Świadomość nie sprawia, iż ograniczenia stają się mniej uciążliwe. Prawda. Jednak niewiedza o istnieniu więzów uniemożliwia ich zerwanie
Gdy Niesława zaczęła mówić o życiu zdziwił się nieco słowami jakie wypłynęły z jej ust. - Cieszyć się można zawsze, znajdywać przyjemności i ciekawostki świata. To czy się znudzimy zależy od nas samych a nie od świata... - starał się uniknąć użycia słowa "życie" w wypowiedzi. Miało dla niego inne znaczenie niż dla większości śmiertelników. - Pustkę zapełniamy my sami i tylko od naszych chęci zależy czy pozwolimy się jej otumanić... - starał się nie odwrócić wzroku... Pustkę nie zawsze trzeba zapełniać samemu... lecz niekiedy to co ją zapełniło bywało gorsze od najstraszniejszych koszmarów... Były istoty dla których pustka sama w sobie była domem i jak pasożyty zalęgały się w duszach wędrowców by móc choć dotknąć materialnego świata, by wyrwać się z nicości własnego szaleńczego więzienia... z okowów niebytu... niezaspokojone, złe, szalone,... - nie, nie teraz czas o tym myśleć... Jego wzrok znów się wyostrzył.
To co jest później powiadasz? Jakież naiwne słowa w Twych pięknych ustach... To co jest dalej nie jest ani przed ani po życiu. Życie po prostu narzuca granice postrzegania świata. To co jest za nim od wieków było i na wieki zapewne jeszcze będzie. Mówisz jakoby wypaczona kraina nieumarłych była życiem po śmierci. Jakież prostackie podejście. Is'Mort jest tylko objawem. Wrzodem wszelkiego plugastwa powstałym z istot zbyt słabych by pojąć potęgę która spoczywa pod umarłymi górami i pustyniami. Is'Mort to kwintesencja żałosnej słabości. Bezwolne marionetki animowane energią która niszczy ich duszę i ciało oraz ich lalkarze nekromanci... głupcy którzy zapraszają niepojęte przez nich energie do własnych umysłów i próbują je kontrolować niszcząc własną psychikę, kiedy energie mroku zmieniają ich mózgi w rozkładającą się galaretę. Nawet tych niewielu którzy akceptują te energie i pozwalają się nim prowadzić po pewnym czasie tracą rozum nie będąc w stanie pojąć ogromu rzeczywistości mocy i władzy który się przed nimi otwiera. - mroczniak powoli mówił coraz ciszej, jego głos miał hipnotyczny charakter, ani na moment nie oderwał wzroku od oczu Niesławy - Tylko Ci którzy nie żyją, gdyż nie mogą umrzeć, mogą sięgać do zakazanych studni mocy Upadłych i nie narażać się na szaleństwo. Tak samo tylko dzięki świadomemu medium można z tych mocy korzystać będąc choćby po części żywym nie tracąc resztek rozumu. Żywi mogą tą moc tylko dostać od jej prawowitych właścicieli przez handel, komunikując się z istotami dla których życie nie ma znaczenia... jak obecnie się mówi moc można posiąść przez artefakty bądź rytuały... - głosy w jego głowie stały się nagle głośniejsze, niesprzeczne, przed jego oczyma stanęły sceny których nigdy nie widział. Jego wargi wykrzywiły się w ironicznym grymasie. Pochylił się w stronę Niesławy, aż jego twarz znalazła się blisko jej - Ale Ty już o tym wiesz, prawda?.... - powiedział cicho.
Lathea - 2009-07-28, 12:23
Siedziała wyprostowana i spokojna. Spojrzenie, które w tak natarczywy sposób wbijał w nią rozmówca już jej nie przeszkadzało. ~Znawca się znalazł~ pomyślała. Nie odsunęła się, kiedy zadał pytanie, choć zdziwiło ją, jak ktoś taki jak on mógł o tym wiedzieć.
- Czemu każdy, kto może powiedzieć o sobie tyle, że poszedł o krok dalej chce wiedzieć lepiej i udowadniać wszystkim, iż tylko jego wersja jest ta prawdziwą. Jakie masz podstawy by narzucać mi swój punkt widzenia i czemu myślisz, że się z nim zgodzę - patrzyła z uporem na mroczniaka, dostrzegając, iż jego spojrzenie zamgliło się, a on jakby na wpół słuchał jej, a na wpół czegoś, co krzyczało w jego wnętrzu.
- Być może moje życie i moja osoba śmieszą cię, jednak nie możesz mi zabronić żyć, tak jak tego pragnę, gdyż mój to wybór i prawa do niego bronić będę całą sobą, nieważne z kim przyjdzie mi się zmierzyć. Głupota? Może... Naiwność? Czemu nie? Kto mi zabroni, jeśli tylko będę w stanie ponieść konsekwencje moich decyzji. Zawsze trzeba wybierać bezbłędnie? Kto tak powiedział? - uśmiechnęła się krzywo.
Zaschło jej w gardle, wiec dolała z dzbana kolejną porcję wina. Przerwała chwilę milczenia, która zapadła po jej ostatnich słowach.
- Zrozum wreszcie, choć może dla ciebie jest to dowodem niewyobrażalnej arogancji, że nie interesuje mnie ani trochę co się ze mną stanie w chwili, kiedy moje życie dobiegnie końca. Tylko ono mnie interesuje, tu i teraz, w każdym aspekcie kocham je i będę go bronić. Choć na co dzień częściej zabijam niż leczę, cóż jak widać - spojrzenie jej oczu stało się jeszcze zimniejsze - nie każdy zasługuje na to, żeby żyć. Czemuż ci, którzy są na granicy nieistnienia, nie potrafią jej przekroczyć bez pomocy żywej istoty? ?atwiej jest umrzeć i trwać bez końca, niż powstać z nicości i żyć każdą chwilą... Takie jest moje zdanie - zakończyła krzyżując ręce na piersi.
mindmaster - 2009-07-28, 13:06
Denarius forsownie odciął głosy w swojej głowie, choć po raz pierwszy wszyscy byli zgodni. Niesława miała w sobie wewnętrzny ogień i pewność siebie, która pozwoliłaby jej przejść przez ognie zniszczenia gdyby tylko zechciała. Nie ważne, czy chcieli ją złożyć w ofierze, zniszczyć jej duszę, zrobić z niej bezwolną marionetkę poddaną ich woli, czy czerpać przyjemność ze złamania jej ducha... Wszyscy zgadzali się, że była wyjątkowa. On też nie mógł temu zaprzeczyć... Postanowił nieco złagodzić ton, gdyż najwyraźniej jego niekontrolowany monolog został przez nią odebrany inaczej niż było zamierzone - Prawdziwa wersja? Ależ takich jest nieskończenie wiele... - powiedział odsuwając się lekko od Niesławy - Nigdy nie twierdziłem, że moja droga jest tą najlepszą i niech mnie pustka pochłonie jeżeli kiedykolwiek takie twierdzenie spróbuje opuścić moje usta! Każda jest prawdziwa, a razem formują jedyną istotną - naszą rzeczywistość. Wybacz jeśli moje słowa zabrzmiały jak kazanie. Starałem się przedstawić tylko rzeczywiste fakty. Moje przeżycia dają mi pewne... szersze... spojrzenie na rzeczywistość... Staram się nie wygłaszać opinii i jeśli odczułaś, że takowe padły z moich ust to przepraszam. Wolę się trzymać faktów i zazwyczaj mi się to udaje. - wziął wdech i mówił dalej, mimo iż obrazy które były przysyłane w chwili obecnej do jego głowy wystawiały jego samokontrolę na ciężką próbę, zamknął oczy by się uspokoić, stracenie kontroli tutaj... nie skończyłoby się to dobrze... - Twoja osoba oraz życie nie śmieszą mnie - powiedział spokojnym tonem - Prawdę mówiąc niewiele elementów tej rzeczywistości jest już w stanie mnie rozśmieszyć. Uradować i wywołać uśmiech na moich ustach, tak. Ale rozbawić? Naprawdę niewiele. Podziwiam Cię, za to, że bronisz swoich opinii i idziesz ścieżką którą sama sobie wyznaczyłaś. Czy to głupota? Nie. Naiwność? Też nie... Naiwnością nazwałem tworzenie opinii na temat tego co jest poza tym życiem nie mając żadnych faktów na podstawie których można by cokolwiek wywnioskować... Choć zapewne masz większą wiedzę na ten temat niż pozostali w tym mieście... Gdy to mówiłem nie wiedziałem jeszcze tego co wiem teraz... Poczyniłem błędne założenie i cofam te moje słowa. Jednak nie rozumiem czemu podałaś Is'Mort jako przykład tego co jest po "życiu"... - ostatnie słowo wypowiedział z nutka ironii i zniesmaczenia - W dodatku jeśli to życie kochasz i zamierzasz go bronić to dlaczego zezwalasz na jego nieunikniony kres? I nie wszystkie istoty niebytu są uwiązane kajdanami... Choć niestety tylko one najczęściej interesują się naszym światem...
Lathea - 2009-07-28, 13:56
Potrafił wzbudzić ciekawość, niewątpliwie. Wiele by też dała by poznać źródło, dzięki któremu tyle o niej wiedział. Była pewna jednego - nie znał jej zanim tu nie wszedł, więc musiał gromadzić informacje na bieżąco. Jak? Czytał w niej, niczym w otwartej księdze? Poruszyła się niespokojnie. Jeśli prawdziwe są jej podejrzenia, to musiała obmyślić jakąś skuteczną taktykę.
Obserwowała go bezustannie, śledziła każdą zmianę wyrazu twarzy. Przez chwilę wiedziona głupim kaprysem zastanawiała się czy go nie sprowokować, jednak dopóki nie była pewna co w nim siedzi nie chciała ryzykować starcia.
Odchrząknęła lekko.
- Przeprosiny przyjęte. Nie da się jednak nie odnieść wrażenia, iż tego o czym z takim zapamiętaniem opowiadasz, nie przeczytałeś w książkach... Doceniam chęć podzielenia się własnymi przeżyciami, lecz wydaje mi się, że nie czas po temu obecnie, jak i miejsce niezbyt zachęcające do głębokich wywodów - miała nadzieję, że nie będzie dalej drążył tego tematu jak również, iż nie zaproponuje jej zmiany lokalu, by dalej mogli prowadzić tę dziwaczną dyskusję o mrocznych ścieżkach.
- Twoja opinia na temat mojej osoby interesuje mnie mniej niż mogłoby się wydawać, choćby z racji mojej płci - ironiczny półuśmiech znów zagościł na jej twarzy - a co do mojego krzywdzącego, według ciebie, podsumowania tego, co znajduje się poza granicą życia, to wiedz, iż zdanie to wypowiedziałam świadomie, gdyż po pierwsze z racji braku zainteresowania tamtymi zagadnieniami nie zagłębiam się w studiowaniu wiedzy, która mogłaby mnie doprowadzić do poznania różnicy, po drugie zaś - kolejny łyk wina był niewielki, nie chciała tracić przytomności umysłu - umiłowanie życia nie pozwala mi widzieć po drugiej stronie czegoś więcej niż tylko marionetek, bez różnicy dla mnie czy prawdziwie nieumarłych, zespolonych ze swoimi ofiarami, czy animowanych życiową energią ich nekromantycznych stwórców. Każde z nich wzbudza we mnie w najlepszym przypadku niechęć...
Uśmiechnęła się, tym razem promiennie i ciepło.
- A co do kruchości życia i jego nieodwracalnej przemijalności to mogę ci tylko powiedzieć, iż właśnie te dwie cechy sprawiają, że jest ono czymś niepowtarzalnym i nieskończenie dla mnie wartościowszym niż bezkresne trwanie w odmętach nieśmiertelności. Jeśli ktoś nie może umrzeć, nie znaczy to przecież że zatracił się w uwielbieniu dla życia, prawda?
mindmaster - 2009-07-28, 14:40
Stare księgi uczą niepotrzebnej wiedzy... Nie są w stanie przygotować na spotkanie z rzeczywistością. Ten kto idzie za ich wskazaniami może znaleźć na końcu drogi coś o wiele gorszego niż śmierć... - popatrzył wymownie na paladynkę. Widział jej ciekawość i niepokój. Uśmiechnął się. Ciekawe na ile jej podejrzenia są poprawne... zastanawiał się, powstrzymał jednak swoją ciekawość i nie zajrzał wgłąb umysłu mroczniaczki. Niektóre rzeczy były bardziej... interesujące... jeśli nie wybierało się drogi na skróty. Głosy w jego głowie i tak odbierały dużo z zabawy... Postanowił zostać tutaj i ciągnąć dalej rozmowę. - Miejsce na wywody jak każde inne - odpowiedział, był przekonany, że nawet gdyby znajdowało się w pobliżu coś co mogło mu zagrozić (a był niemalże pewien, że tak nie jest) to i tak było wiele istot którym jego śmierć była nie na rękę. Zaakceptował jednak niepewność towarzyszki i zmienił za jej życzeniem tor rozmowy. Następne słowa Niesławy wywołały u niego zdziwienie. Niebezpiecznie było zadawać się z istotami nieśmiertelnego pokroju nie zdając sobie sprawy z różnic między światami, a mroczniaczka nie sprawiała wrażenia głupiej. Używała określeń które spłycały bardzo naturę rzeczy... Nie mógł posądzać jej o taką ignorancję... Czyżby to była gra? Wyzwanie? Jego usta rozświetlił szeroki uśmiech. Uwielbiał wyzwania. Niesława stawała się dlań coraz bardziej interesująca. Rozważając jej ostatnie słowa nie mógł powstrzymać swojej odpowiedzi. - Mówisz sprzecznościami. Masz rację iż to, że ktoś nie może umrzeć, nie znaczy, że zatracił się w uwielbieniu dla życia. Oznacza jednak, że stał się od niego odległy i z czasem coraz trudniej mu pojąć... przypomnieć sobie jego istotę... Życie jest kruche i niepowtarzalne i przyjmijmy, że wartościowsze od nieśmiertelności. Cóż więc wodzi Cię ścieżkami mroku, jeśli stare moce Cię brzydzą? Nie siedziałabyś tu ze mną gdyby Twoje intencje nie były prawdziwe... - ostatnie słowa mroczniaka zawisły w powietrzu...
Lathea - 2009-07-28, 15:19
Pogładziła z namysłem ćwiekowany karwasz.
- Nie mam czasu na wertowanie ksiąg, zostawiam te zajęcia uczonym i kapłanom. Niech oni szukają dróg wśród zapisanych maczkiem linijek. Nie interesuje mnie jaką wiedzę można tam znaleźć, gdyż jest ona dla mnie bezużyteczna. Jestem wojownikiem, więc to na walce znam się najlepiej... Choć przyznać muszę, iż nie cały czas poświęcam na machanie orężem - spojrzenie jej nabrało głębi - natomiast zmagań nie przerywam nigdy.
Zmrużyła lekko oczy zastanawiając się dlaczego jej rozmówca wygląda na tak zadowolonego.
- Mówię sprzecznościami, to fakt, lecz z tej przyczyny, iż wśród zagadnień o których rozmawiamy trudno wyznaczyć prawdy stałe, absolutne i niezmienne. Jeśli zaś ktoś zapomniał czym jest życie, to winnam takiej osobie najgłębsze wyrazy współczucia - skłoniła lekko głowę - nietrudno jest bowiem sprzedać się za wiedzę lub moc. I w takim wypadku chyba najlepiej jak najszybciej wyrzucić z pamięci i serca wspomnienia, zanim zaczną wypalać taką osobę od środka, uświadamiając jej beznadziejność położenia, w jakim się znajduje.
- I wybacz mi, lecz nie wiem, czemu wciąż wspominasz mroczne ścieżki... Wiedza, jaką posiadam nie jest powszechna, lecz niewiele ma też wspólnego z mrokiem. Chyba, że wolisz posługiwać się określeniami używanymi przez wszystkich, co niezaprzeczalnie ma swój urok - spojrzała na karczmarkę zastanawiając się jak bardzo spaloną kaczkę jej podadzą - A co do siedzenia z tobą i prawdziwości moich intencji, to nie zwykłam uciekać z placu boju, choć wygląda na to, że szanse są dośc nierówne, jako że o wiele więcej wiesz o mnie niż ja o tobie.
mindmaster - 2009-07-28, 20:58
Powiedziałbym nawet iż niebezpiecznie jest doszukiwać się w tych zagadnieniach prawd... Prawda ze swej natury jest subiektywna. - odpowiedział Denarius - Ja z kolei nie współczułbym tym co zapomnieli czym jest życie, gdyż pamięć o nim i tęsknota mogłyby ich pchnąć poza granice szaleństwa. - mroczniak spojrzał na Niesławę - Jest też prawda w Twych słowach, iż nietrudno jest sprzedać się za wiedzę lub moc lecz nie ustawiałbym wszystkich w tej sytuacji pod jednym sztandarem... - jego oczy posmutniały - Niekiedy nie ma się wyboru, a wspomnienia jednej tylko istoty, które tak szybko radziłaś wyrzucić z pamięci i serca, mogą się okazać jedyną rzeczą która powstrzymuje demony przed wdarciem się do naszego świata i zniszczeniem go... - jego oczy błysnęły na czerwono - Gdyby tacy ludzie się poddali, życie przestałoby istnieć - powiedział z przekonaniem, jednak opuścił wzrok - Dlatego nie mogą, muszą wiecznie zmagać się z własnymi demonami i przeć naprzód, gdyż tylko przekraczając nieprzekraczalne granice mogą mieć choć cień nadziei na pozbycie się swego brzemienia... Tylko stając się potężniejszymi od niego... - ostatnie słowa były wypowiedziane niemalże niedosłyszalnym szeptem.
Po chwili znów spojrzał na paladynkę - Jak myślisz czym są nauki "druidów" Dyl Notril? Czyżby nie podzielili się oni z Tobą tą wiedzą gdy po raz pierwszy przekraczałaś granice rytualnych kręgów? Czy naprawdę nie wiesz co jest wzywane gdy rytualne słowa opuszczają usta? Może i używam określeń stosowanych przez wielu, jednak w przeciwieństwie do nich używam ich zgodnie z przeznaczeniem. - napił się z kufla i zastanawiał się jak odpowiedzieć na jej pytanie - Istnieje wiele energii przenikających ten świat lecz nie pochodzących z niego. Niektórzy zowią je magią... Jest to niepoprawne określenie... Każdy kto w jakiś sposób zostaje dotknięty tymi energiami w pewien sposób nosi je na zawsze w sobie, jest na nie wyczulony... jakby to ująć... nosi w sobie echo spotkania... echo rozpoznawalne dla istot które mogą tymi energiami prawdziwie władać...
Lathea - 2009-07-28, 22:10
Uśmiechnęła się gorzko słuchając słów Denariusa.
- Kiedy ja mówię o teorii, Ty zarzucasz mnie przykładami z praktyki... Kiedy przedstawiam moje rozwiązania, mówisz mi że są nieprzydatne, wręcz okrutne. Nie, oczywiście, nie wprost, pewnie na to jesteś zbyt dobrze wychowany, może nawet bawi Cię prostota słów, jakich zazwyczaj używam. Ale nie siedzę tu, by się nad Tobą litować, zwłaszcza, że tym uczuciem szczerze pogardzam i nie potrafię pojąć co dobrego może wyniknąć z okazywania litości drugiej istocie... - spojrzenie jej wyostrzyło się, gdy wwiercała wzrok w twarz mroczniaka, szukając tego, co przed nią z coraz większym trudem ukrywał - Jestem daleka od uogólniania, nie ustawiam wszystkich pod jednym sztandarem z tej prostej przyczyny, że nie miałam okazji siedzieć z nimi twarzą w twarz i wysłuchać ich historii.
Zamyśliła się na chwilę.
- Walka, nawet nieustanna, jak i stałe dążenie do wzmocnienia siebie to cele, które są mi bardzo bliskie - westchnęła lekko - niemniej jednak nie wiem dlaczego tych, którzy wpadli w sidła własnej pychy i nieostrożności, zaślepieni żądzą potęgi... może też nieśmiertelności, o której tak często wspominasz, uważasz niemal za męczenników i zbawców światów.
Na wzmiankę o Dyl Notril wzdrygnęła się zauważalnie. Ściszyła głos.
- O tym rozmawiać nie będziemy. Nie Twoja to sprawa, nie pytaj, jak i ja nie pytam - ucięła temat wychylając do dna ostatni kielich.
- I ostatnia poruszona przez Ciebie kwestia - popatrzyła z żywym zaciekawieniem - czy naprawdę aż tak łatwo wyczuć, że zajmuję się pozyskiwaniem energii? W jaki sposób to odbierasz - przechyliła się do niego i zamarła nie spuszczając zeń wyczekującego spojrzenia.
Karczmareczka Eggy - 2009-07-28, 22:26
Wahała się czy przeszkodzić im w rozmowie, której z racji tego, iż mówili w swoim dziwnym języku, nie była w stanie zrozumieć.
Ale kaczka nie mogła już dłużej czekać, bystrym okiem wychwyciła też niezadowolone spojrzenie elfki, mówiące jasno, że wino w jakiś niesamowity sposób zdążyło wyparować z dzbana.
Machnęła ścierką przywołując kuchcika, wrzuciła na tacę półmisek z pieczystym, bochen świeżego chleba, karafkę wina i kielich, który samotnie stał na kontuarze.
- Zanieś im to, ino nie przeszkadzaj, bo uszy pourywam - pogroziła mu palcem i zaniosła się kaszlem.
Znikła też zaraz w kuchni, by zaparzyć ziółka, które zawsze jej pomagały.
Chwilkę potem na stole przed Niesławą i Denariusem pojawiła się... kolacja.
mindmaster - 2009-07-28, 23:03
Czemu nie mówię o teorii? Teorię znam tylko w swoim umyśle. Nigdy jej nie studiowałem. Tylko o praktyce mogę mówić z własnego doświadczenia - odpowiedział poważnie - Twoje rozwiązania są... idealistyczne - powiedział znajdując w końcu właściwe słowo - Inaczej są te sprawy postrzegane przez istoty wyższe i miejmy nadzieję, że nigdy nie dane nam będzie pojąć ich rozumowania. To co proponujesz jak najbardziej byłyby dobre dla śmiertelników, jednak w przypadku nieśmiertelnych... - zawahał się, nie wiedział na powiedzenie czego może sobie pozwolić - ...powiedzmy, że takie podejście skończyło się tragicznie nie tylko dla tych którzy próbowali je zastosować... - uznał, że taka odpowiedź wystarczy - Co do litości się z Tobą zgodzę. Nie wynika z niej nic dobrego. W najlepszym przypadku wynika z niej nienawiść, w najgorszym słabość. Od nikogo też litości nie oczekuję - powiedział twardo i spojrzał jej w oczy - Dobrze też, że postrzegasz każdą historię indywidualnie. Jest to cecha którą u niewielu w dzisiejszych czasach można znaleźć... Widzę też, iż próbujesz zrozumieć moją... Ostrzegam, że jest w niej wiele elementów na które możesz nie być gotowa, a niektórych drzwi raz otworzonych nie sposób zamknąć... - spojrzał na pusty kufel, odstawi go na bok, wziął kielich i nalawszy sobie wina upił łyk, po czym ciągnął dalej - Walka i dążenie do wzmocnienia są dla mnie celami, jednak w tej chwili pośrednimi, tak samo jak nieśmiertelność... choć czy można nazwać celem coś co już się częściowo osiągnęło? - zamyślił się na chwilę, po czym mówił dalej odnosząc sie do kolejnych słów Niesławy - I nie uważam tych, których pycha i nieostrożność wpędziła w sidła Upadłych za męczenników i zbawców światów, jak to określiłaś. Ale dla istot wyższych jesteśmy tylko marionetkami. Gdy chcą by coś się stało my nic nie możemy przeciw temu zdziałać. Wszyscy jesteśmy kukiełkami w teatrze lalek. Niekiedy jednak kiedy zabawka zmienia lalkarza, może zdać sobie z tego sprawę i wytężając całą swoją wolę może napisać własną rolę w przedstawieniu świata. Na dobre, bądź na złe. Może uratować bądź zniszczyć. Ale tak naprawdę większość z nich nie zdaje sobie sprawy z takiej możliwości i nie ma dość siły by tworzyć własną drogę... lub nie są wystarczająco ważni by zmienić coś istotnego. Czasem pionek może stać się figurą... kiedy następuje i na szachownicy zmienia swoją rangę ma potencjał stać się czymkolwiek. Jeśli sznurki zerwą się w takim momencie... tworzy nową stronę w grze. Pionek staje wśród rozgrywających z których każdy chce go wykorzystać... Jest zbyt cenny by go usunąć z szachownicy i zbyt niebezpieczny by go zostawić w spokoju... Jeśli był kluczowym pionem zła, to może stać się zbawcą o którym mówisz... - jego głos był zmęczony - ...o ile wcześniej nie podda się zawierusze która się wokół niego dzieje...
Usiadł wygodniej i kontynuował - O Dyl Notril postaram się nie wspominać, jeśli ten temat jest aż tak bolesny... Nie wiem - jeszcze dodał w duchu - co się tam stało lecz miało to wyraźny wpływ na Ciebie... i jest to związany z tym co można wyczuć od Ciebie... Twoja aura jest dziwna... stłumiona... Tylko kiedy wspomniałem o rytuałach zrozumiałem skąd ją kojarzę... Czy łatwo ją wyczuć? Nie wątpię, że każdy demon, bóg, awatar bądź upadły mający interesy na tym świecie wie wszystko o Tobie co zechce. Z wyższych istot magicznych? Jeśli się skupią pewnie mogłyby cie wykryć z odległości kilku kilometrów... Jak to odbieram? Jakby to określić... Używając tylko własnych zmysłów czuję od ciebie stłumioną aurę energii mroku, nieusystematyzowaną, a jednak układającą się we wzory. Próbując się w niej samemu w niej zanurzyć pewnie zobaczyłbym miejsce i czas i wydarzenie które ją utworzyło. Wytężając wszystkie zmysły i energie? Mógłbym zobaczyć wszystko co miało miejsce gdy energia płynęła kontrolowana przez ciebie... wszystkie myśli... uczucia... bodźce zewnętrzne.. - tu mroczniak uśmiechnął się ponuro, był pewien, że Niesława wiedziała o czym mówił - Mógłbym też spróbować zobaczyć całe Twoje życie od czasu gdy po raz pierwszy zetknęłaś się z mroczną energią... - odpowiedział szczerze.
Lathea - 2009-07-28, 23:40
Zajęła się jedzeniem, lecz cała jej uwaga była skoncentrowana na słowach Denariusa. Nie miała już jednak siły, by wciąż na niego patrzeć. Nie wiedziała czego od niej oczekiwał, czy może tylko szukał kogoś, żeby zabawić się rozmową. Nie była jednak chyba odpowiednią do tego osobą, więc postanowiła mu o tym powiedzieć.
Odłożyła niedojedzone udko, oblizała palce, dolała sobie wina i dopiero wtedy skrzyżowała wzrok z jego budzącym niepokój spojrzeniem.
- Mylisz się, nieznajomy. Nie pałam chęcią poznania Twojej historii, choć nie dlatego, że uważałabym ją za nudną. Po prostu nie mam we zwyczaju otwierać się przed obcymi, jak i nie lubię kiedy inni próbują to robić w mojej obecności. Nie jestem w stanie Ci pomóc, zresztą nie potrzebujesz przecież pomocy... Cieszy mnie to, ze w kilku kwestiach się zgadzamy, kilka barier jest jednak nie do pokonania, przynajmniej dla mnie. Jestem ciekawa, ale bardziej jestem ostrożna. Nie zaryzykuję nic, jeśli nie będę wiedziała co mogę na tym zyskać, a i wtedy po wielokroć przemyślę każdą decyzję.
- Nie wiem czego spodziewałeś się po tej rozmowie, jeśli czegokolwiek, lecz chyba muszę Cię rozczarować - uśmiechnęła się - o ile jesteś w stanie jeszcze przypomnieć sobie smak tego uczucia.
- Jeśli zaś tyle o mnie wiesz, i jak sam twierdzisz, mógłbyś bez większego problemu odkryć niemal wszystko, to jest to dla mnie kolejnym powodem, by nie pytać o nic więcej. Mam to co chciałam osiągnąć w kwestii operowania energią, nie posiadam na tym polu większych ambicji, więc nie bardzo pojmuję w czym mógłbyś mnie wspomóc, lub też w jaki sposób ja mogłabym być użyteczna Tobie. Chyba że chodzi o pustą ciekawość, ale nie wydaje mi się to dość prawdopodobne.
Na powrót zabrała się do mięsa, ciekawa jak zrozumie jej słowa.
mindmaster - 2009-07-29, 00:06
Mroczniak uśmiechnął się na odpowiedź paladynki. - Pomocy? Sam daję sobie radę. Rozczarować? To by znaczyło, że dałem za wygraną. - jego uśmiech zrobił się jeszcze szerszy - I masz rację mógłbym bez problemu odkryć prawie wszystko jednak po pierwsze nie lubię polegać na Ich pomocy, a po drugie nie jest to ciekawe i nie stwarza żadnego wyzwania. Nie rozmawiam też z Tobą byś była mi użyteczna... No, przynajmniej ja... - przez chwilę jego oczy zabłysły czerwonym blaskiem, a z za pleców wyłoniły się widmowe potworne skrzydła. Niesława poczuła znajomą energie w ilości jakiej dotąd nie spotkała. Mroczniak potrząsnął głową i widmowy obraz zniknął, natężenie energii malało jednak powoli. Spojrzał na Niesławę - Niewielu spotkałem takich jak ja, których nie pochłonęła energia której używają, jeszcze mniej z nich miało odwagę kroczyć własną drogą, a nie tą wytyczoną im przez innych. Lubię Cię. Jesteś ciekawa. Jesteś wyzwaniem. I masz potencjał... - kolory jego oczu zmieniały się jak w kalejdoskopie - Zwróciłaś też Ich uwagę, co proste nie jest... ani bezpieczne... Ale utwierdza mnie to tylko w przekonaniu, że jesteś kimś wyjątkowym.
Lathea - 2009-07-29, 00:30
Przerwała posiłek, kiedy tylko zaczął mówić.
Siedziała bez ruchu, zastanawiając się czy tylko ona widzi i czuje to co wypełniało karczmę aż po strop. Zamknęła oczy, zacisnęła dłonie w pięści, ale i tak zdawała sobie sprawę z tego co się dzieje aż po najdrobniejsze szczegóły. To było niewyobrażalne uczucie, moc i władza tuż na wyciągnięcie ręki... I wiedziała że prędzej da sobie tę rękę uciąć niż ją wyciągnie w stronę tego niezwykle silnego źródła.
Potrząsnęła głową i uspokoiła oddech. Otworzyła oczy i natychmiast zapatrzyła się w różnokolorowe spojrzenia wyrywające się wręcz z twarzy mroczniaka.
- Nie dacie mi więc spokoju - zapytała szeptem. Była dumna, że głos jej nie drżał, choć jej myśli przypomniały chwilowo wiosenną nawałnicę.
- Nawet jeśli po raz kolejny powiem, że nie chcę i zrobię wszystko by pozostać sobą, to Was to tylko utwierdzi w przeświadczeniu, ze dokonaliście słusznego wyboru - spojrzała pytająco na Denariusa.
mindmaster - 2009-07-29, 07:48
Więc rozumiała, a przynajmniej częściowo. Przypomniało mu się parę linijek, które niegdyś przeczytał w jakiejś starej zakurzonej księdze w ruinach dawno zapomnianego miasta magów w miejscu gdzie obecnie rozciągały się krainy Is'Mort - Ci którzy zostali dotknięci przez magiczne energie muszą się spodziewać, iż zwrócą uwagę istot do których te energie prawowicie należą - jego oczy powróciły do, jak mogło by się zdawać, naturalnego koloru - Poza tym nie pozwalam Im zrobić ze swojego ciała marionetki i każda decyzja jaką podejmuję jest moja - jego wzrok stał się ostrzejszy i bardziej przenikliwy - Dlatego byłbym wdzięczny, jeśli zwracałabyś się do mnie bezpośrednio. Nie jestem medium do rozmowy z bandą Upadłych - skrzywił się jakby rozbolała go głowa - Jestem osobą i chciałbym być tak traktowany. Uważam, że to kim jestem ma priorytet nad tym czym jestem. Miałem nadzieję, że kto jak kto, ale Ty to rozumiesz. - opuścił głowę
Lathea - 2009-07-29, 10:27
Opuściła głowę. Dopiero teraz poczuła, że zaciskała pięści tak mocno, że paznokcie w kilku miejscach przebiły skórę. Nieistotne. Słowa mroczniaka docierały do niej jak przez mgłę.
Miała nadzieję, że to tylko jakiś chory żart, przecież to nie mogła być prawda. Przez jeden moment słabości miała być teraz skazana na ... no właśnie na co?
Spojrzała na Denariusa, uśmiechnęła się z wysiłkiem.
- Nie wiem czy będę w stanie traktować Cię jako osobny byt. Na razie okazuje się że nic nie wiem i zaczyna mnie to coraz bardziej irytować. Jeśli poczułeś się urażony... no cóż, chyba nie spodziewałeś się, że na widok tego, co przed chwilą miało tu miejsce pokiwam głową i wrócę do kolacji - ostre spojrzenie wbiło się w oczy mroczniaka - a jeśli prawdą jest to, co powiedziałeś, to sam chciałeś żebym mogła ich ujrzeć. Więc i chyba powinieneś przewidzieć taką a nie inną moją reakcję.
mindmaster - 2009-07-29, 11:02
Mroczniak uśmiechnął się lekko - Nie prosto mnie urazić. Choć muszę przyznać, że nużące jest zabijanie każdego kto tylko dowie się czym jestem. Jesteś pierwszą osobą od lat która nie dobyła na mnie oręża. - jego uśmiech był szczery - Może dlatego się przysiadłem... Jeśli chodzi o to co ujrzałaś to przepraszam za swoją... chwilową nieuwagę... Wiem, że sama Ich obecność może być dla niektórych przytłaczająca. Nie było moją świadomą intencją byś zobaczyła któregoś z Nich. Jesteś zresztą jedyną osobą w tej karczmie która mogła... To co zobaczyłaś było... duchową manifestacją... gdy jedno lub więcej z Nich zbliża się bardziej do naszego świata. Jestem pewien, że wyczułaś ich już wcześniej kiedy przysiadłem się do stolika...
Zresztą - ciągnął oparłszy się wygodnie - było nieuniknione, że kiedyś ktoś się Tobą zainteresuje. Ze wszystkich możliwości, ja chyba nie jestem aż taki najgorszy...
Lathea - 2009-07-29, 11:30
- No taaak... - roześmiała się nieco złośliwie - zapewne mogłabym sobie wyobrazić wiele gorszych rozwiązań, tylko po co? Ty siedzisz tuż obok, mówiąc mi o rzeczach, z jakimi nie chcę mieć nic wspólnego. I myślisz, że teraz uznam, iż nie mam już wyjścia i poproszę Cię o radę i pomoc? Nie muszę Cię przecież zabijać, prawda? - popatrzyła szczerze rozbawiona.
- Jak to ma wyglądać? Będą mnie namawiać, czy po prostu pewnego dnia obudzę się i stwierdzę, że nie jestem już sama - wino łagodziło napięcie, więc Niesława na powrót zajęła się opróżnianiem zawartości kielicha - Nie wiem czy byłabym w stanie ich wyczuć, ale Twój dotyk wzbudził we mnie obrzydzenie i agresję - wzruszyła ramionami - Co prawda często tak reaguję na innych, więc to też o niczym raczej nie świadczy... Może mnie przeceniasz, Denariusie, myślałeś o tym - odsunęła talerz i dopiero teraz zauważyła krew, która zaczęła już krzepnąć we wnętrzach jej dłoni. Westchnęła poirytowana i zaczęła szukać w torbie manierki z wodą i płótna.
mindmaster - 2009-07-29, 12:33
Mrocznak spojrzał znów na paladynkę z uśmiechem - Nie oczekiwałbym czegoś takiego od Ciebie. Nie jesteś przecież bezradną małą dziewczynką, prawda? Jednak nie zmienia to faktu, że nie jestem jedyną osobą w mieście zdającą sobie sprawę z Twojej obecności. - Ton głosu wyraźnie wskazywał, że nie mówi on o wojownikach których spotkała na treningach - A co do Nich - zaśmiał się cicho - Jedynym sposobem w jaki opuszczą moją głowę jest moja prawdziwa śmierć, więc raczej nie musisz się obawiać, że zrobi się w Twojej główce nagle tłoczno. Co do budzenia się samemu, powiedziałbym, że to zależy raczej od Ciebie - jego usta wykrzywiły się w nieco ironicznym uśmieszku. Odstawił pusty kielich na stół i spojrzał jej w oczy - I jestem pewien, że Cię nie przeceniłem... - przerwał na chwilę - Jeśli zaś moja obecność jest Ci niemiła, powiedz tylko słowo, a odejdę.
Lathea - 2009-07-29, 13:18
Szybko i sprawnie obwiązała poharatane dłonie. Nie chciała się leczyć, nie po takiej błahostce, zresztą kto powiedział, ze ból jest zły... Uśmiechnęła się do wspomnień, dopiero kiedy poczuła że się rumieni, zdała sobie sprawę gdzie jest i z kim rozmawia. To otrzeźwiło ją niemal całkowicie.
- Nie lubię się martwić na zapas, a po dzisiejszym wieczorze głowa mi już pęka od nadmiaru wiedzy - dolała mroczniakowi wina - kiedy pojawią się problemy, wtedy pomyślę jak je rozwiązać, dziś chcę już tylko odpocząć. Nie, Twoja obecność nie jest niemiła, jest niepokojąca, ale teraz paradoksalnie, nie chciałabym, żebyś odchodził - uśmiechnęła się pogodnie.
- A co do budzenia się w towarzystwie, to chyba Ty masz w tym o wiele większą praktykę - jej uśmiech stał się nieco bardziej drwiący.
mindmaster - 2009-07-29, 13:33
Podobał mu się jej śmiech, nawet jeśli drwiła z problemów w jego głowie. Stawały się one przez to nieco lżejsze. Dostrzegł jej poranione dłonie. Wyciągnął swoją rękę z otwartą dłonią na stół. - Pozwolisz sobie pomóc? - pamiętał jaką reakcję w niej wzbudził gdy dotknął jej bez pytania, więc tym razem czekał na to co sama zrobi.
Lathea - 2009-07-29, 13:40
Popatrzyła zdziwiona, na początku nie bardzo wiedząc o co mu chodzi.
- Pomóc? W czym? - chwyciła kielich i dopiero wtedy domyśliła się o co pytał - Nie, nie ma takiej potrzeby. Po pierwsze zaraz się wygoi, a po drugie nawet i w bandażach będę w stanie Cię pokonać na treningu...
- Poza tym trochę bólu jeszcze nikomu nie zaszkodziło - wpatrzyła się w dłoń mroczniaka leżącą na stole. Była ciekawa czy kiedy jej dotknie to znów pojawi się uczucie obrzydzenia. Nie miała jednak ochoty tego sprawdzać.
mindmaster - 2009-07-29, 13:59
Denarius skinął głową - Jeżeli tak chcesz. - nalał sobie wina do kielicha i wypił. - Co do treningu na arenie to jestem gotów pomagać Ci w zdobywaniu doświadczenia. - spotkał jej oczy - Obiecuję nie narzekać, jeżeli głowa poleci za daleko od ciała. Choć wolałbym by arena była wtedy pusta. Nie mam ochoty tłumaczyć dlaczego bezgłowy tułów wciąż chodzi po arenie - parsknął śmiechem - Najpewniej musiałbym tych idiotów zabić bo uznaliby mnie za nieumarłego... - Mroczniak zamknął oczy i się skupił. Po chwili pojawiły się kropelki potu i krwi na jego twarzy. Aura którą wyczuwała dotąd Niesława zdawała się maleć, aż całkowicie zniknęła. Kiedy otwarł oczy były przejrzyste i pełne wyrazu. Nabrały koloru i życia. - Teraz lepiej? - zapytał.
Lathea - 2009-07-29, 14:09
Zamyśliła się.
- Mogę nie obcinać Ci głowy, to nic trudnego przecież - popatrzyła zdziwiona - Chyba że masz ochotę zabijać... Ale wydaje mi się, ze jest wiele innych możliwości, żebyś mógł się realizować w tej dziedzinie, najemniku. Możemy też trenować w nocy, kiedy wszyscy albo spokojnie śpią, albo leżą pijani.
Odruchowo wyciągnęła dłoń i wytarła mu krew z twarzy. Cofnęła się zaskoczona własną reakcją.
- Nie chciałam, wybacz - przygarbiła się lekko - Tak, teraz już znacznie lepiej. Dziękuję.
mindmaster - 2009-07-29, 14:32
Denarius uśmiechnął kiedy Niesława snuła plany treningowe. Trening nocny zwiódł jego myśli na inne tory niż walki w szkołach rycerskich, dlatego był zaskoczony, gdy mroczniaczka otarła mu twarz. Dotyk jej delikatnych palców wyrwał go z zamyślenia. Jak ktoś walczący na codzień mieczem mógł mieć tak delikatne dłonie... - Nie, nic się nie stało - odpowiedział mimo, że echa w jego głowie krzyczały o niebezpieczeństwie jakie dla niego przedstawia jego krew w cudzych rękach. Stłumił je całkowicie. - Cieszę się, że nie czujesz już wobec mnie obrzydzenia i agresji - stwierdził najzwyczajniej pod słońcem, mimo iż pozostało mu na twarzy dziwne, przyjemne mrowienie w miejscu gdzie dotknęła go towarzyszka, mrowienie które wyjątkowo nie miało nic wspólnego z nieziemskimi energiami czy truciznami...
Lathea - 2009-07-29, 15:26
Wytarła palce o bandaż. Czuła się głupio, wiedziała, że na przyszłość musi być bardziej czujna, by podobne sytuacje nie miały miejsca. Niestety czasem chęć pomocy wbijała się na pierwszy plan i mimo usilnych starań nie potrafiła tego całkiem z siebie wyrzucić.
- A ja nie wiem czy się cieszę - powiedziała z wahaniem - Wtedy coś trzymało mnie z daleka, a teraz sama będę musiała się pilnować, by nie wkroczyć na niebezpieczny grunt.
Umilkła siedząc nad pustym kielichem. W głowie już jej trochę szumiało, najchętniej wróciła by do komnaty w warowni, ale wolała najpierw zamknąć pewne kwestie.
mindmaster - 2009-07-29, 16:04
Denarius zamyślił się. Jeden głos wyraźnie wybijał się spośród pozostałych i choć prośba była jego zdaniem nierozsądna w tym miejscu, nie widział przeciwwskazań by Niesława poznała bardziej rozsądną część jego brzemienia. Kiedy podjął decyzję wciąż mówiła. Czuł przemianę lecz nie zdążył jej o tym poinformować. W momencie kiedy przestała mówić znów poczuła gromadzącą się opresyjną energię. Denarius zgiął się w pół, niemalże zwinął w kłębek na krześle. Tym razem energia była skoncentrowana, mniej chaotyczna - Dobrze, wolniej... - usłyszała cichy głos mroczniaka. Nagle między stolikiem i resztą sali zapadła jakby przezroczysta kurtyna na jaką pozostali obecni w barze zdawali się nie zwracać uwagi. Skóra Denariusa w momencie pokryła się zielonymi łuskami, jego nogi splotły się razem w wężowy ogon. Ostatnie zmieniły się oczy. Patrzyły na nią pożółkłe kule z pionową źrenica w środku. Transformacji dopełniła druga para oczu, tym razem zielonych, która pojawiła się nad pierwszymi i wpatrywała się razem z nimi w mroczniaczkę.
Lathea - 2009-07-29, 18:57
Odchyliła się na krześle sprawdzając czy broń ma pod ręką. Ot tak, na wszelki wypadek. Takiego dziwu jeszcze nie miała okazji zaobserwować. Nie bała się, raczej była zaciekawiona cóż to takiego. Miała jednak świadomość, że istota jest bardzo groźna i jej zdolności i umiejętności mogłyby nie wystarczyć, gdyby doszło do walki.
Siedziała więc i wpatrywała się w oczy wielkiego węża, zastanawiając się czy najemnik jest świadomy i czy żółtooki stwór będzie chciał rozmawiać.
mindmaster - 2009-07-29, 20:06
W obu parach oczu błysnęło rozbawienie na myśl, że broń mroczniaczki mogła być jakimkolwiek zagrożeniem... Kontakty ze śmiertelnikami zawsze były inne. Niedowiarki traciły głowę, święci atakowali bezskutecznie, wojownicy próbowali zdobyć na różny sposób chwałę, a magowie próbowali posiąść nienależną im moc. Istota obserwowała paladynkę, po to weszła do tego świata. Była ona nietypowa. Nie bała się, tylko zaciekawiona obserwowała. ?udziła się, że mogłaby wygrać walkę... Odwaga, czy głupota? Wężopodobne stworzenie najwyraźniej jednak znalazło to czego szukało, gdyż chwilę później usta opuściło jedno słowo - Saluriel
Lathea - 2009-07-29, 21:37
Czuła się oceniana, ale tego właśnie się spodziewała. Istota nawet raczyła się przedstawić, więc chyba nie chciała jej od razu krzywdzić. Paladynka uśmiechnęła się lekko.
- Niesława.
I tyle. Nie chciała uchodzić za gadułę, zresztą o co miała by pytać węża?
Czekała.
W tym była niezła.
mindmaster - 2009-07-29, 21:56
Istota przyglądała się paladynce przez dłuższą chwilę. Kiwnęła głową, jakby akceptując mroczniaczkę. Wyciągnęła rękę i skupiła w niej dużą ilość energii. Po chwili w łuskowatej dłoni pojawił się piękny pierścień, który istota położyła na stole między nimi. Oczy na chwilę się zwężyły po czym transformacja jaką przeszedł najemnik zaczęła się odwracać. Po chwili siedział na krześle wyprostowany. Jego oczy były zamknięte.
Lathea - 2009-07-29, 22:37
Obserwowała poczynania tajemniczej istoty, jak również cały proces przemiany. Była ciekawa, czy pojawienie się węża sprawiło mroczniakowi ból i po co była ta cala manifestacja... Kiedy zostali sami dolała wina do obu kielichów i pijąc powoli ze swojego czekała aż Denarius oprzytomnieje.
Czuła się bardzo znużona, miała szczerą nadzieję, że to koniec atrakcji na dziś i będzie się mogła wreszcie porządnie wyspać.
mindmaster - 2009-07-30, 06:50
Ilość energii wokół nich nie malała, a przezroczysta zasłona między nimi i resztą sali wciąż kołysała się jakby na wietrze. Denarius siedział w bezruchu.
Lathea - 2009-07-30, 08:11
- Czyżby to jeszcze nie koniec - zapytała sama siebie po dłuższej chwili czekania.
- Nic to - wzruszyła ramionami i poprawiła się na krześle. Nocne czuwanie nie było jej ulubioną formą rozrywki, lecz chwilę jeszcze mogła tu przecież zostać...
mindmaster - 2009-07-30, 08:35
Powoli oczy mroczniaka otworzyły się. Patrzył na paladynkę. Był wciąż wyprostowany, a powolne ruchy jego ciała wydawały się pasować bardziej do dworskich salonów niż do karczmy miejskiej. Jego oczy patrzyły w zaciekawieniu na towarzyszkę. Nie spuszczając z niej wzroku wziął do ręki kielich, pokręcił nim, po czym wypił z niego mały łyk i odstawił na stół. Przez cały ten czas jego oczy nawet nie drgnęły wpatrując się w oczy Niesławy.
Lathea - 2009-07-30, 08:51
Uśmiechnęła się nie spuszczając wzroku ze swojego towarzysza ~Pojedynek spojrzeń~ pomyślała lekko rozbawiona. Odstawiła kielich i odgarnęła włosy z czoła. Potem znieruchomiała. Jedynie błyszczące oczy wpatrzone w oczy mroczniaka świadczyły o tym, że paladynka nie śpi.
mindmaster - 2009-07-30, 09:17
Najemnik siedział w bezruchu, ani na chwilę jego spojrzenie nie opuściło oczu mroczniaczki. Ilość energii jaką nasycona była przestrzeń między nimi zaczęła stopniowo, równomiernie, nieustannie rosnąć. I nie był to jeden rodzaj energii, a wiele. Paladynka nie wiedziała nawet, że tyle różnych rodzajów istniało, a już tym bardziej mogło być obecne naraz w jednym miejscu.
Lathea - 2009-07-30, 09:38
Zastanawiała się czego świadkiem zaraz się stanie. Wiedziała, że w każdej chwili może wstać i wyjść i choć rozsądek doradzał właśnie takie postępowanie, to jednak wrodzona ciekawość trzymała ją w miejscu. Poza tym nie była pewna czy dobrym pomysłem jest przerwanie wzrokowej więzi łączącej ją z najemnikiem. Czekała więc cierpliwie, próbując zorientować się jednocześnie jakiego rodzaju energie kumulują się między nimi.
mindmaster - 2009-07-30, 10:10
Energie narastały, aż do niewyobrażalnych rozmiarów. Bariera, która oddzielała ich wcześniej od reszty karczmy opadła. Nie trzeba było zgadywać dlaczego. Oprócz karczmarki, która zdawała się nie mieć pojęcia, że cokolwiek niezwykłego ma miejsce, nie pozostał w karczmie najwyraźniej nikt. Kiedy krzesło i stolik zaczęły się dziwnie zachowywać, jakby falując na płaszczyźnie rzeczywistości, energie przestały rosnąć. Jedna brew mroczniaka uniosła się do góry - Czym jesteś? - padło z jego ust pytanie.
Lathea - 2009-07-30, 10:47
Krew szumiała jej w głowie, utrudniając myślenie. Zamrugała kilka razy próbując odegnać zamglone obrazy, które pojawiały się przed jej oczami. Z trudem łapała oddech, czuła się jakby coś ją zgniatało ze wszystkich stron. Starała się siedzieć prosto i nie opuszczać wzroku.
- Jestem sobą - wyszeptała wyschniętymi wargami.
mindmaster - 2009-07-30, 11:06
Energie nagle zniknęły. Najemnik odwrócił wzrok i spojrzał na wino w kielichu. Po nieznacznym ruchu ręką wino w butelce oraz kielichach zajaśniało niebieskawą poświatą po czym lekko się rozjaśniło. Mroczniak napił się z kielicha i zdawał delektować smakiem. - Ach... O wiele lepiej... Spróbuj. To najlepszy rocznik jaki pamiętam - rozsiadł się wygodnie w krześle i spojrzał wymownie na Niesławę - Wszystkie wyższe istoty, które rozpoznały moją aurę oddalają się w tej chwili najszybciej jak mogą z tego miejsca. Nawet wszystkie żywe stworzenia... - spojrzał na karczmarkę - ...wszystkie inteligentne żywe stworzenia... - poprawił się - posłuchały również swojego instynktu i uciekły. Ty zostałaś. - kąciki ust uniosły się lekko do góry - Dziwna jesteś - ton jego głosu wskazywał na to, że podobne słowa nieczęsto opuszczały jego usta. - Nie weźmiesz? - skinął ręką na pierścień leżący na stole. Jego oczy uważnie wpatrywały się w mroczniaczkę, jakby następne jej słowa miały zadecydować o życiu bądź śmierci.
Lathea - 2009-07-30, 11:25
Wzięła ostrożnie kielich, powąchała a następnie spróbowała. Nie piła niczego podobnego, nawet nie miała pojęcia że coś tak smacznego da się wytworzyć. Spojrzała na pierścień, po czym znów przeniosła wzrok na postać siedząca naprzeciwko.
- Nie - odparła krótko.
- Nie wiem dlaczego miałabym go wziąć, co mi to da i jakie niebezpieczeństwa niesie ze sobą posiadanie go. Poza tym nie przyjmuję darów od nieznajomych.
Spojrzała pytająco, nie wiedziała dlaczego z takim napięciem się w nią wpatrywał.
mindmaster - 2009-07-30, 11:48
Na twarzy mroczniaka zagościł szeroki uśmiech. Pstryknął palcami, a pierścień na stole błysnął i zniknął. - Rozsądna decyzja - nie powiedział nic więcej. Delektował się winem wpatrując się w towarzyszkę. Zastanawiał się najwyraźniej czy pierwsza przerwie ciszę. W jego dłoni pojawiła się srebrna moneta, którą zaczął przewracać w palcach. Obserwował kobietę przed sobą. Rozumiał niechęć Denariusa do przeglądania jej życia. Zdziwiło go to. Była zbyt interesującą łamigłówką, by od razu sięgać po rozwiązanie.
Lathea - 2009-07-30, 12:29
Uśmiechnęła się przelotnie. Miała w kielichu wino, o jakim do tej pory mogła tylko pomarzyć. Była zmęczona a jej towarzysz nie wyglądał jakby miał zamiar wkrótce się pożegnać. Kim był, co go tu ściągnęło - te kwestie pozostawały nadal nie rozstrzygnięte. Ale nie miała zamiaru zadawać pytań... Znaczyłoby to, że jest gotowa poznać odpowiedź, a nie była do końca przekonana czy tego właśnie chce.
Siedziała więc w milczeniu obserwując mroczniaka i jego monetę, popijając wino, które łagodziło objawy znużenia.
mindmaster - 2009-07-30, 14:27
Czego chcesz? - pytanie zadane zostało bezbarwnym głosem, jakby rozmówca mówił o pogodzie lub innym całkowicie pospolitym temacie. Nie było intonacji która wskazywałaby na zabarwienie emocjonalne, bądź sugerowała dokładnie o co pyta towarzyszkę.
Lathea - 2009-07-30, 14:34
- Chcę wiele i z każdym dniem coraz więcej... - przerwała, by stłumić ziewnięcie - Lecz największą satysfakcję sprawia mi to, że moje cele osiągam sama, bez pomocy innych.
Była coraz bardziej ciekawa jego intencji... Wątpiła, by chciał z nią rozmawiać ze zwykłego kaprysu, choć z drugiej strony, co mogła wiedzieć o pobudkach kierujących istotą nie z tego świata.
mindmaster - 2009-07-30, 14:38
Mroczniak nie okazał w żaden sposób, że usłyszał odpowiedź - Czego się boisz? - padło kolejne pytanie, zadane w ten sam sposób co poprzednie.
Lathea - 2009-07-30, 14:39
- Zależności, słabości i zniewolenia - tym razem odpowiedź była krótka i rzeczowa.
mindmaster - 2009-07-30, 14:45
Czemu tu jesteś? - kolejne pytanie niczym nie różniło się od pozostałych.
Lathea - 2009-07-30, 14:49
- By się uczyć - zaczęło ją to bawić.
mindmaster - 2009-07-30, 14:51
Dokąd zmierzasz? - zadając ostatnie pytanie spojrzał Niesławie prosto w oczy.
Lathea - 2009-07-30, 14:58
- Przed siebie, do przodu - spojrzała mu w oczy podnosząc kielich do ust.
Raziel - 2009-07-30, 16:30
Nie mogąc już dłużej słuchać tego bełkotu wykidajło wyszedł z Gołębnika i udał się w tylko sobie znanym kierunku.
mindmaster - 2009-07-30, 17:55
Mroczniak położył drugą dłoń na stole, w pierwszej wciąż obracając monetę. Po chwili w pustej dłoni zaczął się pojawiać niewielki wielokolorowy kształt. Powoli kolory zaczęły się zlewać w płynne srebro, a kilka chwil później trzymał w dłoni na pozór identyczną kopię monety którą się bawił. Właściwą monetę schował, a "kopię" położył przed mroczniaczką. - Jedną ze starych zasad mówi, że wszystko ma swoją cenę. Większość śmiertelników jest wystarczająco głupia by o nią nie pytać. Gdybyś przyjęła pierścień popełniłabyś taki właśnie błąd. Zaakceptowałabyś przedmiot którego cena nie była ustalona. My nie dajemy prezentów. Ta mała moneta jest nieodpłatną pożyczką dla Ciebie. - uśmiechnął się do paladynki - Nie myśl ani przez chwilę, że daję ją z dobroci serca lub z chęci manipulacji. Dla mnie jest to zabezpieczenie moich interesów. W chwili obecnej nie chcę byś zginęła. Choć moje intencje mogą się w przyszłości zmienić, odpowiadając na pytania udowodniłaś, że jakkolwiek ironicznie by to nie zabrzmiało, moc w niej zawarta będzie w dobrych rękach. Masz moje słowo, że moneta, ani energia którą posiada nie uczyni nic przeciw Twojej wolnej woli. Przyjmiesz ją?
Karczmareczka Eggy - 2009-07-30, 23:51
- Chrrr, chrrr - dało się nagle słyszeć głośne chrapanie karczmarki. Eggy przez chwilę przyglądała się dwom dziwnym mroczniakom, ale nie dość że gadali niezrozumiale, to nowy jegomość w ogóle nie kwapił się, aby coś zamówić. " Kij mu w rzyć" - pomyślała zdegustowana i jej zainteresowanie powoli malało, malało... aż jakoś samoczynnie opadła na krzesełko przy ladzie i zaszyła się w innym świecie, gdzie w pięknych skalnych grotach dzielnie pracują spoceni brodacze.
Lathea - 2009-07-31, 00:25
Wyprostowała się na krześle, po raz kolejny odstawiła kielich i wbiła swoje lodowate spojrzenie w mroczniaka.
- Bez względu na to co dla mnie masz niestety muszę odmówić przyjęcia z Twoich rąk czegokolwiek. Nawet jeśli chodzi Ci o moje dobro lub też dar ten nie miałby na mnie negatywnego wpływu. Z tego co zrozumiałam to nie powinieneś czuć się urażony, jeśli powiem, że nie mam żadnej gwarancji, iż Twoje słowa są prawdą. Jak już wspomniałam, cenię sobie tylko to co sama zdobędę, więc i tak moneta ta leżałaby nieużywana. Dlaczego nie znajdziesz kogoś, kto z radością ją przyjmie, zapewne w okolicy jest wiele osób, które mogłyby wzbudzić Twą uwagę równie silnie jak moja, pragnąca spokoju, osoba.
Skłoniła się uprzejmie.
- A teraz jeśli pozwolisz udam się na spoczynek. Rozumiem, iż Ty nie odczuwasz znużenia ni niewygód, moje ciało jest jednak słabe i potrzebuje regeneracji.
Elasharr - 2009-07-31, 00:31
Drzwi karczmy się rozwarły i wczłapała do środka Ssarima. Rozejrzała się bacznie zaraz po wejściu, jak to miała w swoim zwyczaju. Ucieszyła się, że nie znalazła wzrokiem Pana Maski. Pan Maska niemile wyglądał, a Ssarimka nie lubi takich niemilców.
Zaraz ku jej uciesze zobaczyła że przy ladzie stoi przecie jej pani. Ogonek radośnie szurnął po ziemi. Jednak spostrzegła po chwili, że jakiś nieznany typek najwyraźniej się do Pani podwala. Jej oczy zwężyły się, a rozwidlony język wysunął groźnie. Zachowując czujność podeszła do nich.
- Witaj pani. - skłoniła się po czym nachyliła nad uchem Niesławy - Tso to sa jeden? Mam go ssprać? - spojrzała niewinnym pytającym wzrokiem. Jej "szept" zaś był dobrze słyszalny w obrębie całej karczmy.
mindmaster - 2009-07-31, 08:18
Przez chwilę oczy mroczniaka rozbłysły gniewem gdy usłyszał odpowiedź paladynki. Nagle zamknęły się i energia ich otaczająca zniknęła. - Nigdy - jego głos był szorstki - Przenigdy nie oskarżaj kogoś takiego jak On o kłamstwo. Będzie to ostatnia rzecz jaką zrobisz w życiu. - nie powiedział tego jako groźby, było to najzwyczajniejsze stwierdzenie faktu - Nawet gdyby nie powstrzymywały niektórych z Nich Stare Zasady, to nikt nie zniżyłby się do kłamstwa. W przeciwieństwie do śmiertelników jest ono dla Nich czymś odrażającym. Oznaką słabości. Manipulują, niedopowiadają, omijają fakty i zwodzą. Użycie kłamstwa jednak oznaczałoby, iż ktoś jest na tyle słaby, że nie potrafi ani użyć inteligencji by uzyskać pożądany efekt, ani osiągnąć tego swoją własną siłą. Oskarżenie Ich o kłamstwo jest najbardziej ubliżającą rzeczą jaką mogłaś powiedzieć. - tymi słowami zakończył krótką "lekcję". - Moneta nie miałaby Ci pomagać stale - zaśmiał się - Pomyśl o niej jako o ostatniej desce ratunku gdy wszystko inne zawiedzie. Można jej użyć tylko raz by przywołać tą odrobinę Jego mocy którą czułaś wcześniej i skierować ją wedle woli osoby ściskającą monetę. Zatrzymam ją dla Ciebie jeśli zmienisz zdanie. I dla wyjaśnienia - jesteś dopiero drugą osobą której coś takiego zaoferował, a ostatnia żyła wieki temu. Pozwolisz, że Cię odprowadzę? - zapytał ignorując stojącą obok niego lacertkę.
cornox - 2009-07-31, 08:55
Do karczmy wbiegł zawiany Pssuett. Trochę za późno pomyślał, że dobrze by było zwolnić albo zahamować, w efekcie zahaczył o czyjeś krzesło i wylądował na stole pomiędzy dwoma mroczniakami. Rozejrzał się powoli masując obolały łokieć, spojrzenie zatrzymał na lacertce.
Babo... Jak ty mnie denerfujes...
Lathea - 2009-07-31, 09:18
Wiedziała, że ryzykuje wiele udzielając takiej odpowiedzi istocie, która obecnie przemawiała przez mroczniaka, jednak chwilowo była tak zmęczona, że jej umysł nie funkcjonował już prawidłowo.
Ucieszyła się na widok mniszki, uśmiechnęła się nawet słysząc jej zatroskane pytanie. Pogładziła gadzinkę po pysku.
- Witaj Ssarimko. Właśnie wychodzę, a to jeden z adeptów naszej szkoły, który zajął mnie rozmową przez ostatnie kilka godzin. Nie trzeba mu robić krzywdy, chyba że spotkacie się na treningu - skrzywiła się lekko, gdyż zdawała sobie sprawę, że najemnik przewyższa lacertkę umiejętnościami bojowymi.
Spojrzała na mroczniaka.
- Niech i tak będzie. Kiedy poczuję, że moneta mogłaby mi sie przydać, poproszę Cię o nią.
Dalszą rozmowę zakłóciło wtargnięcie drugiego mnicha. Nachyliła się ku Ssarimie.
- Chyba ktoś tu bardziej potrzebuje Twojej uwagi. Tylko go nie obij za bardzo. Poradzę sobie z powrotem do komnaty, do zobaczenia na porannym treningu - po raz ostatni poklepała silną szyję lacertki i odwróciła się ku Denariusowi.
- Skoro tak sprawa wygląda, będę niezmiernie wdzięczna za towarzystwo w drodze powrotnej - skierowała się do wyjścia, rzucając jeszcze na odchodnym wypchany mieszek na kolana śpiącej krasnoludki.
mindmaster - 2009-07-31, 10:34
Denarius skinął głową chowając monetę do kieszeni, po czym wyszedł razem z Niesławą.
cornox - 2009-07-31, 10:59
Fidzis coś narobiła?! Spłosyłaś ich! - spojrzał z wyrzutem na lacertkę
Khhagrenaxx - 2009-08-05, 12:00
Do karczmy wszedł gnom. Nie błaznował, nie szalał, usiadł przy jednym z większych stolików, zamówił piwo i popijając od czasu do czasu zajął się czyszczeniem i ostrzeniem swego ekwipunku. Ta nowa glewia była całkiem w porządku, tylko wymagała kilku udoskonaleń...
Lathea - 2009-08-05, 16:46
Paladynka weszła po cichu, rozglądając się po opustoszałym lokalu. Przemknęła zręcznie do kontuaru i złożyła zamówienie. Po chwili siedziała już przy swoim stoliku z kielichem wina w dłoni. Miała dziś do załatwienia dość ważne zadanie i chciała się chwilkę odprężyć w gronie szkolnych znajomych. Skinęła głową gnomowi i idąc za jego przykładem poddała własny miecz szczegółowej inspekcji.
mindmaster - 2009-08-05, 17:36
Najemnik wszedł do karczmy i skierował się bez wahania do stolika paladynki. Siadł przy niej, gdy bawiła się swoim mieczem. - Czyli od dzisiaj to już oficjalnie, tak?
Lathea - 2009-08-05, 18:06
Podniosła głowę na widok towarzysza i jednym, zdecydowanym ruchem schowała miecz. Uśmiechnęła się.
- Oficjalnie, nieoficjalnie... a jakie to ma znaczenie. Ważne że my wiemy.
mindmaster - 2009-08-05, 19:02
Mroczniak uniósł nieznacznie jedną brew - Nieważne, by klienci wiedzieli? - zapytał z rozbawieniem w głosie.
Lathea - 2009-08-05, 19:11
?yknęła z kielicha i parsknęła rozbawiona.
- A jużci. Pójdziemy na targ i będziemy się sprzedawać każdemu, kto da więcej - spojrzała na gnoma, nie wiedziała jak on do tego podchodzi.
mindmaster - 2009-08-05, 19:46
Niekoniecznie - odparł najemnik - Ale jakoś trzeba się początkowo zareklamować... Choć znając Ciebie ten problem został już lub niedługo zostanie rozwiązany. Mam rację?
Assaoth - 2009-08-05, 19:50
Madeline powoli weszła do karczmy. Ostrożnie zawiesiła glewię na plecach, po czym cichaczem usiadła przy wolnym stoliku i zamówiła kufel piwa.
Khhagrenaxx - 2009-08-05, 20:00
Sprzedawać albo wymuszać, jak ścierwa nie będą chciały płacić... - powiedział gnom dosiadając się do pary mroczniaków - A ta co? Nada się? - zapytał patrząc na nowego gościa karczmy.
cornox - 2009-08-05, 20:05
Jaszczur patrzył na najbardziej zaludniony stolik i patrzył... Po czasie przypomniało mu się, że można by zacząć myśleć o tym, na co patrzył. W końcu sobie uzmysłowił, że przecież ich zna. Przynajmniej część. Poderwał się z miejsca i ruszył w stronę stolika.
Tesla! Dej no pyska gadzie ty besłuski... - rozpostarł ramiona sygnalizując chęć uściskania gnoma.
Lathea - 2009-08-05, 20:10
Posunęła się robiąc miejsce gnomowi. Spojrzała na nowo przybyłą.
- A nie wiem, nie znam jej zbyt dobrze, jakaś taka... nieśmiała - pochyliła się nad kielichem myśląc, że ona jest akurat ostatnią osobą, która powinna się w tej kwestii wypowiadać.
- Co mają nie płacić, przecież z przyjemnością oddajemy się naszemu ulubionemu zajęciu, więc i nic dziwnego, że nam dobrze idzie.
Uśmiechnęła się w duchu, obserwując skorego do czułości lacerta.
mindmaster - 2009-08-05, 20:24
Dobrze idzie to mało powiedziane - uśmiechnął się szeroko - Zwłaszcza, że wychodzą te słowa z ust sokolej liderki
Lathea - 2009-08-05, 20:32
Popatrzyła zdziwiona. Przecież na treningach omijali się chwilowo z daleka, nie mogła dojść jakim cudem najemnik potrafił z nią wygrać.
- Nie jestem najlepszym z sokołów - uśmiechnęła się - Jeszcze mi się to nie opłaca.
Khhagrenaxx - 2009-08-05, 20:37
Gnom skrzywił się na widok lacerta. Nie cierpiał tych gadów, były na swój sposób zabawne, tak jak zabawny może być pies goniący swój ogon, ale... No właśnie.
Czołem, Passuet... Nieźleś mi dzisiaj dupsko na arenie obił, bydle straszne się z ciebie zrobiło... - zagadał starając się uniknąć bezpośredniego przywitania z jaszczurem - Mogą nie płacić, bo głupi są... Zawsze znajdą się tacy co to myślą, że samemu sobie ze wszystkim radę dadzą, stolarza nie wezmą, tylko będą dłubać w tym drewnie byle zaoszczędzić parę groszy, a potem w nocy spada na nich półka i rozkwasza łby... Ze wszystkim tak jest, z wojaczką podobnie... - odpowiedział po części Niesławie, po części sobie, gdyż od dłuższego czasu zastanawiał się czy to co sobie zamierzyli uda się osiągnąć.
cornox - 2009-08-05, 20:54
Mogę ftrącić? - zagaił przysiadając się - Chętni safse będą. A jak ftóryś nie sapłaci, to pójdziemy na drugą stronę i skopiemy mu syć. Suy jestem, wiem.
Rzeźnik - 2009-08-05, 21:06
Z cienistego kąta karczmy wynurzył się przybysz. Siedział w swoim zaułku już dobrych parę dni ( ) i dupsko go porządnie od twardości karczemnych krzeseł rozbolało. Poprawił czarną chustę obwiązaną wokół szyi i dosiadł się bez słowa do gaworzących towarzyszy.
mindmaster - 2009-08-05, 21:11
Dużo się nas tu zebrało - skomentował mroczniak widząc, że wszyscy jego kompani byli spod tej samej czarnej gwiazdy co i on - Jeszcze paru i moglibyśmy tą karczmę przejąć na naszą siedzibę.
Lathea - 2009-08-05, 21:17
Skinęła głową Rzeźnikowi. Dobry był, podziwiała jego odwagę, wygrywał zaledwie o jeden cios.
Przy stoliku rzeczywiście zaczęło robić się ciasnawo... Choć wiedziała, że jeszcze kilka osób zostanie miło powitane w tym gronie.
- Gdzie twoja kobieta - pytanie skierowane było do Psuetta.
- I czemu nie ma tu jeszcze strażnika - tym razem poszukała wzrokiem gnoma. To z nim elf najczęściej rozmawiał.
Khhagrenaxx - 2009-08-05, 21:21
Gnom przepił do gromadzących się wojowników. Przejąć karczmę? Przejmą władzę nad światem! To znaczy on przejmie przy użyciu tych biednych śmiertelników.... Uśmiechnął się paskudnie do swych myśli, ale po chwili zszedł na ziemię. Wiedział, że do potęgi daleka droga.
Strażnik jak to strażnik, a do tego elf... Snuje się pewnie gdzieś po parku albo innym zamtuzie...knioch*knioch*knioch* - ni to zakaszlał ni to się zaśmiał - A potem będzie się przechwalał jakich to on ważnych spraw z tą lampucerą Freyą MacToren nie załatwiał!
Raziel - 2009-08-05, 21:30
Znalezienie nowego ubrania zajęło mu bardzo dużo czasu. Początkowo próbował jeszcze doczyścić stare, ale te gołębie jadły chyba coś dziwnego, że każdy ich strzał z czasem kończył się dla ubrań wypaloną dziurą. Teraz jednak zadowolony z zakupu stanął w drzwiach Gołębnika. Przeszedł po karczmie tak by wszyscy zauważyli jego obecność by ostatecznie oprzeć się o ladę i spokojnie przyjrzeć się wszystkim przybyłym.
mindmaster - 2009-08-05, 21:31
Widział, że grono się powiększa i zapewne niewiele czasu minie nim reszta gromady się zejdzie - Nie wszyscy się tu znamy - powiedział spokojnie - więc może się przedstawmy sobie by wiedzieć z kim mamy przyjemność. Niektórzy z was mieli już przyjemność, bądź nieprzyjemność spotkać mnie na treningu. Denarius Czarny, do usług. Moje specjalizacje to strategie oraz organizacja wojenna, eliminacja żywych i nieumarłych problemów oraz kłopoty natury ezoterycznej. - postanowił pominąć fakt, że sam jest takim kłopotem - Jestem tu z powodu i tylko z powodu Niesławy. Zapewniam was, że jeśli ktokolwiek spróbuje jej coś zrobić, to nie będzie się musiał martwić o pobudkę następnego dnia... - oczy błysnęły mu na czerwono kiedy kończył. Oparł się wygodnie i czekał aż reszta podejmie temat lub go zignoruje.
Rzeźnik - 2009-08-05, 21:40
Błyszczące znad chusty oczy Rzeźnika wędrowały od gnoma, poprzez jaszczura to na elfy. Ale ilekroć chciał udowodnić, że przy pogadance jest równie dobry jak we władaniu toporem, nie zdążał zdania zamierzonego w nowym dla niego języku złożyć, by tempa rozmowy dotrzymać. A i czasem podumać musiał chwilę, czy lampucera to nie część nazwiska pani szlachcianki, bądź też czym jest eliminacja. Korzystając z okazji, że ktoś od niego odpowiedzi wreszcie oczekuje zachrypiał:
- Ja też walczy dobrze. Pan płaci, ja prowadzi, chroni, zabija. Ja... - tu urwał na chwilę, bo mu się znana formułka skończyła - Ja nie wie... - przez zmarszczone czoło było niemal widać wysiłek umysłowy obcego - Ja się nie nazywa. Ja przewodnik, tropiciel, najemnik. Ja rzeźnik. - zakończył z błyskiem w oku, rad, że tak dobrze mu poszło. Trochę wyuczonych formułek, trochę naśladowania, trochę inwencji twórczej i jakoś to będzie - pomyślał.
Khhagrenaxx - 2009-08-05, 21:42
Gnom ostatkiem sił powstrzymał parsknięcie. Panie Denarius, nazywam się Zord, Tesla Zord i mam nadzieję - zgrzytnięcie zębów - ... że nigdy ale to przenigdy nie odbierzesz mych czasem sprośnych żartów za ujmę dla tej oto, powiedzmy, szlachetnej niewiasty... Ot, ma psotna gnomia natura, po prostu. Proszę więc, nie budź mnie nigdy. Specjalizuję się... No po trochu we wszystkim, jak mój przedmówca... rzeźnik... tylko nieco innego kalibru me specjalizacje: maszyny oblężnicze, kusze ręczne i takie tam szpargały, prócz tego potrafię wykorzystać kontakty w społeczności gnomów by wymusić na innych rasach ustępstwa, czy też korzystne kontrakty, nic tak nie działa na poprawnych politycznie snobów jak posądzenie o kseno - wziął głęboki oddech - fobię... Ogólnie propaganda to ja! - powiedziawszy skłonił się lekko.
cornox - 2009-08-05, 21:51
Pssst - pssytnął łobuzersko w stronę Denariusa demonstrując swoją obojętność wobec jego arogancji - Baba saś sie fdzieś slaja. Fłócytorba jedna... - zwrócił się do paladynki. Pssuecik jestem, tak wogle, z Mortussów. - rzucił w stronę mniej znajomych twarzy.
mindmaster - 2009-08-05, 22:00
Mroczniak zmierzył gnoma wzrokiem. Najwyraźniej to co zobaczył spodobało mu się, gdyż po chwili na jego ustach zagościł niewielki uśmiech. - Ależ mój drogi Panie Zord. Zgodzisz się wszak Pan, iż taka biedna, mała paladynka nie powinna się znajdować w tak niebezpiecznym mieście bez ochrony. Mój honor nie pozwolił mi zostawić jej bez opieki. - zaczął gestykulować nieco rękami i mówić głośniej czując znajomy wzrok skierowany w jego kierunku - I choć nie odebrał bym sprośnych żartów jako ujmy dla mojej młodej towarzyszki, to czyż możemy zbezcześcić jej niewinność takimi tematami? Choć są one dla nas codziennością, nie możemy pozwalać sobie skalać jej dziewiczych uszu naszym grubiaństwem.
cornox - 2009-08-05, 22:04
Nachylił się nad gnomie ucho i wyszeptał tak, żeby go mroczniak nie usłyszał - Fest smuty piepsy, tso? - odsunął się i popatrzył na Teslę wzrokiem doświadczonego konspiranta.
Khhagrenaxx - 2009-08-05, 22:12
Tesla przysłuchiwał się przemowie Denariusa ze zrozumieniem. Dostrzegł ten błysk w jego oku, spodobało mu się, lubił w ten sposób żartować. Nie wszyscy jednak potrafili dostrzec ten typ humoru... a może on dostrzegał go tam gdzie go nie było? Nieważne, chwilę później jaszczur rozbawił go to tego stopnia, że próbował ukryć szeroki uśmiech w kuflu. Nie wystarczyło... Ugryzł go.
Od razu przestało być do śmiechu, kufel pękł. Ja czasem tak mam... - powiedział plując krwią i szkłem - Prawda, jakom żyw, grubiaństwo grubiaństwem, ale trochę kultury kurna musi być!
cornox - 2009-08-05, 22:16
Jaszczur wybuchnął śmiechem spadając z krzesła. Po chwili rechotania otrzepał się, poprawił ubiór i usiadł prosto na krześle. Fybaccie, sdasa sie.
Lathea - 2009-08-05, 22:22
Słuchała ich na pozór obojętnie a w środku cała się trzęsła. Ze śmiechu. Bawiło ją to, że mroczniak zaczął się uważać za jej ochroniarza, to że Rzeźnik starał się mówić składnie, bawił ja nawet mały gnom, choć co do niego miała mieszane uczucia. Zdawała sobie sprawę, że bez mrugnięcia wykorzystał by ją, gdyby tylko taki kaprys zrodził się w jego pokręconym umyśle.
Parsknęła, kiedy począł wypluwać szkło z zakrwawionych ust.
- Pokaż to - spokojny, niemal znudzony głos towarzyszył sprawnym ruchom. Obejrzała dokładnie ranę. - Czysta, nic ci nie będzie.... możesz pic dalej - odwróciła się do Denariusa ze słodkim uśmiechem.
- Dziękuję ci zacny towarzyszu, iż w dobroci swego serca ze wszystkich sił się o mnie troszczysz. Postaram się by nie minęła cie stosowna nagroda- wróciła do wina. Zaczynało jej się coraz bardziej podobać to grono szaleńców.
Raziel - 2009-08-05, 22:41
Kurdupel taki, a największą zadymę robi - pomyślał wykidajło. Spokojnie mi tutaj albo z Gołębnika wyrzucę i za karczmą kultury nauczę - krzyknął w kierunku Tesli - A za kufel się będzie należeć albo więcej do środka nie wpuszczę.
Khhagrenaxx - 2009-08-05, 22:47
Gnom oparł obie dłonie na stole. Przymknął lekko powieki. Policzył do trzech.
Należało to się twojej matce, zapłacić, za spędzoną z nią noc, to może i miałaby na wizytę u jakiej wiejskiej baby, to i nie łaziłbyś dzisiaj po świecie i nie gadał bzdur! - rzucił w kierunku wykidajły - Nie moja wina, że takie podłe szkło tu macie, że dostawić do twarzy i samo pęka! Więc stół dziób walczaku, bo jeszcze zamkną wam tę spelunę, bo co? Najłatwiej tak wyeliminować gnoma, w haniebny sposób, zamach jakimś lichym kuflem na niego przeprowadzić, co? Niech wracają do siebie, co?! - wrzeszczał, zupełnie stracił dobry humor.
mindmaster - 2009-08-05, 22:48
W oczach Denariusa zabłysnął dziwny ognik. Postanowił zagrać rolę do samego końca lub do momentu, kiedy przyjdzie im rozmawiać o poważnych tematach - O, Moja Pani, której uroda przewyższa niebiańskie cuda i której oczy lśnią światłem gwiazd! Wszak Twoje szczęście jest dla mego serca największą nagrodą, a Twa łaska największym darem.
Rzeźnik - 2009-08-05, 22:53
Rzeźnik spojrzał na rozlane piwo i potłuczony kufel gnoma, a następnie na pustą przestrzeń przed nim i coś mu w głowie zaświtało. Ten wyraz znał doskonale i prawie nie słychać w nim było wiercącego zwykle w uszy akcentu: - Piwo! - krzyknął w kierunku krasnoludzicy.
Raziel - 2009-08-05, 22:56
Nie wiadomo kiedy wykidajło znalazł się tuż przy gnomie. Przez nowy płaszcz wydawał się szerszy od orka, a dziób jego sokolej maski znalazł się przy samej twarzy Tesli. Jeszcze jeden taki tekst, a wylecisz stąd szybciej niż gołąb uciekający przed rozgrzaną patelnią, na której ma się smażyć - ryknął.
Khhagrenaxx - 2009-08-05, 23:02
Gnom wiedział, że jeden ruch nadgarstka, a bełt jego miniaturowej kuszy przeznaczonej do użytku właśnie w takich sytuacjach sprawi, że bezmózg nie przekaże swych wadliwych genów, ale wiedział też, że zbyt wiele ważnych spraw jest do zdziałania by popełniać głupie błędy na początku. Poza tym tacy jak ten wykidajło również są cenni. Z udawanym przestrachem odparł więc - Wybacz, mocne to piwo macie, a ja mizernej postury jestem... Kufelek oddam, sklejony, mocniejszy niż kiedyś... W głowie mi się pomieszało lekko... - czekał aż wykidajło odejdzie. Wiedział, że przyjdzie czas gdy role się odwrócą.
Lathea - 2009-08-05, 23:02
Odsunęła się lekko, tak by krzyk sokoła nie drażnił jej uszu.
Spojrzenie, jakim obdarzyła swojego ochroniarza obiecywało wiele.
- Radam niezmiernie słyszeć tak żarliwe zapewnienia z ust twoich, jednakowoż w żywe zakłopotanie wprawiasz mą płochą duszę i upraszam byś w tak jawny sposób nie wyrażał już swych uczuć do mnie gorących - spuściła nieśmiało wzrok, a jej policzki zabarwił lekki rumieniec.
mindmaster - 2009-08-05, 23:07
Denarius skłonił się i usiadł obok Niesławy - Jeśli takie jest Twoje życzenie, Twój najemnik usłucha Twojej woli, o Pani mego serca.
Raziel - 2009-08-05, 23:08
Nie ufał tej małej kreaturze. Wiedział, że osoby które tak szybko pokornieją za moment mogą wbić nóż w plecy. Lecz niestety nie mógł nic zrobić, nie przy tylu świadkach. Takie zachowanie nie przyniosło by zysków Gołębnikowi, a jedynie pobliskiemu grabarzowi. Spojrzał więc tylko groźnie na Teslę i wrócił na swoje miejsce przy barze.
Elasharr - 2009-08-05, 23:38
Szła, szła... i przyszła. Weszła dumnym krokiem trzymając dwa kawałki mięsiwa. Wydarła je jakiemuś osiłkowi co sobie zrobił piknik w lesie. Były to duże pięknę udka, najwyraźniej jakiegoś gryfiątka. Jedno było lekko ogryzione, wszak niosła je od pewnego czasu.
Podeszła pierwej do Pssueta. Wszak wiedziała że nic tak do serca mu nie trafił jak świeżutkie udko.
- Mass mensuś, spróbuj - podała mu nadgryzione udko. Już miała zacząć ogryzać drugie udko, gdy spostrzegła spore zbiorowisko różnych wojowników ze szkoły. Część znała lepiej, część gorzej. Skłoniła się więc ładnie i powitała zgromadzonych, w końcu była ekspertką kurtyzu..azji. Zorientowawszy się że jest wśród nich Niesława, podeszła do niej. Zamyśliła się chwilkę. Chciała oferować jej udko, ale sobie przypomniała że przecie jej Pani takiej surowizny nie przełknie. Oj nie, to by było nietaktycznie, oj nietakt sspory. Podeszła więc do karczmarki.
- Prose ładnie psysondziś to udko, dla tej pani. - położyła udko na ladę i wróciła do Niesławy. - Zaraz będzie jedzonko dla pani - skłoniła się.
Karczmareczka Eggy - 2009-08-05, 23:50
Ruch się zrobił jak nigdy. Eggy wyczuwała instynktownie, że coś jest na rzeczy, ale jakoś nie zawracała sobie tym głowy w ogóle. Cała zaprzątnięta była uwijaniem się za zamówieniami, pilnowaniem kuchcików, żeby niczego nie przypalili i oczywiście liczeniem i ważeniem monet. Jej stan zdrowia w dodatku był coraz gorszy, kaszlała prawie co chwilę. Więc dociekanie przyczyny tego poruszenia zupełnie nie wchodziło w zakres jej zainteresowań.
- Sie leje - odkrzyknęła do Rzeźnika nalewając kufel piwa, który po chwili z pięknym kożuchem piany stał już na ladzie.
Zaś zaraz obok piwa po chwili wylądowało wielkie udko wywołując spore zakłopotanie karczmarki.
- Eee, Jupeku! - zawołała po chwili kuchcika - weż no ładnie posól, ziółkiem posyp i wstaw do pieca. Kuchcik od razu żwawo uwinął się z robotą i po chwili udko już się piekło.
- No, sie zrobi - odrzekła lacercicy
cornox - 2009-08-06, 08:31
Moja samicka... - popatrzył z rozczuleniem na żonę wcinając ochoczo udko.
Irmis - 2009-08-06, 21:31
Elian przyszedł do karczmy późnym wieczorem. Wybrał stojący na uboczu stół. Długie miecze, o wąskich ostrzach, z którymi praktycznie się nie rozstawał przez te lata, oparł o ścianę tuż koło siebie, po czym usiadł ciężko na zydlu. Przez ostatnie dni ciągle brakowało mu czasu. Również teraz był przez stolicę jedynie przejazdem, choć wiedział, że powinien zostać tu dłużej. Nawet sprawę bandytów z Tyru, dokąd udawał się jutro z samego rana, traktował jak urlop. Prosty, nie wymagający zbyt dużo wysiłku, planowania, ani organizacji. Ot, stłuc paru półgłówków, którym brak oleju w głowie, by zajmować się własnymi sprawami.
Westchnął ciężko, wyciągnął zdobioną fajkę z drewna tak ciemnego, że zdawało się czarne, mały mieszek z jakimś symbolem, wyhaftowanym srebrną nicią i zajął się nabijaniem fajki.
Już po kilku zaciągnięciach jasnym, aromatycznym dymem, zmęczenie, widoczne dotąd na jego twarzy zostało zastąpione wyrazem skupienia. Zapewne na sprawach odległych, co zdradzało nieobecne spojrzenie szarych oczu.
cornox - 2009-08-07, 09:36
Jak tylko zorientował, kto wszedł do farmy zaczął machać ramionami próbując zasygnalizować przybyszowi obecność swoją i kompanów.
Karczmareczka Eggy - 2009-08-07, 22:27
Po pewnym czasie Jupek wrócił z upieczonym udkiem na tacy i położył ją na karczemnej ladzie. - Gotowe - zameldował.
Eggy zaś zwróciła się do lacercicy, podumała chwilkę i rzekła - No dobra, pieczeń była pani, zatem za samą robociznę wezmę ino sztukę złota. - Może coś do popicia? Tamta dama wygląda na spragnioną... - wskazała dyskretnie Niesławę.
Elasharr - 2009-08-07, 22:32
Na rasie tyle - odrzekła Ssarima, po czym zostawiając monetę i zawiedzioną Eggy, popędziła zanieść pieczone udko Niesławie.
- Prosę - podała skłaniając się wdzięcznie.
Lathea - 2009-08-08, 21:23
Uśmiechnęła się szeroko na widok swej służki, która tak serdecznie o nią dbała.
- Dziękuję ci, moja droga, chętnie coś zjem, bo w natłoku dzisiejszych spraw porę posiłków przesuwałam coraz bardziej, aż w końcu zapomniałam o jedzeniu.
Zauważyła wejście strażnika, lecz widząc iż kieruje się ku jednemu z odleglejszych stolików stwierdziła, ze nie będzie mu przeszkadzać.
Pieczeń powitała z żywym zainteresowaniem i od razu zabrała się do jedzenia, niepomna na resztę kompani przy stoliku. Jadła powoli, nie spiesząc się, wiele rzeczy musiała przemyśleć i wiele ustaleń należało jeszcze poczynić w najbliższym czasie.
Elasharr - 2009-08-10, 11:30
- Ssmasnego - odrzekła mniszka. Rada była, że mogła sprawić swej Pani trochę radochy.
Dopiero teraz jednak zorientowała się że coś tu jest nie tak, jakoś inaczej. Było dużo ludu ze szkoły, którzy o czymś żywo debatowali.
- Paniii - szepnęła jak zwykle "dyskretnie" - sskąd tu tyle tych no.. - myślała przez chwilę jak ujednolicić to zbiorowisko różnych ras - tych humanidóf tyle sskąd ? Chyba cośś jesst na szeczy ? - Spojrzała na Niesławę zafrasowanym wzrokiem.
cornox - 2009-08-10, 12:02
Pssuett nachylił się ponownie nad nad gnomie ucho.
- Patsaj no... Wziołech se babe, dusa jest, robotna, obrotna i wogle lotna, no ale seby cornemu ussługiwać? No pofiedz sam, no jak dzwon do dupy to pasuje...
Khhagrenaxx - 2009-08-10, 12:12
Gnom przysunął się do jaszczura, tak by to co powie nie było słyszane przez innych gości karczmy, jednak... no nic, jakoś to przeżyje - No no no, kłóci się to z... z teoriami o supermacji waszej rasy, że kiedyś rządziliście całym Saevranem a teraz... - sam nie mógł uwierzyć, że to mówi, ale co tam! - ... a teraz inni rządzą wami... Zamieniliście moralność panów na moralność niewolników... Słyszałem, że jakiś czas temu było inaczej, że jaszczury z Ssith trzęsły całym Lotharis... Ale nie martw się, te czasy powrócą, przy moim boku zdobędziecie władzę nad światem, a gnomy... Gnomy będą panować w niebiosach! - ostatnie słowa wypowiedział nieco głośniej, przeto zreflektował, że trzeba się uspokoić.
cornox - 2009-08-10, 12:17
- Właśnie! Jesce pokasemy tym łoblojdrom tso to potęga gnomiej i lacerciej rasy! Sa podbój! - wzniósł kufel do góry z miną triumfatora, który właśnie podbił cały Seavran.
Khhagrenaxx - 2009-08-10, 12:20
Za podbój! Za kraj! Sie... - opanował się, sam nie wiedział czasem, dlaczego te słowa w dziwnych językach cisną mu się na usta... - Za Siłę, Gwałt i przede wszystkim Bogactwo! - wzniósł kufel i przepił do gada.
cornox - 2009-08-10, 12:24
Tajesst! Nieee beedom wense pluć nam ff tfas... Eee, uniosłem sie ciut. Nie psesadzajmy, jesce ześmy tseźwi...
Szilka - 2009-08-10, 13:02
Szła na oślep, gdzie ją nogi poniosły. I tak oto doszła do Gołębnika. Ponieważ trochę się zmęczyła, postanowiła wpaść na piwo i jakieś jedzenie. Zdecydowanym krokiem weszła do zatłoczonej karczmy. Zobaczyła kilka znajomych twarzy nawet, większość ludzi jednak była jej nieznana. Podeszła do szynkwasu, oparła się o niego i zawołała gdzieś w głąb zaplecza.
- Piwo!
Po czym zaczęła przeglądać menu i dyskretnie rozglądać się po knajpie obserwując innych gości.
Raziel - 2009-08-10, 13:38
Chwila nieuwagi i już jakieś obce się do Gołębnika ładują - pomyślał wykidajło i udał się w stronę nowego gości. Coś ty za jedna? - zwrócił się do nieznajomej - Bom cię wcześniej w szkole nie widział, a to miejsce jest tylko dla Wspaniałych Sokołów co by mogli po ciężkim dniu treningów odpocząć.
Szilka - 2009-08-10, 13:42
Eivissa powoli odwróciła głowę w stronę... no właśnie, w stronę czego?
- Tylko dla sokołów? To dlaczego nie jest to knajpa w dzielnicy sokołów? No ale nic na siłę, skoro nie wszyscy są tutaj mile widziani, to poszukam innego lokalu, nie zapłaciłam jeszcze za piwo.
Po tych słowach podniosła się z zamiarem udania w stronę wyjścia, czekając jeszcze chwile na odpowiedź... tego kogoś.
Lathea - 2009-08-10, 13:52
Skończyła jeść, kiedy na talerzu pozostała jeszcze większość pieczeni. Wtedy też zebrała myśli i odpowiedziała mniszce na jej dyskretne pytanie.
- Dużo nas tu, bo czas nastał by każdy z uczniów określić zechciał barwy, w których przyjdzie mu walczyć. Większość z nas wie już, co chce uczynić, nie wszyscy jednak... umilkła wsłuchując się w przechwałki Psuetta i Tesli.
Uśmiechnęła się do obrazów, które od kilku dni coraz wyraźniej rysowały się w jej głowie.
Wzruszeniem ramion skwitowała wymianę zdań między elfką a Dravilem... Cóż, on wie najlepiej kogo chce mieć wśród gości. Każdy ma swoje zmartwienia.
Rzeźnik - 2009-08-10, 14:40
Rzeźnik zbaraniał. Powodów było kilka, a wszystkie nader konfudujące przybysza. Po pierwsze, tam skąd przybył lacertów nie uświadczysz i wciąż nie przywykł do ich widoku. Owszem, były przeróżne gadziny, ale... Spojrzał dziwnym wzrokiem na swoje buty, a następnie na lacerty. Po drugie, syczenie jaszczurów powodowało, że wyrazy zlewały mu się całkowicie i ni w ząb nie mógł zrozumieć o czym to gadają, a i giętka mowa gnoma nie ułatwiała mu rozeznania w sytuacji. Rozejrzał się niespokojnie wypatrując, czy przypadkiem ktoś nie okazuje podobnego zdumienia, ale nie napotkał oczyma nikogo, kto mógłby okazać zrozumienie. Przydatny w tej sytuacji wydał mu się przyjaciel kufel, którego to opróżnił do połowy potężnym łykiem.
Raziel - 2009-08-10, 15:28
Wykidajło poprawił swą sokolą maskę. Jaka delikatna i od razu się obraża - pomyślał. Jestem Dravil i pilnuję tu porządku. Nikogo nie wyrzucam, a jedynie grzecznie zapytowuję bom cię wcześniej na korytarzach szkolnych nie uświadczył. Mam tylko nadzieję, żeś nie jest szpiegiem od tych futrzaków. Jeśli nie to możesz tu pić ze spokojem i podziwiać wspaniałość naszej szkoły.
Szilka - 2009-08-10, 15:32
- Szpiegiem? To prawie jak obelga! Nie jestem żadnym szpiegiem, a na dodatek nie przynależę do żadnej ze szkół. Taki ze mnie wolny duch, trochę jak sokół. Ale doceniam twoje oddanie pracy. Może więc piwa?
Elfka usiadła spowrotem na swoje miejsce.
Raziel - 2009-08-10, 15:40
Cały dzień tu muszę o suchym dziobie siedzieć więc chętnie się w tak ładnym towarzystwie napiję - rzekł siadając obok elfki. Chwilę się poszamotał i w końcu udało mu się ściągnąć maskę. Eggy polej pani piwa i mi jeden kufel bom już wysechł od tego pilnowania, a i tak nic się nie dzieje.
Szilka - 2009-08-10, 15:47
- No no no, cały dzień o suchym dziobie? - pokręciła z niedowierzaniem głową elfka - Ciężka praca widzę...
Raziel - 2009-08-10, 15:51
Nie jest tak źle. Gołębnik ma być ostoją całej sokolej braci i solą w oku pozostałych szkół, których absolwentom jest tu wstęp wzbroniony. Lecz jak na razie ruch tu niewielki i zasadniczo ciągle te same gęby. A panią co sprowadza w nasze progi?
Szilka - 2009-08-10, 15:57
- Jaką panią, żadna pani ze mnie, mów mi Eivissa. Czysta ciekawość... Wędruję sobie po świecie, obserwuję to i owo. Pojawiam się i znikam, a ludzie szybko zapominają o wędrowcach, więc można by rzec, wszędzie jestem anonimowa.
Khhagrenaxx - 2009-08-10, 16:07
Gnom przysłuchiwał się leniwie rozmowie prowadzonej przy innym stoliku. Wyszczerzył zęby w paskudnych uśmiechu, szturchnął gada łokciem - Znaczy się, że ta nowa jest lumpem... ?azi po świecie... Szalbierzyca jaka musi to być, chodzi i tandetę ludziom wciska, ot co... - zadowolony ze swego górnolotnego żarciku przepił do gada.
Szilka - 2009-08-10, 16:15
Gnom jak to gnom, zwykł niekoniecznie zwracać uwagę na to, jak głośno mówi. A na dodatek elfka wywodząca się z lasów, słuch miała wyostrzony do granic możliwości. Odwróciła wzrok w stronę mówiącego.
- Ktoś coś mówił? Bo słyszę, ale niczego nie widzę. - Dość mocno przesadzając skierowała wzrok i głowę w dół - Ach to ty, jakoś nie zauważyłam cię, dziwne...
Eivissa nie należała raczej do osób, które mogłyby się przejąć słowami gnoma. W końcu miała doborowe towrzystwo mroczniaka. Odwróciła się spowrotem plecami do gnoma i oczekiwała na piwo.
Khhagrenaxx - 2009-08-10, 16:20
Ślepa jakaś... Musi wieszczka z niej być! Pewnie ma niesamowite moce... Dajmy na to, wyczuwa że ją ciotka odwiedzi z wyprzedzeniem do trzech dni! - żartował w najlepsze. Bo co innego można robić, gdy wokół dłużyzna, nic się nie dzieje, jak w elfim teatrzyku?
Pani wieszczko! Pani wieszczko! Jaka jutro będzie pogoda?! - krzyknął w kierunku elfki.
Raziel - 2009-08-10, 16:21
Ach ta Eggy, pewnie znów gdzieś przysnęła myśląc o bogactwie, które tutaj na pewno jej nie spotka. To mówiąc mroczniak przeszedł na drugą stronę baru i nalał dwa kufle piwa. Najlepsze jakie tu mamy, tylko dla specjalnych klientów - rzekł stawiając trunek przed elfką - na mój koszt.
Szilka - 2009-08-10, 16:35
Eivissa konsekwentnie ignorowała gnoma. Ach ten ich humor... Wydaje im się, że na poziomie. Widocznie gnomowi bardzo zależało, by elfka zwróciła na niego uwagę. Nie da mu jednak tej satysfakcji.
- Ach dziękuję. Jak cię zwią?
Spóbowała piwa.
- Mmmm... Smakuje jak prawdziwe piwo. Chyba zabawię tu trochę dłużej.
Raziel - 2009-08-10, 16:48
Jestem Dravil, Dravil Brutalny choć zaoszczędzę Ci szczegółów skąd się wziął ten przydomek, ponieważ nie są to opowieści dla tych delikatnych, elfich uszu.
Lathea - 2009-08-10, 17:03
Przecisnęła się obok gnoma, w tym gronie było jej chwilowo zbyt hałaśliwie. Denarius milczał jak zaklęty, reszta zajęła się piciem i niewybrednymi żartami, na które dziś akurat nie miała nastroju. Podeszła niespiesznym krokiem do stolika przy którym siedział strażnik. Z bliska nie wyglądał już na zamyślonego.
Usiadła naprzeciwko.
- Zrobimy wymianę? Twoje ziele za moją nalewkę - odchyliła połę płaszcza odpinając niewielką manierkę.
Irmis - 2009-08-10, 17:54
Elf spojrzał na mroczną kuzynkę i uśmiechnął się, sięgając jednocześnie do przerzuconego przez oparcie tobołka. Wyjął stamtąd małą, drewnianą skrzyneczkę, w środku której ukazało się wiele przegródek, a w każdej jedwabny woreczek. Wyjął jeden z bocznych, w którym była schowana zapasowa fajka.
- Wybierz które ziele najbardziej Ci pasuje. Choć dla kogoś Twej rasy polecałbym raczej którąś z czarnych sakiewek. Powinny być dla Ciebie trochę bezpieczniejsze. - Uśmiechnął się znów, podsuwając jednocześnie towarzyszce skrzyneczkę - Zresztą wszystkie są podpisane.
cornox - 2009-08-10, 18:16
Do lacerta dotarła jakaś niejasna informacja o wędrownych kupcach, wróżkach i innych bździnach...
Ale ja nie scem nic kupić! - krzyknął w stronę elfki, po czym znów nachylił się do gnoma - Patsaj na jej ryjec... A te łusyska... Pieronem to jakaś osustka psebzydła, normalne zdrowe lumpy tak źle nie wyglądają...
Khhagrenaxx - 2009-08-10, 18:26
Gnom zarechotał - No no no, a jak zadziera nosa! Może to jaka elfia księżniczka, władczyni czterech dębów, trzech dzików i jednej ryjówki?! - trzasnął łapami po kolanach - No ale już spokojnie, bo nas Pan BRUTALNY zbrutalizuje, hie hie hie... - dopił piwo do końca - Eggy, podaj no jeszcze jedno piwko, bo jakem żyw, z tak zabawnym gadem ja się jeszcze nie spotkał!
Karczmareczka Eggy - 2009-08-10, 18:28
Eggy usłyszała wołania tego gnoma... Miała go pomału dość, ale jako jeden z nielicznych płacił za to co zamówił... Przyniosła więc piwo - Ma! Może i bezczelne i głupie to bydle, ale chociaż P?ACI - spojrzała na innych gości karczmy, którzy coś popijali, palili, jedli, a nikt za nic nie płacił... Jej wzrok zatrzymał się na śniadym przybyszu - No, romantyczny wojownik z zachodu też płaci... - zatrzepotała rzęsami - Może czegoś jeszcze Pan życzy? - spojrzała tym co miało prawdopodobnie być powłóczystym spojrzeniem na Rzeźnika.
cornox - 2009-08-10, 18:45
O to to, pani na włościach! Psebiera sie sa lumpa co by my jej nie posnali! Cfana bestyja... Ale jak dla mnie to i tak jakaś menda osukańca. Na pohybel! - wzniósł toast - A co do tej cornej pokraki tso lubi paradować z psepiórcym łbem... Mose to ta ryjófka co o niej fspominałeś? Maskuje sie, dla niepoznaki... Ten, no... Kamuflass!
Lathea - 2009-08-10, 18:52
Chwyciła delikatnie skrzyneczkę podziwiając misterność wykonania. Jednak większość swej uwagi skupiła na woreczkach połyskujących miękka czernią na tle ciemnego drewna. Każdy z nich obiecywał niezwykłe doznania. Przebiegła palcami po oznaczeniach, starając się skomponować jak najciekawszą mieszankę z nalewką, którą lekkim ruchem przesunęła w stronę towarzysza.
- Byle nie za dużo na raz, bo pogrążysz się we własnym świecie - uśmiechnęła się wybierając woreczek. Nałożyła niewielką fajeczkę i odpaliła, wciągając wonny dym z widocznym upodobaniem. Rozsiadła się wygodniej kątem oka obserwując rozwrzeszczane towarzystwo.
Irmis - 2009-08-10, 19:08
Elian przyjął manierkę, powąchał zawartość i upił mały łyk.
- Dobra, ale to rzeczywiście trzeba zostawić na któryś wieczór przy ognisku, po wygranej bitwie. A póki co... - poszukał wzrokiem karczmarki i gdy w końcu ją wypatrzył po drugiej stronie izby, zawołał: - Eggy, możesz nam nalać po kieliszku wina!? Jeśli dobrze pamiętam, to mam jeszcze tutaj napoczętą butelkę z sokolich winnic, ze zbiorów w dwa lata przed odejściem ostatniego gubernatora.
- Wtedy było ciepłe lato i dobry rok dla winogron... - Dodał tonem wyjaśnienia do siedzącej przy nim mrocznej paladynki
cornox - 2009-08-10, 19:46
Pssuett się zamyślił. Wyglądało to strasznie. Siedział osowiały, z wyrazem twarzy podobnym do niczego. W umyśle poruszały mu się wielkie koła młyńskie... Jeden obrót, zgrzyt, drugi obrót... Tarcie było zabójcze, miał wrażenie, że zaraz mu łeb eksploduje i zasypie łuskami całą karczmę. W końcu poczuł coś niesamowitego, czystą abstrakcję, mianowicie światło pod kopułą! Uradowany, że to już koniec udręki zwrócił się do gnoma z bardziej gadzią miną niż wszystkie inne gady razem wzięte.
Pofiem ci we wielkiej tajemnicy... Tylko nikomu ani bąkiem nie sdradź... Rosgrysłem tom elfice.- rozejrzał się powoli, najpierw w prawo - To tak naprawdę... - spojrzał wzrokiem doświadczonego konspiranta w lewo... Jeszcze szybkie ukradkowe spojrzenie za plecy, czy aby żaden podlec nie podsłuchuje, napięcie osiągało zenit... - PSEBRANY NIZIO?EK NA SCUD?ACH!! - ryknął i zaniósł się tak intensywnym śmiechem, że przewrócił się razem z krzesłem na plecy, i rechotał dalej. Śmiech miał taką siłę, że niejednemu niziołkowi by się przy takich skurczach żebra połamały...
Szilka - 2009-08-10, 20:44
Elfka wybuchnęła śmiechem słysząc ostatnie słowa jaszczurki. Złapała się za brzuch, w jej oczach pojawiły się łzy. Widząc upadającego lacerta, zaśmiała się jeszcze głośniej. Wolała nie mówić na głos, co sobie wtedy pomyślała, nie chcialaby za bardzo urazić biednego gnoma. W końcu nie wybiera się, jakim się rodzimy. Po chwili uspokoiła się, złapała powietrza i już prawie bez usmiechu na ustach powiedziała do Dravila.
- Zdziwiłbyś się, ile moje delikatne elfie uszy słyszały, oczy widziały, a ręce robiły. Nie zrozum mnie źle, bo różnie to mogą różne osoby odbierać. A ja bardzo lubię historie.
Po tych słowach odwróciła się do gnoma.
- A żebyś wiedział, że księżniczka.
Po czym zanużyła usta w zimnym napoju.
Khhagrenaxx - 2009-08-10, 20:51
Gnom rechotał w najlepsze, gdy usłyszał, że rzeczywiście *księżniczka* mruknął do gada - No no no, nie wiem jak ty, ale ja księżniczki jeszcze nie miałem... - upił nieco piwa - A pani księżniczka nie wie, że to niebezpiecznie tak szlachciance samej chodzić po mieście, a książę, albo król wie, że błękitna krew się z motłochem miesza najgorszym, z plebsem co nie wart jest jednego splunięcia? A pani księżniczka wie, że motłoszek bywa niebezpieczny...? - upił kolejnego łyka - Może pani księżniczka chce ochrony? Bo to możemy zapewnić... I nich pani księżniczka się nie sugeruje Dravilem, on ciężki może i jest, i w obejściu i w myśleniu i ręce, ale do dzisiaj to regularnie wciry dostawał...Co powiesz Pssuet? Zaopiekujemy się panią księżniczką? Bo przecież jeszcze coś jej się może stać, pani księżniczce... - mówiąc spokojnie popijał browarka.
cornox - 2009-08-10, 20:59
Pfsuessue... - lacert zaszpanował okazaniem degustacji, wykonując przy tym dworski gest - Prendzej uwierze, że to nisiołek, nis ksiensnicka... Piniendzóf tys ni ma na pewno... - wtedy poczuł jakby zaskoczyły mu w głowie wielkie tryby - Ales ocywisscie, mosci Ciensnicko! Do usług, na kassde safołanie, najlepsa eskorta! - zwrócił się najuprzejmiej do elfki jak potrafił, po czym dodał po cichu do gnoma - Tys zech ksiensnicki nie mioł, hie hie...
Karczmareczka Eggy - 2009-08-10, 20:59
Ruszyła głowa i po chwili przypomniała sobie, że rzeczywiście jakaś omszała butelka zalegała na jednej z dolnych półek. Ciężko jej było oderwać się od ciemnoskórego najemnika, ale zarobek miał pierwszeństwo. Poczłapała ciężko do kontuaru, wymijając starannie zajętych rozmową i złapała za tacę. Dwa kielichy i butelka, pośpiesznie przetarta od kurzu.
- Dwie sztuki złota się należą - burknęła stawiając zamówienie przed elfem.
Szilka - 2009-08-10, 21:00
Elfce zabłysnęły oczy.
- Zdziwiłbyś się, co księżniczka widziała, gdzie była i co robiła. Król chyba wie, ale nic mu do tego. O zaopiekowaniu się zawsze możecie pomarzyć, nie zaszkodzi. Ale źle by to się mogło dla was skończyć.
Khhagrenaxx - 2009-08-10, 21:07
Gnom popatrzył smutnie na elfkę... Wyciągnął utytłaną chusteczkę i zaczął smarkać. Smarkał i smarkał tak długo aż łzy mu poleciały z oczu. Psssuet... Już nigdy nie będę miał księżniiiiiiczkiiiiii... Hhhhhhhyyyyyyy.... - zaczął zawodzić - Już nigdy nie spotkam księżniczki... - ryk - O ja nieszczęśliwy! Będę marzył pani księżniczko żebyś kiedyś się do mnie uśmiechnęła... Ba! Będę marzył, żebyś choć po mordzie mi dała, bo po mordzie od pani księżniczki też nigdy żem nie dostał... Dravilu! - piwo najwyraźniej zaczynało działać - Dravilu nie wiesz jakie masz szczęście! Rozmawiasz z panią księżniczką!!! Księżniczko, gdy będziesz z tym przecudnej urody mroczniakiem o jeszcze przecudniejszej masce... Pomyśl choć na chwilę o biednym gnomie, który tak ciężki żywot wiedzie w tym nietolerancyjnym ciemnogrodzie... - wychylił kufel do końca i beknął przeciągle.
Szilka - 2009-08-10, 21:12
Eivissa spojrzała na gnoma.
- Oh biedny gnomie. Tak cię przepraszam! Uraziłam twe uczucia! Czuję się podle... - Wlepiła na niego swoje wielkie zielone oczy, w których pojawiły się łzy. Podniosła się, podeszła kilka kroków do niego, po czym musnęła ustami jego czoło. - Wybacz, co prawda nie jest to to samo, co dostać ode mnie w mordę, ale może chociaż odrobinę lepiej poczujesz się dzieki temu.
Elfka miała tylko nadzieję, że gnom w przypływie agresji nie odwinie jej za to, po czym odwróciła się i póbująć stłumić uśmiech cisnący jej się na usta, zajęła miejsce przy Dravilu. Musiała też stłumić chęć wytracia ust, zmaiast tego po prostu zamoczyła je w piwie.
cornox - 2009-08-10, 21:17
Ale patsaj jaka harda... Taka sniej ksiensnicka jak z kosiej dupy fanfara... Niech idzie ff pierony, jak nie chce nas, becka prochu jej w poślady na droge - wysyczał możliwie cicho do gnoma. Gdy elfica do niego podeszła, stał nie bardzo wiedząc, co ta bestia kombinuje. Podły niziołek. - Tso ci srobiła? Chciała cie ugryźć?
Khhagrenaxx - 2009-08-10, 21:36
O łaskawa! - wrzasnął za elfką - A nic nie chciała... - mruknął do gada - Uwagi nie chciała na siebie za bardzo zwracać to i postanowiła mnie uspokoić, bo za bardzo się wydzierałem i uwagę na nią zwracałem, a wiesz jakie one są... Niby nie chcą przyciągać uwagi, ale strzygą tymi uszami i przebierają kolanami ciekawskie, czy akurat tak się nie stało... Znaczy... - beknął i poprawił pas - ... że się jej spodobałem. Zresztą nieważne, nie ma co robić trzody więcej. Najchętniej to bym coś wysadził w powietrze... - szepnął z nostalgią.
Szilka - 2009-08-10, 21:46
Eivissa zwróciła się do Dravila, ale na tyle głośno, by wszyscy wokół ją słyszeli.
- Ach, ten gnom, taka urocza osoba... Że też jestem elfką, niegodną jego uwagi... Co za szkoda. - Westchnęła, zrobiła smutną minę i wlepiła wzrok w ladę.
Irmis - 2009-08-10, 21:55
- Dziękuję bardzo - powiedział Elian i położył na stoliku żądaną należność. Po czym rozlał pozostałe w butelce wino do kielichów.
- Najwyższy już czas, by tą butelkę skończyć. Napocząłem już, gdy przybyliśmy do tego miasta. Nie ukrywam też, że to wino było jednym z powodów, dla których zdecydowałem przyjrzeć się z bliska sokolim winnicom. - dodał ze śmiechem.
Khhagrenaxx - 2009-08-11, 12:11
Kokietek nie znosił. A nic... Jakby została sama to wychędoż ją do porządku, może do rozumu się przebijesz i co z niej jeszcze wyrośnie... niziolskiej księżniczki, rwa jej mać... - zagadał do gada - Tymczasem lecę, obowiązki czekają! Pamiętaj: Siłą wyrządzisz Gwałt, a przy okazji zdobędziesz Bogactwo... Sława! - powiedziawszy wytoczył się z karczmy. Wyjątkowo nieświeże powietrze dzielnicy uciech nader prędko doprowadziło go do stanu trzeźwości.
Raziel - 2009-08-11, 21:15
Dravil tak zapatrzył się w oczy elfki, że dopiero po jakiś czasie spostrzegł, że chyba coś mu umknęło. Ten kurdupel wreszcie sobie poszedł, bo już miałem go dość - zwrócił się do Eivissa - najchętniej bym go już dawno wyrzucił, ale dopóki płaci muszę go tolerować. Ale przyjdzie taki czas, że spotkam go w jakiejś ciemnej uliczce, a wtedy... - rozmarzył się Dravil.
Lathea - 2009-08-11, 21:27
Uśmiechnęła się podnosząc kielich.
- Racja, trzeba szukać powodów by zawitać do tego miasta. Choć... różnie może być, robota jakaś też by się zdała, nieprawdaż? Może nie wszyscy jeszcze zapomnieli o najemnikach spod czarnego sztandaru... - westchnęła lekko upijając powoli łyk trunku.
- Rzeczywiście niezłe, nie słyszałam jeszcze o sokolim winie, widać jesteś większym koneserem trunków ode mnie.
Szilka - 2009-08-11, 21:32
Eivissa odetchnęła z ulgą.
- Koniec szopki. Teraz możemy spokojnie porozmawiać i dopić piwo. No więc? Jak to jest z tym Brutalnym?
Irmo - 2009-08-12, 15:40
Spał długo. Za długo. W sumie sam nie wiedział ile, ale czuł to. Po okropnych zawrotach głowy. I bólu żołądka. I innych wnętrzności też.
Wstał, rozpoznał karczmę i podpierając się ściany wszedł do środka.
-Jasna cholera. - powiedział słabym głosem. Nie... - pomyślał i nic nie czując padł na podłogę kilka kroków od wejścia.
Lathea - 2009-08-12, 23:50
Obserwowała przez dłuższą chwilę leżącego nieruchomo mroczniaka. Nikt inny chyba nie zauważył tej sytuacji, więc westchnęła ciężko i niespiesznym krokiem ruszyła w jego kierunku, chwytając po drodze manierkę z nalewką. Uklękła na płaszczu łowcy i sprawdziła puls mroczniaka.
- Żyje... Ciekawe co brał - mruknęła sprawdzając źrenice jego oczu. Wyglądały w miarę normalnie, co prawda ostre rysy twarzy dość jasno sugerowały niedożywienie i zaniedbanie, ale temu łatwo było zaradzić. Uniosła mu lekko głowę i wlała w usta kilkanaście kropel nalewki, dziękując sobie w duchu, iż ma ją zawsze przy sobie. Miała nadzieję, ze nie trzeba będzie długo czekać na jej pobudzająco-znieczulające działanie.
Zamachała w stronę strażnika, pokazując gestem, by podszedł.
Irmo - 2009-08-13, 10:16
Alkohol zaczął krążyć i pobudzać. Mruknął coś. Przynajmniej tak mu się zdawało. Ale słyszeć można było tylko cichy jęk. Po kilku chwilach powoli otworzył oczy. Zobaczył mroczną elfkę. -Raj? Tak szybko? - chciał powiedzieć. Ale znów wydał z siebie tylko jęk.
Powieki opadły samoczynnie. Chwycił się myśli o raju, walcząc z napływającą zewsząd ciemnością. Miał nadzieję, że to nie jest ostatni raj jaki zobaczy...
Lathea - 2009-08-13, 11:24
Uśmiechnęła się widząc, że otworzył oczy. Wiele razy widziała już to na wpół świadome spojrzenie i mogla się założyć o butelkę wina, iż właśnie jest w raju...
Niesława nie nadawała się na anioła miłosierdzia. Kiedy tylko zdała sobie sprawę, że strażnik jest zbyt oderwany od rzeczywistości postanowiła działać sama. Brakowało jej sił, by zanieść łowcę do stolika, ale była w stanie go podnieść i podeprzeć, tak by sam trzymał się na nogach. Ni to go wlokąc ni ciągnąc zaczęła się przemieszczać zaciskając zęby z wysiłku.
- Jakbyś mi choć trochę pomógł mój miły, to na pewno szybciej dostałbyś miskę rosołu - mruknęła do mroczniaka, który leciał jej z rąk i wzmocniła chwyt.
Irmo - 2009-08-13, 11:41
Do dupy taki raj, skoro mi ucieka... I boli - myśl ta pojawiła się nie wiadomo jak i nie wiadomo skąd. W każdy razie zmotywowała podświadomość do działania. Problem polegał na tym, że nie było za dużo pola do popisu. Szarpnął więc tylko głową, jęknął. Ruszył nieznacznie prawą ręką. A przynajmniej tak mogłoby się wydawać.
Lathea - 2009-08-13, 11:48
Zmieniła plan. Po co targać go do odległego stolika, kiedy ten tuz zaraz niczym się nie różni. Posadziła go w miarę delikatnie, opierając o ścianę i układając tak, by nie spadł na podłogę. Podeszła szybko do kontuaru by zamówić miskę tłustego rosołu z gołębim mięsem. Zapłaciła od razu i wróciła do stolika zastanawiając się co tak naprawdę dolega łowcy.
Dark - 2009-08-13, 12:34
Drzwi od karczmy otworzyły się i wszedł nerwowym krokiem słabej postury mroczny elf. "On nie udźwignie nawet młotka" - powiedziałby każdy kto to go ujrzy. On tymczasem miał na plecach ciężki dwuręczny topór. Był to o tyle ciekawy przedmiot, gdyż jedna jego część była tak zadbana, że zapewne wróg mógł się w niej obejrzeć przed ostatecznym ciosem. Druga z kolei, ta po przeciwnej jego stronie, miała jeszcze ślady zakrzepłej krwi. Ale i nie to było najbardziej zadziwiające. Elf ten, mimo iż wyglądał jakby zjadł żadnej strawy od roku musiał mieć ogromną siłę. Miał on na sobie ciężkie opancerzenie - wyróżniała się spośród niego lśniąca zbroja płytowa. Ale czy on sam nie nazywał się berserkiem? Zapewne z siła, szła w parze głupota.
Mroczny elf rozejrzał się bacznie, zdjął barbutę i zaczął się drapać po swej białowłosej głowie. "Dałbym słowo, że szedł tuż obok mnie..." - mruknął pod nosem - "Trza poszukać jakiegoś zaciemnionego miejsca..."
Karczmareczka Eggy - 2009-08-13, 16:49
Karczmarka ino westchnęła, zaczęła ją męczyć ta hałaśliwa gromadka, a tu w drzwiach pokazał się kolejny długouch.
- Zaraza jakaś - zdusiła przekleństwo przyjmując zamówienie na rosół - Zaraz przyniosę panienko, niech tylko ten blady nie zemrze przypadkiem, bo z tego to tylko kłopoty od straży potem są - zawołała wychodząc do kuchni, gdzie wielki gar z rosołem bulgotał wesoło nad paleniskiem. Chwyciła jeszcze po drodze kubek z bimberkiem i łyknęła połówkę na zdrowie.
Nalała zupy do miski, dorzuciła dwie pajdy czerstwiejącego już chleba i postawiła wszystko przed Niesławą.
- Smacznego - rzuciła rozglądając się czy nikt inny nie potrzebuje jej uwagi. Zadowolona wróciła do równomiernego rozcierania brudu na kontuarze.
Raziel - 2009-08-13, 22:07
Myślenie nigdy nie było jego mocną stroną i zawsze źle się dla niego kończyło. A wszystko dlatego, bo chciał sobie przypomnieć kiedy pierwszy raz nazwali go Brutalnym. Lecz to wystarczyło by jakiś obcy zaczął kręcić się po Gołębniku. Wybacz Eiviss - zwrócił się do elfki - lecz praca zobowiązuje. Jak tylko skończę z tym nowym zaraz wrócimy do naszej rozmowy.
Wykidajło wstał, szybkim ruchem nałożył swój sokoli hełm i podszedł do nowego. A ty czego tu szukasz? - powiedział głośniej niż zamierzał przysuwając dziób do twarzy berserkera.
Dark - 2009-08-13, 22:22
Mroczny elf odepchnął go lekceważąco, ale jednocześnie jakby z gracją i spokojem. "Zostałem zaproszony na kilka wspólnych szklanic przez brata, który zaraz się zjawi. Jakiś problem? Kim w ogóle jesteś, że śmiesz mi tu "chuchać"?" - rzekł to wszystko, po czym odwrócił głowę i rzekł sam do siebie - "Pewno ten gburny wykidajło o którym mi ktoś wspominał."
Szilka - 2009-08-13, 22:28
Eivissa westchnęła tylko, zostawiona samej sobie. No może nie do końca samej, wciąż miała kufel. Pociągnęła kilka łyków i z przykrością stwierdziła, że jest pusty. Ponownie westchnęła. Rozpaczliwie szukała wzrokiem kaczmarki.
Raziel - 2009-08-13, 23:13
Już chciał mu przyłożyć, lecz w ostatnim momencie się powstrzymał. Może będzie jeszcze z tego jakiś zarobek - przemknęło mu. Nie obchodzi mnie, kto cie tu zaprosił - zwrócił się do berserkera najspokojniej jak potrafił - wszedłeś do karczmy tylko dla Sokołów i jeszcze śmiesz się awanturować?
Karczmareczka Eggy - 2009-08-13, 23:14
Eggy wnet zmiarkowała problem, jaki dręczył kobietę, przerzucającą wzrok z pustego kufla na nią. Pokiwała głową, ze wzrokiem pełnym zrozumienia. Następnie wzięła kufel od elfki i nalała do pełna piwa, ze wprawą czyniąc ładny kożuch z piany na wierzchu.
- Na zły humor, dobre piwo - powiedziała w końcu cokolwiek jej przyszło do głowy, by przerwać milczenie, po czym podała kufel Eivissie.
Szilka - 2009-08-13, 23:19
Eivissa chwyciła je i z powątpiewaniem na twarzy spojrzała na karczmarkę.
- To zwyczajne czy specjalne piwo? Bo wcześniej miałam okazję pić tutaj prawdziwe piwo, ale ponoć nie zawsze się je podaje. Bardzo by mi zależało, by było to to samo co wcześniej.
Uśmiechnęła się szeroko do karczmarki.
Karczmareczka Eggy - 2009-08-13, 23:41
Karczmarka udała lekkie oburzenie pytaniem Eivissy.
- No nie, jak można pytać o takie rzeczy? - rzekła wybałuszając oczy nieco za szeroko, aby wywołać silniejszy efekt. - No przecie, że najprawdziwsze, ważone przez Wielkich Mistrzów Chmielu! - zakończyła z podniesionym głosem. Następnie zaplotła ręce z przodu, uniosła brew ku górze i spojrzała na elfkę ciekawa jej reakcji.
Szilka - 2009-08-13, 23:56
- Wybacz - burknęła pod nosem Eivissa, trochę zła, że Karczmarka źle odebrała jej intencje. - Nie chciałam urazić. - podała pieniądze i wlepiła wzrok w kufel
Karczmareczka Eggy - 2009-08-14, 00:07
- No już dobrze, dobrze, nie ma się o co dąsać - odrzekła uśmiechając się Eggy. Nie spodziewała się, że jej sztuczne oburzenie odniesie aż taki efekt. Najwyraźniej któryś z jej przodków musiał być znaczącym aktorem w szkolnym teatrzyku.
- Spójrz lepiej na te ładne gołąbki - wskazała ręką na gołębnik - bardzo ładne ptaszyny, a jakie użyteczne. Potrafią polecieć gdzie się im każe - uśmiechnęła się i spojrzała znów w stronę elfki w nadziei że załagodziła sytuację. - To gołębie pocztowe - powiedziała z dumą.
Dark - 2009-08-14, 08:19
Wciąż spokojnym krokiem przeszedł kilka kroków dalej i zajął pierwsze wolne miejsce. Idąc odwrócił głowę i rzekł "Jak chcesz to mogę być nawet niedźwiedziem..." po czym głośno parsknął. Położył na stole jedną monetę i wciąż trzymając na niej swoją pięść krzyknął "Kogo tutaj można o piwo prosić?"
Szilka - 2009-08-14, 09:07
- I takie dobre pocztowe gołąbie podajesz gościom na talerzu? - Zapytała z zaskoczeniem Eivissa.
Karczmareczka Eggy - 2009-08-14, 09:59
- A mnie na przykład możesz prosić! - odkrzyknęła lekko podenerwowana, faktem iż jegomościowi nie chce się dupska ruszyć. " Pewnie chce żebym pomyślała że jest jakimś wielkim lordem" - pomyślała.
- Cóż, nie wszystkie z tych gołębi nadają się na pocztowe, jakaś selekcja musi być - odparła elfce po chwili konsternacji. - A mięsko mają dobre... i delikatne. - Uśmiechnęła się szeroko.
Dark - 2009-08-14, 10:10
"Nie no - podszedłbym bez problemu, ale po jej tonie wyczuwam, że chce się nade mną wywyższyć... tak! że ja niby taki skruszony podejdę, przeproszę, zapłacę..." - intensywnie myślał - "Udam, że nie usłyszałem i w ten sposób poczekam na tego śmierdzącego wywij-palucha. On coś zamówi."
Leithain - 2009-08-14, 11:01
Wchodzi Leithain pijany ale o dziwo tylko troche. Rozgląda się, po czym kieruje się do siedzącego Olath Tonashssa.
"Wybacz musiałem coś załatwić..." - mowi - "To masz mi coś ważnego do powiedzenia? Chcesz być zastępcą czy jak?"
Rozgląda się za barmanem/barmanką, gdzy nie znajduje nikogo takiego pyta się Tonashssa: "U kogo zamówić piwo, żeby nam się łatwiej gadało? Najlepiej ty mi zamów jak zapłace."
Dark - 2009-08-14, 11:20
"Nie mówmy o tych sprawach tak głośno" - rzekł głośniej, po czym zaczął szeptać. Jedyne co dało się usłyszeć to "Podejdź do karczmareczki Eggy, tu masz złoto za moją porcję", gdy ten odsłaniał skrywaną pod pięścią monetę.
Lathea - 2009-08-14, 23:26
Podziękowała skinieniem głowy za zupę, jednocześnie przytrzymując mroczniaka, tak by na wpół leżał na ławie. Powoli zaczęła go karmić rosołem pilnując, żeby połykał pożywny płyn. Po kilku łyżkach zrobiła przerwę, po czym wznowiła żmudny proceder, mamrocząc pod nosem obelgi, o niedbających o siebie paniczykach...
Jednak nie była zła, raczej rozbawiona.
Irmo - 2009-08-14, 23:30
Poczuł znajome gorąco. A zaraz potem przypływ energii. Niewielki, ale wystarczający do odzyskania pełnej świadomości. Otworzył oczy i powoli usiadł prosto.
-Ha. Znowu się udało. - powiedział do siebie. -Jak mniemam dzięki tobie - zwrócił się do paladynki, widząc miskę z rosołem w jej rękach.
Lathea - 2009-08-14, 23:33
Odłożyła miskę zaskoczona, że tak szybko doszedł do siebie.
Popatrzyła zaciekawiona.
- Na to wychodzi... - wskazała na rosół - Dokończysz już sam? Dziwnie się czuję jako piastunka.
Irmo - 2009-08-14, 23:35
-Postaram się. - powiedział wolno. -Dziękuję. Mógłbym się w jakiś sposób odwdzięczyć?
W oczekiwaniu na odpowiedź chwycił łyżkę i wolno i dokładnie zaczął opróżniać miskę.
Lathea - 2009-08-14, 23:39
Zamyśliła się.
- Jakoś na pewno... Ale na razie o tym nie myśl, chyba przydałoby ci się trochę odpoczynku - spojrzała jak radzi sobie z łyżką -Niedługo turniej, nie będziesz w stanie broni utrzymać w takim stanie - poklepała go delikatnie po ramieniu i wróciła do swoich myśli rozglądając się niespokojnie.
Irmo - 2009-08-14, 23:45
No to długo sobie pospałem... - pomyślał, coraz szybciej machając łyżką.
-Pójdę więc się przygotować do walki. Mam nadzieję, że kiedy wrócę, będziesz wiedziała czego chcesz. - uśmiechnął się słabo i powoli ruszył w stronę wyjścia.
mindmaster - 2009-08-20, 19:25
Mroczniak potrząsnął głową rozwiewając zamroczenie. Nie był to dobry pomysł, gdyż potworny ból głowy dał mu się we znaki. Jego dłoń po omacku wyszukała wreszcie małą fiolkę. Otworzył ją, a następnie wykropił z niej na swój język trzy krople. Miała być jedna, ale kto by tam liczył... Ból szybko zaczął ustępować. Dlaczego ci idioci nie mogą się kłócić bez mojego udziału - pomyślał ze zdenerwowaniem o głosach w swojej głowie - Jak do końca życia będą mnie używali jako łącznika to chyba zwariuję... - najwidoczniej zapomniał o tym, że do do końca zdrowych psychicznie nie można zaliczyć istot słyszących głosy w swoich głowach oraz o tym, że wpływ jaki mieli na niego "towarzysze" przez ostatnie lata skrzywił nieco jego psychikę - Muszą zawsze przewijać się te głupie wspomnienia poprzednich... - przerwał ten tok myślowy podczas asymilacji wspomnienia człowieka który najwyraźniej uwielbiał tortury - Ciekawe... Nie wiedziałem, że ciało może się tak wyginać... Ale w sumie jeżeli uwzględni się te węzły, naprężenie mięśni i łamliwość kości... Będę musiał to kiedyś wypróbować - przez chwilę na jego twarzy zagościł sadystyczny uśmiech, który zapewne niejednemu z towarzyszy kazał by przemyśleć towarzystwo mroczniaka, gdyby oczywiście zwracali w tej chwili na niego uwagę... Po kilku chwilach i wielu wspomnieniach później, mroczniak wrócił do rzeczywistości i rozejrzawszy się po karczmie stwierdził, że sytuacja się zmieniła od momentu kiedy ostatnio był umysłem obecny w tym miejscu. Przyjrzał się poczynaniom swoich towarzyszy i dostrzegł Niesławę nerwowo rozglądającą się po karczmie. Wstał i usiadł przy niej - Co burzy spokój pięknej paladynki? - zapytał
Lathea - 2009-08-20, 19:37
Jakiś głos wyrwał ją z zamyślenia. Spojrzała pytająco na najemnika.
- Nic takiego... Dziwi mnie trochę brak ruchu w tej karczmie, zupełnie jakby stała na uboczu - przeniosła spojrzenie na klatki z gołębiami - Zastanawia mnie też na ile pewny to tutaj sposób przekazywania poufnych informacji.
mindmaster - 2009-08-20, 19:55
Ja tu widzę spory ruch - odrzekł bez namysłu - Zresztą na ogłoszeniu pisze, że można nas tu znaleźć. Jedyni co by nas szukali to samobójcy lub zleceniodawcy. Jako, że ci pierwsi już tu wyginęli, a ci drudzy jeszcze nie wiedzą, że nas potrzebują, to brak innych w tym zasranym przez gołębie wojowniczym przybytku mnie nie dziwi. - jego wzrok powędrował za wzrokiem mroczniaczki lecz nie do końca zrozumiał o co jej chodzi - Gołębie? Poufnych? Chyba niezbyt... Myślisz w kwestii wysłania czegoś, czy przechwytywania?
Lathea - 2009-08-20, 20:04
Potrząsnęła głową.
- Nie chodzi mi o zleceniodawców, wszak istniejące już gildie jeszcze nie okrzepły... Jak więc wymagać od nich, by wydawały wojny, kiedy jeszcze ich siedziby nie są nawet porządnie obmurowane - wzruszyła ramionami - A co do samobójców, to sądzę, że wybrali by ciekawsze miejsca by pożegnać się z życiem, głowa mnie już zaczęła boleć od trzepotu skrzydeł.
Wstała, niecierpliwie odkopując krzesło.
- Sama nie wiem w której, ale ich obecność tu jest na tyle dominująca, że z czasem coraz trudniej skoncentrować się na rozmowie i myśleniu, jeśli nie planuje się upijać lub szukać zapomnienia w chmurze aromatycznego dymu...- obrzuciła pomieszczenie zniechęconym spojrzeniem i ruszyła ku wyjściu.
mindmaster - 2009-08-20, 20:34
Mroczniak wstał i ruszył za Niesławą. Wszak obiecał ją chronić, więc niepodobna było zostawić ją samą w mrokach nocy... nawet jeśli dla większości mieszkańców stolicy stanowiła zdecydowanie większe zagrożenie niż oni dla niej... - O braku koncentracji coś wiem... - mruknął pod nosem wspominając awanturę której echa do tej pory rozbrzmiewały mu pod czaszką.
Lathea - 2009-08-20, 20:48
Zatrzymała się. Odwróciła powoli. Spojrzała wymownie na swój cień, który miękko drżał w niepewnym świetle pochodni...
- Nie prosiłam o towarzystwo - powiedziała spokojnie.
mindmaster - 2009-08-20, 21:03
A jednak je otrzymałaś - uśmiechnął się do niej - Może i nieco teatralnie się uprzednio wysławiałem, ale to co powiedziałem było szczere. Wiesz dobrze, że nie kłamię, nawet w żartach. Obiecałem Cię bronić, więc obietnicy dotrzymam. - mówił niezwykle poważnie - Poza tym jesteś jedyną osobą która toleruje moją... naturę... wiedząc o niej. Wiem, że nie byłabyś zadowolona gdyby reszta współbiesiadników miała... nieszczęśliwy wypadek... Twoja obecność działa na mnie... uspokajająco... i to nie tylko dlatego, że prawie wszyscy z Nich - uznał, że nie musi wyjaśniać o kim mówi - Cię lubią. Jeśli moja obecność u Twego boku jest niepożądana to zostawię Cię Twoim rozważaniom. Jednak możesz mieć pewność, że jeśli będziesz potrzebowała mojej pomocy lub chciała mego towarzystwa to pojawię się bezzwłocznie.
Irmo - 2009-08-20, 21:12
Wszedł do karczmy niemal rześki, prawie jakby nigdy nie otarł się o śmierć. Uśmiechał się szeroko i szedł szybkim krokiem. Podszedł do karczmarki i zamówił pieczeń z największego gołębia, a do tego wino.
Nie czekając na reakcję, podszedł do mrocznej elfki i jakby nie zauważając jej rozmówcy zapytał prosto z mostu: - Wiesz już co byś chciała w zamian za tamten rosół?
Lathea - 2009-08-20, 21:20
Przeczesała włosy, zostawiając palce jednej dłoni wplątane w białe pasma. Milczała przez chwilę, potem przywołała na twarz lekki uśmiech, który nie roztopił jednak lodowatego spojrzenia.
- I co ja mam z tobą zrobić - w jej głosie pobrzmiewało szczere zastanowienie.
- Uspokajająco? To znaczy, że momentalnie zasypiasz kiedy tylko zacznę mówić - nie umiała powstrzymać ironii. Jedna rzecz ją zastanowiła - Czy to znaczy, że oszczędzę na posłańcu i gdy zapragnę cie ujrzeć, po prostu się przy mnie pojawisz - spojrzała pytająco.
Dopiero po chwili odpowiedziała na gwałtowne pytanie łowcy.
- Tak, wiem. Staraj się być coraz lepszym w sztuce wojennej, bo dla słabych nie ma miejsca w naszych szeregach. A nie chciałabym ciebie akurat wykluczać z naszego grona - uśmiechnęła się krzywo.
Irmo - 2009-08-20, 21:35
-Zabrzmiało jak rada starego dziadka. Ale będzie wedle życzenia - odparł z szerokim uśmiechem na twarzy. -I nie martw się, nie będziesz musiała mnie wykluczać. Prędzej sam odejdę. - mogłoby się wydawać, że prychął.
Już miał odejść i zabrać się za jedzenie, ale w ostatniej chwili stanął. - Dlaczego "akurat mnie"? - szeroki uśmiech ustąpił miejsca bezczelnej wersji.
mindmaster - 2009-08-20, 21:37
Najemnik patrzył Niesławie prosto w oczy. - Zrobić ze mną możesz co zechcesz - odpowiedział bez wahania - Mówiąc "uspokajająco" miałem raczej na myśli to, że osłabiasz moje bardziej... radykalne... lub jak kto woli mordercze tendencje... - zamyślił się na chwilę nad jej następnymi słowami - Za posłańca mógłbym Ci służyć, wiesz zresztą dobrze, że nie mam nic innego do roboty. - wzruszył ramionami - Wysyłać wiadomości mogę też na inne sposoby - tu jego oczy błysnęły na chwilę złowieszczym rozbawieniem - ale nie wiem czy odbiorcy... doceniliby... otrzymane takimi metodami wiadomości. - kończąc mówić spoważniał - Jest to możliwe... - mówił bardzo powoli i ostrożnie - jednakże abym mógł się zjawić gdy o mnie pomyślisz musiałbym... widzieć... choć nie jest to najlepsze określenie... skierowane do mnie myśli. Zazwyczaj takie połączenie jest, intencjonalnie lub nie, dwustronne...
Lathea - 2009-08-20, 21:46
Roześmiała się.
- Raczej starej babci... Wiele mam wad, lecz mężczyzną z całą pewnością nie jestem - popatrzyła szczerze rozbawiona - lecz ty chyba też jeszcze nie i właśnie to jest jednym z powodów. Lubię patrzeć jak z wiekiem wszyscy najemnicy obojętnieją - urwała by nie powiedzieć zbyt wiele. Odwróciła się od łowcy.
- Smacznego posiłku.
Słowa najemnika sprawiły, ze na jej twarz powróciła zwyczajowa obojętność.
- Przemyślę twoją propozycje, gdyż nie zwykłam odrzucać żadnej z możliwości. Czasem trzeba korzystać z rozwiązań... nietypowych - westchnęła prawie niedostrzegalnie.
- Osłabiam? Czy to nie powód, by trzymać się ode mnie z daleka? Wszak po to tu jesteś - by zabijać. A co do kontaktów pozawerbalnych, to raczej wyślę list, zamiast zapraszać cię do mojej głowy - stanęła przy drzwiach, czekając.
Irmo - 2009-08-20, 21:52
-Dziadek, babcia, jeden pies. Ważne, że stare, pomarszczone i prawi morały. - szeroki uśmiech powrócił na swoje miejsce. -Obojętnieją na co?
Po chwili jednak zrezygnował z czekania na odpowiedź. -Miłej pogawędki z panem-nawiedzonym-mędrcem-z-Mithos-który-właśnie-nauczył-się-mówić
Odebrał od karczmarki jedzenie i wino, po czym usiadł i w spokoju zaczął delektować się posiłkiem.
mindmaster - 2009-08-20, 22:16
Tak myślałem, że ta opcja nie przypadnie Ci do gustu - mówi ze śmiechem - Ale mimo, iż nie będę widzieć Twoich myśli, postaram się być obecny gdy tylko tego zechcesz. Co do zabijania natomiast to prawda, że taki mam zawód, ale niekiedy mogą nas trochę... ponieść emocje... Twoja obecność zapewnia dłuższe życie tym którzy nie są w kontrakcie. - zerka na zebranych w karczmie zatrzymując wzrok dłużej na odchodzącym łowcy.
Lathea - 2009-08-20, 22:23
Skinęła głową przyjmując jego słowa spokojnie, acz z dobrze ukrywaną ulgą. W pewnym momencie wbiła jednak wściekłe spojrzenie w oczy najemnika.
- On jest mój - warknęła niemal omiatając jedzącego łowcę wzrokiem. Otworzyła drzwi i trzema szybkimi krokami stanęła na werandzie wdychając pełną piersią świeże i orzeźwiające nocne powietrze.
mindmaster - 2009-08-20, 22:27
Mroczniak z uśmiechem na ustach wychodzi za paladynką.
Lathea - 2010-02-16, 17:06
Kocipuszka stała na werandzie zastanawiając się czy paladyn na pewno przyjdzie. Była bitwa, mógł zginąć, a wtedy ciężko dotrzymać nawet najpoważniej traktowanych obietnic.
Na razie obserwowała wszędobylskie gołębie czekając aż któryś podleci na tyle blisko, by miała szansę go złapać. Nie, nie była głodna, ale instynkt łowiecki nie pozwalał stać spokojnie, kiedy tyle jedzenia ufnego w siłę swoich skrzydeł, tak bezczelnie drwiło z jej pazurków.
Azareus - 2010-02-16, 17:10
"Już ją widzę" Mówił sobie Azar w głowie. Nie byl pewien czy dokładnie wie, gdzie leży lokal. Na szczęście nie padł po drodze, a na miejscu nie zgubił drogi.
Podszedł do Kocipuszki spokojnie, od tyłu. nachylił się lekko nad jej uchem. Był pewien ze juz go wyczula i powiedział:
- Nie, nie umarłem na wojnie. Przeżyłem.
Lathea - 2010-02-16, 17:21
Niezaprzeczalnie słyszała, że ktoś podchodzi, lecz akurat parka gołębi wyglądała jakby miała zamiar usiąść na poręczy, tuż przed jej nosem. Oczywiście ptaki odleciały spłoszone ruchem a ona musiała pohamować odruch by nie odskoczyć kiedy głos paladyna rozległ się tuż obok. Odwróciła się szybko, pomna na plotki przestrzegające wszystkich by nie pozwolić błękitnemu znaleźć się za plecami.
Nawet się uśmiechnęła, miło że przeżył. Inaczej stałaby tu jeszcze przez dłuższą chwilę, dopóki nie znudziło by jej wyimaginowane polowanie.
- Nie miałeś wyjścia. Czekałam.
Azareus - 2010-02-16, 17:30
- Mam nadzieję, ze nie czekałaś tutaj długo.
Rozejrzał się dookoła. Tak, oprócz gołębi nie było tu nikogo. było tak spokojnie, że nie zdziwiłby go widok szóstego już pirata.
- Jak już jesteśmy, to może wejdziemy do środka?
Lathea - 2010-02-16, 17:35
- Nie zaczęłam jeszcze z nudów zabijać, jeśli o to pytałeś paladynie - podeszła do drzwi i otworzyła je z pewnym trudem. W środku było ciemno, ale nie aż tak, by nie dało się odróżnić kilku pustych stolików. Szła powoli, szukając takiego, który jej się spodoba.
Azareus - 2010-02-16, 17:44
- Nie spodziewałbym się po Tobie mordowania z nudów... rzucił mimochodem Aza.
Przystanął na chwile, patrząc jak Kocipuszka wybiera stolik.
- Tak na marginesie, to nie miałem okazji się przedstawić...
Lathea - 2010-02-16, 17:49
Uśmiechnęła się mrucząc pod nosem.
- Nikt się tego nie spodziewa i to właśnie jest najzabawniejsze - podeszła do niewielkiego stolika, przy którym stały tylko trzy krzesła, odsunęła jedno z nich i usiadła, tak by widzieć jak największą część sali.
- Miałeś już kilka okazji, ale to nieważne. Czyżby teraz nadszedł właśnie ten moment, by się odsłonić - była ciekawa co też odpowie.
Azareus - 2010-02-16, 17:57
Uh... myślę ze to nie jest aż tak wielka Tajemnica.
Aza zastanawiał się, czy przedstawić się ze wszystkimi, licznymi tytułami niczym nadęty bufon, czy tak zwyczajnie, po młodzieńczemu, rzucić "mów mi Aza". jednak zdecydował się na ta zwyczajną formę, charakterystyczną dla zwykłych ludzi żyjących spokojnie na codzień
- Jestem Azareus, droga Pani.
Ukłonił się lekko, wyobrażał sobie jak musiało to głupio wyglądać.
Lathea - 2010-02-16, 18:04
Popatrzyła jakby z lekkim niedowierzaniem
- Ten słynny paladyn, dzielny wojownik, podpora błękitu, ten, który czai się z ty - ugryzła się w język. No nic, najpierw się myśli, potem mówi.
Wskazała mu krzesło.
- Usiądź proszę Azareusie. Ja jestem Naharr, ale wszyscy tu nazywają mnie Kocipuszką.
Azareus - 2010-02-16, 18:16
Azareus aż usiadł kiedy to usłyszał. "To ta Kocipuszka, która pisze pewne utwory które trafiają do... do stu diabłów! Że tez trafiłem na osobę która pisze do Szafy... Jeśli Szafa się dowie to... nie, nie dowie się".
- Tak, ten który czai się z tyłu. Słyszałem już te... plotki.
Karczmareczka Eggy - 2010-02-16, 18:16
Eggy, słysząc glosy wychyliła się zza drzwi prowadzących na zaplecze.
Z głośnym - Zaraz przyjdę - zniknęła za kolejnymi drzwiami.
Było jeszcze za wcześnie na stałych klientów, ale dodatkowym zarobkiem krasnoludka nie gardziła nigdy.
Lathea - 2010-02-16, 18:28
Postanowiła później wyciągnąć z niego czy to na pewno tylko plotki. Jej informatorzy mówili co innego. Ale rozluźniła się, skoro był to Azareus we własnej osobie to nic jej ie groziło.
- Myślałam, że osoby na stanowiskach są ciągle zajęte i nie biorą bezpośrednio udziału w bitwach - zmierzyła wzrokiem jego dość mało reprezentacyjny wygląd. Cyba bardzo szybko doprowadzał się do porządku.
- Ale to miłe, że paladyni dalej bywają tak uprzejmi, jak mówili mi rodzice. Chyba że mam coś napisać - popatrzyła przelotnie na znikająca karczmarkę i znów spojrzała na Azę.
Azareus - 2010-02-16, 21:51
- Wcale nie są uprzejmi. Mówią jak religijni fanatycy, a ludność traktuje ich jak mnichów. W rzeczywistości umierają tak często jak żądni przygód rycerze. Paladyn przed śmiercią przynajmniej ma się do kogo zwrócić.
Siedząc już, odchylił się lekko do tylu.
- Dlatego kiedy walczymy, zawsze mamy zastępstwo, na wypadek, gdyby któremuś z nas się... nie udało wygrać. Wysokie stanowisko zobowiązuje do czegoś więcej, niż siedzenia w stosie papierków.
Aza znowu się czuł, jakby przeprowadzano z nim wywiad.
Lathea - 2010-02-16, 22:14
Nastroszyła sierść, znów mówił jakby mu ktoś dyktował wcześniej odpowiedzi na pytania.
- A do kogo Ty się zwrócisz, jeśli nadejdzie chwila porażki - nie wiedziała, czy takie pytania nie są nie na miejscu, bogowie jej nie interesowali. Wiedziała że podobno istnieją, znała ich imiona i trzymała się z daleka od nawiedzonych fanatyków. Aż do teraz.
- Zresztą nie wiem, może wcale nie chcesz rozmawiać, wolisz odpocząć po bitwie czy coś innego...
Azareus - 2010-02-16, 22:27
Azareus odchylił się jeszcze bardziej, zakładając ręce za głowę i patrząc w sufit.
- No cóż, kiedy przyjdzie pora przegranej... pewnie będę myślał o rzeczach bardziej przyziemnych, niż proszenie bóstw o łaskę. W sumie, dlaczego miałbym się zwracać do bożka, który pozwolił mi przegrać?
Azareus wyczuł, że oboje wkroczyli na filozoficzny grunt i lekko się zaśmiał, zmieniając temat.
- Akurat nie jestem zmęczony. Dziwne to, podczas walki się mecze, a po niej siły nagle wracają. W sumie wole po walce spędzić z kimś czas, niż wałęsać się samemu po okolicy, strasząc ludzi.
Lathea - 2010-02-16, 22:41
- Dziwne masz podejście jak na paladyna, ale chyba jestem jedną z ostatnich osób która by to martwiło - zastanawiała się czemu nie chciał zdradzić jego imienia i czy rzeczywiście poświęcał mu tak mało czasu. A może, może to coś innego jednak.
Przysunęła trochę bliżej swoje krzesło do stołu, tak żeby wygodnie się oprzeć.
- Czemu miałbyś straszyć ludzi, bo chyba nie do końca rozumiem co masz na myśli. Zresztą Twoja gildia ma tu chyba ambasadę, więc nie musiałbyś spędzać czasu sam, prawda - zapytała coraz bardziej zaciekawiona. Położyła ogonek na kolanach i zaczęła go głaskać, jak zawsze, kiedy nie wiedziała co zrobić z rękami.
Azareus - 2010-02-16, 23:03
Aza na chwile przestał się huśtać na krześle. Czuł już, ze niedługo może to skończyć się kontaktem z podłogą. Trzymając głowę nadal podniesioną, obniżył swój wzrok aby spojrzeć na Kocipuszkę.
- A jak nazwałabyś coś, co wałęsa się po polach, uwalone we krwi, zasłonięte maską lub rogatym hełmem i ignorującym otoczenie? Ja bym pomyślał, że to jakaś zagubiona zjawa. Zwykli ludzie nie przywykli do takich spotkań.
Po chwili usiadł normalnie.
- Ambasada owszem, jest piękna. Ale dla mnie jest... za piękna. Nie przywykłem do miękkich materacy i wykwintnych dań. Zwyczajnie... jest tam dla mnie zbyt luksusowo.
Lathea - 2010-02-16, 23:44
Zmarszczyła brwi słuchając tego co mówi. Wpatrywała się w półmroku w jego postać, próbując przebić zasłony, za którymi się ukrywał.
- Może i jesteś zagubioną zjawą, nie miałam okazji tego sprawdzić. Może gdybym ściągnęła ci maskę okazałoby się, że pod spodem jest pustka, a po zdjęciu rękawic zamiast dłoni pojawiły by się łapy demona... Tego nie wiem jeszcze, może nie dowiem się nigdy, ale to nie jest przecież powód by się lękać. ?le się czujesz w ambasadzie, rozumiem to. Jesteś wojownikiem, swobodniej zapewne czujesz się na polu walki niż zmagając się z nieskończonymi rulonami nudnych pergaminów - szarpała ogonek trochę nerwowo, nie lubiła niejasnych sytuacji, a siedziała teraz przed chodzącą zagadką.
- Długo już tak walczysz? I czym zajmujesz się jak nie ma wojny i nie jesteś potrzebny mistrzyni? Masz rodzeństwo? - uśmiechała się zadając kolejne pytania. Były takie zwyczajne, nie pasowały do wielkiego wojownika. Ale chciała wiedzieć. I już.
Karczmareczka Eggy - 2010-02-17, 21:45
Weszła tym razem głównym wejściem. Przechodząc do swojego stanowiska zapaliła kilka kaganków rozświetlając nieco panujący w pomieszczeniu półmrok. Ot tak tylko, żeby nie przewrócić się idąc.
Przeszła za kontuar i zniknęła za nim zupełnie. Tylko ciche przekleństwa i szuranie sprzętów świadczyły o tym, że nie zasnęła jeszcze w to mijające leniwie popołudnie.
Azareus - 2010-02-17, 21:52
- Jak nie ma wojny - mówił dalej wpatrzony w sufit - To mamy pokój. A ja mam święty spokój. Siedzę sobie w gaju i najzwyczajniej albo się obijam, albo trenuje nowych rekrutów. Co zaś tyczy się rodzeństwa, to...
Gwałtownie przechylił się do przodu, kładąc ręce na stole i przywracając krzesło do właściwej pozycji.
- To mam. Albo nie mam. Albo Ci nie powiem
Mimo iż maska zasłaniała całą twarz oprócz oczu, to jedynie po nich bylo widac, ze sobie żartuje.
Lathea - 2010-02-17, 22:01
Zawsze myślała, że paladyni są spokojni i opanowani. Może dlatego, że taki był jej ojciec... A może ten był wyjątkiem. Śmiała się przez chwilę, potem spojrzała na niego i zapytała.
- Czy to jakaś straszna tajemnica? Przecież nie pytam o spawy gildyjne, tylko czy masz rodzeństwo. Ja z tego co słyszałam mam starszą siostrę, ale nigdy jej nie widziałam, nawet nie wiem gdzie mieszka i czym się zajmuje.
Nagle przyszła jej do głowy zupełnie zwariowana myśl.
- Trudno jest się do was dostać? I czy tylko wojowników szukacie? Może i dla pisarza znalazł by się jakiś kącik - mówiła całkiem serio. Nie, chyba jednak nie, bo chwilę potem znów zaczęła się uśmiechać.
Azareus - 2010-02-17, 22:11
Aza słuchał tych wywodów. Podparty jedną ręką, gdy usłyszał coś o siostrze, mimowolnie rzucił "Szafa". Ale na szczęście nie powiedział tego nazbyt głośno.
- Nasza gildia to nie tylko zbieranina wojowników. osoba wykształcona zawsze się przyda. Bez takich nie różnilibyśmy się od najemnych band wojowników. Ale to już lepiej oceni ambasador albo sama mistrzyni. Nie ja.
Widząc uśmiech, Aza pomyślał sobie 'podpuszcza mnie czy szuka pracy? Nie, to musi być coś innego.
Lathea - 2010-02-17, 22:19
Bystry słuch sidanki zareagował na szept.
- Mógłbyś powtórzyć? Bo wydaje mi się, że nie do końca zrozumiałam ten cichszy kawałek. Czy ta maska nie utrudnia Ci rozmowy? Przeszkadzałoby Ci jakbyś ją zdjął, dziwnie się czuję trochę- była pewna że nie odpowie, ale zawsze warto spróbować.
- Nie chyba jednak podziękuję, nie umiałabym się pewnie odnaleźć wśród sztywnych reguł, przywykłam ze robię to na co mam ochotę - usiadła wygodniej, podwijając nogi pod siebie.
Azareus - 2010-02-17, 22:41
- Nie, to nie było nic takiego. Tak sobie powiedziałem.
Dalej opierał głowę na dłoni.
- Maska mi nie przeszkadza. Przyzwyczaiłem się już. Zapewniam Cie ze bez maski będziesz czuła się mniej pewnie. Niektórzy mają rodowe pamiątki, inni znamiona. Ja mam tą maskę.
Spojrzał na Kocipuszke, a następnie na jej oczy. Patrzył tak około minuty. nieruchomy, kiedy wymówił.
- Jehran.
Lathea - 2010-02-17, 22:52
Opuściła głowę troche zmieszana.
- No tak, mogłam pomyśleć, że bez powodu byś jej nie nosił. Ale może chociaż rękawice zdejmiesz? Siedzisz tu, jakbyś zaraz miał wstać, wyciągnąć miecz i zacząć zabijać - mówiła coraz ciszej, a jej pewność siebie topniała z każdym wypowiedzianym słowem.
Patrzyła mu w oczy głowiąc się, co takiego się stało. Kiedy usłyszała imię swojego ojca aż się uniosła.
- Skąd wiesz? Znałeś go? Walczyliście razem? On mało mówi o tym okresie swojego życia- zastanawiała się, czego ciekawego może się dowiedzieć.
Azareus - 2010-02-17, 23:03
- Juz dzisiaj wystarczająco nawybijałem. gdybym chciał zrobić to ponownie, to nie czekałbym, prawda?
Aza wyprostował się na krześle i załozyl rękę na reku.
- Tak. Znałem. Jehran z Hordy Stalowej Pięści. Niemal zabiłem go na wojnie. Nie dziwie się że nie wspominał Tobie o tym okresie. Nikt by nie chciał.Ironia losu. Walczyłem z nim na kilka dni przed tym, jak przyszły rozkazy nakazujące wspomóc Hordę w walce z Piratami.
Lathea - 2010-02-17, 23:08
- No nie wiem, może szukasz odpowiedniej osoby, ale tu nikogo nie ma - rozejrzała sie po pustej sali. Tylko gołębie szamotały się niespokojnie w swoich klatkach.
Jego następne słowa sprawiły, że uderzyła pięścią w stół. Popatrzyła na niego brzydkim wzrokiem, lecz po chwili rozluźniła się i usiadła.
- To było kiedyś, nie będę się mścić.
Azareus - 2010-02-17, 23:16
Aza zarechotał cicho.
-Ach, kobieto. jak ty wszystko bierzesz na poważnie. Na prawdę myślisz, że zabiłbym mojego wielokrotnego partnera turniejowego? Głupio nam było, że stanęliśmy na przeciw sobie. Wiec postanowiliśmy załatwić to w tradycyjny sposób. Czyli do karczmy i kto pierwszy wypije cały dzban. Już byliśmy w mieście, przed drzwiami do karczmy, kiedy on... kiedy on...
I tu zaczął się śmiać, lekko pochylając się do przodu.
- On przyciął sobie ogon! drzwiami! A jako ze ludzie natychmiast spojrzeli w nasza stronę, to utarła się plotka, że Azareus zaatakował go od tylu i obciął mu ogon. Teraz wiesz, skąd te żarty o mnie stojącym z tyłu?
Lathea - 2010-02-17, 23:24
Otworzyła pyszczek. Tego się nie spdziewała.
Chociaż... Tak, przypomniała sobie! Złapała go za rękę i nachyliła sie lekko, żeby słyszał jej szept.
- Raz wspomniał o tym, raz tylko kiedy sobie popił. Mała byłam wtedy, ale pamiętam jak mówił, że ogon stracił w drzwiach i ze był wtedy z paladynem, który wyznaje dziwnego boga. Wszyscy myśleli, że w drzwiach został zaatakowany, a że imienia jego nie wymienił, to różne plotki krążyły u nas...- odetchnęła z ulgą i uśmiechnęła się wyobrażając sobie minę ojca kiedy po powrocie opowie mu tę historię.
Wbiła swój uparty wzrok w Azareusa i zapytała słodkim głosem.
- Wiesz jakie będzie moje następne pytanie, prawda?
Azareus - 2010-02-17, 23:30
Aza odpowiedział spokojnie.
- To, że znam twojego ojca, nie znaczy że zacznę z Tobą chodzić.
Lathea - 2010-02-17, 23:34
Spadła z krzesła.
Jeszcze przed chwilą siedziała wygodnie oparta i czekała aż zdradzi to imię, a po jego odpowiedzi po prostu zaczęła się śmiać tak gwałtownie, że straciła równowagę. Leżała koło stolika, nie mogąc wstać, a łzy leciały jej z oczu.
Azareus - 2010-02-17, 23:36
Aza oparł głowę na obu dłoniach.
- No tak... Wiec jeżeli to nie jest poprawna odpowiedź, to jakie było pytanie?
Lathea - 2010-02-17, 23:40
Dłuższą chwile jej zabrało zanim się uspokoiła. Wstała, otrzepała ubranie i usiadła prosto, ciągle jeszcze z uśmiechem na twarzy.
- Chciałam Cię poprosić byś zdradził mi imię boga, którego wyznajesz i opowiedział dlaczego właśnie jego wybrałeś. Obiecuje, że nikomu nie zdradzę Twojego sekretu - spoważniała.
Azareus - 2010-02-17, 23:55
- Aha, ale zazwyczaj takim głosem, łapiąc za rękę mówi się co innego.
usiadł prosto.
- Co zas tyczy się bogów, to mam dwóch. Nie ja ich wybrałem, lecz oni mnie. A jak sie nazywają, to...
Nagle założył ręce na piersi i odwrócił głowę w lewo.
- Nie powiem. Nie bo nie!
Lathea - 2010-02-18, 00:01
Stanęła nad nim i pochyliła się tak żeby dosięgnąć jego głowy. Złapała ją w obie ręce i przekręciła tak, żeby patrzył na nią. Uśmiechnęła się.
- Jak powiesz, to spełnię jedno Twoje życzenie. A jak znowu będziesz próbował strzelać fochy to sobie pójdę i będę pisać wiersze na Twój temat. Pierwszy będzie miał tytuł -'Azareus - prawdziwe oblicze kobiety' - czekała spokojnie, choć w środku cała drżała z niecierpliwości. Musi poznać odpowiedź!
Azareus - 2010-02-18, 00:12
-O, no patrzcie, złota rybka się znalazła. Zjadłaś jakąś?
Patrzył jej w oczy.
- A niech Ci tam będzie Lathea z Rah'alielem. Nawet jakbyś rozgadała, to i tak nikt Ci nie uwierzy. prędzej spaliliby Cię na stosie.
Lathea - 2010-02-18, 00:19
Uśmiechnęła się.
-Niejedną, uwierz.
Kiedy wymienił wyznawanych bogów, odruchowo odskoczyła, przewracając krzesło i zrywając Azie z głowy maskę za która go trzymała. Nie, nie bała się, ale rzadko kto przyznawał się do wyznawania tego szalonego boga. Stała wpatrzona w niego, przytulając do siebie maskę. Jednak jedno pytanie przebiło sie przez warstewkę szoku.
- Kim jest Lathea? Nigdy nie słyszałam o takiej bogini.
Azareus - 2010-02-18, 18:14
Azareus wstał powoli z krzesła i podszedł do Kocipuszki. Twarz miał nad wyraz spokojną. Nie pasującą do wypowiadanych wcześniej kwestii. Wyraźniejsze były niemal krwisto czerwone źrenice, naturalne dla Azy i całkowicie nienaturalne dla większości otoczenia.
- Nie wiem kim jest. Nie wiem czy to ważne. Bóg rodzi się w chwili, gdy chociaż jedna osoba w niego uwierzy i się pomodli.
Będąc już blisko Kocipuszki, nachylił się nad nią.
- Myślę, że możesz mi już oddać moją maskę.
Mówił nadzwyczaj spokojnie bez tej maski. Delikatna, pozbawiona jakichkolwiek zniekształceń twarz, była wręcz nierealna. Tym bardziej nie pasowała do jakiegoś większego wojownika.
Lathea - 2010-02-18, 18:35
Nie cofnęła się. Stała z lekko przekrzywioną głową obserwując jak się zbliżał. Tylko minimalne drżenie ogona świadczyło o tym, że nie jest kamienną figurką.
Wyciągnęła łapki wkładając maskę w jego dłonie.
- Usiądziemy - zapytała cicho.
Nie ruszyła się jednak z miejsca czekając na jego reakcję.
Azareus - 2010-02-18, 20:33
Aza powoli nałożył maskę na twarz, spinając ją paskiem z tyłu głowy. Spowolniło to jedynie jego chód. Zatrzymał się, kiedy jego twarz od twarzy Kocipuszki dzieliło zaledwie kilka centymetrów.
- Jeżeli następnym razem czymś Cie zaszokuje, możesz złapać za cokolwiek, byleby nie była to maska.
Następnie obrócił się, wyciągając rękę.
- Tak, możemy usiąść ponownie.
Lathea - 2010-02-18, 20:58
Zmrużyła oczy kiedy podchodził coraz bliżej i wyciągnęła przed siebie łapki by go odepchnąć, gdyby chciał się zbliżyć bardziej niż miałaby na to ochotę. Na szczęście nie był nieuprzejmy.
Wysunęła czubek języka zastanawiając się nad jego propozycją po czym pokiwała głową.
- Dużo jeszcze takich niespodzianek ukrywasz - zapytała spokojnie podchodząc razem z nim do stolika.
Postawiła swoje krzesło i usiadła na jego brzegu. Nie była jeszcze całkiem spokojna, ale to nienatrętne otoczenie działało kojąco na jej zmysły.
Azareus - 2010-02-18, 21:19
-Tak. - mówił siadając na swoim krześle. - mam jeszcze lewiatana miniaturkę w kieszeni oraz mała kuleczkę z gazem, który wypuszczony tutaj zabije większość miasta.
Mówił to całkiem spokojnie, jakby mówił o pogodzie.
Lathea - 2010-02-18, 21:29
Usadowiła się wygodniej, zamyśliła się na chwile nad powodem wizyty w tym właśnie przybytku. Ale słuchała. Zawsze słuchała...
- Hmm, ja mam pod miastem niewielką hodowlę waranów, ot tak dla zabicia... czasu - położyła łokcie na stole i oparła brodę na łapkach.
|
|