|
Forum Lotharis
|
|
Park miejski. - Główny skwer
HumanWafer - 2009-04-22, 09:50 Temat postu: Główny skwer Błąkając się bez celu Ghazghkull poczuł się strasznie zmęczony, już nawet nie pamiętał kiedy solidnie odpoczął odkąd usłyszał o Rivangoth. Chęć spotkania godnych przeciwników była większa niż zdrowy rozsądek i tylko dzięki niej zdołał przebyć tak wielką odległość w zaledwie kilka kilkanaście dni. Teraz jednak po solidnym posiłku poczuł jak emocje z powodu przybycia do miasta opadły i odezwało się wołające o pomstę do Gorka i Morka ciało. Doczłapawszy się się po ławki stojącej pod majestatycznym dębem usiadł z intencją tylko krótkiego odpoczynku, lecz zanim się obejrzał zapadł w głęboki sen. Obudził się dopiero następnego ranka i odczuł dobitnie niewygodną pozycję w jakiej spędził noc. Po pewnej chwili zdał sobie sprawę, że obudziło go przeszywające kości zimno wczesnego ranka, nie licząc szturchającego go strażnika. Te! Zielono skóry! Nie wolno spać w parku! Znajdź lepiej jakąś gospodę albo będę musiał cię aresztować! Zawył mu strażnik prosto do ucha. Ten tylko zarzucił swój stary i zniszczony koc, służący mu za płaszcz i wstał gotowy do walki patrząc wrogo na człowieczynę stojącego przed nim. Lecz po chwili spostrzegł, że przewyższa przeciwnika o ponad łokieć. W jednej chwili cała wrogość ulotniła się jak kamfora, burknął jedynie pod nosem coś o nie byciu godnym walki z Ghazghkullem i zniknął z oczu w porannej mgle osłupiałemu strażnikowi.
Ksawersis - 2009-04-24, 18:43
Ksawersis wypuszczony z lochów, wybiegł uśmiechnięty na główny skwer Rivangoth.
-Buhahahahaha, bandzior znowu w akcji!!! - wykrzykiwał skacząc po bruku.
Następnie udał się do pobliskiej puszczy rozkwasić kilka bestii. Robił to z tak ogromną satysfakcją, która nie towarzyszyła mu jeszcze nigdy. Po drodze minął wielu mocno wyćwiczonych wojowników. Skomentował to po swojemu:
-Sie nadrobi! Hłehłe...
Sandra - 2009-04-24, 18:47
Przechodząc skwerem zauważyła swego rodzaju szaleńca.
- Rivangoth schodzi na psy... - pokręciła z dezaprobatą głową i udała się w sobie tylko znanym kierunku...
Khhagrenaxx - 2009-06-23, 18:23
Jego wspaniały janzor nie był w dobrym stanie. W mowie wspólnej, mającej tak mało określeń na ten organ o kardynalnym znaczeniu dla każdego lacerta, jedynym słówkiem pasującym do sytuacji byłoby: fatalny.
Dla Sshiciora zawierało się w tym, że go suszyło, że go bolało, że go suszyło, że nie mógł syczeć, że jego kontakt ze światem był ograniczony, że...
Przechodząc przez park wskoczył do jednej z fontann. Pił, pił, pił i kiedy zaspokoił już pragnienie, zrobił to co najbardziej lubił robić w wodzie: zesrał się.
Odchodząc czuł się o wiele lepiej.
Kapitan Gwardii - 2009-06-23, 22:15
W tej chwilii koło fontanny przechodził Kpitan Gwardii Lotharis wraz z kilkoma gwardzistami. Idealna pora na patrol. I wtem, jego uwagę przykuł Lacert w fontannie. Kapitan nie mógł wierzyć własnym oczom.
- Ty przerośnięta jaszczurko! Do reszty straciłeś rozum?! Wynoś mi się stąd, ale już! - wrzeszczał wściekły Kapitan. - Dopiero co odnowiono fontanne po poprzednich pijackich awanturach, a tu COŚ TAKIEGO! Niech mi ktoś to natychmiast posprząta! Rozumiem, że sprzątanie po jaszczurkach nie jest łatwym zadaniem, dlatego ochotnik dostanie ode mnie 3 sztuki złota. Można za to kupić piwo w dobrej karczmie!
Sandra - 2009-06-23, 22:24
Słysząc przypadkiem tą jakże "kuszącą" propozycję, pojawiła na skwerze. Oj nie, nie, nie sama, za sobą ciągnęła za rękę człowieka o imieniu Arcymilian.
- Pójdziesz ze mną, podzielimy się po połowie - mruknęła do łowcy, a sama zaczęła z uśmiechem zmierzać w stronę gwardzisty.
Kapitan Gwardii - 2009-06-23, 22:26
Kapitan dostrzegł zbliżającą się ku niemu sidankę. W jego oczach pojawił się błysk nadziei.
Spider4 - 2009-06-23, 22:27
-Dwójka pracowników to i stawka potrójna - stwierdził ze znudzeniem Arcymilian, bowiem od rana miał przeczucie, ze wpakuje się w jakieś gówno...
Kapitan Gwardii - 2009-06-23, 22:28
- Hola hola, zacni wojownicy... Jak dwóch, to mniej roboty, więc mogę dać każdemu po 2 sztuki złota. Jak ktoś sam to posprząta, dostanie 3. Więc jak?
Spider4 - 2009-06-23, 22:31
-To posprzątaj i weź kasę. My robimy za 6 sztuk niekrojonych - mowiac to wypchnął kocice do przodu aby negocjowała
Sandra - 2009-06-23, 22:35
- Właśnie! - krzyknęła pewna siebie.
- Naszej oferty nie powinno się odrzucać, ponieważ nie znajdziesz chętnych na wykonanie tej roboty - podniosła zuchwale głowę w górę.
Kapitan Gwardii - 2009-06-23, 22:39
- Ależ panienko! Miasta nie stać na sprzątanie po jakiejś niezrównoważonej jaszczurce! A zwałszcza Gwardii Lotharis! To może od innej strony. Ty dostaniesz za fatygę 3 sztuki złota, a Twój kompan jedną. - Kapitan po cichu liczył, że kobieca natura zwycięży.
Spider4 - 2009-06-23, 22:43
Sandro - powiedział oficjalnym tonem Arcymilian, jak na bylego bankiera przystało - Co powiesz na manewr negocjacyjny biedronka?
Kadian - 2009-06-23, 22:45
-Ha! Jako żem jaszczur ja najlepiej jaszczurze pomyje zmyje . I to za 3 sztuki złota! powiedział jaszczur licząc na zarobek .
Kapitan Gwardii - 2009-06-23, 22:48
- Dobroczyńco! Śmiało, fontanna jest Twoja. Po wykonaniu roboty dostaniesz ode mnie 3 sztuki złota! Tylko nie powtórz numeru Twojego pobratymca.
Sandra - 2009-06-23, 22:51
Kiwa potakująco głową i rozgrzewa palce, głowę oraz biodra.
Spider4 - 2009-06-23, 22:52
?owca chwycił szybko za płaszcz Kapitana i używając go niczym sieci rybackiej wyłowił to co pozostawiło jaszczurzysko. Niestety przebywanie w wodzie nie wzmocnilo feralnego zanieczyszczenia i wszystko rozmazalo sie na plaszczu
Sandra - 2009-06-23, 22:52
Sidanka rzuciła się na plecy gwardzisty. Wyciągnęła zza paska szmatę i zakneblowała usta człowieka. Następnie zeszła z jego pleców i poczęła wiązać bardzo dokładnie ręce, ale tak bardzo. Kopnęła w przestrzeń pod kolanami, a ten ukląkł.
Spider4 - 2009-06-23, 22:52
Widząc trzymanego gwardzistę Arcymilian nie zastanawial sie dlugo i wyprowadził dwa szybkie ciosy. Przy pierwszym złamal kapitanowi nos przy drugim gwardzista stracil przytomność - No to teraz wpakowaliśmy się w niezłe gówno - po tymze odkrywczym komentarzu zaczal uciekać
Sandra - 2009-06-23, 22:52
Sandra bierze sakiewkę gwardzisty i ucieka za Arcymilianem. Zaś po drodze wpycha Kadiana do fontanny.
Kapitan Gwardii - 2009-06-23, 22:57
Kapitan był oszołomoiony. Nie mógł uwierzyć, że banda zbójów napadła na NIEGO! Samego Kapitana! Na szczęście wciąż wszystkie pieniądze miał przy sobie, zabrali jedynie sakiewkę z bezwartośiowymi bibelotami.
- Stać! - Wrzasnał. - Zorganizujcie pogoń za nimi! - zwrócił się do gwardzistów!
- O nie! Nie będzie w moim mieście bandyctwo się szerzyło, o nie! Zamknąć bramy miasta, znaleźć mi tych huncwotów! Sporządzić ich rysopisy i porozwieszać wszędzie! Niech tylko się gdzieś zjawią, a trafią do lochów!
Kadian - 2009-06-23, 23:36
-Panie Kapitanie co tu się stało! Zbójcy złoczyńcy! Niestety chyba nasza umowa nagle stała się nieważna przez zbójców. Szkoda tego płaszcza, zrobiłem co mogłem na szybko. Proszę. Powiedział przekazując płaszcz, wyraźnie zniesmaczony występkiem złoczyńców.
-Mogę sporządzić rysopisy dobrze zapamiętałem sobie tą sidiankę kiedy wpychała mnie do fontanny. Na szczęście nie było już w niej fekaliów mojego lacerciego kolegi...
Gwardzista - 2009-06-24, 06:40
Dwoje z gwardzistów pomogło wstać Kapitanowi:
- Tak jest! - odparł jeden z nich - Bedą gryźć ziemie!
W miedzyczasie pozostala czwórka gwardzistów, kierowana wskazaniami łucznika z pobliskiej wieży, ruszyła w pogoń za agresorami.
Khhagrenaxx - 2009-06-24, 10:44
Sshicior odchodząc słuchał krzyków tego ciepłokrwistego ścierwa. Nigdy ich nie zrozumie, nie mają ogonów, a noszą się jakby mieli najdłuższe, nie są zieloni i wcale się tego nie wstydzą, wolą jakieś grudkowate pochodne zbóż i jajek, zamiast jeść szczury.
Wreszcie mają tyle niepotrzebnych słów, kiedy wystarczy syknąć odpowiednio. Śmiecie...
Jednak słysząc szamotaninę odwrócił się i uśmiechnął się w myślach do siebie... Sss... Wielki Jasssur Sso Jesst Na Niebie sssuwa nade mną... Nie ksssysseś po lassertach, bo sskońsyss s nosem w nerkach... sss-sss-sss - roześmiał się na koniec. Choćby nie wiadomo w jakich był opałach i w jakiej nędzy żył, nigdy nie pomoże tym butnym ciepłokrwistym, obnoszącym się drogimi kamieniami, wspaniałymi pancerzami. Śmiessie... - skwitowawszy poszedł w swoją stronę.
Mario Van Cool - 2009-06-24, 21:45
Przechadzałem się spacerkiem po skwerze i dostrzegłem jak dwóch gwardzistów pomaga wstać trzeciemu. Po insygniach na płaszczu trzeciego domyśliłem się, że to jakiś oficer.
Podszedłem do Nich i zapytałem:
- Witam mości Gwardziści, cóż to się stało?
- Ścigacie kogoś? – zapytałem chwilę później, widząc jak czwórka gwardzistów gdzieś pobiegła.
Salamon - 2009-06-24, 21:57
Po całej sytuacji z cienia pobliskich budowli wyłonił się bez pośpiechu sidan po czym odparł na pytanie człowieka:
-Szczerze powiemmmmm ci człowiecze, nic co mmmogłoby cię zainteresować, zwykłe oprychy śmmmiały przechytrzyć i okraść kapitana, ale jak już wspommmniałem nic interesującego, nie udało immmmm się, a któż by się spodziewał czegoś ciekawego. W nagrodę za ten cyrk zdobyli mmmieszek guzików.
Znudzony nocnymi ciekawostkami na mieście oddalił się w swoją stronę szukając rozrywki na jego nocny tryb życia.
Kapitan Gwardii - 2009-06-25, 13:53
- Witaj wojowniku. - Odpowiedział na pozdrowienie Kapitan. - Niestety, ale w mieście źle się dzieje. Właśnie dwójka zbirów, najgorszych bandytów i opryszków, napadła na mnie. Najdziwniejsze w tym wszystkim jest to, że chyba używali magii. Nikt z nas nie był w stanie nic zrobić, podczas gdy oni zdążyli mnie związać i zakneblować. Na szczęście, nie udało im się nic zdobyć. Mimo wszystko, wysyłam pościg za nimi. Wyglądasz mi na cnotliwego rycerza, jeżeli ich spotkasz, nie pozwól odejść.
Azareus - 2009-06-25, 16:47
Na skwerze zjawiła się grupka wojowników. Jeden miał Topór z wygrawerowanym symbolem wilka, drugi z brody wyglądał jak krasnolud, zaś z całego kształtu można było wywnioskować, iż był to nadzwyczaj stary niziołek. Trzeci był niezdecydowanym o swej rasie polelfem, po dwóch, cienkich ostrzach można było poznac w nim szermierza. Ostatni zaś wyróżniał się z tej grupy. o ile ubiór reszty wyglądał na przyzwoity, ten zaś oprócz czarnego opancerzenia, nosił an głowie pełny hełm, ozdobiony rogami. wszyscy mieli herb Błękitnej gildii. Rogacz przemówił do grupy:
- I czego tak dyszycie? na spacerek się wybrali a już niemal wyzionęli ducha? Mogliście powiedzieć ze chcecie niańki oraz lulu po południu.
Desmond - 2009-06-25, 17:48
Człowiek otarł krople potu z czoła, po czym utkwił na hełmie półelfa spojrzenie swych szarych oczu.
- Na północy klimat jest zdecydowanie milszy mej osobie, generale.
Powiedziawszy to wyprostował się i powiódł wzrokiem dookoła, jakby czegoś szukał.
- Choć może spowodowała to nasza postawa woj... - Wojownik urwał w połowie zdania i machnął niedbale ręką. - Nie ważne... mamy inne zmartwienia.
Azareus - 2009-06-25, 18:21
- tak udam ze nic nie słyszałem.
Rozejrzał się.
- Mario gdzie się szwenda? miał tu gdzieś być.
Desmond - 2009-06-25, 18:38
- Szukajcie a znajdziecie mawiał nasz wioskowy znachor... - Człowiek przeszedł kilkanaście metrów rozglądając się, po czym odwróci w stronę generała - Nie dam sobie ręki uciąć, ale chyba stoi przy tamtym budynku. Wygląda na to, że przygląda jakiemuś ogłoszeniu na ścianie. - Wskazał ręką na jeden z budynków usytuowanych głębiej.
Azareus - 2009-06-25, 18:42
- Nie wydaje mi się, aby sobie tak stał publicznie i ogłoszeniu się przyglądał.
Pomyślal przez chwile.
- Chociaż, twarzy nie widać. Na wszelki wypadek idź go obezwładnić.
Desmond - 2009-06-25, 18:55
Uniósł brew, lecz nie skomentował rozkazu generała, choć było widać, że chce to zrobić.
- Tak jest. - Odwrócił się i ruszył powolnym krokiem otwierając i zaciskając dłonie.
Zaczął powoli i z niezwykłą gracją przeciskać między ludźmi, uważając by nikogo nie potrącić. Im bliżej Mario-podobnego człowieka się znajdował tym bardziej zaczął się przygarbić, jakby gotując do skoku niczym zwierz. Gdy był już kilka kroków od postaci przyskoczył błyskawicznie do niej łapiąc jedną ręką człeka za kark a drugą wykręcając mu prawą rękę na plecy.
- Nie ruszaj się Mario a nic Ci się nie stanie! Odpowiedz przed generałem za niesubordynacje - w jego oczach po raz pierwszy od dawna pojawił się dziki, wręcz zwierzęcy błysk.
Azareus - 2009-06-25, 18:58
- Miałeś go obezwładnić a nie szykować się do gwałtu!
Gdy podchodził już bliżej, człowiek a raczej elf był już skrepowany.
-Nie, to nie Mario. Nie am długich uszu, a nawet on nie jest taki brzydki. puść go bo narobi Ci zaraz na spodnie.
Desmond - 2009-06-25, 19:02
Pokręcił głową i uwolnił zarówno kark jak i ramię człowieka.
- Wybacz panie. Pomyłka. Ścigamy pewnego człowieka... a ty byleś bardzo podobny... musieliśmy zachować środki ostrożności. - Wypowiedział słowa powoli, zaciskając zęby.
- Mój zwierzchnik niewątpliwie wynagrodzi Ci tą niedogodność. - spojrzał z dziwnym błyskiem w oku na Azareusa.
Skow - 2009-06-25, 19:05
Eskel, bo on był rzeczonym półelfem, przyglądał się zachowaniu towarzyszy z wyraźnym zażenowaniem.Może się rozdzielimy czy coś ? - rzekł do gościa w idiotycznym hełmie na głowie, mieniącego się jego dowódcą.
Azareus - 2009-06-25, 19:08
- Ah, ty.
Odwrócił się do zmaltretowanego elfa.
- Pozwól że wynagrodzę Ci tą napaść i oficjalnie przeproszę za zachowanie mojego berserkowskiego towarzysza. Otóż szukamy pewnego człeka który razem z sidanką napadł niedawno na kapitana gwardii.
Mimo tego oszołomiony cywil jąkał iż nic nie wie i ogólnie to chce mieć spokój i przespać się w domu
Azareus mruknął do Desmonda.
- Widzisz? Takiemu możesz wejść do domu, zjeść i wypić na jego koszt a po chwili oświadczyć się jego córce. On będzie się tylko jąkał i spał.
Wracając do miejsca wcześniejszego postoju, usłyszał pytanie Eskela:
- Pozwolę wam się rozdzielić, a pierwsze co zrobicie to udacie się pod czerwoną latarnie. Mamy tu czekać na Mario van miziana jego mać Coola
Desmond - 2009-06-25, 19:13
- Co nie znaczy, że zrobiłbym coś tak nieludzkiego dobrowolnie. Prędzej bym takiego osobiście skrócił o głowę. - Podszedł bliżej do Azareusa i szepnął do niego Cicho. - Wydaje mi się... generale, że te wzmianki były niestosowne. I zarówno uwłaczają temu biednemu obywatelowi jak i nam. - spojrzał groźnie na oblicze półelfach skryte pod hełmem.
Skow - 2009-06-25, 19:15
Całkowicie nie mając pojęcia jakim cudem Azareus pomyślał dokładnie o tym o czym on myślał przez całą drogę do miasta, Eskel usadowił się wygodnie na pobliskiej ławce i czekał...
Azareus - 2009-06-25, 19:19
- Mówisz o tych wzmiankach dotyczących jedzenia i córek? - tu Azar lekko się zaśmiał - Parę dekad temu na wojnie, było takie coś. jak im oddział specjalny powiedział że niestety muszą ich zabić ponieważ dowiedzieli się o nich, to jeszcze się cieszyli i dziękowali, ze nie muszą użerać się z sąsiadami. Lotharis takie było jest, i pewnie nie będzie.
Popatrzył w niebo.
- W sumie, mogłeś się zapytać czy ma córkę.
Desmond - 2009-06-25, 19:22
Przez chwile wpatrywał się w Azareusa jakby chciał mu coś odpowiedzieć. Zniesmaczony jednak odszedł nieco na bok opierając się o pobliskie drzewo. Skrzyżował dłonie na torsie i zaczął patrzeć gdzieś w dal, jakby nie bacząc na otoczenie.
Azareus - 2009-06-25, 19:27
- No patrzcie, nie zna się na żartach - skomentował sobie w myślach Azar, niemoc wygłosić swoich dalszych, obleśnych kawałów.
- Eskel. Idź do karczmy i kup nam coś do picia. Złoto Ci oddam i nie wliczaj Maria, on za kare nie dostanie.
Skow - 2009-06-25, 19:39
Coś nie wierzył w zapewnienia dowódcy, ale czyż miał inne wyjście ? Ponieważ nie miał pojęcia, gdzie w tym mieście jest jakaś karczma, poszedł na chybił trafił.A jakby tak, wyrwać się do... - spojżał ukradkiem w stronę Azareusa, po czym widząc, iż ten najwyraźniej znów wie co sobie pomyślał Eskel, zrezygnował. Zniknął za rogiem.
Mario Van Cool - 2009-06-25, 21:25
- Zatem zabieram się za poszukiwania - odrzekłem do Kapitana Gwardii i nim przybyli tu wojownicy z Gaju Motyli poszedłem prowadzić małe poszukiwania pobliskich dzielnicach.
Azareus - 2009-06-26, 13:36
- No gdzie ten Eskel jest do czorta? Następny nawiał
Azareus był trochę poirytowany faktem, iż nie zastał Mario van Coola. Dodatkowo denerwował go fakt, ze Eskel wyraźnie obijał się z dostawą. Postanowił więc jedno.
- Desmond, Deshong, idziemy do karczmy. Maria znajdzie się gdzieś po drodze.
Wiosna ap Kain - 2009-06-26, 17:54
Na skwerku pojawił się nie do końca zdrowy na umyśle berserker. Miał on dziwne przyzwyczajenia. Gadał z meblami, budynkami oraz nierogacizną. Z rogacizną zresztą również. Kiedyś był paladynem ale od czasu jak otrzymał uderzenie w głowę od pewnego orka uzbrojonego w maczugę myśli jego nico skręciły, zawróciły oraz wykonały podwójne salto. Od tego czasu nadal posługuje się uczoną mową, tyle, że robi to w dość pocieszny sposób. Gdy wkroczył na skwer było nie było główny poszukał wzrokiem jakiegoś rozmówcy. Wzrok jego z lekka cielęcy nagle rozbłysł a w obitej głowie zakotłowały się myśli. Obiektem obserwacji okazała się ławeczka wkomponowana w miłe tło na które składały się dwa świerki oraz psia kupa. Podszedł do ławeczki i powiedział:
- Witaj czworonożna istoto. Widzę, że jesteś kimś kto tu władzę sprawuję. Z całej twej zielonej postaci bije autortyret...reryt...tyter. Chciałbym podzielić się z kimś co mi na duszy siedzi. Opowiem ci o mej niedoli. Więc było to tak, myśmy ich chcieli zakatrupić, oni nas chcieli też. Ruszyliśmy krzycząc i tocząc pianę, a oni... oni... ONI SIę PODDALI. I nie było w tym może i nic złego ale ja kiedyś nosiłem te same barwy co oni. Już nie chce.
Po tych słowach berserker zerwał z siebie wszystkie błękitne elementy stroju. I nawet mu nie przeszkadzało, ze został w samych gaciach i hełmie.
Khhagrenaxx - 2009-10-24, 15:12
Stał i nie wierzył własnym oczom. Drzewa, krzewy, mchy i porosty - wszystko to było w tym miejscu. Ale i nie było. Bo jak drzewo może rosnąć koło drzewa i koło kolejnego drzewa w tej samej odległości? Wzdłuż jednej linii? Patrzył na schludne alejki, na ławki, fontanny i spacerowiczów. I nie wierzył, że potężne siły, które go stworzyły uginały się tutaj w przymilnych uśmiechach przed ciepłokrwistym ścierwem!
Krew w nim zawrzała, źrenice zwęziły się jak u węża przed skokiem, gotów był gryźć, zabijać, deptać i demolować... Jednak nie tędy droga. W swym gniewie był samotny, a samotność ściąga przy sobie zbyt wiele uważnych spojrzeń. Trzeba się wtopić w to środowisko, przejść jego plugawym zapachem, poznać panujące to nie-obyczaje by wreszcie, gdy przywitają go życzliwe uśmiechy - zetrzeć je z tych obrzydłych facjat, przywrócić tym ziemiom ich pradawny charakter.
Daleko.
Azareus - 2009-12-05, 20:16
Na skraju skweru, stały dwie postacie. Jedna oparta o mur, zaś druga spacerująca sobie w kółko, tuż obok. Ta, oparta o mur, odziana była w czarny płaszcz. Stała tak z założonymi rękoma, na których znajdowały się stalowe rękawice przypominające kształtem szpony i takowymi szponami wykończone. Podniosła ona lekko głowę, mówiąc:
- Przestaniesz tak łazić dookoła? Tylko mnie irytujesz.
Azareus "odbił się od ściany i spojrzał na Sidana.
Kapitan Planeta - 2009-12-05, 20:18
- A co mam robić? - warknął solidnie okuty Sidan rycerz, ubrany w podobny płaszcz, który miał Azareus. - Ta cholera dalej gdzieś się pałęta,a mnie znudziły już te zaciekawione, różowiutkie mordki przechodniów.
Stanął przed Azareusem - Właściwie to moglibyśmy ją zostawić. - rzucił.
Saori - 2009-12-05, 20:25
Elfka szła sobie spokojnym krokiem, w stronę pewnej dwójki. Nad wyraz uśmiechnięta, przechyliła głowę lekko na bok. Gdy już doszła, spytała niewinnym acz nieco szyderczym wzrokiem.
- Co tak stoicie chłopcy? Nie mówcie, że nadal na mnie czekacie?. Uśmiech nie schodził jej z ust.
Azareus - 2009-12-05, 20:30
- Czekam aby wpakować Ci bełt między oczy. Miałaś być "zaraz" a jesteś po niemal półgodziny. Ile mam czekać?
Azareus mówił nieco poirytowanym tonem, choć nieco zaspanym.
Kapitan Planeta - 2009-12-05, 20:32
- A właśnie, masz te bełty? Spytał zaciekawiony Kapitan.
Saori - 2009-12-05, 20:35
- mam mam. Specjalnie dla Azka.
Otworzyła jedne oko i spojrzała na Azareusa.
- Biedak jeszcze by obciął sobie głowę, gdyby nie dostał.
Wyciągnęła z kieszeni dwa pakunki i wręczyła obydwu panom.
Azareus - 2009-12-05, 20:45
Aza rzucił tylko groźnym wzrokiem w Saori. Zaaldował bełt do swoje kuszy, zamontowanej nieco przed nadgarstkiem.
- Powinniśmy już ruszać. mam dziwne wrażenie, że plan poskutkował szybciej, niż się tego spodziewałem.
Kapitan Planeta - 2009-12-05, 20:49
- Juz? tak szybko? Ledwie ją otworzyli. taki ładny budynek.
Spojrzał na swoja kuszę. W oku pojawił się błysk i spytał.
- Jeżeli dojdzie do tego, o czym nam mówiłeś, to mam pacyfikować cel czy odrazu zabić?
Saori - 2009-12-05, 20:53
- Właściwie to możnaby złapać delikwenta i pokazowo strzelić w tył głowy. Porządek z takim gwarantowany, chyba że jacyś alchemicy przy nim grzebali.
Zaśmiała się, dodając: I to w taki sposób, ze opluje nas na śmierć.
Zwróciła się do Azareusa
- To jak? biegniemy? Już nie mogę się doczekać!
Azareus - 2009-12-05, 20:57
- Tak, już wyruszamy. Ty z Kapitanem staniecie z lewej strony ambasady od strony ulicy. ja stanę naprzeciw was.W ten sposób napewno któremuś nie uda sie umknąć.
Odwrócil się już w stronę ambasady.
- A nie wykluczam, że nasza trójka może być wspierana również przez innych.
Zaczął biec w strone ambasady.
- mam dziwne przeczucia, że jednak się spóźniłem.
Kapitan Planeta - 2009-12-05, 20:59
- taaa jest!
Zaczął biec za Azareusem, zaś w pewnym momencie skręcił w uliczkę i znikł.
Saori - 2009-12-05, 21:02
Również zaczęła biec za Azą. W pewnym momencie skręciła razem z Kapitanem w uliczkę. Zrównała sie z nim i szybko rzuciła:
- Słuchaj, nie powiedział nam ze kategorycznie nie możemy nikogo zabić. Możemy stwierdzić, ze paru idiotów postawiło nas w sytuacji koniecznej.
Zaśmiała się, po czym założyła swoja maskę exarquias.
Kalam - 2009-12-08, 21:32
-Cholerne spodnie, cholerna peleryna.-skarcił się w myślach po raz kolejny. Miał pecha jak zwykle, znów przegrał w kości tym razem jednak nie skończyło się na złocie - był zakład.
"No no długouchy, wyglądasz naprawdę ponętnie. Wezmą cię za swojego, a może po prostu wezmą" -Rechot Bjarniego jeszcze długo dzwonił w zamroczonej głowie pirata.
-Niedoczekanie twoje, siwiejąca pokrako.-zagadał do siebie łapiąc równowagę, gdy po raz kolejny mankiet przydługiego, zaopatrzonego w bufiaste rękawy, błękitnego płaszcza wplątał mu się w nogi. Szpiegowanie gildii nie było takie trudne, wystarczyło nie myśleć za wiele i słuchać rozkazów. No i do tego jadło się znacznie częściej i pożywniej, prawdziwy raj młodego rekruta. Jedyny problem w tym, że Kalam do najmłodszych nie zależał no i posłuch też mu średnio wychodził. Ale zakład to zakład, przegrana i konsekwencje, które trzeba było ponieść - bezwarunkowo.
W końcu nadszedł ten dzień, a właściwie noc gdy pojawiła się pierwsza okazja do działania. Rzekomo jacyś szubrawcy wtargnęli na teren posesji mieszczącej ambasadę.
"Okazja do wymierzania sprawiedliwości"-wycedził zaciskając zęby, jego przełożony Azareus, choć drow dałby sobie rękę uciąć, że chciał powiedzieć zgoła co innego, no ale są kanony zachowań w końcu.
Oto się stało biegł wraz z resztą po ulicach Riv, no i nadal w tym kretyńskim ubranku. Na mundur trzeba było zasłużyć, jak na wszystko zresztą jednak tradycyjna forma awansu była mozolna. -Kanony zachowań.-powtórzył w myślach, był w końcu piratem a nie wpół zniewieściałym szlachetką.
W końcu, łapiąc ciężko oddech, dopadł prowodyra grupy.
-Długo będziemy tak ganiać? Mielim wroga sponiewierać przecie?-zagadnął opierając rękę o ścianę kamienicy.
Azareus - 2009-12-09, 08:29
- Tak, zatrzymamy się i grzecznie poczekamy aż piraci grzecznie sami do na przyjdą, padną nam do nóg i przeproszą że musieliśmy czekać. Jak chcesz, możesz właściwie zostać. Przyjdą i sheblują Ci odbyt.
Kiedy dobiegli, Aza stanął niemal na środku ulicy, czekając az zdyszany rekrut dojdzie do niego.
- No, popatrz sobie. Ani jednego śladu walki. Żadnych krzeseł, śmieci na ulicy, krwi lub czegoś podobnego. Teraz te cholerne wojny tak wyglądają. Siedzi para grubasów przy stołkach, zapijając sie alkoholem o sile szczyn i cenie za która mogli by nas obu sprzedac do Krumshu jako panienki.
Gdy Aza skończył swój pouczający wywód, przeszedł do rzeczy.
- Spodziewałem się jakiejś większej rozróby. A Tak poczekamy, aż pewna dwójka pojawi się dokładnie naprzeciwko nas i wchodzimy do środka. Jak nie zapewnili nam zabawy, to przynajmniej picie i jedzenie za te maratony po mieście się należny.
Kalam - 2009-12-09, 22:21
-Moi tutaj? A na cholerę?-myśli kołatały w głowie drowa jak szalone, w końcu nabrał oddechu i spojrzał wyraźniej po otoczeniu. Budynek prezentował się jeszcze bardziej paradnie niż ekskluzywny zamtuz, który nie raz jawił się w pijackich widach Kalama.
-O takie cudo, właśnie takie bym chciał prowadzić.-mruknął mimowolnie i wciągnął wywalony język. Wizja burdel-taty ulotniła się jak mgła.
-Taaa jest szefuńciu.-zasalutował zamaszyście a następnie poprawił uprząż z bronią. -Kamraty kamratami, ale w końcu to przez nich musiał nosić to bufiaste wdzianko.
HumanWafer - 2010-04-25, 21:53
Błąkając się bez celu, olbrzymi ork z pewnym sentymentem rozglądał się po mieście, które w końcu przez tak długi czas było miejscem spotkań towarzyszy broni. Doszedłszy do ławeczki na której przed tylu laty spał, usiadł zmęczony i popadł w zamyślenie.
Po chwili, wydobył z fałd szat butelczynę trunku i wydobywając z jej szyjki korek, powiedział ledwie słyszalnym szeptem.
Za tych co kości bieleją na czterech krańcach świata, a których sił obronić mi brakło...
I pociągnął potężny łyk trunku...
tomsky27 - 2010-04-26, 14:08
Elfka spojrzała na orka - Ghazz ty ochlajmordo! Czas byłby się za odbudowanie osady brać, a nie tylko tanie wina żłopać! Podobno Zygfryd już zaczął, ale coś mu narazie niemrawo idzie...
HumanWafer - 2010-04-26, 19:23
Usłyszawszy znajomy i jakże piskliwy głos, ork odwrócił się w kierunku z którego dobiegł.
Na Gorka i Morka! Toruviel! To ty jeszcze żyjesz?!-krzyknął w przypływie radości. Ktoś jeszcze z dawnej ferajny żyw? Jak Ci się wiodło przez te lata?- zasypał pytaniami biedną elfkę po czym w radosnym szale począł ją witać...co bardziej wyglądało na próbę zabójstwa z racji dość znacznej różnicy gabarytów...
tomsky27 - 2010-04-26, 21:17
Ah wiodło się - odpowiedziała elfka - podróżując po Zamorskich Krainach podreperowałam nieco siłę, choć kosztem uników, ale co tam szrama to dla mnie nie pierwszyzna... I właśnie za morzem dogonił mnie gołąb od Zygfryda z wiadomością, że w Seavranie coś się zaczyna dziać - więc jestem - mam nadzieję, że na dłużej
HumanWafer - 2010-04-26, 23:14
No tego starego mądrali list też mnie znalazł, choć nie widziałem go do tej pory jeszcze, z tego co widziałem na turnieju, to przystał bo bordowych. Świat stanął na głowie...-powiedział ork biorąc spory łyk napitku. To prawda że nabrałaś trochę muskulatury, zawsze wiedziałem że drzemie w tobie prawdziwy wojak i takiemu nie przystoi ciągle tańczyć w okół wroga!- rzekł wyginając pooraną blizna mordę ork w karykaturę uśmiechu...
|
|