Forum Lotharis

Dzielnica Ambasad - [S1] Ambasada Błękitnej Gildii

Desmond - 2009-12-04, 12:59
Temat postu: [S1] Ambasada Błękitnej Gildii
Zatrzymujesz się przed otwartymi za dnia, wspaniale kutymi wrotami. Tuż przed nimi stoi dwóch pozornie znużonych strażników miejskich, sprawdzających od niechcenia petentów. Rozglądasz się lekko speszony przepychem tego miejsca. Kunsztownie wykonany płot otaczający spory teren, jaki zajmuje ambasada. Idealnie przystrzyżone trawniki z rzadkimi okazami krzewów i kwiatów. Wchodzisz powoli stąpając po granitowych płytach, wkomponowanej w resztę otoczenia, drogi ku wejściu do siedziby. Mijasz powoli niewielką, acz przykuwającą uwagę, fontannę z niezwykle jasnego kruszcu. Odrywasz wzrok od tej dekoracji, tworzącej nieco sielankowy obraz, by utkwić wzrok na samym budynku. Jest to mała willa, zapewne zbudowana przez niezwykłego architekta, idealnie pasująca do pozostałych budynków w sąsiedztwie. Na wietrze, po obu stronach dębowych drzwi wejściowych, łopoczą proporce z herbem Błękitnej Gildii. Ku twemu zdziwieniu nikt nie pilnuje wejścia. Przynajmniej nikogo nie zauważyłeś. Otwierasz drzwi i zatrzymujesz się spiorunowany wnętrzem budynku. Twym oczom ukazuje się ogromny hol, zwieńczony na końcu parą schodów prowadzących na piętro. Pod schodami znajduje się wejście do komnaty, w której dostrzegasz pokaźnych rozmiarów stół, oraz krzesła. Zapewne wszystko robione przez tego samego rzeźbiarza. Oba pomieszczenia wyłożone są dywanem o nieco orientalnych wzorach. Sklepienie zdobi złoty żyrandol, z którego światło świec spływa na to rozległe pomieszczenie. Dopiero po chwili zauważasz krzątające się od czasu do czasu dziewki służebne. Otrząsnąwszy się z pierwszego wrażenia, zamykasz drzwi. Czyniąc to dostrzegasz dwóch strażników stających po obu stronach wejścia. Nie są to jednak gwardziści miejscy, lecz żołnierze z garnizonu Błękitnej Gildii. Oboje w kolczugach z tabardami swej gildii na torsach, i mieczami przy pasach. W rękach trzymają długie halabardy. Zdajesz sobie sprawę, że raczej ze względów estetycznych niż walorów tej broni w zamkniętym pomieszczeniu. Po kilkunastu sekundach widzisz jak w twoją stronę idzie szczupła, jednak nie rażąco chuda, kobieta o promienistym uśmiechu. Zauważasz jej długie, spływające kaskadą na ramiona włosy, oraz piwne oczy. Ubrana jest ona w niezwykle gustowne, zaznaczające jej kobiece wdzięki, granatowe szaty .

- Witam was w progach ambasady Błękitnej Gildii. Zwykle petentów przyjmuje ambasador, jednak dziś sam zwierzchnik ambasadora was podejmie. - Kobieta uśmiecha się promieniście, pokazując równy szereg białych zębów.

Idziesz za damą, będącą zapewne asystentką, wykonującą każdą zachciankę ambasadora. Prowadzi Cię ona po schodach, poruszając się z gracją. Docierasz wreszcie do drzwi na piętrze. Kobieta otwiera je przed tobą.

- Tędy proszę. - Kobieta kłania się lekko, zapraszając gestem ręki do środka.

Omiatasz pomieszczenie wzrokiem. Jest to niewielkie, acz dobrze wyposażone biuro. Pierwsze co rzuca ci się w oczy to ściana, ze zdobiącymi ją portretami. Przyglądasz się im dokładniej i rozpoznajesz w nich ważniejsze postaci powiązane z historią, tej zacnej organizacji. Po lewej stronie, tuż przy oknach wychodzących na ogród, widzisz pięknie zdobioną zbroję płytową. Jest ona wykonana z niezwykle rzadkiego materiału, zapewniającego jej ciemną barwę. Wszystkiego dopełniają, srebrne grawerunki oraz godło rodowe prezentujące smoka na czarno-białej szachownicy. W dłoniach rycerza-widmo znajduje się dwuręczny miecz z klingą w kształcie głowy wilka. Twój wzrok omiata dalej pomieszczenie. Znajdują się tu stare dębowe meble. Po prawej stronie wejście do kolejnego pomieszczenia. Na ścianie tuż nad nim znajduje się tarcza z herbem Błękitnej Gildii. Wreszcie twój wzrok zatrzymuje się na środku pomieszczenia. Za masywnym stołem zauważasz mężczyznę. Siedzi on na krześle z główkami w kształcie łbów smoków. Mężczyzna jest dość młody, ubrany w czarne szaty obszyte srebrną nicią. Ma on niezbyt długie, brązowe włosy. Jego twarde, acz nie wrogie spojrzenie szarych oczu, utkwione jest w Tobie.

- Witam, w mych skromnych progach. Jaką to propozycję pragniesz mi przedstawić, szanowny pośle?

?apówka - 2009-12-04, 23:32

Gad przechodził dzielnicą ambasad, jedna z nich była wyjątkowo wspaniała: wspaniałe wrota, wspaniały płot, nawet strażnicy byli… wspaniali. Taki widok sprawiał, że zielepuch nie mógł oprzeć się pokusie sprawdzenia co jest w środku. Strażnicy byli tak wspaniali, że aż głupio było obok nich przechodzić. Lacert kręcąc się koło płotu i pogwizdując dyskretnie jak dzieciak, który ma coś zaraz zmalować przeskoczył niezauważony przez ogrodzenie. Jego oczom ukazał się cały dobrobyt Błękitnej Gildii, wszystko ociekało złotem, mieniło się drogocennymi kruszcami i pachniało bławatkiem. ?apówa od razu zauważył fontannę. Podszedł powoli pasąc oczy przepychem i umoczył w niej ryja.

-Ale tu [cenzura] pięknie, aż na rzyganie zbiera.

Skwitował postanawiając jednocześnie nadać otoczeniu bardziej przyziemne barwy i woń. Stanął okrakiem i zaczął oddawać mocz do fontanny. Strużka uryny wydawała kojący dźwięk niczym górski strumień. Żółta plama zwiększała swoje rozmiary, a gad podziwiał otoczenie rozkoszując się ulgą, która towarzyszyła opróżnianemu pęcherzowi.

Mordrag - 2009-12-04, 23:46

Barbarzyńca szedł akurat przypadkiem obok ambasady bo najzwyczajniej w świecie się zgubił w tej plątaninie ulic.Gdy przechodził obok bramy zauważył katem oka znajome zielone cuchnące cielsko gada.-A on co tutaj robi?-pomyślał-nie to niemożliwe.Przyszedł się zaciągnąć?-myśli kotłowały się w głowie.Postanowił to sprawdzić.Przeszedł przez bramę i skierował się w stronę fontanny....

-Cześć ?apówa-zawołał na powitanie-To tutaj błękitni mają wychodek?Fiu Fiu.Nieźle się urządzili.Piknie tutaj-rzekł i stanął obok gada.Rozpiął spodnie i swobodnie wypuścił zawartość porannej popijawy w tawernie...-UU..ale ulga-mamrotał pod nosem....

?apówka - 2009-12-04, 23:59

Gdzie by się nie ruszyć te zakazane mordy. Ile można, nawet wyszczać się spokojnie nie dadzą, nawet tu gdzie tak… wspaniale.

-Cześć Mordrag, cieszę się że cię widzę.

Zełgał z gracją krasnoludzkiego baletmistrza.

-Na moje oko to nie wychodek tylko micha w której będą poranną polewkę gotować, więc dosmaczam nieborakom bo mdłe było, kosztowałem.

Lacert prowadził dialog strzepując resztki moczu tam gdzie ich miejsce, schował interes, poprawił gacie w kroku i splunął siarczyście.

-Kilka litrów w organizmie mniej, zrobiło się miejsce na trunek. Zanim wyskoczymy coś obalić to powiem ci brachu, że doszły mnie słuchy o pewnej blond dziewoi co tu niby na „posługach” u ambasadora jest. Dziwne to, bo powszechnie znana jest skłonność członków tej organizacji do członków. Hehe… Ale do meritum, nie uważasz że świeżości bławatka w zamtuzie nam brak?

Mordrag - 2009-12-05, 00:22

Wypróżniwszy całą zawartość przerobionych hektolitrów piwa zapiął pas i poprawił topór,który zmienił swoje miejsce na plecach podczas cudownej czynności jaką było oddawanie moczu......


-Na moje oko to jest wygódka pierwsza klasa.Mogliby jeszcze jakieś dziury porobić.Przeca jak trzeba zrobic tyłem to też do tej czyściutkiej wody?Zresztą cholera tam wie jakie panuja zwyczaje w tym geju motyli czy jak to się zwie-machnął ręką.....

-A co do Twojego zapytania gadzi alfonsie.Nowa dziewka zawsze jest mile widziana w naszym zamtuzie.Myślisz,że poszłaby z nami?W końcu gdzie będzie jej lepiej -zarechotał i podszedł do muru ambasady.Wyciągnął zza pazuchy niewielki nóż i zaczął coś skrobać na ścianie......-A ja słyszałem,że mistrz błękitków robi co czwartek jakieś tajne zebrania młodych adeptów.Miejscem jest tajemne pomieszczenie w którym króluje wielka szafa.Cholera wie po co ta szafa?Może niebieskie mundurki przymierzają?.....

Po chwili skończył dłubać w ścianie i podszedł z powrotem do gada...-Co myślisz?-rzekł wskazując brudnym paluchem na swoje dzieło...Na ścianie był wyryty napis "PMC-PANY......

?apówka - 2009-12-05, 00:29

-Jak dla mnie zacne, trza by jeno nieco smaczku dodać, daj no tego scyzoryka.

Przejął ostrze z rąk barbarzyńcy i dopisał pod spodem mniejszymi literami: „MAT BJARNIE”.

-Teraz może być! A co do dziewki to nie mam za bardzo pomyślunku jak ją do wierzei zwabić, wszak tak późną porą się dyplomatom wizyt nie składa, zwłaszcza jak te, no… mundurki mierzą. Podejdźmy bliżej może nas co natchnie.

?apówka podszedł do drzwi wejściowych machając na barbarzyńcę.

Emilka - 2009-12-05, 14:07

Sprawa załatwiona. Proszę zachowywać kanony wypowiedzi w klimacie i czekać na reakcją drugiej strony.
Jeśli sytuacja się powtórzy polecą ostrzeżenia.


Jakieś pytania? zapraszam na pw. Skargi na mnie proszę kierować do administracji.

Desmond - 2009-12-05, 21:22

W momencie gdy gadzisko podeszło do drzwi, te ku jego oszołomieni otworzyły się, a z wnętrza wyłoniły się dwie sylwetki strażników z mieczami wydobytymi i gotowymi do użycia.

Rzućcie broń i unieście ręce tak bym je widział. Ktoś się ruszy z miejsca a zabiję ! - Wrzasnął pierwszy z lewej.

Strażnicy zablokować bramę wyjściową! Bandyci dostali się na dziedziniec! - Zawtórował drugi.

Kilka sekund później w oknie na piętrze zrobiło się jaśniej. Okno zostało z rozmachem otwarte przez dziewoję z długimi włosami, która momentalnie się schowała tylko po to, by za chwilę pojawił się w nim wylot kuszy, z osadzonym na końcu bełtem. Była ona dzierżona przez młodego, postawnego mężczyznę. Starannie zazwyczaj przystrzyżone i uczesane włosy koloru ciemnego brązu, były tym razem zupełnie rozczochrane. Szczękę zdobiła zaczepna krótko przystrzyżona bródka. Jego pociągła twarz, o ostrych rysach, była nadal spokojna wręcz kamienna. Szare przenikliwe oczy zatrzymały się natomiast, na dwóch osobnikach na zewnątrz.

?apówka - 2009-12-05, 22:48

?apówka rzucił pod nogi strażników tępy kawałek metalu, który Mordrag zwykła nazywać nożem. Kusza wycelowana w gadzią pierś sprawiła, że zielepuch momentalnie spokorniał.

-Oto i oręż, który może zagrozić tak potężnej organizacji! Bandyci to mocne słowo, uważam że zbyt mocne.

Lacert profilaktycznie trzymał ręce w górze i szczerzył się durnowaciej niż zwykle. Miał nadzieję , że stanie się cud i barbarzyńca nie zachowa się tak jak zwykle, idiotycznie innymi słowy.

Bjarnie - 2009-12-06, 15:30

Mat szwendał się bez celu po mieście szukając okazji do damowego ochlaju tudzież pochędóżki. Przełaził właśnie obok sporego budynku, którego wygląd zdecydowanie manifestował zniewieścienie mieszkańców kiedy jego uwagę zwróciła dziewucha stercząca z okna.
- I to by tłumaczyło wygląd tej budy - uśmiechnął się szeroko - A gadali że te miejskie psy wszystkie zamtuzy pozamykali - raźno wpakował się do środka przeliczając stan mieszka - Ahoy ?apówa - wrzasnął zaraz po tym jak minęło zaskoczenie widokiem jaszczura - Pachy wietrzysz czy ki diabeł - spytał zwracając uwagę na dziwną poze kamrata.

Mordrag - 2009-12-07, 20:57

Barbarzyńca podszedł do gada unosząc po drodze ręcę...Strażnicy i wycelowana kusza skutecznie ostudziły jego zapał...-Mogłeś chociaż trafić psia mać-zaklął i splunął siarczyście....W tym momencie zobaczył starego dziadygę...-No nareszcie.Przyszedłeś w samą porę.Zabawa się szykuje-wyszczerzył białe zęby i skinął głową na tutejszych....
Desmond - 2009-12-08, 09:46

Jeden ze strażników podniósł broń z podłoża. Podnosząc się, przesunął na bok. Drugi ruszył w stronę Bjarnie'go.

Wy! - Pierwszy strażnik wskazał ?apówkę i Mordraga - Wchodzić do środka i niczego nie dotykać. Do wyjaśnienia będziecie... gośćmi ambasady. - Strażnik uśmiechnął się jakoś krzywo wypowiadając ostatnie słowa.
Generale, co z tym zrobić? - Powiedział strażnik idący w stronę nowo przybyłego.
Rozbrój i wprowadź. - Odparł mężczyzna stojący w oknie, obierający za cel kuszy Bjarnie'go.
Tak jest! Ty słyszałeś. Wyrzuć broń i właź do środka. Tylko też sztuczek, bo już nigdy sobie nie pokrzyczysz. - powiedział do Bjarnie'go stając tuż przed nim z lekko opuszczonym mieczem.

?apówka - 2009-12-08, 17:12

-A taki piękny dzień się zapowiadał. Ehh… i co? Do szafy?

?apówka wlazł do środka powłócząc łapami.

-Panie mądry, a można ręce opuścić, nie to żeby mi nie wygodnie było, ale fiołkami stamtąd nie pachnie.

Gad zwrócił się do najbardziej mięsistego ze strażników.

Bjarnie - 2009-12-08, 18:17

- A od kiedy my na to chmyzie jeden - obruszył się mat - I jaką broń do jasnej cholery. Aaaa... - uśmiechnął się spoglądając w dół pod brzuszysko - To faktycznie broń ale rzucić jej nie mogę. Całość że tak powiem stanowi z moją zacną osobą. Sztuczki faktycznie można nią robić ale tyś pewnie sodomita jeno w rzyć biorący więc sztuki tej i tak nie docenisz - machnął łapskiem i podlazł do ?apówki - Co to za buda i co to za jedne - spytał z ciekawością wyciągając manierkę i przepijając do gadziny.
Mordrag - 2009-12-08, 22:45

-Idę,idę-mamrotał pod nosem wchodząc za kamratami...-To skory jesteśmy gośćmi to może jaką lampke wina ambasador by zaproponował-spytał strażnika-my nie byle jaka delegacyja więc i dziewka by się przydała-zarechotał.....-Tam na górze w oknie chyba stała.Mniemam,że na na usługach jest-uśmiechnął się głupkowato pod nosem......
Desmond - 2009-12-09, 12:03

Strażnik już otwierał usta by odpowiedzieć ?apówce, jednak po słowach Mordraga jakby zgubił wątek. - Eee mh. Tak wy dwaj możecie opuścić ręce... ale nie kombinować niczego. Ja już znam takich jak wy. Jak się nie patrzy wam na ręce to od razu dziewce pod sukienkę wam wędrują, hę ? - przepuścił obu osobników przez drzwi i ruszył za nimi - Teraz po lewo. - wskazał ręką lekko uchylone drzwi na lewo i nieco ciszej dodał. ... jeszcze wam się odechce śmiać jak się za was generał weźmie. Nawet dam wam dobrą rade. Nie drażnijcie go. Słyszałem już nie jedną pogłoskę co robił z poddanymi jak się zdenerwował.


Drugi ze strażników po słowach Mata zrobił się purpurowy, a żyły na jego szyi nabrzmiały. Do środka! Masz szczęście, że jestem na służbie, bo już byś zbierał flaki z ziemi. - Strażnik spojrzał groźnie na Mata i ruszył za nim zaciskając szczękę.

?apówka - 2009-12-09, 19:52

-Biorąc pod rozwagę, że jesteśmy w dzielnicy ambasad, wszędzie tu bławatkowo to na pewno jest to… Dom Żałobny Złotego Legionu!
Wypalił ?apówka podirytowany głupi dopytywaniem Mata.
-Generał srenerał.
Gad zamruczał pod nosem i wszedł do pomieszczenia powłócząc nogami. Wygląd przybrał lichy i durnowaty żeby nie peszyć tak ważnej persony.

Bjarnie - 2009-12-09, 20:06

Mat spojrzał na osobnika, który spłonił się teraz jak panienka. Wyglądał wręcz zabawnie z żyłką pulsującą na nalanej gębie.
- Nie strasz nie strasz bo się zesrasz - wymamrotał - Faktycznie ?apówa one jakieś takie posępne - odwrócił się do gadziny - Dawniej w zamtuzach gościnność bardziej w cenie była - westchnął wspominając stare, dobre czasy - A teraz byle eunuchowi oręża kawałek dać a już minę groźną stroi i dyrygować się pcha - golnął z manierki - A ten ichni generał to kto - spytał - I co za sprawę do niego macie że was z takimi honorami przyjmują?

Azareus - 2009-12-09, 20:21

[Przed budynkiem]

Aza stał na środku ulicy. Była to jedna z tych szerszych i jedynych, na której zabroniono ruchu powozów. Tutaj znajdywały się co ważniejsze budynki a nie chciano zapaskudzić ulic końskimi odchodami. Dotyczyło to każdego. Jeżeli ktokolwiek nie był w stanie dotrzeć tu o własnych nogach, to również nie jest w stanie spotkać si z nikim ważniejszym tutaj. Przynajmniej taka byla logika Azy. Odwrócił lekko głowę.
- Posterunkowy! Czego się tak guzdrasz jak jakiś pies? Gdybyś był Sidanem, to pewnie merdałbyś mi tym swoim ogonkiem na dzień dobry.
Spojrzał znów przed siebie. Nadal nie było osób na które czekał. Tym razem znów przemówił, będąc pewnym że wcześniej wzywany rekrut stoi za nim.
- Przedstawcie się z imienia posterunkowy, bo nie będę was wieczność wołał w ten sposób. No chyba, ze Twoi rodzicie nadali Ci imię wpisując trzy krzyżyki w aktach.

Kapitan Planeta - 2009-12-09, 21:20

Zza rogu wybiegł Sidan. Po chwili zauważył Azareusa wyróżniającego się z tłumu. Również stanął na środku ulicy, naprzeciwko dowódcy. Czekał na jakikolwiek umówiony znak, myśląc sobie "cholera, jakim cudem znowu przybiegł pierwszy?".
Mordrag - 2009-12-10, 22:26

-Ciekawe co robił z tymi poddanymi-burknął-jeśli to o czym krążą plotki to ni hu hu mojej dupy nie dostanie-warknął i skierował się we wskazane miejsce..-A generałem jest bo jest najlepszy w tym waszym geju motyli?-zagadał strażnika i zaczął rozglądać się po pomieszczeniu....
Desmond - 2009-12-10, 22:54

Pomieszczenie jest niewielkich rozmiarów w porównaniu do holu. Raczej surowe, bez zbędnych dekoracji. Światło sączy się przez niewielkie okienko tuż pod sufitem. Na środku sali znajduje się stary stół i kilka krzeseł. W prawym rogu zobaczyć można zejście, prawdopodobnie do podziemi, skąd wydobywa się lekki zapach pleśni.

Siadać i czekać. - Odparł strażnik, lekko pobladłszy po słowach Mordraga, stając tuż przy framudze drzwi prowadzących do owego pomieszczenia.


Tymczasem, na piętrze ambasady, człowiek trzymający kuszę zniknął. Kilka uderzeń serca później kobieca dłoń zamknęła okno. Nie minęło pięć minut, gdy paru pachołków w asyście zbrojnego w barwach błękitnej gildii, wyszło na zewnątrz rozglądając się w poszukiwaniu śladów pozostawionych po obwiesiach.

Irmo - 2009-12-11, 23:47

Wolnym krokiem od strony rynku do ambasady zbliżało się coś zielonego. Coś zielonego stale się powiększało i ukazywało coraz więcej szczegółów swojej zielonowatości. Jak się okazało, jego zielonowatość posiadał cokolwiek rude włosy w liczbie i objętości niewielkiej, za to długości już znaczącej. Wszystkie były związane na czubku głowy w jeden koński ogon. Obok owego ogona pobłyskiwał srebrny przedmiot, powszechnie nazywany toporem dwuręcznym. Poniżej zielonej twarzy z kwadratową szczęką lepiej nie patrzeć, bo utraciwszy kontakt wzrokowy z panem zielonym, można go było nie odzyskać przez długi czas. Nie tylko z panem zielonym.
W każdym razie, pan zielony już stał przed ambasadą. Zobaczył półelfa i sidana. -Czemu tak stoicie tu? Coś stało się? - zapytał przenosząc wzrok z jednego na drugiego.

vallo - 2009-12-15, 21:45

Petronela przechadzała się dzielnicą ambasad. Z jednej zaczęły dobiegać dziwne krzyki i lamenty. Cofnęła się za najbliższy budynek i wypatrywała co się dzieje.
?apówka - 2009-12-15, 21:49

-Masz Ci los! Ambasada w końcu, powinien tu siedzieć aż mu się żyć spłaszczy, pewno zabawia się z tymi chłoptasiami.
?apówka marudził pod nosem rozglądając się po pomieszczeniu.
-I ten smród, capi jak z chaty Icariuma po obiedzie.

Azareus - 2009-12-15, 21:54

- Tak, stało się. - odpowiedział Aza Txikiemu. - Zaraz zatańczymy zielony taniec miłości i zaczniemy tulić słupy ogłoszeniowe... głupka udajesz czy rozkazów nie otrzymałeś?
Irmo - 2009-12-15, 22:01

-Yy, tak! Znaczy nie! Znaczy owszem, raczej być może. - powiedział czując początki ekscytacji. Bo kto by tego nie poczuł, słysząc o miłości, tuleniu i zielonym tańcu. -Moja Miłość jest już gotowa. - wyszczerzył zęby. Wtedy poczuł, że zostały na nich resztki jedzenia. Zdrapał je więc paznokciem i wytarł rękę w spodnie.
Azareus - 2009-12-15, 22:10

Aza spojrzal na orka od dołu do góry.
- ekhm... jak skończymy to... znajdź sobie jakąś orczycę czy inną samicę.

Irmo - 2009-12-15, 22:19

- A czemu nie samca? Samiec też dobry do ukochania. Ukochać każdego można, byle mocno i z czułością. Ciebie też zapoznać z moją Miłością mogę. Ale to boleć będzie. I znachora potem będzie trzeba. - odparł zdziwiony.
Bjarnie - 2009-12-16, 20:40

Mat energicznie potrząsnął manierką. Po chwili konsternacji powtórzył zabieg.
- No i dupa panowie - rzekł cicho - Marny lokal, marna obsługa więc czas się zbierać - podlazł do drzwi obstawianych przez forysia w błękicie - Za gościnę dziękujem choć marna była szczerze mówiąc - na trzeźwo był przerażająco szczery - Pozdrowienia dla jenerała - dodał przypominając sobie o grzeczności cechujące ludy północy i podreptał korytarzem, którym przymaszerował wcześniej.

?apówka - 2009-12-17, 19:19

-Gdzie pędzisz młodzieńcze! Moje zielone cztery litery na pastwę bławatkowych dostojników zostawiasz. O nie!
?apówka wstał i poczłapał za Matem, do strażników miał stosunek dyplomatyczny - średnio olewczy.
-Osłaniaj tyły! Hihi!
Zaśmiał się kładąc łapę na pępku beta.

Mordrag - 2009-12-18, 21:00

-Racja-skwitował słowa Mata..-Czekamy czekamy a generałek chyba zajęty dość.Może ma podwójna inicjację hehe-zarechotał i podreptał pomału za piratami...-Miło było poznać panowie-zasalutował do strażników wyszczerzając białe zębiska.....
Irmo - 2009-12-20, 17:56

Txiki znudzony staniem na zewnątrz, wszedł do środka. W korytarzu natknął się na wychodzących piratów.
-A panowie, przepraszam, wybierają się gdzie? Jak mniemam, do ambasadora przyszliście, a ambasadora nie ma w środku. Tako więc za opieszałość przepraszam i do środka z powrotem zapraszam - w trakcie "przemowy" ton głosu zmienił się z groźnego i srogiego, na miły, aż w końcu ork roześmiał się. Zagarnął piratów swoimi wielkimi ramionami i wepchnął ich z powrotem do pokoju.
Już w środku zobaczył strażników. - O, panowie strażnicy. Witam. A von Carstein to gdzie, przepraszam? No, nieważnie. Przy drzwiach stanąć i pilnować, żeby nie wszedł nikt, ani nie wyszedł. Chyba, że za moim pozwoleniem. - wygonił strażników niedbałym ruchem ręki.

Kiedy już poustawiał wszystkich jak chciał, zdjął z pleców topór i się na nim oparł.
-No, piraty. Opowiadać proszę, po co przyszliście. Szybko tylko, bo moja Miłość się może zniecierpliwić - nieznacznie spojrzał w dół na swój topór.

?apówka - 2009-12-21, 22:24

-Moja Miłość jakoś nigdzie się nie wyrywa.
?apówka spojrzał na portki, w miejsce gdzie zostały ślady pośpiesznego chowania interesu pod dosmaczaniu polewki na dziedzińcu.
-A to po co przyszliśmy to rzecz między nami a ambasadorem, a nie….
Gad czekał aż zielony mięśniak się przedstawi.

Irmo - 2009-12-22, 19:00

-Ty też masz Miłość? - zdziwił się ork. Jednak szybko się zreflektował. -Txiki Tartalo - przedstawił się -Wedle mojej najlepszej wiedzy, ambasador Błękitnej Gildii, następca ambasadora Cerestera. Tak więc - słucham - uśmiechnął się nawet.
?apówka - 2010-01-04, 19:19

-Mam! Podobno zacną, ale nie mnie to oceniać.
Gad wtrącił z nieukrywaną dumą.
-Przejdźmy więc do sedna, w pierwszych słowach chciałbym przeprosić Pana Ambasadora, wszak spodziewałem się imć krasnosmroda… ekhm.. luda, Cerestera. Przybyliśmy tu powiadomić Błękitną Gildię, że Piraci Morza Czaszek również postanowili otworzyć ambasadę jednakże dzielnica uciech wydała się nam bliższą i tam właśnie otworzyliśmy placówkę.
?apówka wykończony otarł pot z czoła. O ile łgarstwo przychodziło mu dość gładko, to tak długa przemowa nie okraszona Yberyjskimi znakami przestankowymi, wyrazami zachwytu i całym pirackim smaczkiem wyczerpała go niczym cała noc w pierwszej klasy zamtuzie.

Irmo - 2010-01-04, 20:48

-Tak... - zamyślił się.
-I do tego poselstwo kilkuosobowe trzeba wysyłać było? I tak przymilnym tonem oznajmiać? Nie łatwiej przez posłańca powiadomić? - pytał z zaciekawieniem.
-Miłość tylko moja jest. Ale nieważne. Cóż was, panie gad, w nasze progi sprowadza w rzeczywistości?

Kalam - 2010-01-05, 22:37

Po drodze do ambasady drow zdążył opróżnić (dla kurażu) zakitraną za pazuchą manierkę, o ile można tak nazwać półlitrową butelkę rumu. Skutek był jak zwykle dość dziwny.
-A ten znów o swej miłości. Miłość to miłość tamto rzygać mi się już chce od tego pitolenia.-wskazał na orka paluchem i czknął przekonująco zbliżając się do ?apówki.
-Mówię ci panie dystans zachowywać, bo wpierw gada, potem gładzi się po tym tam, trzonku a potem to zwykle dupę trzeba ratować.-zachwiał się i oparł o pirata odzyskując równowagę. -Jeśli wiesz o czym mówię.- szepnął zasłaniając usta dłonią.
-Miłość, moja tylko moja, nawet chłopak to dziewoja.-zarechotał. -Tedy uważać trza.-znów oparł się o ?apówkę i wyszeptał. -Jeśli wiesz o czym mówię.
-Nawiasem mówiąc gdzieś mi się dowódca zgubił, widzieli może wielmoże?

Irmo - 2010-01-06, 20:09

-Skończ waść o Miłości. Nie rozumiemy się widać. - burknął znudzony.
-Widzę, że szanowny gość wiele ciekawego w pirackiej sprawie do powiedzenia nie ma. Przynajmniej nie w tej chwili. - uśmiechnął się miło.
-No, to słucham.

Kalam - 2010-01-07, 09:23

-No nie rozumiemy się ale nie dziwota.-wtrącił się jak to miał w zwyczaju. -Wiadomym przeca, że z dewiantami takoż samo jak z politykami. Tolerować można ale rozumieć wcale nie trzeba.-czknął w ramach pointy.
?apówka - 2010-02-12, 20:58

?apówka znudzony prawieniem o Miłości, mdłości i dupie Maryni przyciął drzemkę. W tak pięknym i przecudownym miejscu jak Ambasada Błękitnej Gildii nawet sny musiały być przecudowne, po prostu nie wypadało inaczej. Gad leżał w pozycji półksiążęcej na poduchach w hallu głównym ambasady, dziewoje wszelkiej maści odziane w najlepsze „stroje”, bo wiadomo że kobiecie w niczym nie jest tak dobrze jak w niczym, serwowały mu rolmopsy z sosem tatarskim wprost do pyska. Po schodach obficie ściekała jucha, opodal Mordrag odlewał się na truchło tej raszpli Valkyrii Dinn, fontanna na dziedzińcu pełna była okowity, na płot nadziane były głowy paladynów, Bjarnie chędożył, kolejny już raz, Panią Witającą, Khhagrenaxx z Icariumem grali w karty o to, kto będzie teraz zjeżdżał zdobioną zbroją po schodach, Herszt spokojnie wybierał gnidy ze łba, a na koniec to co najpiękniejsze, niejaki Azareus stał pod ścianą i pisał węglem bodajże już trzy tysiące setny raz „PMC Pany!”
?apówka ocknął się z błogostanu i wrzasnął:
-Wojna będzie i ...Prącie!
W ostatniej chwili ugryzł się w ozór.

Irmo - 2010-02-12, 21:24

-Bardzo mi przykro, że dotychczas prącia nie macie i aby choć jeden egzemplarz zdobyć, wywoływać wojnę musicie Zapewnić was mogę, że plan w trakcie snu wymyślony do zdobycia upragnionych narządów was zanadto nie przybliży. Ale osobiście o moim zadowoleniu z wojny was zapewnić już mogę. - ork uśmiechnął się obleśnie i zaczął powoli krążyć po pokoju.

W pewnym momencie do sali wbiegł pachołek i nie zważając na straże krzyknął: Panie Ambasador! Wojna z piratami!
Wcisnął jeszcze Txikiemu zapieczętowany list i wybiegł tak samo szybko jak wbiegł. Ork otworzył list, przeczytał go uważnie, podszedł do strażników i szepnął im kilka słów. Następnie odwrócił się do piratów zebranych w pokoju i powiedział:
-W imieniu mistrzyni Błękitnej Gildii zostaliście pojmani jako jeńcy wojenni, którzy wtargnęli do ambasady bez należytej etykiety, czy jak się tam te pierdoły nazywają. Jednakże, żeby sprawiedliwości zadość się stała, jeden z was może opuścić budynek. Bo ambasadora czy dyplomaty zatrzymanie nie obowiązuje. Chyba, żeście wszyscy posłowie, bo jeden to za mało, to wtedy możecie wyjść wszyscy. - końcówkę powiedział już niedbale i od niechcenia.

?apówka - 2010-02-12, 22:20

?apówka trwał pewną chwilę w osłupieniu, miał sen, sen który to zaczął się sprawdzać!
Było zostać prorokiem, albo szamanem, albo staruchą z chaty na obrzeżu, nie to jednak nie.. Wyszedł z ambasady i poczłapał obserwować starcie z udziałem swych kamratów, sam był już na to zbyt stary.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group