|
Forum Lotharis
|
|
Wielka Grota - Północna część Wielkiej Groty
Podziemia - 2009-07-13, 20:56 Temat postu: Północna część Wielkiej Groty Północna część wielkiej groty to miejsce, gdzie znajdują się resztki obozu górniczego. Kilka baraków ciągle jeszcze tworzy solidną konstrukcję, ustawioną wg typowej krasnoludzkiej zabudowy, a zawieszony nad nimi kryształ solaru wciąż jeszcze daje światło niezbędne do oświetlenia placu w centrum Oraz jednego z baraków. Na pierwszy rzut oka nie ma w tym nic podejrzanego, jednak po bliższych oględzinach można tu odnaleźć dziesiątki przeróżnych narządzi krasnoludzkiej roboty (większość mithrillowych, dobrej jakości). Całość obozu była prawdopodobnie otoczona z niewiadomych przyczyn palisadą, jednak obecnie oddziela ona jedynie część południową Wielkiej Groty od części północnej (palisada w tym miejscu została wzmocniona różnymi krasnoludzkimi znakami runicznymi). Miejsce teoretycznie opuszczone w rzeczywistości jednak niemal tętni życiem. Przy niewielkiej dawce spostrzegawczości można dostrzec jakieś wolno się poruszające niewysokie humanoidy oraz szybkie jaszczurkopodobne stwory. Kręci się tu również cała masa innych stworzeń, jednak nie w takich ilościach, jak owe dwa gatunki. Wszystkie stwory zdawały się jednak trzymać z daleka od placu nad którym wisiał kryształ solarusa. Tuż pod kryształem leżała zakurzona księga... Na wschodzie, na zachodzie i na południu można było ujrzeć promieniejącą na niebiesko poświatę, podobną, jak przy krysztale w tunelu prowadzącym do krypty.
mindmaster - 2009-07-14, 10:21
Haart rozejrzał się po widocznej części jaskini. Jedynym punktem oświetlającym okolicę był kryształ solaru, którego blask zapewne oświetlał onegdaj większą część jaskini i widoczną w jego promieniach osadę górniczą. Mimo swojego doskonałego wzroku i niewielkiego blasku dochodzącego ze strony osady, nie był w stanie przeszyć otaczającej ich ciemności. Niemalże zazdrościł sidanowi, którego wzrok pozwalał mu widzieć równie dobrze w nocy jak i w dzień. Słysząc jego pytanie odruchowo spojrzał na mapę, jedynie by zobaczyć w ciemnościach wyłącznie kontur kartki. Dobrze, że wyrył w swojej pamięci obraz pergaminu. Mógł się domyślić jakie miejsce wskazuje Liberum. - Jest to całkiem prawdopodobne. - odparł po chwili - Choć poczekałbym z tym stwierdzeniem, aż znajdziemy kryształy potwierdzające twoją teorię. Równie dobrze mogą to być oznaczenia kryształów które widzieliśmy w tunelu, co wszystkich magicznych kryształów w jaskini - wskazał przed siebie w kierunku obozu.
Wyjął z plecaka hubkę i krzesiwo zapalił nimi swoją pochodnię, po czym włożył je z powrotem. Płonąca pochodnia rozświetliła ich najbliższą okolicę. Podał ją Irmisowi - W obozie powinniśmy znaleźć lampki górnicze. Bez nich możemy mieć problem, ta jedna pochodnia na długo nam nie wystarczy. Z tego co widzę mamy kawałek do przejścia... - spojrzał na kompas, po czym znów go schował - ... w kierunku południowym. Będziemy wędrować przez otwartą przestrzeń, oznacza to, że będziemy widoczni dla wszystkich mieszkańców tej jaskini. Możliwe, że ogień niektóre stwory odstraszy, ale ponieważ nie wszyscy z nas widzą w ciemności - tu kątem oka spojrzał na sidana - będziemy musieli iść z zapaloną pochodnią, co niechybnie zwróci na nas uwagę.
Wydawało mi się, że nie muszę tego mówić, ale po tym co się przed chwilą stało, czuję że bez tego się nie obędzie - Mamy tutaj PU?APKI, co oznacza, że musimy być OSTROŻNI z tym co robimy. Jeśli ktoś chce stracić głowę dla jakiegoś skarbu, i mam to na myśli zarówno dosłownie jak i w przenośni, to niech robi to na własnej wyprawie, a nie ryzykuje życia pozostałych. Myślałem, że jedno bliskie spotkanie ze śmiercią Cię czegoś nauczyło, ale najwyraźniej się myliłem - tu spojrzał na "rycerza" - Poza tym wisisz mi jedną bardzo dobrą siekierkę - burknął mroczniak z niezadowoloną miną.
Przeszukamy osadę górniczą. Jeśli nie znajdziemy nic co pomogłoby określić nasze położenie oraz najbliższego wyjścia, proponuję standardową metodę stosowaną w labiryntach - wracamy w to miejsce i idziemy wzdłuż ściany, mając ją po prawej stronie. Co wy na to? Jest jeszcze czas się zastanowić. Najpierw musimy zbadać stary obóz. - mroczniak odwrócił się do sidana - Pójdziesz przodem? Twoje zmysły i instynkty przydadzą nam się w uniknięciu niemiłych niespodzianek.
Salamon - 2009-07-14, 12:31
Innego rozwiązania nie widzę, ale trzymmmajcie się za mmmną równe 5 kroków, ja sammm mmmuszę przyzwyczaić źrenice i nie mmmogę patrzeć się w ogień
Po czym ruszył wolnym tempem rzucając wzrokiem na wszystko dookoła i nie oglądając się za siebie.
mindmaster - 2009-07-14, 14:37
Haart z Irmisem ruszyli za sidanem we wskazanej przez niego odległości. Niziołek trzymał wysoko pochodnię, a w dłoniach mroczniaka spoczywał jego labrys, czekając tylko na pojawienie się jakiegoś celu. Na granicy wzroku, w łunie kryształu dostrzegał kontury postaci poruszających się poza granicą światła solarusa. Skoro sidan na nie nie reagował oznaczało to tyle, że w chwili obecnej nie stanowiły zagrożenia. Co chwila spoglądał w górę i w dół. Wojownicy byli najczęściej przygotowani do walki z przeciwnikami atakującymi zarówno z przodu, jak i zboków. Większość potrafiła też wyczuć atak z tyłu. Jednak stawali się oni bezradni gdy ataki nadchodziły z ziemi lub znad nich. Wspomnienia przemknęły mu przed oczami...
Pewny siebie człowiek zagrzewający innych do boju podczas ataku na pustynną fortecę przekłuty dzidą wystającą z piasku... Sidan gwardzista, którego do tej pory przykrywał piasek odpychający z siebie ciało, wstający z miejsca gdzie stał człowiek i otrzepujący się nerwowo z piasku...
Orczy rycerz wstający z połamanych elfickich ciał po wyskoku z okna by dołączyć do walki nawet przy zamkniętych wrotach fortecy...
Walka w gęstym lesie. Gnom ze strzałą wystającą z czubka głowy, którą umieścił tam zakamuflowany elficki łucznik siedzący na drzewie dokładnie nad gnomim ciałem...
Haart potrząsnął głową. Nie czas na wspomnienia. pomyślał. Pozostawało jednak faktem, że różne stwory zamieszkiwały takie jaskinie i niejedne zapewne opanowały sztukę wspinania się po kamiennych ścianach. Nie. Nie warto było ignorować żadnego potencjalnego kierunku ataku.
Podziemia - 2009-07-14, 16:20
Ku ich wielkiemu zdumieniu wolnym krokiem zbliżał się do nich krasnoludzki rycerz w pełnej zbroi płytową, wykonanej pewnie z mithrillu z dziwnym herbem na tarczy i zbroi.
mindmaster - 2009-07-14, 18:31
Haart nigdy się za herbarza nie uważał, nic więc dziwnego, że nie rozpoznał herbu który dumnie prezentował na swoim orężu zbliżający się do nich rycerz. Nie oznaczało to jednak, że symbolika, która na nim widniała nie dawała do myślenia. Kiedy grupa stanęła naprzeciw krasnoluda, a jego towarzysze nie odezwali się ani słowem, postanowił przełamać milczenie. Zachowując zasady krasnoludzkiej etykiety powiedział krótko i treściwie - Witam, Mości Krasnoludzie. Jestem Haart. Moi towarzysze to Irmis, Liberum i Kelek. - wskazał kolejno na kompanów.
Podziemia - 2009-07-14, 18:51
Krasnolud dalej wolnym krokiem zbliżał się do wojowników.
Kelk - 2009-07-14, 18:53
Kelek zwrócił się do krasnoluda:
- Coś Ty taki małomówny? Może gorzałka dobrze Ci zrobi? - spytał sięgając po jeden z bukłaków.
mindmaster - 2009-07-14, 19:04
Haart nie wiedział czy uściskać czy udusić człowieka. Wprawdzie alkohol był od dawien dawna językiem który zawsze do krasnoludów przemawiał, sam rozpoczął tak większość swych krasnoludzkich znajomości, jednak nie był pewien czy w tym przypadku Kelek znów nie wpędził ich w tarapaty. Krasnolud przed nimi przypominał mu patrole hamyrgorskich straży, a nawet przyćmione wódką umysły biesiadników krasnoludzkiego miasta wiedziały, by ich nie zaczepiać. Miał tylko nadzieję, że krasnolud nie ma w chwili obecnej żadnej służby, bądź jeszcze gorzej - "misji", ponieważ wtedy przyjacielska gadka jego nierozgarniętego kompana mogła ich wpędzić w kolejną tego dnia niepotrzebną walkę...
Podziemia - 2009-07-14, 19:48
Krasnolud wziął w rękę topór i zmierzał dalej w ich kierunku. Jego powolny krok był pewnie skutkiem problemów z lewą nogą, którą krasnolud niemal ciągnął po ziemi. Brakowało mu również dwóch dolnych palców przy ręce w której trzymał topór. W tle pojawiło się kilka innych krasnoludzkich sylwetek zmierzających do bohaterów z ciemności.
mindmaster - 2009-07-14, 20:23
Przez głowę Haarta przebiegła nieprzyjemna myśl, stanęła mu przed oczami rozmowa którą odbył ze swoim przyjacielem gdy pakował się na tą wyprawę.
- ... musimy go złapać. Nie dość, że niszczy i okrada groby to jeszcze w dodatku ostatnio zniknęło z cmentarza ciało wojownika.
- Ciało powiadasz? A cóż to? Kolejny problem z nekromantami? Wiesz dobrze, że ciężko się z takimi walczy...
- Nekromanta w Rivangoth? Gdyby tylko pojawił się taki w mieście to miałby na głowie całą straż i wszystkich wojowników.
- A jeśli nie w mieście? Może i ta Mroczna Postać to nie nekromanta, tacy nie lubią się paprać brudną robotą. Ale jeśli to pomocnik jakiegoś? A nuż tu jakaś szumowina nam czarną magię pod nosem uprawia.
Uznał, że powiązanie Mrocznej Postaci z nekromantami było za dużym założeniem, wszak nekromantów w tych rejonach nie widywano, ale napisy na ścianach, które najprawdopodobniej były w jednym z Zakazanych Języków oraz dziwne kryształy wzmogły jego czujność. Kiedy w chwili obecnej obserwował ponurą procesję zmierzającą w ich kierunku ciarki przeszły mu po plecach. Raz zdarzyło mu się walczyć z armią nieumarłych i te wspomnienia nie należały do najprzyjemniejszych. W ciemności nie był w stanie dostrzec jeszcze twarzy krasnoluda, był on za daleko, jednak defekty jego ciała wzbudzały w głębiach umysłu mroczniaka straszne wspomnienia. Mimowolnie jego palce zacisnęły się kurczowo na rękojeści labrysu. Starał sobie przypomnieć usilnie czy przez przypadek herb który w tej chwili widział nie był herbem jakiegoś wymarłego krasnoludzkiego klanu.
Salamon - 2009-07-14, 20:39
Gdy wszyscy stali w miejscu czekając na reakcję zbliżających się krasnoludów sidan gorączkowo cofnął się o 3 kroki i wymówił jedno zdanie
Słuchajcie uważnie, Kelk stań w środku będziesz nas obydwu osłaniał, Haart ty z prawej, Irmis zostań z tyłu i trzymmmaj pochodnie, mmmuszą widzieć w co walą
W co walą? Pomyśleć musieli o sensie tego zdania które wyraźnie świadczyło o gotowości bojowej. Dodał jeszcze
Nie słysze ich oddechu, NIE S?YSZE ICH ODDECHU!
mindmaster - 2009-07-14, 20:57
Najczarniejsze obawy Haarta przeobraziły się w rzeczywistość. Wspomnienia z walk z nieumarłymi w Ta-Quenda'calig i bitew o Czarne Kresy wróciły ze zdwojoną siłą. Niestety tym razem nie było magów którzy mogli spopielić hordy nieumarłych jednym czarem ognia... Czego by nie dał by mieć przy sobie teraz jednego z tych zadufanych w sobie dupków z Dyl Sevril lub chociaż jedną nieudolną łajzę z Selenien, byle tylko miała w swoim repertuarze jakiekolwiek zaklęcie ognia...
No panowie. Nie wiem ile mieliście do czynienia z nieumarłymi, ale nie mając czarów ognia po swojej stronie starcie zazwyczaj przebiega na jeden z dwóch sposobów. Pierwszy realizuje się trzystopniowo. Najpierw odcinacie głowę, jak to nie pomoże pozostałe kończyny, a jak ręce was wciąż będą próbowały złapać to zrobić z nich mielonkę. Drugi sposób jest mniej wyrafinowany - jeśli macie choćby podejrzenie, że jest ich za dużo to należy spierdalać gdzie pieprz rośnie, byle jak najdalej od nich.
Po chwili namysłu dodał - Jak są dziełem nieudolnego nekromanty to rozwalą się po jednym ciosie, jak to większa klątwa to będzie trzeba ich rozczłonkować, jak to jakiś artefakt jest powodem to mamy szansę, że nawet po przerobieniu na mielonkę zbiorą się z powrotem do kupy, ale za to zniszczenie artefaktu powinno wystarczyć by ich unieszkodliwić... Nie wiem czemu unikają oświetlonego placu, ale wnioskuję, że może się on okazać najlepszą drogą ucieczki... ...albo śmiertelną pułapką dodał w duchu
Kelk - 2009-07-14, 21:17
- Czy to nie przypadkiem górnicy? - spytał Kelk
Widząc coraz to nowe krasnoludy powoli zmierzające w ich kierunku zaczął się zastanawiać nad tym gdzie mają największe szanse. Zostać tutaj to pewna śmierć. Kiedyś walczył z hordami nieumarłych, wraz z orkami ścigał patrol nieumarłych, który przedostał się przez granicę. Wiedział, że wówczas ledwo udało mu się pokonać mocno osłabionego ożywieńca, teraz dałby radę najwyżej dwóm-trzem dobrze ożywionym humanoidom, a wkoło naliczył już 20 sylwetek. bał się co takiego widzą jego towarzysze, którym obserwacje w mroku szły przecież dużo lepiej.
- Ten w zbroi blokuje nam przejście do placu! Haart ma rację, tam ich nie widzę! Za mną szybko! - zawołał
Kelk pobiegł przodem i rzucił się na krasnoluda w zbroi. Jeśli to nieumarły to przez tą zbroję wstawanie powinno zająć mu trochę czasu.
Salamon - 2009-07-14, 21:27
Psia krew! On i jego pommmysły..
Pobiegł za człowiekiem.
Jak który podlezie za blisko to z kopa!
Wykrzyknął do reszty
mindmaster - 2009-07-14, 21:28
Haart musiał przyznać, że manewr Kelka miał szansę powodzenia. Miał tylko nadzieję, że klątwa animująca ciała była na tyle sława by wystarczająco zmniejszyła ich mobilność. Nie chciał martwić Kelka mówiąc mu, że widział kiedyś nieumarłego barbarzyńcę który zrzucił z siebie głaz który miał go unieruchomić...
Mroczniak wziął niziołka pod rękę i trzymając labrys w drugiej puścił się pędem za człowiekiem, po drodze "zawadzając" bronią o hełm podnoszącego się nieumarłego by powalić go znów na ziemię.
Pędząc w stronę placu zrównał się z człowiekiem i zdołał powiedzieć - To nie górnicy! To ich gwardia obronna. Oddziały do ochrony kopalń. Są szkoleni tylko i wyłącznie do "pozbywania się" intruzów. Uwierz mi, że nie mam zamiaru sprawdzać ile zapamiętali ze szkolenia po przemianie, ani czy ich ciała erodowały na tyle byśmy mieli z nimi szansę...
Podziemia - 2009-07-14, 21:37
Krasnolud zdążył machnąć toporem, lecz Kelek zwolnił tuż przed nim. W chwile potem impet uderzenia spowodował, że ożywieniec padł na ziemię. Ciężka zbroja, złamana noga oraz dodatkowy cios Haarta i dobitka dwójki pozostałych sprawiły, że nieumarły rycerz tego dnia się już nie podniósł.
Reszta umarłych zbliżała się w kierunku biegnących. Z mroku mogli już wyraźnie rozróżnić sylwetki ochrony i górników. Większość okaleczona, każdy trzymał w ręku jakieś przedmioty. Odór zwłok wypełnił nozdrza bohaterów.
mindmaster - 2009-07-14, 21:58
Haart poczuł odrażającą woń. Zapach którego nie dało się zapomnieć, a który towarzyszył mu w przeszłości niekiedy przez całe dni. Zapach śmierci niosącej śmierć... Kiedy wpadł na plac pozwolił sobie zwolnic i odetchnąć. Zauważył, że w swoim rozpędzie wyprzedził pozostałych. Przebiegłem ten kawałek niesłychanie szybko, tak jakbym miał hordy nieumarłych za plecami... Pomyślał wspominając walki z hordami Is'Mort. Dopiero po chwili jego umysł przypomniał sobie, że naprawdę MIA? hordy nieumarłych za plecami. Mimowolnie się wzdrygnął. Stojąc w świetle solarusa miał nadzieję, że klątwa jest na tyle słaba by liche światło kryształu odstraszyło nieumarłych od świeżego mięsa... ponownie się wzdrygnął gdy w myślach zaliczył się do tej kategorii. Postawił Irmisa na ziemi i czekał na pozostałych.
Salamon - 2009-07-14, 21:58
Nie dziwcie się tymmm smmmrodemmm
Wysapał coraz wolniej biegnący sidan, który wraz z rycerzem powoli ze zmęczenia zwalniali kroku docierając powoli do celu
Nie wiemmm ile tu są ale napewno długo. Haart na ile szacowałeś tą kopalnię? Ci rycerze noszą takie sammme herby jak porozrzucane tu narzędzia, mmmuszą liczyć tyle ile ona sammma, jeżeli ciągle będą nas gonić, będziemmmy mmmusieli immm jakoś stawić czoła!
Stwierdził
Podziemia - 2009-07-14, 22:20
Wszyscy dobiegli na plac. Krasnoludy trzymały się z dala od światła, choć w cieniu baraków kryła się znaczna ich liczba. Kryształ wciąż działał. Na dachu jednego z budynków na moment pojawił się jaszczurowaty stwór i za moment znikł. Z góry raz za razem sypały się mocno zniszczone skały, jasnym było, że za kilkaset lat strop runie grzebiąc ze sobą sporą część Centrum Rivangoth.
mindmaster - 2009-07-14, 22:55
Kiedy wszyscy towarzysze byli bezpieczni w kręgu światła, Haart ciężko usiadł na ziemi. Jego oczy zdawały się puste, umarłe... Wspomnieniami wracał do przeżytych bitew z nieumarłymi, nielicznych rozmów przy ognisku, krwi, trupów, smrodu, ciemności i śmierci... Kiedy zaczął mówić jego głos był bezbarwny, mechaniczny, nieludzki - Walczyłem niejeden raz z nieumarłymi z Is'Mort. Nie tylko w wielkich bitwach, ale też w penetracyjnych oddziałach zwiadowczych... Większość oddziału zazwyczaj z takich wypraw nie wracała. Ci co przeżyli zazwyczaj popełniali samobójstwo w przeciągu miesiąca od powrotu. - mroczniak wydawał się postarzeć w oczach o kilkadziesiąt lat - Is'Mort nie jest miejscem dla żywych. To kraina śmierci, zniszczenia i chaosu... Przebywając w głębi tego kraju niewiele można zrobić by nie zwariować - spojrzał na towarzyszy. Jego oczy były nawiedzone dając wgląd w znękaną i udręczoną część jego duszy - Zwariować... Ha! A czymże jest szaleństwo?! - w jego oczach zabłysło przez chwilę obłąkanie, obłęd pogrzebany głęboko w umyśle, w najskrytszych zakamarkach świadomości - Szaleństwem było podróżować wgłąb tego przeklętego kraju! Jedyne co nas podtrzymywało na duchu i ratowało od dezercji to historie o wielkich zwycięstwach nad nieumarłymi i nadzieja na powrót do domu. Jednak po powrocie nikt nas nie rozumiał, nikt nie potrafił się utożsamić z tym co przeżyliśmy, pojąć horrorów które zalęgły się w naszych duszach... - na chwilę zamilkł.
Opowieści... To co trzymało nas przy życiu... - mroczniak zmarszczył brwi, najwidoczniej próbując sobie przypomnieć dawno stłumione i ukryte wspomnienia. Wspomnienia które chciał zapomnieć lecz było to niemożliwe. Spojrzał wprost na kryształ solarusa - Arvand Qarell... Tak miał na imię... Jeden ze starożytnych Mistrzów Magii... Żył kiedy zakończyła się wielka wojna z orkami. - jego wzrok powędrował ku zawalonemu przejściu - Nadworny Mag na dworze Lotharis... Naczelny Mag Rivangoth za dawnych czasów... magowie... dużo ich wymarło na wojnie z orkami... wojnie która osłabiła ich granicę z Is'Mort... Arvand... zasłynął on wieloma legendarnymi czynami... walczył z nieumarłymi jak mało kto... Podobno kiedyś zapieczętował pod ziemią całą hordę nieumarłych, zbyt wielką do zniszczenia... mieli zostać zniszczeni gdy siły wojskowe Lotharis i Krumsh zostaną odbudowane. Nie wiadomo gdzie się ona znajdowała, a sam Arvaden zginął podczas ekspedycji wysłanej na pomoc orkom w Zhar'en Throll kiedy nieumarli wykorzystali osłabienie orkijskiej armii... Do starcia doszło na Krwawym Polu... poległ tam kwiat rycerstwa orkijskiego... część z nich do dziś służy w armii nieumarłych... widziałem ich... - Haart potrząsnął głową odganiając straszne wspomnienia - Do dziś nikt nie słyszał więcej o podziemnym więzieniu nieumarłej hordy... obawiam się, że tylko do dziś... - mroczniak położył się na ziemi i zamknął oczy - Największy mag swoich czasów i armia Lotharis uznała, że nieumarłych nie da się pokonać... Zamknęli ich w podziemnym więzieniu i wyrzucili klucz, a biurokracja i tajemnica otaczająca tą sprawę sprawiła, że coś co powinno zostać zniszczone zostało zapomniane... - oczy mroczniaka otwarły się ponownie, tym razem błyszczały wewnętrznym światłem, przekonaniem - Nie można pozwolić by więzienie zostało otwarte kiedy więźniowie wciąż istnieją. Jeśli spróbują odkopać tunel... - jego słowa zawisły w martwej ciszy - Musimy się wydostać i kogoś ostrzec, choćby i kosztem naszego życia... - Haart ponownie zamknął oczy, zdawał się pozbawiony życia i sił. Jego słowa cichły stawały się coraz trudniejsze do usłyszenia, emocjonalny szok związany z przeżywaniem na nowo długo tłumionych wspomnień wpędzał Haarta w niespokojny sen - Błagam wszystkich bogów żebym nie miał racji... Sprawdźcie księgę na piedestale... wszystko byle nie... wspominała... Arvanda... Qarella... - po tym przeżycia owego wieczoru sprawiły, że głowa mroczniaka przetoczyła się na bok gdy zapadł on w głęboki, niespokojny sen...
Salamon - 2009-07-14, 23:02
Ja bymmm jej nie ruszał, tymmmbardziej że to nie jest nasz priorytet tu w tym zapyziałymmm grobowcu...
Rozejrzał się chwilę
Co do wydostania się, tu mmmasz rację i tego się trzymmmajmmmy, ale jeżeli ktoś ruszy tą księgę i tym sposobemmm sprowadzi na nas więcej kłopotów, poczuje mmmoje pazurki jeżeli przeżyjemmmy...
Kelk - 2009-07-14, 23:37
Keleka księga jednak nęciła. Gdy tylko sidan spoczął i zaczął kreślić plany na podłożu, które na placu było piaszczyste od zsypujących się z gór okruchów skalnych, Kelek po cichu podszedł do księgi i zaczął ją przeglądać.
Podziemia - 2009-07-14, 23:46
A księga leżała sobie spokojnie na piedestale. Koło niego leżał krasnoludzki szkielet w zbroi - akurat ten się nie ruszał. Gdy tylko Kelek podszedł od razu rzucił mu się na oczy nieciekawy stan owego dzieła. Księga mocno zawilgotniała. Ciekawski rycerz przekartkował całość i na ostatniej stronie trafił na ciekawą mapę. Szczególnie zastanowiły go dwa napisy na mapie, które wyglądały na nowsze od reszty. Ogólne wrażenie po przekartkowaniu było jasne - pamiętnik przywódcy lokalnych krasnoludów.
Kelk - 2009-07-15, 11:42
Kelek zaczął czytać księgę od początku, była ona pisana zwykłym krasnoludzkim, więc nie było problemem
Dzień 1
Jutro wielkie otwarcie! Wojska na nas liczą! Jeśli geolodzy się nie pomylili to największe złoża węgla i żelaza w Lotharsis leżą pod samym Rivangoth! Podobno można tu też trafić na mithrill, złoto a nawet kamienie szlachetne... No cóż trzeba poczekać, na razie wraz z 50 górnikami będziemy próbowali się wbić pod Rivangoth od strony fosy. Ciekawe co z tego wyjdzie.
Dzień 2
Byli wszyscy! Gubernator Will Stromvor sam przeciął wstęgę! Obiecał wsparcie finansowe. Kochanych pieniążków nigdy za wiele... Kapitan straży Quentin doradził nam, byśmy wynajęli jakichś najemników do ochrony - cenne kruszce z pewnością spowodują spotkanie w wieloma nieprzyjemnymi rabusiami. Hmmm - pewnie ma rację. Posłałem Garetha do Grimburgii po Klan Synów Słońca. Nie znam lepszych i do tego uczciwych najemników.
Dzień 3
Ehhh - miało być tak pięknie, jaskinia sięgała daleko, nawet nie trzeba było na niej używać podpór. Ale te skały są cholernie mocne... Trzeba czekać na narzędzia z mithrillu...
Dzień 4
Rivangoth piękne miasto! A jakie karczmy! "Pod martwym orkiem" dało mi zniżkę za pracę na rzecz wojny! Nawet Krasnoludzkiego Mocne mają!
Dzień 5
Dziś będzie impreza! wszystkie krasnoludy zostały zaproszone do twierdzy! Podobno będziemy pić na koszt władz! Może jednak radni nie są tacy źli...
Dzień 7
Umieram...
Dzień 8
Mam nadzieję, że to co powiedział Balin jest prawdziwe. Jeśli faktycznie podziemia twierdzy łączą się z jakąś komnatą pod nimi to może uda nam się zacząć kopać stamtąd.
Dzień 9
Szukamy nadal tej przeklętej komnaty... Jeśli Balin tylko miał majaki po Krasnoludzkim to jutro będzie się pakował do Grimburgii.
Dzień 10
Jest! Wielka i piękna! Od czasu pobytu w Grimburgu nie widziałem takiej komnaty! Po środku wielki stalagnat z jakiegoś nieznanego kryształu. Szkoda tylko, że cała twierdza na tym się opiera... Zdziwiły nas tylko wielkie zamknięte mithrillowe wrota. W dodatku znaleźliśmy kilka kości. Wyglądają na ludzkie albo elfie. Na mithrillowyvh wrotach jest znak czcicieli Azbaranothiriela... Wydobędziemy tutejsze minerały i wracamy do wejścia od fosy.
Dzień 11 (pismo drży)
Jeszcze wczoraj piłem z nimi Krasnoludzkie... Cholerny kryształ...
Dzień 12
Rezygnujemy z kopania w tej sali. Trzech porządnych krasnoludów to za dużo.
Dzień 13
Pechowa trzynastka. Zaraz po pogrzebach Darona, Belora i Hrothira aż 17 górników wyruszyło spowrotem do Grimburgii. ?ącznie z Nitorem, który zginął w bitwie (żaden z naszych nie chciał pisać rodzinie, że bitwa miała miejsce w karczmie) to już 21 dzielnych krasnoludów opuściło nasze szeregi...
Dzień 14
Zostało nas 30 łącznie ze mną...
Na szczęście jutro mają przybyć posiłki.
Dzień 15
150 najemników z Klanu Synów Śłońca (toż to chyba ćwierć klanu) i 2000 górników. Przy fosie rozbijemy obóz. Takie siły niestety sugerują, że pilnie potrzebujemy żelaza. Czyżby wojna nie szła po naszej myśli?
Dzień 16
Nowiutkie mithrillowe narzędzia! Marzenie każdego kraśka! Teraz damy jaskini popalić.
Dzień 17
Gdy położyliśmy tory, obóz został skończony i znaleźliśmy pierwsze złoże żelaza niemal płakałem ze szczęścia...
Dzień 18
Dobiliśmy się do sporej wielkości naturalnej groty. Wpadłem na szalony pomysł przestawienia części obozu do wewnątrz. Tylko,że znów trafiliśmy na te cholerne niebieskie kryształy...
Dzień 19
Zostaliśmy zaatakowani. Nie spodziewałem się, że jacyś idioci dadzą żyć plemieniu reptilionów pod samym Rivangoth.
Dzień 21
Od dwóch dni trwają nieprzerwane walki. Padło ponad 150 górników i 7 najemników. Reptilioni znają te jaskinie. Ubiliśmy ledwo 9 sztuk. Najemnicy mają niezwykle ciekawe herby - świecące jaskrawo słońca z błękitną lilią po ich śmierci stają się całe czarne. Nigdy nie widziałem takiej magii.
Dzień 24
Wali się... Wali się!!! Wysadziliśmy przynajmniej 60 reptilionów, nie znali oni prochu, ale zaraz całe Rivangoth spadnie nam na głowę. Posłałem po magów.
Dzień 25
Sam nadworny mag Bogirej przybył wraz z uczniami Arvandem i Wertinem oraz 5 innymi. Umocnili oni strop magią. Podobno dzięki temu możemy swobodnie wydobywać złoża. W dodatku zostawili nam w prezencie kryształ solarusa. Jak on pięknie lśni! I reptilioni się nie zbliżają...
Dzień 26
Zły dzień... 2x13 i stąd ten efekt. Wyznaczyliśmy miejsce na dalsze wydobycie. Ok. 800 górników i 140 najemników zostało, jednak przywódca najemników, sam Barad Derot mówi, że nic nas już nie zaatakuje.
Dzień 27
Zaczęliśmy kopanie. Wydobyliśmy...
Tu przez kilka kolejnych dni, tygodni, miesięcy i lat można było przeczytać o tworzeniu kopalni, kradzieży minerałów przez reptilionów, zmontowania mechanizmu z dźwigów, który otwierał kopalnie na specjalny kod, kóry zapisany mieli tylko szef najemników, on i 4 nadzorców (po dwóch na zmianę). Wymienione były szczegółowo wszelkie minerały (żelazo, węgiel, złoto, srebro, przeróżne kryształy, troszkę kamieni szlachetnych, dwa złoża mithrillu, dokopanie się na północy do strumyka i cmentarza, spotkanie z gubernatorem w sprawie bezczeszczenia cmentarzy, zakończony klęską wypad na wioskę reptilionówm która znajdując się "za zakrętem" nie była objęta światłem solarusa, naszkicowanie mapy Wielkiej Groty (na trzeciej okładce), dokopanie się do kanałów Rivangoth na południowo-zachodnim krańcu Wielkiej Groty, spotkanie Zeugla sporej wielkości i wstawienie krat, by wszyscy górnicy trzymali się daleko. Potem rozważania wielkiej bitwy, gdzie poległ cały Klan Synów Słońca i Bogirej, o Wertinie, który wraz z krasnoludami przebywał w kopalni, o jego dziwnych zachowaniach po tym, jak Arvand został kolejnym magiem nadwornym, o końcu wojny, o licznych wizytach w karczmie, o tym, że Wertin przedostał się za mithrillowe wrota, o nowej kopalni i umowie z radnymi, by starą przerobić na katakumby, o stworzeniu palisady, umocnieniu jej magią i runami, o zawaleniu się korytarza do fosy, o dziwnych wydarzeniach w katakumbach, o zamknięciu części katakumb, a następnie całych przez Arvanda, o kilku chorobach a następnie o dziwnej epidemii, o przypadkach ożywienia martwych krasnoludów, o otwartych mithrillowych wrotach, o bitwie z potężnym nekromantą, który na szczęście został śmiertelnie ranny, ale zdołał ożywić wszystkich, którzy zginęli w bitwie, o tym, że pozostali przy życiu schronili się na placu, o próbie przedarcia się by powiadomić Arvanda o tym co się stało, o oczekiwaniu na nieuniknione i rodzinie zarządcy.
Ostatni wpis:
Dzień bodajże 4809
Jeśli ktoś znajdzie mnie kiedyś obok tej księgi proszę o odesłanie mych szczątków do Grimburgii, do mojego Hamyrgora. Przebaczcie kompani, któryście przeze mnie życie utracili.
mindmaster - 2009-07-15, 12:53
Haart obudził się dziwnie wypoczęty. Nie potrafił już wykrzesać z siebie ani odrobiny emocji. Liberum mamrotał coś sobie pod nosem, nie zwracając uwagi na resztę. Irmis siedział przy Kelku i czytał razem z nim księgę. Podszedł do nich i widząc, że kończą czytać postanowił się odezwać - Pozwólcie i mnie poznać historię która zapoczątkowała nasze problemy. - Gdyby nie czuł się taki pusty pewnie ucieszył by się ze swojej umiejętności szybkiego czytania widząc liczbę wpisów. Usiadł i ujął tom w dłonie. Jego wzrok coraz szybciej zaczął wodzić po słowach, gdy przyzwyczajał się do stylu pisma autora.
Nie wiedział ile minęło czasu. Podczas czytania natrafił na nazwisko którego pojawienia się tak bardzo się obawiał. Arvand Qarell. Legenda ożyła wokół niego. Mit stał się faktem, a straszny wróg otaczał ich z każdej strony.
Zakończywszy czytać księgę próbował sobie wszystko ułożyć w głowie - Co o tym myślicie? - zapytał towarzyszy. Chciał usłyszeć ich opinię zanim przedstawi plan którego zalążki powoli dojrzewały w jego umyśle.
Kelk - 2009-07-15, 13:02
- Czekamy aż nas odkopią i wkraczamy razem z wojskiem. I magami! Spójrzcie ilu ich tu jest, według księgi możemy mieś do czynienia z przeszło tysiącem nieumarłych, całym trybem reptilionów, nieznanym niebezpieczeństwem w katakumbach i bóg wie czym za mithrillowymi wrotami...
- Choć z drugiej strony nim nas odkopią to możemy trochę poszperać po okolicy - dodał uśmiechając się
mindmaster - 2009-07-15, 13:24
Niestety nie wiemy ile będziemy musieli czekać na ratunek. Poza tym jeśli nas odkopią to odkopią także setki nieumarłych. Jak myślisz kto z nas pierwszy dotrze do wyjścia? A jeśli nawet wygramy ten wyścig to jak daleko za nami będzie nieumarła horda, której zniknie jedyna bariera odgradzająca ją od świata zewnętrznego? - Haart smutno pokręcił głową - Nie, mój drogi Kelku. Czekanie może jest i dla nas opcją, ale nie dla miasta na górze. Nie zdążylibyśmy zebrać wojska, a co dopiero nim tu wkroczyć...
Kelk - 2009-07-15, 13:34
- Co więc proponujesz? Jeśli mapa mówi prawdę to ze wszystkich stron jesteśmy odgrodzeni a za palisadą czeka nas tłum reptilionów, kóre spokojnie rozprawiały się z doborowymi krasnoludzkimi najemnikami... Poza nimi mamy do wyboru katakumby, w których nie wiadomo jakie zło się czai, kopalnię ,w której pewnie również roi się od nieumarłych, zasypany korytarz, który prowadzi donikąd i nasz zasypany tunel. Hmm - mam pomysł - zerknijmy do któregoś z pobliskich baraków - może coś tam znajdziemy poza nieumarłymi krasnoludami?
mindmaster - 2009-07-15, 13:42
Haart uśmiechnął się. Był ciekawy czy przeoczenie przez człowieka oczywistej drogi ucieczki było celowe... Cóż jemu też ta opcja wydawała się najmniej wojownicza oraz śmierdziała na kilometr, ale była chyba najszybsza - Zapomniałeś o jednej drodze... - powiedział mroczniak - Choć zgodzę się, że wcześniejsze przeszukanie baraków jest dobrym pomysłem.
Kelk - 2009-07-15, 14:05
- Cóż to za droga? A właśnie - jestem Kelek, a nie Kelk... - powiedział Kelk udający Keleka, gdy dotarło do niego, że wszyscy zaczęli zwracać się do niego po imieniu.
mindmaster - 2009-07-15, 14:16
Dajże spokój - mroczniak uśmiechnął się do towarzysza - ta maskarada nikogo nie nabrała, a po wypadkach pod kryptą nie mam już ochoty bawić się w przedstawienie. Doszło nam na głowę niespełna tysiąc nieumarłych problemów. Chyba mają one priorytet... - Haart spojrzał na człowieka - Nie możemy sobie pozwolić na błędy i niepewne działanie, a berserker udający rycerza traci wiele ze swej efektywności... - pozostawił resztę inteligencji towarzysza - A co do drogi, no cóż, dam ci podpowiedź. Jest to gówniana trasa widokowa z pierwszorzędnymi widokami na brudy całego miasta, bez której Rivangoth w chwili obecnej już pewnie nie mogłoby się obejść, ale gdzie przy zdrowych zmysłach tylko lacert mógłby się zapuścić... Wiesz już o czym mówię? - zdjął plecak i wyjął z niego pióro i kałamarz - Liberum mógłbyś przynieść mapę?! Chciałbym ja uzupełnić na podstawie zapisków z dziennika. - krzyknął do sidana który nerwowo przechadzał się po przeciwnej stronie placu, wciąż mamrocząc do siebie.
Salamon - 2009-07-15, 18:25
Nie mmmyślcie że nic nie słyszałemmm...
Wyjął starą szmatę i dał ją na prośbę towarzyszowi
Tylko nie mmmyślcie że tu zostaniemmmy, mmmusimmmy stąd się wydostać, choćby najtrudniejszą drogą, ale trzeba zaryzykować a nie czekać litościwie aż nas odkopią
Kelk - 2009-07-15, 21:28
Cóż - wychodzi na to, że to ja muszę iść przodem - rzekł Kelk i skierował się w stronę baraku na wschodzie. Był on najbliżej kryształu, więc pozostawał najlepiej oświetlony, dlatego berserker liczył na to,że w środku nie odnajdzie zbyt wielu nieumarłych.
Podziemia - 2009-07-15, 22:18
Kelk wszedł do ciemnego budynku i zauważył zmierzającego w jego kierunku górnika, bądź raczej jego pozostałości. Ledwo wyciągnął topór i już musiał się uchylać, gdyż drugi ożywieniec pojawił się tuż za nim. Na domiar złego w koncie ruszył się trzeci - tym razem w zbroi.
Kelk - 2009-07-15, 22:48
Kelk złapał topór w obie ręce i schylił się przed kolejnym ciosem umarlaka. Oby się wbił w ścianę... Następnie ruszył wprost w niemartwego, który był przed nim z impetem celując w rękę z narzędziem, które trzymał.
Podziemia - 2009-07-15, 22:56
Kilof górnika znajdującego się za Kelkiem faktycznie wbił się w ścianę, jednak ożywieniec bez problemu go z niej wyciągnął. Bohater jednak zdążył odskoczyć i zaatakować krasnoluda stojącego przed nim. Cios berserkera wymierzony w pierwszego nieumarłego okazał się udany. Ręka odleciała na pobliski stolik i znieruchomiała. Tymczasem kontra wyprowadzona drugą ręką była równie celna. Człowiek dostał pięścią w bok, a siła nieumarłego dała o sobie znać...
Kelk - 2009-07-15, 23:06
Kelk nie spodziewał się takiego obrotu sprawy, jednak szybko się otrząsnął i wskoczył ze swoim berdyszem na stolik, na który upadła ręka. Żebra jeszcze całe - ocenił szybko i z wyskoku runął na jednorękiego nieumarłego celując w środek głowy.
Podziemia - 2009-07-15, 23:17
Cios był dobrze wymierzony i rozłupał czaszkę nieumarłego na dwie połówki, a topór wbił się aż w tułów. Problemem było to że nieumarły, choć się wywrócił, to wciąż się poruszał, a Kelk poczuł ukłucie w boku - to drugi górnik trafił go kilofem i przebił napierśnik wbijając narzędzie w bok berserkera. W dodatku berdysza nie szło wyciągnąć z leżącego ożywieńca.
Kelk - 2009-07-15, 23:31
Człowiek aż syknął z bólu. Czemu nie popiłem Kelkolady... Złapał lewą ręką za topór wbity w jego bok. Popatrzył za siebie - na szczęście dawny najemnik był jeszcze kilka metrów od niego. Szybkim ruchem wyciągnął zza pasa swą mizerykordię i dźgnął prosto w grdykę, przecinając rdzeń trupa. Następnym ruchem wyszarpnął ostrze przecinając połowę szyi i przeciąnął sztyletem po dolnej części nadgarstka z kilofem mając nadzieję na przecięcie wszystkich ścięgien. Nogą kopnął próbującego wstać krasnoluda z toporem wbitym w tors.
Podziemia - 2009-07-15, 23:41
Głowa nieumarłego opadła na ramię i ledwo utrzymywała się na kilku ścięgnach, a dłoń trzymająca topór zwiotczała. Berserker w porę zauważył, że w drugiej ręce nieumarły ma kawałek ostrego metalu i uchylił się raz i drugi przed ciosem, jednak tuż przed trzecim za nogę chwycił go leżący na ziemi truposz, w tą właśnie nogę górnik wbił kawałek metalu. Zbliżający się najemnik wyciągnął topór. Gdy Kelk z ulgą stwierdził, że ten topór nie należy do największych truposz wyciągnął drugą ręką drugi egzemplarz tej samej broni.
Kelk - 2009-07-15, 23:55
Kelk padł na kolana, ale wykorzystał sytuację i swoim sztyletem pozbawił przeciwnika wiązadeł w kolanach i ścięgien achillesa. Wyszarpnął nogę z uchwytu, wyrwał kilof z napierśnika i odskoczył od górnika. Raz jeszcze syknął z bólu wyrywając z nogi kawałek metalu, wyciągnął bukłak, wypił przynamniej cztery hausty napoju. Schował swój sztylet i obiema rękoma złapał za roharynę, którą do tej pory niósł na plecach. Pomyślał o specjalnych wbiorniczkach trzonkach jego broni. Nie - to zachowam na specjalną okazję...
Podziemia - 2009-07-16, 00:04
Ożywieniec pozbawiony możliwości poruszania nogami padł na ziemię, ale ocalałą ręką zaczął się czołgać w kierunku berserkera, a jego głowa zwisała swobodnie, prezentując makabryczny widok. Nieumarły z toporem w torsie zdołał się podnieść i cała trójka krasnoludów zmierzała równo w kierunku wojownika. Gdy były już blisko najemnik zaczął kręcić toporkami, podobnie jak czynił to Haart, jednak dużo wolniej. Czym niemniej czyniło to zeń trudnego przeciwnika, gdyż Kelk nie mógł się przez ową "ścianę" ostrzy przebić rohatyną. Pancerz krasnoluda uniemożliwiał zaś poprzecinanie ścięgien, w czym berserker, jak widać się specjalizował.
Kelk - 2009-07-16, 00:13
Kelk widząc nieskuteczność swoich ciosów w stosunku do najemnika postanowił najpierw zredukować liczbę wrogów. Pchnął z całej siły rohatyną w kolano srojącego górnika, kolejny cios wyprowadził w drugie, a trzecim wymieszył w bark sprawnej ręki czołgającego się truposza.
Podziemia - 2009-07-16, 00:20
Kelkowi faktycznie udało się zmiażdżyć kolana i bark, co wyeliminowało dwóch przeciwników, jednak najemnik jednym z toporów trafił człowieka ponownie przebijając napierśnik.
Kelk - 2009-07-16, 00:30
Dzielny wojownik nie poczuł zbytnio trafienia - Kelkolada zrobiła swoje. Nie poddam się! Nie po tym jak został ostatni! - krzyknął i pchnął z całej siły rohatyną w podbrzusze najemnika, które było według niego odsłonięte, by wirujące ostrza na siebie nie wpadały.
Podziemia - 2009-07-16, 00:34
Cios Kelka faktycznie trafił w nieosłonięte przez wir ostrzy miejsce, a impet przybił najemnika ostrzem do ściany przebijając mocno już nadwyrężony kirys. Ożywieniec próbował się uwolnić, co jednak mu nie wychodziło.
Kelk - 2009-07-16, 00:41
Kelk stwierdził, że barak jest cały zawilgotniały, podpalił więc pochodnie, polał krasnoluda Kelkoladą, uważając, by nie chlapnąć na swoją rohatynę i zapalił go pochodnią. Gdy nieumarły dość intensywnie płonął wydając z siebie okropny dźwięk berserker wyrwał broń ze ściany i wypchnął nią truposza przez drzwi, wprost na oświetlony plac. Następnie umieścił pochodnię w luce na nią przygotowaną tuż przy drzwiach i dobił pozostałych nieumarłbych wyciągniętym z jednego z nich berdyszem. Następnie padł z ran i ze zmęczenia na podłogę baraku, mając nadzieję, że kompani jakoś mu pomogą.
Podziemia - 2009-07-16, 00:59
Truposz wyleciał na plac, gdzie pod wpływem ognia i Solarusa niemal się rozpadł wydając okropny pisk słyszalny na całą jaskinię.
Pochodnia zapalona przez Kelka oświetliła wnętrze baraku. Poza leżącym na środku człowiekiem i dwoma gnijącymi truchłami krasnoludów można było również zobaczyć osiem łóżek ustawionych na prawo od wejścia, które umiejscowione było po środku budynku. Na lewo natomiast stało sześć piętrowych łóżek. Bliżej wejścia po obu stronach stało kilka szaf, szafek, stołów i biurek oraz krzeseł różnych wielkości. Na jedynym regale w pomieszczeniu znaleźć było można najsławniejsze dzieła literatury krasnoludzkiej. Na ziemi walało się kilka starych butelek po Krasnoludzkim mocnym. Pod jednym ze stolików, w drewnianej podłodze sterczał metalowy pierścień sugerujący, że pod spodem coś się znajduje - prawdopodobnie niewielka jama z jedzeniem. Koło piętrowych łóżek stała spróchniała drabina prowadząca na strych baraku, gdzie musiał mieścić się składzik na narzędzia i podobne przedmioty. Wszelkie okna były zaś szczelnie zabite deskami, prawdopodobnie w celach obronnych. Sufit usytuowany był na wysokości ponad dwóch metrów, dość wysoko, jak na górnicze budownictwo krasnoludzkie. Być może było to spowodowane potrzebą umiejscowienia w baraku łóżek piętrowych...
Salamon - 2009-07-16, 02:19
Wiedział od samego początku że zaczną coś kombinować z tą księgą...
Mroczniak najwidoczniej wpadł w kolejny swój trans i nie zorientował się że człowiek postanowił nie tylko odejść od oświetlonej strony jednej z chat, ale wlazł do drugiej podczas gdy sidan poważnie myślał nad ich sytuacją a nie tylko opierał się o ścianę i czekał na ratunek
Gdy doszły do niego pierwsze odgłosy walki wyrwał się z obecnego toku myślenia i rzucił za róg oświetlonej strony chaty, gdzie ujrzał częściowo nieoświetlone otworzone drzwi do innego baraku
Psia jego mmmać!!!
Wykrzyknął, w biegu wyjął topór i rzucił się do wejścia z ostrzem wychylonym do przodu
Bez zastanowienia wbiegł do wnętrza, ujrzał pole bitwy. Kopnął jakąś ruszającą się rękę po czym podbiegł do rannego
Kretynie! Jesteś na tyle głupi czy odważny żeby sammmemmmu włazić w takie mmmiejsca?!
HAART!
Po czym położył topór na ziemi, wziął pół przytomnego pod ramię i przeciągnął go na jedno z łóżek z prawej i strzelił go po pysku
Ani mmmi się waż jeszcze raz taki cyrk odpieprzać! I nie zasypiaj psia krew!
Salamon - 2009-07-16, 02:26
Psia jego mmmać jak to się zdejmmmuje!
Nerwowo wydzierając się i szarpiąc za rzemienie wiążące dwie połówki zbroi widząc jak leci z pod niej krew jednocześnie zębami rwąc sobie rękawy z koszuli w oczywistym celu przepasania i obandażowania
mindmaster - 2009-07-16, 04:50
Mroczniak właśnie kończył wprowadzać ostatnie poprawki na mapie kiedy usłyszał wołający go głos sidana. Zwinął szybko mapę i włożył ją do plecaka. Upewniwszy się, że niczego nie zostawił pobiegł w kierunku z którego usłyszał głos. Cholera - pomyślał szybko oceniając sytuację - Dlaczego nigdy nie słuchają...
Haart nie spanikował jak sidan. Podszedł do Kelka i z pewnym kłopotem, wynikłym z braku doświadczenia, rozwiązał rzemienie. Nie był medykiem, jednak rozpoznał większość ran jako nie zagrażające życiu kompana. Zwrócił się do towarzyszy gdy Liberum opatrywał Kelka - Pamiętacie co mówiłem o walce z nieumarłymi? Jaki był drugi sposób walki?
Kelk - 2009-07-16, 09:41
Czary ognia? - zapytał Kelk z miną niewiniątka. Co prawda oberwał mocno, ale powoli dochodził do siebie. Chyba się mnie tak szybko nie pozbędziecie... - powiedział do kompanów.
mindmaster - 2009-07-16, 10:31
Nie... - odpowiedział mroczniak, nie wierząc ani przez chwilę w niewinną minę człowieka - Uciekać jeśli nie ma się pewności wygranej. I jest to ważna zasada. Musimy się stąd jak najszybciej wydostać, a im bardziej będziemy ranni tym wolniej się będziemy przemieszczać. Musimy, i mówię to z bólem serca, możliwie jak najbardziej unikać walki. Chciałbym stąd zniknąć zanim ktokolwiek lub cokolwiek stanowiące prawdziwe niebezpieczeństwo zorientuje się, że w podziemiach znaleźli sie nieproszeni goście. Czytałeś dziennik. - tu zwrócił się do Kelka - "Nekromanta został śmiertelnie ranny" - zacytował - To najbardziej naiwny i bzdurny tekst jaki słyszałem. Oznacza to z kolei, że gdzieś w jaskiniach znajduje się najprawdopodobniej istota posiadająca wiedzę tajemną i używająca zakazanej magii. I gdybyś zginął - Haart szturchnął palcem Kelka - to potencjalnie musielibyśmy walczyć z twoim nieumarłym ciałem - walczyć, jeśli w tych ciemnościach zorientowalibyśmy się zawczasu, że nasz sprzymierzeniec stał się bezmózgą maszyną do zabijania. - berserker spojrzał na człowieka bezradnie - Ty chyba naprawdę chcesz byśmy tu wszyscy zginęli...
Kelk - 2009-07-16, 12:18
- Byłem przekonany, że wejdziecie zaraz za mną - powiedział, tym razem poważnie, Kelk - dałbym głowę, że Liberum stał tuż za mną, poza tym mówiłem, że wchodzę. No ale niech wam będzie - postaram się unikać walki. Mógłbyś podać mi bukłak? To na pewno postawi mnie na nogi. Poza tym możemy teraz zbadać ten barak. Berserker spróbował stać, ale nieprzyjemna rana od kilofa okazała się mocno odczuwalna.
mindmaster - 2009-07-16, 12:52
Haart podał Kelkowi jego bukłak.
Podziemia - 2009-07-16, 13:11
Jaszczur wyszedł na dach jednego z budynków. Kryształ niemiłosiernie świecił w oczy, jednak on opanował już jak unikać jego promieni. Razem z siedmioma innymi wspięli się na dach baraku w drugim rzędzie na południe od placu. Plan był prosty (czego zresztą spodziewać się po reptilionach). Intruzów czterech ich ośmiu. Gdy tylko jaszczurki wspięły się na dach dwóch rozpostarło jakąś szmatę. ta prowizoryczna ochrona pozwalała reptilonom w jakiś sposób patrzeć na plac. Jaszczury zdziwiły się. Wywiązała się rozmowa:
- Un! Un ne kwad!
- Kwad beni! Un ni! Qe beni ne ni!
- Un ni mi! Jer ka do!
Prowizoryczne proce były skuteczną bronią w rękach jaszczurów. Pierwszy pocisk trafił Irmisa w bark. Prawdopodobnie, gdyby nie kryształ, to wszystkie kamienie dochodziłyby celu, ale lekko oślepione jaszczury nie wykorzystywały w pełni swych umiejętności strzeleckich. Czym niemniej osiem szybko strzelających proc dało się biednemu, pozostawionemu na placu niziołkowi mocno we znaki. Raz za razem kamienie trafiały go w ręce, nogi, tors i głowę. W pewnym momencie Irmis odbił kamień lecący prosto w jego twarz. Za nim leciał drugi, który trafił z taką siłą, że biedakiem aż zachwiało. Nos nadawał się do opatrzenia, jednak z góry można było założyć, że jest on złamany.
Kelk - 2009-07-16, 13:31
Kelk wypił niemalże trzecią część bukłaka. Od razu zapomniał o wszelkich dolegliwościach. Następnie chlapnął trochę alkoholu na swe rany.
- Odkażone - oznajmił radośnie. Po chwili rozejrzał się.
- A gdzie zgubiłeś Irmisa? - spytał.
Salamon - 2009-07-16, 13:59
Pewnie został tammm gdzie był bezpieczny...
Oznajmił po czym wyszedł by się upewnić. Ku jego zdumieniu ujrzał zaatakowanego Irmisa pod falą kamyczków, zdziwił się i spojrzał w kierunku z którego leciały. Znów przetarł oczy ze zdumienia gdy zobaczył cyrkową scenę, kilku jaszczuroludków pod jakąś płachtą z procami. Ale niziołkowi nie było do śmiechu
Psia krew jego mmmać jaszczurki!
Krzyknął po czym poderwał się po towarzysza. W jednej łapie uniósł wysoko topór odbijając część pocisków, drugą chwycił oszołomionego niziołka i wykorzystał swą sidańską celność. Dość zręcznie zdołał odbić większość groźnych strzałów i zaczął targać Irmisa do baraku
Kelk - 2009-07-17, 14:58
Kelk ze zdziwieniem patrzył jak Liberum targa ze sobą poobijanego niziołka.
- Co się stało i jakie mamy TERAZ plany?
Podziemia - 2009-07-17, 21:08
Zawiedzione jaszczury ruszyły spowrotem do wioski.
Salamon - 2009-07-17, 22:49
Jak tu szliśmmmy, widziałemmm paru, jednak psia krew nie ruszały nas, coś sie zmmmieniło, pewnie mmmają nammm za złe że tu rozrabiammmy, ale jeżeli zabijemmmy choć jednego, dopiero będzie gorąco, nie mmmożemmmy przysparzać sobie coraz więcej wrogów...
Odpowiedział posadzając Irmisa na łózku obok i nastawiając mu złamany nos, wyraźnie odstający w lewo
Trochę zaboli... O co to tammm po lewej??
Odciągnął uwagę niziołka po czym szarpnął energicznie go za nos, jednak niezbyt mocno by go nie urwać, nastawiając go mniej więcej na miejsce, jakie było zdziwienie niziołka kiedy nawet sie nie zorientował że już po fakcie, oczywiście ból jakiś czas zostanie jednak na to już nic nie poradzi
Co do tych jaszczurzych pommmiotów, jak wejdą nammm jeszcze raz w drogę mmmusimmmy ich jakoś zniechęcić, ale jak to już chyba wiemmm... Teraz mmmusimmmy pommmyśleć którędy się próbujemmmy wydostać... Propozycje?
Spojrzał na mroczniaka który schował ją gdy tu przybiegał.
//dla mało domyślnych - mapę czyli drogę ucieczki
mindmaster - 2009-07-18, 11:16
Słysząc słowa sidana i widząc, że chwilowo nie było w pobliżu żadnych zagrożeń, mroczniak wyciągnął mapę, wraz z naniesionymi przez siebie poprawkami i rozłożył przed towarzyszami.
mindmaster - 2009-07-18, 11:38
Opisałem wszystkie istotne miejsca. Jak widzicie, żadna próba ucieczki nie będzie łatwa. Na północnym wschodzie mamy katakumby w których znajduje się nieznane zagrożenie. Są one zablokowane magiczną barierą, najprawdopodobniej generowaną przez dwa znajdujące się tam obeliski. Na południowym wschodzie mamy kopalnię, która jest zamykana mechanizmem złożonym ze skał i dźwigni. Nawet jeśli się tam przedostaniemy, nie jestem pewien, czy znajduje się tam jakieś wyjście. Patrząc na południe, w stronę palisady, znajdują się koszary gdzie pewnie znajduje się najwięcej i najgroźniejsi nieumarli. Na zachodzie znajduje się tam jama, nie wiem gdzie prowadzi. Za palisadą na zachodzie jest zakratowane wejście do kanałów. Nie jestem pewien, czy da się tamtędy przejść, ale wnioskuję, że jak nie to można spróbować wejść przez jamę. Na wschodzie za palisadą jest wioska reptilionów, a za nią zasypane przejście i Mithrilowe Wrota, od których wolałbym trzymać się z daleka. - spojrzał na towarzyszy - Widzę trzy rozwiązania. Pierwsze - mam 10 metrów liny, wracamy do wejścia którym przyszliśmy i próbujemy wyleźć dziurą, która niechybnie tam powstała - zwaliły się nam na głowy trumny, więc powinno być tam przejście w górę, którym moglibyśmy spróbować się wydostać. Drugie - ominąć koszary jak najdalej od wschodu i dojść do wioski reptilionów - jest to wątpliwe, ale jako że są rozumnymi istotami można spróbować się z nimi dogadać. Trzecie - ryzykujemy przechodząc ukradkiem koło koszar, by dostać się do kanałów. Jeśli nie damy radę sforsować krat, spróbujemy dostać się cuchnącą jamą. Proponowałbym zacząć od trzeciego rozwiązania. W pierwszym ryzykujemy kolejny zawał skalny, w drugim pakujemy się w środek potencjalnej armii wrogów. W trzecim przypadku, o ile ominiemy nieumarłych, ryzykujemy tylko niezmywalny przez miesiąc odór i jednego przeciwnika. Może on stanowić jednak "mały" problem. Potencjalnie wpakujemy się na zeugla, który żyje na ściekach i zanieczyszczeniach największego miasta Lotharis od wieków, nawet dłużej niż istnieją te kopalnie... Miał ktoś z Was już do czynienia z tym "miłym" potworkiem?
Kelk - 2009-07-18, 13:41
Zeugl to zwykle niegroźny stwór. Pojawia się przy ludzkich siedliskach, parę takich ubiłem. Żywi się odpadkami i rośnie. Problem w tym, że im więcej zanieczyszczeń i odpadków tym szybciej rośnie. Nie słyszałem, by Zeugl padł ze starości, zawsze go ubijali. Rezyduje często na śmietnikach i pożera wszystko co się wkoło nawinie, łącznie ze śmieciarzami, dlatego ludziom przeszkadza. Słyszałem kiedyś o Zeuglu, który rezydował pod miastem, w czasie zamieszek. Rozrósł się on do wielkich rozmiarów. Dwustu chłopa posłali, a i tak jeszcze kłopoty z nim były. Jeśli dobrze kojarzę, to z dawnymi kanałami był jakiś problem i otworzyli nowe, przynajmniej tyle dowiedziałem się badając mapy kanałów. Nie wykluczone, że owym problemem był Zeugl, a jeśli rezyduje tu kilkaset lat i ma świeży dopływ pokarmu to boję się przekonać co to może być za bydle... Co zaś do ogólnej charakterystyki - w zależności od pokarmu kolorystyka od różowawej przez niebieskawą i zielonkawą do brązowawej, wielka gęba z kilkoma rzędami ostrych zębów, jak coś się do nie dostanie to koniec, no i macki - im większy tym ich więcej, raczej nie liczyłbym na poucinanie wszystkich, no i od cholery różnych toksyn i cholera go wie co jeszcze - najstarszy Zeugl, którego widziałem miał z 6-7 lat, wcale nie jestem pewien, czy owe macki, które ubiliśmy przy wejściu też nie były jakimiś Zeuglami...
Kelk się chwilę zastanowił.
Swoją drogą co to za cuchnąca jama, skąd wiesz, że ona tam jest i co według Ciebie możemy w niej znaleźć poza setkami truposzy, nietoperzy, reptilionów i jednym nekromantą?
mindmaster - 2009-07-18, 20:48
Wiem z dziennika. Myślałem, że go dokładnie przeczytałeś... Jest to jeden z ciekawszych punktów orientacyjnych. A co tam możemy znaleźć? Mam nadzieję, że drogę do kanałów. Setki truposzy mam nadzieję ominąć, nietoperzy nie prowokować, reptilionów nie drażnić, a nekromanty nie spotkać kiedy jest nas tylko czterech i to w dodatku bez maga...
Kelk - 2009-07-19, 00:08
Wiecie - w zasadzie ja się uczyłem kiedyś tajników magii... Uczyłem się ciskać we wrogów błyskawicami czy kulami ognia, leczyć sojuszników, rzucać klątwy, opętywać umysły wrogów i uzyskałem tytuł maga... Tylko teraz już za bardzo nie pamiętam jak to wszystko się robiło...
Kelk zapomniał jedynie dodać, że pomimo ciągłej nauki nigdy nie nauczył się poprawnie wykonywać żadnego zalęcia, w Szkole Magii, w której przetrwał dzielnie 3 miesiące, otrzymał kategorię 10 (totalnie nieudolny magicznie), a jego największym osiągnięciem było wykrzesanie iskierki, która podpaliła firankę a następnie całe skrzydło szkoły. Profesorowie orzekli wówczas, że berserker opanował już wszystko co mógł i są wdzięczni za czas spędzony razem. Kelk dostał pierwszy wydany przez Szkołę Magii tytuł maga kategorii 11...
Podziemia - 2009-07-19, 12:41
Na poddaszu baraku bohaterowie usłyszeli jakiś hałas...
Salamon - 2009-07-19, 14:34
Jeżeli to znowu one, spróbuje to załatwić po swojemmmu, wy kommmbinujcie jak sie z tąd wydostać...
Po czym ostrożnie wyszedł nie spoglądając na płomień pochodni, by nie psuć sobie ostrości widzenia w półmroku. Rozejrzał się pierw w koło a później nie oddalając się od bezpiecznej drogi ucieczki spojrzał w górę...
Podziemia - 2009-07-19, 19:06
I nic nie zobaczył - od razu zrozumiał, że coś było jednak na poddaszu, a nie na dachu budynku...
Salamon - 2009-07-19, 22:13
Dziwne... na zewnątrz czysto, mmmożliwe że jakie paskudztwo jest na strychu?
Próbował zainteresować towarzyszy jednocześnie spoglądając na tą spróchniałe coś wyglądające na drabinę.
Ktoś chętny? Szczerze mmmówiąc sammm tammm nie wleze na pewno, nie na darmmmo zabijali dechami wszystkie okna
Po czym spojrzał na sufit. Można było co nieco wywnioskować po ugięciach desek po których jeżeli ktoś stąpa, widać jak ciężki i ilu osobników tam jest.
Podziemia - 2009-07-19, 23:10
Sidan miał pecha - solidne deski nie uginały się. Stwierdził, że na pewno nie ma tam krasnoludzkiego ożywieńca, pozostawało pytanie co tam jest...
Kelk - 2009-07-19, 23:44
- Ja chętnie pój... AAAAaaaauuu... - Drobne szturchnięcie w miejsce gdzie wcześniej wbił się topór skutecznie powstrzymało Kelka przed wizytą na strychu.
Liberum - chyba masz najlepsze umiejętności do takich zajęć, jak łażenie po strychach, nie?
Podziemia - 2009-07-20, 17:10
Do Wielkiej Groty dotarła trójka, która wpadła przeszukać podziemia. Mieli oni wolną drogę do oświetlonego placu, wokół którego kręciły się przynajmniej z dwie setki nieumarłych, jednak w miejscu. gdzie padało więcej światła pozostał korytarz, którym spokojnie można było dojść do placu.
Raknel Walken - 2009-07-20, 17:39
- Pfy! Pfy! - dyszał jeszcze elf - Turlający się krasnolud to szybki krasnolud. Będę musiał zapamiętać tą straszliwą broń - powiedział z żartem i wtedy spostrzegł wielką falę trupich głów.
- Eeee.. - stęknął elf na ten widok - A to co festiwal nieumarłych? - schował dagę za pas. Niespokojnie popatrzył na krasnoluda i jaszczura. Nie, zdecydowanie w trójkę nie pokonamy fali - rzekł w myślach i miał cichą nadzieję, że niespodziewani towarzysze dojdą do tych samych wniosków.
Cerester - 2009-07-20, 17:50
- W cholerę... - Mruknął pod nosem, próbując policzyć nieumarłych. Dwa uderzenia serca i miał wynik - za dużo.
- Trza trupy palić - Rzekł dobitnie - Popioły łazić nie potrafią - Przyglądał się jak to pada blask. Czyżby nieumarli go omijali? Obserwował czy miał rację. Ruszył bez słowa wolnym przejściem. Nie było sensu wracać. Machnął tylko toporem do towarzyszy, by również ruszyli. Pomasował bok lekko zbity podczas upadku. Zaraz przejdzie. Był zły.
- Krasnolud to zabójcza broń i lepiej o tym pamiętaj - Warknął na elfa, zaraz potem dodał już łagodniej - Dać rady, nie damy. Ale nie znaczy, że nie można spróbować - Zarechotał pod nosem. Krasnoludzkie poczucie humoru było jak i one - ciężkie, twarde i brutalne. Krasnoludzkie kawały miały na dodatek brodę...
Raknel Walken - 2009-07-20, 18:12
- Pokonaaamy falę - zanucił sobie pod nosem elf i ruszył za krasnoludem. Miał cichą nadzieję, że jaszczurowi nic głupiego nie strzeli do głowy, a ten dziwny czar nie pryśnie. Niezbyt przejął się opinią krasnoluda, który próbował go przekonać o własnej męskości. Doskonale wiedział na co je stać. Wiedział też jak brać nogi za pas gdy stado wściekłych krasnoludów biegnie rozjuszona po tym, jak sprzedało im się krasnoludzki bimber mieszany z wodą. Pół na pół. Dla elfa nie była to żadna różnica, dla krasnoluda owszem.
Odegnał to rzewne wspomnienie i ścisnął mocniej rękojeść, próbując wysłuchać choć najmniejszej zmiany ze strony nieumarłych.
Podziemia - 2009-07-20, 18:25
Gdy nieumarli spostrzegli nowy posiłek było już za późno. Bohaterowie znajdowali się w świetle solarusa i spokojnie dotarli na plac. Od razu ich uwagę przykuły hałasy dochodzące z otwartego baraku.
Khhagrenaxx - 2009-07-20, 22:32
Sss... - zaklął po swojemu lacert... nie tak miało być mieli załatwić jednego i potem zobaczyć, na spokojnie, skradając się co dalej. Tak to działało w dżungli, a jak nie działało to działało dla kogoś innego. Tutaj działało dla nieumarłych... Co robić? Do łba przyszło mu tylko jedno rozwiązanie...
Sss... wrassajmy... sspórbujemy ssia wdrapaśś pode góra sso ssseśmy ss nia sspadli i potem bedziem sssusaś kamolssami w onych martwiaków... asss im ssia odechsssa...
Cerester - 2009-07-20, 22:43
Popatrzył na gada i przez chwilę rozważał propozycje. Jego prosty umysł boleśnie analizował ilość nieumarłych, ilość kamieni potrzebnych do ubicia jednego i czas jaki zajmie im dostanie się do rzucających.
- Za mało kamieni... - Stwierdził starając się nie wnikać w szczegóły, których i tak nie potrafił wytłumaczyć - Za dużo ich, nas za mało, górka za niska. - Mruknął i położył łapsko na hełmie - Ten barak bym z początku oczyścił. Coś tam się tłucze, a wolałbym za ukryciem nie mieć zdechlaka. Bo taki wylezie w najmniej spodziewanym momencie i zje mi mózg... - Stwierdził posiłkując się opowieściami dziada proszalnego, którego napoił wódką przy ognisku.
Khhagrenaxx - 2009-07-20, 22:50
Sss... Kupa tam... - rzekł filozoficznie po czym poprawił pancerz, schwycił dziarsko broń - Na pohybel! - krzyknął po czym ruszył w stronę baraku. Starał się wybrać najdogodniejszą drogę, gdzie nieumarli nie byli jakoś specjalnie stłoczeni, gdzie dało się po prostu przepchać do baraku...
Podziemia - 2009-07-20, 22:53
Nieumarli byli co prawda dość tępi, ale gdy już wpuścili kogoś na plac to go stamtąd nie wypuszczali, pomysł powrotu praktycznie odpadał. Na dachu jedneko z baraków pojawił się reptilion. Na widok lacerta wrzasnął "wielki pan!" po jaszczurczemu i uciekł.
Khhagrenaxx - 2009-07-20, 22:55
Jaszczur dostrzegł swoją szansę... Wrassaj! Psiajucha! Jassurowi nie pomosses?!!! - wrzasnął w kierunku reptiliona kierując się w stronę "tego" baraku.
Raknel Walken - 2009-07-20, 22:58
Elf stanął obok krasnoluda patrząc na wyczyny jaszczura, który biegł w stronę nieumarłych.
- Ty rozumiesz co on mówi? - choć ostatnie słowa zrozumiał dobitnie, lecz poprzedni monolog nie za bardzo. Wzruszył ramionami. Póki co nie zamierzał odstępować krasnoluda, bo mimo że gbur to przynajmniej w normalnym języku mówi.
Kelk - 2009-07-20, 23:01
Kelk usłyszał hałas na dworze, wstał, udał się do wyjścia, a na placu zobaczył szereg nieszczęść - nieumarli i reptilioni stali tuż przed nim. Runął na jaszczura powalając go, gdy tamten wołał coś po swojemu do swego towarzysza na dachu a następnym skokiem powalił krasnoludzkiego truposza. Zdecydowanie niespodziewali się oni ataku w blasku solarusa, teraz ruszył na elfa... I tu Kelk zgłupiał. Co elf robi razem z nieumarłym i reptilionem w podziemiach. Czemu ten nieumarły na niego psioczy, a ten reptilion jest przerośnięty i wygląda na lacerta... Do Kelka doszło, że oni są żywi i że ich nawet zna...
mindmaster - 2009-07-21, 08:10
Haart wolno wyszedł za Kelkiem. Kiedy stojąc w drzwiach baraku zorientował się w sytuacji, odwrócił się w stronę framugi i zaczął uderzać w nią głową. Rozpoznał krasnoluda i lacerta, choć elf był mu nieznany. Ale wiedza kim są nowi towarzysze bynajmniej nie utwierdziła go w nadziei na szybką ucieczkę, zwłaszcza jeśli jaszczur miał przy sobie jakieś "specjały". Dlaczego ja... - myślał kiedy jego głowa raz po raz spotykała się z framugą drzwi. W pewnym momencie znieruchomiał - Chwila, ale jakim cudem oni tu wleźli...?
Khhagrenaxx - 2009-07-23, 14:04
Lacert nie wiedział co się dzieje. Dżungla, polowanie, trop, potem uczta i zabawa. To był jego świat. A tu jakieś truposze, jakieś kryształy, jakieś tunele... No kto to widział? Gdy tak myślał ktoś powalił go na ziemię. Jeszcze tego brakowało!
Wstał wściekły, ruszył za agresywnym elfem, doskoczył doń i... wytargał za to długie ucho - Ssso ty robisss? Ja sssem Sshicior sse Ssith i nikt i niekej nie bedzia po mnia ssskakał! - wysyczał wprost do ucha Kelka.
Raknel Walken - 2009-07-23, 18:49
- Kelk? - spoglądnął ze zdziwieniem na przyjaciela, który przygniatał krasnoluda - Co ty tu robisz? - Kelk nie zdążył odpowiedzieć. Jaszczur go złapał za ucho i zaczął znowu coś syczeć.
Salamon - 2009-07-23, 20:58
Zdezorientowany sytuacją, został sam w baraku... Wiedział że coś się święci, tam na górze, zabity dechami strych powinien być opustoszały. Faktem tym zaniepokoił się tak, że dopiero po chwili dotarło do niego że ktoś do nich zawitał, tutaj gdzie teoretycznie powinni być sami. Wyszedł więc na zewnątrz uprzednio kopiąc drabinę przewracając ją by ewentualnie nikt z tego poddasza nie wylazł. Zobaczył coś niesłychanego. Ubłocony lacert ciągnął człowieka za ucho, krasnoluda i elfa. Chyba większej katastrofy nie mogło być.
Zaraz zaraz zaraz! Co tu sie dzieje psia jego mmmać! Immmpreze sobie urządzacie co to za hałastra, co wy tu robicie tłummmaczcie sie! Przyszliście tu razemmm?! Na ekipe ratunkową to mmmi nie wyglądacie
Donośnym głosem półkrzykiem zwrócił się do nowo przybyłych.
Kelk - 2009-07-23, 21:25
Kelk przeprosił za swą porywczość, a następnie przywitał się z nowoprzybyłymi.
Ehhh - chodźcie wszyscy do środka, powinniśmy omówić naszą obecną sytuację i wymyślić jakiś plan... - powiedział Kelk podnosząc krasnoluda z ziemi
Podziemia - 2009-07-23, 21:42
Kolejne chwile w podziemiach mijały sobie spokojnie...
Siedmiu bohaterów stało na placu po środku resztek górniczej osady...
Czas mijał powoli, a oni w końcu zaczęli ze sobą rozmawiać. Kto wie - może dojdą do jakichś ciekawych wniosków...
Khhagrenaxx - 2009-07-23, 21:43
Lacert niechętnie ruszył do baraku. Ale szedł ostatni, chciał mieć elfy i inne ciepłokrwiste ustrojstwa na oku, co by nie spotkała go kolejna niespodziewanka...
mindmaster - 2009-07-23, 21:54
Haart wszedł do środka.
Podziemia - 2009-07-23, 21:57
Bohaterowie weszli do środka. Na poddaszu dalej słychać było hałasy...
Khhagrenaxx - 2009-07-23, 21:59
Sshicior rozpoznał jednego z wojowników. Pamiętał go z Nimith.
Sss... - zagaił familiarnie Haarta - Sso to ssa hałasssy, ssse? - zapytał przestępując z nogi na nogę. Czuł się nieswojo w tym miejscu, z obcymi wojownikami. Dobrze, że chociaż jednego kojarzył z widzenia.
mindmaster - 2009-07-23, 22:06
Nie wiemy, jeszcze poddasza nie sprawdziliśmy. Mieliśmy małe problemy na parterze - mroczniak wskazał na nieumarłych, a raczej na to co z nich zostało.
Khhagrenaxx - 2009-07-23, 22:13
Sss... - wyraził swe uznanie jaszczur - To ssso? Mosse tam ssskossymy ssybsiutko... se? - spytał mroczniaka, do którego jako jednego z nielicznych ciepłokrwistych żywił szacunek, ale tak miał każdy kto widział go w bitce a i nad mapami pochylonego...
mindmaster - 2009-07-23, 22:20
Czemu nie. Można by coś ubić... Ale możemy tu mieć gdzieś nekromantę, który nie dość, że potężny to jeszcze mógł się w lisza jakiego przemienić. Nie można pozwolić sobie na nieuwagę.
Khhagrenaxx - 2009-07-23, 22:25
Sss... - potwierdził jaszczur. Zwrócił się do krasnoluda - Patsaj tutej dobssse sso by te łelfy nie ssalały ssa basso... So nie? Ssam wiess... - po czym ruszył ostrożnie na poddasze dając znak berserkerowi by szedł za nim.
Włócznię przerzucił na plecy, w łapie trzymał sztylet, praktyczniejszy w pomieszczeniach; można ciąć a i z piąchy cios zawsze mocniejszy wychodzi. Stąpał wolno i uważnie, co chwila nasłuchując. Oczka zwęziły mu się, starał się przejrzeć każdy cień zalegający w kątach pomieszczenia. Jęzor wysuwał się i wsuwał dostarczając kolejnych bodźców.
Polował.
Podziemia - 2009-07-23, 22:37
Kroki na strychu ucichły, gdy tylko drabina zatrzeszczała pod jaszczurem. Lacert wyczuł jakiś nieprzyjemny zapach...
Na górze znaleźli sporo pudeł i kartonów oraz kilka łóżek... Po tajemniczych krokach nie było ani śladu, ale zapach pozostał. W pomieszczeniu było bardzo ciemno...
mindmaster - 2009-07-23, 22:38
Haart szedł za jaszczurem gotów w każdym momencie odrąbać wszystko co się rusza, a nie jest nim lub Sshiciorem. Nie widząc nic podejrzanego ostrożnie zaczął przeszukiwać poddasze.
Podziemia - 2009-07-23, 22:41
Jeden z kufrów był zdobiony jakimiś klejnotami, wystawiony na środku wyraźnie odróżniał sięod reszty pomieszczenia.
Khhagrenaxx - 2009-07-23, 22:42
Lacert zajął się przeczesywaniem prawej części pomieszczenia. Zmysły działały jak oszalałe. W każdej chwili gotów był do pchnięcia, trzaśnięcia pięścią, czy podcięcia ogonem każdej bestii, która by się pojawiła w zasięgu jego członków. Przeczesując pomieszczenie nie omieszkał sprawdzić kartonów, pudeł... Zajrzał również pod łóżka.
Próbował skojarzyć ten dziwny zapach... Czy walcząc z tysiącami bestii podczas swego życia coś capiło w ten sposób?
Zastanawia się... Jego uwagę przykuł jeden z kufrów. Wskazał go Haartowi... Nie ufał tego typu skrzyniom, miał już do czynienia nie raz i nie dwa z gnomami...
mindmaster - 2009-07-23, 22:46
Haart patrzył na dziwny kufer... Ciekawe czy ma magiczny zamek lub barierę ochronną. Delikatnie zastukał siekierką w wieko, gotów w każdej chwili się odsunąć.
Podziemia - 2009-07-23, 22:49
Wieko lekko zajaśniało rozświetlając zamek ze złamanym kluczem w środku. Pewnie gdyby trochę nad nim popracować udałoby się otworzyć skrzynię...
Lacert zorientował się, że owy zapach jest mu obcy ale czuł go już wchodząc do Wielkiej Groty.
Khhagrenaxx - 2009-07-23, 22:53
Lacert spojrzał na swoje łapy. Jeśli było coś do czego się nie nadawał to było to w pierwszej kolejności siedzenie w fotelu, a w drugiej wykonywanie czynności wymagających zdolności manualnych...
To jak skrzynia zareagowała na stuknięcie toporem wzbudziło w nim lęk. Sssary... - wysyczał do Haarta - Ssso robimy sss tym? - przestąpił nerwowo z nogi na nogę. Podszedł bliżej skrzynki i obwąchał ją. Próbował ustalić, czy ten dziwny zapach jest silniejszy w jej pobliżu...
mindmaster - 2009-07-23, 22:54
Mroczniak wyjął wytrych i zwrócił się do lacerta - Gdyby mnie ostro rąbnęło to znieś mnie na dół do pozostałych - następnie zabrał się za klucz i zamek w którym ten się znajdował.
Podziemia - 2009-07-23, 23:00
Lacert zaczął wąchać i stwierdził, że zapach mocno się nasilił. Za późno.
Spadło na jaszczura z góry, trafiając kończyną w głowę. Drugi cios posłał lacerta na deski. Haart był szybki. Zdążył już złapać topór, ale owe coś miało niesamowity refleks. Mocnym ciosem posłało mroczniaka parę metrów dalej. Po chwili wszelkie źródła światła zgasły a coś schowało się w mroku.
Raknel Walken - 2009-07-23, 23:08
Elf usłyszał rumor na górze i był pewien że to nie było nic dobrego. Spojrzał pytająco na Kelka wskazując poddasze. - Chyba lepiej będzie sprawdzić co tam się dzieje?
Kelk - 2009-07-23, 23:14
Jasne!
Kelk szybko wziął mizerykordię w rękę i zaczął się wspinać.
Jakbyśmy nie wrócili za moment to... To się nie martwcie! - Kelk zakończył myśl chyba najgłupiej jak się dało, ale nie miał pomysłu co powiedzieć...
mindmaster - 2009-07-23, 23:16
Haart mocno trzymał topór i czekał tylko aż wyczuje ruch nowego przeciwnika.
Khhagrenaxx - 2009-07-23, 23:19
Świat zawirował lacertowi przed oczyma. Wyczuł to niebezpieczeństwo, ale zbyt późno, jak się okazało. Dżungla to dżungla, a jakaś śmierdząca to... no śmierdząca nora.
Odtoczył się na bok. Sięgnął za pazuchę, chciał wziąć grzyba, który wyostrza zmysły, ale z tego wszystkiego pomylił się i wziął innego. Czuł jak jego ciało drętwieje. Ślepia miał otwarte, wyraźnie widział co dzieje się na poddaszu, ale... nie mógł się ruszyć.
Starzik dobrze gadał... Z grzybami trzeba uważać.
Podziemia - 2009-07-23, 23:19
Coś dało spokojnie wejść Raknelowi i Kelkowi do góry, przez moment śmignęło za plecami Haarta i znów znikło.
Kelk - 2009-07-23, 23:21
Kelk zapalił pochodnię.
Podziemia - 2009-07-23, 23:25
Przez moment pojaśniało. Światło spowodowało nagłą reakcję. Coś wyskoczyło tuż za Kelkiem trafiając go w pechowy bok. Gdy berserker zgiął się z bólu pochodnia była już złamana i zgaszona.
Morczny stwór uciekł do kąta pomieszczenia. W chwilę później coś zaczęło się tam błyskać czerwonawą poświatą.
Raknel Walken - 2009-07-23, 23:34
Elf odruchowo wyciągnął dagę za pasa. To coś za szybko się ruszało, żeby mógł to trafić kataną. Jednak niezbyt długie ostrze, jeszcze nigdy go nie zawodziło w takich sytuacjach.
Żałował że nie umiał żadnej sztuczki magicznej. Świerzbiło go też żeby wyciągnąć coś i zacząć jeść, lecz sytuacja nie była adekwatna. W dodatku powoli zaczynała go łapać klaustrofobia.
- Wszystko w porządku? - zapytał szeptem kompana nie odrywając oczu od poświaty. Był łowcą i widział już wiele, lecz był pewien, że czegoś takiego jeszcze nie widział.
Salamon - 2009-07-24, 00:19
Psia krew!
Powiedział sobie w myślach, puszczając wcześniej na górę wolno myślącego i nierozważnego lacerta.
Wiedziałemmm że tak będzie! Wiedziałemmm
Z tą myślą wziął topór w zęby i migiem wlazł na górę. Po hałasach było wiadomo że ktoś, lub coś musiał tam być. Ujrzał powalonego lacerta, elfa w gotowości i mroczniaka przywalonego do rogu z toporem w gotowości, gdyby nie drobny błysk zamka dziwnej skrzyni i promyk światła solarusa między kilkoma dechami przybitymi do okna od środka, panowałby tu praktycznie kompletny mrok. Wyskoczył na nogi, wziął topór w łapy, stanął lekko pochylony przy pochyłej ścianie dachu przewracając kocimi oczami po całym pomieszczeniu. Dosłownie po paru sekundach od wejścia mógł dostrzec wszystkie kontury i najdrobniejszy ruch by nie dać się zaskoczyć. Ostrożny wychylił topór przed siebie i...
Elfie psia jego mmmać pod ściane!
Podziemia - 2009-07-24, 19:20
Za późno. Postać ciągnąc za sobą smugę cienia pojawiła się przy elfie i odepchnęła go tak, że poleciał z całej siły na sidana.
Salamon - 2009-07-24, 20:10
O mały włos elf nadziałby się na topór sidana który odruchowo rzucił nim w prawo. Topór wbił się w drewnianą konstrukcję a futrzak wyciągnął się by przyjąć elfa na siebie. Siła uderzenia była na tyle mocna, że obie postacie obiły się o ścianę ale o tyle dobrze wyszło, że wysoki elf obił się jeszcze o wyższą część pochylonej części ściany strychu, a sidan, niższy od elfa wpadł bokiem na najniższą część pochylenia unikając jeszcze przygniecenie ciałem towarzysza.
Częściowo ogłuszony i trochę zamroczony ruszył prawie na ślepo w stronę w którą rzucał topór, wiedział że bez broni niczego nie zdziała.
Podziemia - 2009-07-24, 21:46
Owe coś pojawiło się przed nosem sidana i potężnym ciosem posłało go w otwór wejściowy. Mocno ogłuszony sidan spadł piętro niżej, na szczęście na cztery łapy...
Lacert leżał mocno poturbowany i nie zapowiazało się, by miał wstać, elf stracił przytomność po nieprzyjemnym spotkaniu ze stropem. Coś pojawiło się tuż przed oczyma Kelka.
Salamon - 2009-07-24, 22:19
Zakręciło mu się w głowie, ale i tak instynktownie wylądował na łapy, względnie bez obrażeń. Po paru sekundach, doszedł niezupełnie do siebie, jednak wystarczająco by trzeźwo pomyśleć. Wiedział że jeżeli wróci nie ma szans bez broni. Nagle wpadł na genialny pomysł. Możliwe że ten stwór ukrywa się w ciemnościach z tego samego powodu co nieumarłe krasnoludy. Po chwili wziął się w garść i zmotywowany wybiegł z budynku. Dawno tego nie robił jednak nie zapomniał, miał to we krwi, naprężył mięśnie i pokazał swe pazury, wyskoczył w górę, złapał się brzegu dachu, wbił się w deski, wdrapał w stronę okrągłego okienka strychu, wbił pazury dolnych łap, trzymał się tylko jedną górną łapą, drugą z torby wyciągnął drobny nożyk, wbił go z całej siły aż całe ostrze się zagłębiło między konstrukcje budynku a deskę wbitą od środka, po czym z całej siły i całym ciężarem pociągnął do siebie rączkę mając nadzieję że stare zardzewiałe gwoździe puszczą a deska odskoczy.
Kelk - 2009-07-24, 23:11
Kelk rzucił swym sztyletem prosto w środek przeciwnika. Nie był to rzut śmiertelny, ale berserker był pewien, że dojdzie celu, a on zdąży wyciągnąć swój berdysz zza pleców...
Podziemia - 2009-07-24, 23:22
Rzut sztyletem faktycznie doszedł celu. Przeleciał na wylot przez owe stworzenie i trafił w ramię Haarta, który zbliżał się do stwora od tyłu. Kelk oczywiście nie miał szans wyciągnąć berdysza, dostał potężny cios obiema łapami, odbił się od dachu i padł na ziemię bez ruchu. Stwór ruszył na Haarta, po drodze pozbawiając przytomności Sshiciora swym cieniem, ale tuż przed Haartem pojawił się promień światła, a bestia odskoczyła warcząc przy tym. Liberum aż zgiął ostrze noża i prawie spadł z dachu po owym wyczynie, ale udało mu się oderwać połowę starej deski.
Salamon - 2009-07-25, 00:50
Deska strzeliła. Widać stare próchno było bardziej wadliwe niż gwoździe, niestety zapierając się całym ciężarem gdy to się stało oderwał się prawie od dachu przy czym jedna dolna łapa zdołała się utrzymać. Sidan zawisł do góry łapami, przyczepił się górnymi kończynami, oderwał dolną łapę, po czym znów wrócił pod okno a przez dziurę ujrzał Haarta oraz dziwny cienisty kształt
DESKA PSIA KREW DESKA! POCI?GNIJ J? OD ŚRODKA!!
Wykrzyczał do mroczniaka który chyba jako jedyny był jeszcze przytomny po czym zaparł się pazurami 3 łap, a jedną dolną zaczął wypychać z całej siły drugą połówkę deski
mindmaster - 2009-07-25, 09:33
Haart widząc reakcję bestii na światło nie marnował czasu. Jego pozycja po przeciwnej stronie promienia, jak i zaskoczona reakcja przeciwnika dała mu wystarczająco czasu by zrobił to co robić umiał najlepiej - improwizował. Nie zważając na lekki ból w ramieniu zaczął robić to czego uczono go w szkole berserkerskiej - rozpieprzać wszystko w drobny mak. Jako, że atak fizyczny był najwyraźniej nieskuteczny w przypadku tej zjawy, a promienie słoneczne jak najbardziej, widział tylko jedno rozwiązanie. Podjąwszy decyzję w ułamku sekundy, zdążył tylko krzyknąć Liberum, trzymaj się!, po czym wziął zamach do berserkerskiego wiru. Jego postrzeganie się zawężyło. Był tylko on, przeciwnik, kamraci i CEL. Ból, ciemność i inne rozpraszające wojowników elementy pola walki przestały dla niego istnieć. Olbrzymi obsydianowy labrys przeciął ciemność i łukiem powędrował w stronę najbliższego stropu nad miejscem gdzie siedział sidan. Potężny zamach miał tylko jeden cel - destrukcję. W momencie strop na trasie topora zamienił się w wióry.
Podziemia - 2009-07-25, 14:53
Na nic sidanowi nie przyszło trzymanie się - nie docenił on możliwości bojowych Haarta i łupnął na ziemię razem ze sporym kawałkiem dachu, którego się trzymał, mimo swojej sprawności upadek okazał się dość bolesny. Tymczasem Haart kontynuował niszczenie wszystkiego na swojej drodze. Strop oraz kilka pudeł pod nim zamieniło się w wióry. Berserker uważając, by nie znaleźć się w cieniu powoli zmierzał w kierunku bestii. Ta zaś cofała się głośno harcząc na mroczniaka. Kilka pudeł pofrunęło w stronę berserkera, jednak i one szybko zostały zmiecione. Gdy bitwa wydawała się rozstrzygnięta bestia skoczyła do otworu wejściowego. Drabina rozpadła się w drobny mak, a potwór opadł wprost na krasnoluda i niziołka czekających na dole. Siła impetu skutecznie powaliła obu bohaterów a cień, którym zostali ogarnięci spowodował poważny mętlik w głowie.
Raknel Walken - 2009-07-25, 16:46
Elf ocknął się po uderzeniu o strop. Głowa go bolała, lecz kości były całe. Widział że sytuacja jest nieciekawa. Wyjął z torby krzesiwo i zaczął krzesać. Miał nadzieję, że te stare deski załapią iskrę. Nie wiedział jeszcze co zrobi jak ogień się zaprószy. Cicha nadzieja mówiła mu że uda mu się wyciągnąć nieprzytomne ofiary, a reszta zwyczajnie ucieknie.
Podziemia - 2009-07-25, 17:12
Deski były wilgotne, ale wióry narąbane przez Haarta stanowiły świetną podpałkę. Elfowi udało się zaprószyć ogień. Teraz Raknel i Haart znajdowali się na płonącym strychu, bez drogi ucieczki (drabina została zniszczona) z nieprzytomnymi Sshiciorem i Kelkiem. W miejscu na które prawdopodobnie zawali się strop leżeli Irmis z Ceresem przygniecieni bestią. Płomień przez wszechobecne wióry szybko się rozprzestrzeniał...
Raknel Walken - 2009-07-25, 17:33
Elf dość późno sobie uzmysłowił co zrobił.
- Na dhaara! - zawył elf wniebogłosy przeklinając swoją głupotę i wszelkie okoliczności które go tu sprowadziły, a zasób słownictwa miał bogaty. W czasie tej koronki przeciągnął nieprzytomnego jaszczura pod ścianę i kilka razy dał po pysku Kelkowi by ten się ocknął, lecz nie widząc efektu przeciągnął tam gdzie jaszczura. Jak najdalej od ognia. Zaczął się rozglądać po pomieszczeniu mając nadzieję znaleźć jakieś okno zabite deskami.
mindmaster - 2009-07-25, 18:04
Co ty wyprawiasz! - krzyknął do elfa mroczniak - Chcesz nas puścić wszystkich z dymem? A może dać znać wszystkim potworom, które jeszcze nie wiedzą o naszej obecności, że tu jesteśmy?! - mroczniak pospiesznie złapał kufer który próbował otworzyć pod pachę. Widząc zachowanie elfa wziął go za fraki i ze słowami - ?ap ich na dole - rzucił elfa przez dziurę w miejscu której niegdyś był strop. Usatysfakcjonowany gdy zobaczył, że elf wylądował bez szwanku odstawił na chwilę kufer i zabrał się za towarzyszy. Najpierw złapał lacerta i rzucił go w miejsce gdzie stał elf, potem użył całej swojej siły by to samo zrobić z zapuszkowanym berserkerem. Kiedy usłyszał głośne pierdut z miejsca gdzie stał wcześniej elf, był pewien, że łowca złapał Kelka. Wziął znów kufer pod ramię, rozejrzał się po poddaszu i nie widząc nic więcej godnego uwagi zeskoczył z poddasza na ziemię jak najbliżej drzwi wejściowych.
Raknel Walken - 2009-07-25, 18:41
Elf był jeszcze oszołomiony uderzeniem o belkę i nie był w pełni trzeźwo myślący. Do tego ciężkozbrojny berserker przyczynił się do dość poważnego urazu elfiej psychiki. Posłusznie zaczął ciągnąć Kelka i lancerta w stronę mroczniaka, który właśnie zeskoczył.
Podziemia - 2009-07-25, 19:03
Potężny cios w tył głowy sprawił, że mroczniak padł na ziemię prosto na twarz i przypomniał sobie o cieniu. Co gorsza zaczął on również odczuwać osłabienie w lewej ręce. Dopiero problemy z poruszaniem nią uświadomiły berserkerowi, że z rany od sztyletu wciąż sądzy się krew. Adrenalina podczas niszczenia stropu zrobiła swoje. W chwilę potem Haart został podniesiony z ziemi przez bestię przypominającą trochę pomalowanego na czarno tygrysołaka i rzucony prosto w elfa. Cień oświetlony ogniem stracił swą niematerialność, osłabiającą cienistą powłokę i niesamowitą zwinność, jednak nie wpłynęło to na jego siłę, a wręcz go rozwcieczyło. Sidan na zewnątrz wciąż nie mógł wstać, krasnolud i niziołek mieli podobny problem, Sshicior i Kelk wciąż byli nieprzytomni, a ich stan wskazywał na poważniejszą nieużyteczność w walce. Raknel leżał przygnieciony Haartem, ale obaj wojownicy szybko wstali. Elf był na tyle oszołomiony, że ledwo docierało do niego gdzie się znajduje.
Salamon - 2009-07-25, 19:40
Auuuuuuuuu....
Mmmammmo
Odzyskał świadomość po paru chwilach, prawdopodobnie przez dym, instynkt przetrwania to wymusił. Na pierwszy rzut oka czuł tylko parę zadrapań, trochę sińców, parę straconych pazurów jednak gdy próbował odepchnąć część przygniatającego go dachu poczuł ból w plecach, straszny przeszywający promienisty ból. Wiedział że coś mu wyskoczyło, raz już miał taką przygodę gdy w deszczu poślizgnął się o głupią ceglaną dachówkę w mieście i upadł na jakiś kant, więc wiedział co trzeba robić. Na szczęście u sidanów da się temu zaradzić. Wypiął się, podparł jedną łapą plecy, przekręcił lekko część dolną grzbietu gdy coś lekko strzeliło, niestety operacja ta była bardzo, ale to baaaaaaaaaaaardzo bolesna. Gdy zdarzyło mu się to w mieście obudził wrzaskiem bólu wszystkich w promieniu 200 metrów. Nie inaczej było teraz.
Jednak gdy ból minął był w stanie lekko przechylić oderwany płat i wymsknąć się z pod niego. Z tego całego zamieszania zapomniał o dymie i dopiero po momencie ujrzał wydobywający się z dziury smog. Przypomniał sobie że jego topór dalej jest wbity przy samej dziurze wejściowej a bez broni nikt nie chciałby zostać. Z 2 pazurami w lewej łapie, 1 w prawej, kilkoma w dolnych łapach, ostatnimi siłami prawie wykończony wdrapał się z powrotem na górę. Ciężko było złapać balans, na szczęście nie był zbyt ciężki i zdołał utrzymać swój ciężar.
Wskoczył w dziurę w dachu, przeturlał się impetem upadku przez płomienie próbując niwelować poparzenia. W połowie wstał na cztery łapy, zachwiał się bo prawie wpadł w dziurę w podłodze ale wyskoczył w stronę toporu, chyba w stronę toporu. Było tyle dymu że ledwo co widział, ale na szczęście trafił mniej więcej w to samo miejsce, wyskubał topór, zobaczył przez dziurę towarzyszy i dziwnego, już całkiem widocznego stwora. Niestety miał tylko jeden plan, jak na berserkera przystało wyskoczył przez dziurę w jego stronę z toporem przed sobą by pokroić go na plasterki. Czy jednak trafi nie miał pojęcia, był zaczadzony, obolały, podrapany, lekko poparzony więc trudno tu o celność.
Podziemia - 2009-07-25, 20:42
Cienie są dziwnymi istotami, choć całe są bardzo twarde, gdy się umaterialnią, to jednak nie mają kości i przy użyciu sporej siły da się je dość łatwo unicestwić (jeśli nie stają się niematerialne). Sidan skoczył wprost na przeciwnika. Z toporem w obu rękach i pochodnią z ogona wyglądał w locie majestatycznie. Cień nie zdążył się nawet obrócić. Gdyby sidan trafił odrobiną celniej byłoby po walce. Opadł na ziemię, podobnie jak odcięta ręka cienia. Bestia zawyła przeraźliwie i zaatakowała Liberuma. Ten zdążył zasłonić się toporem i, choć poleciał kawałek do tyłu, zniwelował praktycznie cios przeciwnika. Bestia rzuciła się na sidana.
Raknel Walken - 2009-07-25, 21:04
Elf zatoczył się niebezpiecznie.
- Co tu robią te motylki? - powiedział po locie, widać było że nie jest za bardzo świadom tego co się dzieje. Tylko scenerie coś mu tu psuło. Takie czarne coś tu latało i próbowało zatańczyć z sidanem. Elf rzucił się na plecy stwora niczym zawodowy ork, którego miał ostatnio okazję oglądać gdy ten walczył w klatce - Teraz moja kolej na taniec paskudo
Podziemia - 2009-07-25, 21:16
Elf był bardzo oszołomiony i mocno przecenił swe możliwości. Stwór z łatwością złapał elfa, gdy ten trzymał się jego pleców, i rzucił nim o sufit. Liberum zdążył złapać Raknela nim ten spadł. Tym razem elf na dobre utracił przytomość. Rozcięta głowa również dobrze nie wróżyła, jednak sidan nie wyczuł żadnych złamań. Bestia dalej zbliżała się do Liberuma.
mindmaster - 2009-07-25, 21:23
Mroczniak był wściekły. Nie dość, że musiał sobie radzić z idiotyzmami elfa, to jeszcze teraz jakaś niedorozwinięty materialnie durny potwór wpakował go w wyżej wymienionego durnego elfa. Gdyby to była elfka to nie miałby nic przeciwko, ale elf! Tym razem ciemnej masie się oberwie (i bynajmniej nie miał na myśli elfa na którym wylądował). Gdy spojrzał na potwora, ten atakował jego futrzastego przyjaciela. Nie czekając aż rozwścieczony potwór będzie w stanie znów skupić się na otoczeniu, rzucił z całej siły toporem w środek pleców bestii. Cień skupiony w swej furii na sidanie nie powinien mieć najmniejszych szans w uniknięciu wielkiego bojowego labrysa, który zmierzał w jego stronę z zawrotną prędkością.
Podziemia - 2009-07-25, 21:46
Cień zdążył zauważyć mroczniaka i się obrócić. Cios byłby zabójczy, gdyby nie to, że elf zdecydowanie nie był w pełni sił. Cień odepchnął Haarta i wyrwał głęboko wbity w bok labrys, podniósł go i lekko zachaczył nim o strop. Pożar trawił już całe poddasze i przedostawał się na parter. Owe lekkie zachaczenie o strop wystarczyło, by ten runął na bestię. Labrys wbił się w podłogę tuż przy Haarcie. Cień strząsnął jednak z siebie kawał stropu i płonąc zaczął kierować się w stronę mrocznego elfa.
mindmaster - 2009-07-25, 22:27
Pieprzone cholerstwo, dlaczego nie możesz ZGIN?ć jak każda dobra bestia! - rękawy Haarta opuściły ukryte w nich shurikeny i poleciały prosto w bestię. Z takiej odległości nie mógł chybić. Haart miał nadzieję, że neurotoksyna, którą były pokryte powali potwora natychmiastowo.
Podziemia - 2009-07-25, 23:03
Tuż po wypuszczeniu shurikenów Haart zorientwał się, że przecież cienie składają się z jednolitej masy, więc nie ma mowy, by zadziałała na nie tokstyna. Shurikenty doszły celu, ale płonący cień zaatakował i tak berserkera. Mroczniakowi jednak udało się unikać ciosów, widać było, że bestia ledwo trzyma się na nogach.
Salamon - 2009-07-25, 23:11
Podniósł topór z ziemi którego wypuścił by złapać nieszczęsnego elfa...
Dziwna bestia była chyba bardzo wkurzona na mroczniaka, nawet po uniku na cel objęła jego, ale widać było że zmierza do niego niepewnym krokiem. Nie miał już tyle sił by rozpłatać go na pół, prawdopodobnie topór utknąłby płytko jednak miał lepszy pomysł. Chwycił trzonek jedną tylko łapą, ruszył dość szybkim krokiem jednak takim by nie przyciągać zbytnio jego uwagi i zamachnął się celując w lewą nogę, lub coś co ją przypomina, by uniemożliwić mu sprawny ruch. Tylko to mógł zrobić, tak osłabiony całą sytuacją gdy nawet nie mógł chwili odetchnąć.
Podziemia - 2009-07-25, 23:19
Liberum, ale za lekko, by wbić topór. Udało się mu jednak podciąć cienia, który runął na ziemię. Potwór próbował jeszcze wstać, lecz po chwili padł...
Cały barak zaczął się sypać, a palące się kawałki stropu spadały na bohaterów...
Podziemia - 2009-07-28, 00:05
W chwilę po powaleniu potwora Haart opadł na kolana. Upływ krwi z rany dał mu się we znaki. Sztylet Kelka był pozmarowany różnymi chemikaliami i choć rana nie była głęboka to krwawiła obficie już od dłuższego czasu. Sidan również nie miał siły wstać po wykonaniu ataku na nogi. Strop runął na bohaterów. Haart zobaczył przed oczyma ciemność i stracił przytomność. Liberum usłyszał jeszcze jakiś głos, a w chwilę potem dołączył do towarzyszy...
Pożar objął również sąsiedni barak. Kilku nieumarłych podpaliło się od ognia. W tłoku, jaki krasnoludy same stworzyły ogień szybko się rozprzestrzenił i wielu nieumarłych spłonęło, reszta uciekła w popłochu w ciemność...
Podziemia - 2009-07-28, 09:56
Grupa reptilionów z czymś co wyglądało na prowizoryczne parasole przeszukiwała zgliszcza. Dość szybko trafiły one na bohaterów. Grupkę osłaniała niebieska poświata i choć nasi poszukiwacze przygód wyglądali tragicznie to wszyscy jeszcze żyli. Obok nich jaszczury odkopały otwartą skrzynkę, którą Haart próbował ratować. Ona również była nietknięta. Jaszczury wzięły całą siódemkę i udały się z nimi do swojej wioski.
|
|