Forum Lotharis

Kroniki Wojenne. - ŚZPZ vs WW

Kelk - 2009-06-28, 20:36
Temat postu: ŚZPZ vs WW
Rozważania były długie. Toruviel i Kelk byli przeciwni atakowi, jednak Salqado uparł się na swoim. Zygfryd przystał na pomysł Marszałka.

Teraz, gdy Kelk widział zastęp przygotowanych do walki weteranów z BG i ŚZPZ wiedział, że zakończy się to masakrą. Przed nimi leżał Emass. Wyrwał się pierwszy i padł pierwszy. Szkoda narwańca... - pomyślał Kelk.

Imre przegrał z Sebą, Salqado dowodząc atakiem trafił na samego Maxa, również był bez szans, Ajanerus został zmieciony przez Ramparta a Zygfryd po długiej walce uległ Gortenowi.
Berserkerowi wystąpił na przeciw odważny paladyn Akatasz. Walka była krótka, a Kelk nie został nawet draśnięty. Wojownik Wiatru widział, że sytuacja jest beznadziejna, jednak w pewnym sensie patowa - w ŚZPZ nie było przeciwnika, który obecnie byłby w stanie go pokonać. Kelk postanowił więc zabrać dogorywających towarzyszy na wóz i zawieźć ich z powrotem do osady. Cóż - poczekam jeszcze na pozostałą trójkę, nie mają szans - pomyślał. W tym momencie zobaczył, że wśród ŚZPZ walczy Desmond. To jednak jest przeciwnik, któremu nie dam teraz rady...

Na szczęście wojownicy Zakonu okazali się honorowi i pozwolili Kelkowi oddalić się wraz z pełnym wozem, gdy walki się zakończyły.

Azareus - 2009-06-28, 20:47

// HaHaha! nie trafiłes mnie! lalalalala ;p ;p

Czyt: Kelk nie trafil na mnie i nie zrobil mi 3:0, tak nieklimatycznie mówiąc ;p

HumanWafer - 2009-06-28, 21:07

Ghazghkull z rykiem rzucił się w szeregi przeciwnika, począł młócić swym toporem na lewo i prawo, wtem jego oręż o coś się zatrzymał. Był to Oran, paladyn odziany w barwy błękitu. Znowu ty?- pomyślał ork i skoczył na wroga bez chwili namysłu. Walko była długa i wyrównana lecz zielonemu olbrzymowi widać zaszkodziła ta gorzałka wypita przed atakiem bo trafiał widocznie rzadziej niż powinien. W końcu poległ od miecza ciężko rannego paladyna...Jeszcze Cię dorwę!- zacharczał i zwalił się na ziemię...


P.S. Do licha, czemu zawsze jak walczę z Oranem trafiam średnio 10 % mniej niż powinienem? Czarty wy jedne! Na stos z czarownikami! xP

Sigmar - 2009-06-29, 18:09

-Mamusiu!... - Aigelus wypowiedziałła swoje ostatnie słowa przed śmiercią.


I tak zakonczyl sie zywot jednego z wietrznych i zielonych. Tfu! - splunął Sigmar i wrócił napić sie jakiegoś alkoholu...

Azareus - 2009-06-30, 10:49

Azareus leżał sobie pod bramą. Wpatrywał się w te cudne, błękitne i bezchmurne niebo. Był wczesny ranek, wszyscy normalni ludzie, elfy, krasnoludzi niziołki i lacerty spały po nocnej popijawie. Gdy tak sobie leżał i, mówiąc kolokwialnie, opieprzał się, nad nim pojawił się cień. Jeszcze nie w pełni przytomny Azareus pisnął do przybysza
- Aleź ty brzydki.
Obok jego hełmu wbiło się sporych rozmiarów ostrze. Paladyn uniknął ciosu - musiał dochować czystości nie tylko ducha, ale i ubrania.
Spojrzał na przeciwnika. Miał do czynienia z Lacercim najemnikiem, wysłanym jako wsparcie od GWNu. Cóż można powiedzieć, walka polegała na unikaniu ciosów przeciwnika. Widać Bogowie się nie obijali, Pod koniec walki Azareus nadal był w pełni zdrowy, zaś przeciwnik chyba zamierzał walczyć na leżąco. Bez zbędnego wysiłku, paladyn zadał kilak ciosów. najemnik był już niemal martwy, ale gdy Azareus chciał zadać mu ostatni cios, najemnik również go zadał - nieświeżym oddechem.
- Noż cholera! Wczorajsza kąpiel Piraci wzięli... - po tych słowach na odchodne, uderzył lacerta pięścią w twarz, co wystarczyło aby unieszkodliwić najemnika. Wracając do Zakonnej twierdzy, Azareus spostrzegł ciało Maczetixa, którego niechcący zdekapitował, kiedy ten atakował.

Kelk - 2009-07-01, 18:58

Zbliżali się. Kelk wymieniał ostatnie uwagi z Lacertem, współdowódcą ataku. Do tej pory woja nie szła po ich myśli, ale berserker miał nadzieję w końcu zadać przeciwnikowi straty.
Cele były proste:
- 12 kreska na ulubionym bukłaku
- zebranie tego co pozostało po wcześniej atakujących
- pozbawienie przeciwnika przynajmniej trzech obrońców na stałe
- pozbawienie zdolności bojowych pozostałych obrońców na okres minimum całego dnia
- powrót możliwie dużej liczby atakujących

Kelk spojrzał na wojowników. Razem z nim ośmiu. Za około dwie godziny powinni być na miejscu...

Azareus - 2009-07-01, 21:07

Naprzeciw drużynie wiatru stanęła inna ósemka. Byli już w zasięgu wzroku. Każdy dobrał już sobie partnera do śmiertelnego tanga.
Rampart - 2009-07-02, 11:15

Rampart wypatrzył potężnie zbudowanego barbarzyńcę, kiedy usłyszał hasło do ataku wraz z 7 kompanami wybiegł, wyciągnął swój złocisty miecz i zwinnie pobiegł do przeciwnika.

Po długiej walce w końcu Rampart zatopił swój miecz w ogromnym cielsku przeciwnika. Stanął nad nim z pogardą i rozejrzał się dookoła. Poczuł nutkę dumy kiedy wypatrzył wszystkich swoich kompanów... zaraz 1 brakowało. Ahh już widzi. To słynny Kelk się wycofywał ze znaczącymi obrażeniami do swojej siedziby.

Niech ucieka - pomyślał sobie
I tak tam u nich niedługo zawitamy...

[ Komentarz dodany przez: Kelk: 2009-07-02, 13:08 ]
Za poterznie, wkoncu i brak polskich liter byłoby ostrzeżenie, ale mógłbym zostać posądzony o stronniczość :)

Kelk - 2009-07-02, 12:20

Kelk był zdruzgotany. Dzięki łasce przeciwników udało mu się przywieść wszystkie ciała w rodzinne strony. Tylko czemu już drugi raz to on jako jedyny został na nogach?
Od początku wojna nie szła po myśli Wojowników Wiatru. Nieskoordynowane ataki, błędy dowództwa, sojusznicy działający na własną rękę i szczęście po stronie przeciwnika.
Kelk miał w czasie ataku przyjemność zmierzyć się z Sigmarem. Zaatakował ostatni, więc najpierw przeciwnicy pozwolili mu na rozgrzewkę, w której był minimalnie lepszy. Później Sigmar zaatakował na poważnie. Choć rywalowi krzepy i chęci do walki nie brakło, to jednak przewaga Kelka była zbyt duża i walka dobiegła końca. Tylko bogowie wiedzą co stało się potem z Sigmarem.

Czas zacząć myśleć o obronie...

Kelk - 2009-07-03, 20:05

Zaczęła się obrona. Kelk widział Desmonda, Gortena, Amertha rozprawiającego się z kolejnym biedakiem oraz Maxa, który stoczył zwycięską bitwę z Benzydonem. Teraz już wiedział, że spotka się dziś z dwoma paladynami. Z Oranem na placu boju i Azareusem (choć tu Kelk szczególnie liczył na bitwę, to spotkanie miało mieć już pokojowy przebieg).
Oran... Kelk liczył na walkę z nim już od dawna. O tym wojowniku zaczęły krążyć legendy w osadzie wiatru. Co prawda sprawcą ich był w dużej mierze Ghazghkull, jednak należy przyznać, że pokonanie w jednym szturmie Zastępcy Zygfryda - Sseressa oraz tawernianego kompana Kelka - Ghazghkulla było nie lada wyczynem. Dodatkowo Oran bez problemu rozprawił się także z Kornim, co dawało mu łącznie trzy ofiary i stawiało na równi z Azareusem i Maxem. Godny przeciwnik - pomyślał Kelk i wyjął ulubiony bukłak, łyknął porządnie i popatrzył na dwanaście nacięć.

HumanWafer - 2009-07-03, 21:08

Ghazghkull wracał właśnie z lazaretu, gdzie pomagał opatrywać swych dzielnych towarzyszy. Przechodząc koło bramy, zobaczył samotnie stojącego Kelka czekającego na widocznych na horyzoncie przeciwników. W sercu poczuł gniew i chęć rzucenia się w wir walki lecz po pierwszym potężnym susie w stronę towarzysza upadł na ziemię zachłystując się krwią i z nienawiścią patrząc na swoją zdruzgotaną nogę. Pomścij naszych towarzyszy przyjacielu- pomyślał i usiadł na kamieniu przy wrotach opierając się o swój topór, może nie był zdolny walczyć ale póki żyw nie pozwoli na bezczeszczenie poległych...
Kelk - 2009-07-03, 21:47

Walka trwała długo. Za długo. Kelk musiał uznać wyższość przeciwnika. W końcu zmęczony padł.
-Kelk II wstawaj! -Nie! Będę tak leżeć i już!
W chwilę potem, zgodnie z ustaleniami Kelk zakończył wojnę.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group