Forum Lotharis

Rynek Główny. - [S1] Nowe Oblicze Cesarstwa

Atresia - 2010-11-04, 17:15
Temat postu: [S1] Nowe Oblicze Cesarstwa
Człowiek niespokojnie rozglądał się dokoła. Zapach tego miasta drażnił jego nozdrza - nie pachniało tutaj domem, pachniało czymś innym. Pachniało radością i smutkiem, wojną i pokojem, pachniało wszystkimi tymi emocjami, które targać mogą ludzką duszę i ludzkie ciało, pachniało... Wolnością.
Jednak zapach ten wcale go nie uspokajał, raczej wprowadzał jeszcze większy zamęt w i tak pełnej już chaosu i poczucia bezradności głowie.
Co zrobić? Dokąd się udać? Jaką obrać drogę? Nie znał odpowiedzi na żadne z tych pytań, a kolejne problemy zdawały się wyrastać przed nim szybciej niż potrafił biegać - od uciekania przed nimi nie było mowy. Tym razem musiał przystanąć i nareszcie skonfrontować się z samym sobą i światem, który go otaczał. Tym razem nie uda mu się uciec od odpowiedzialności, od dokonania wyboru. Tym razem jednak do tego wszystkiego był sam.
Tom wyrwał się ze swojej zadumy i zaczął spacerować po rynku. Kochał to cesarstwo i kochał to miasto, ale prędkość, z jaką się zmieniała dalece przekraczała jego zdolności do przystosowywania się. Nie pamiętał tego bruku, nie pamiętał tych ław rozstawionych dokoła, nienawidził tych wszystkich ludzi stojących lub przechadzających się po placu, cieszących się z każdego szczęścia i płaczących, kiedy działo się źle. Jednocześnie z całego serca kochał ich za to, kim są - obywatelami cesarstwa.
- Obywatelami Cesarstwa... - powtórzył pod nosem niczym mantrę. - Psia ich mać.
Znów się zezłościł, ostatnio zdarzało się to coraz częściej, choć starał się kontrolować.
Tom nie lubił zmian. To miało swoje podłoże w tym, kim był i co przeżył, ale teraz nie miało to dla niego znaczenia. Znaczenie miał fakt, że jego kraj pełen jest obcych istot, które zamieniają jego dom w coś odmiennego. A tego znieść nie mógł.
Obejrzał się w stronę grupy lacertów stojących nieopodal i rzucił im pogardliwe spojrzenie.
Kiedyś bilibyśmy takich jak oni, gdybym był starszy nie dopuściłbym... Nie dopuścił! - odgrażał się wyimaginowanym wrogom w swojej duszy. - Lacerci, Sidanie, a teraz te... Psy! Kundle! I jakieś pieprzone niedźwiedzie! To... Tak nie może być!
Po policzku spłynęła mu kolejna łza, sam nie wiedział, czy ze smutku czy z gniewu. Zatopił się w marzeniach o Lotharis, o tym prawdziwym państwie, które dumnie jednoczyło ludzi i ich sprzymierzeńców - potężnych najemnych orków, pomysłowych gnomów, zwinnych niziołków, posiadających nadzwyczajny intelekt i grację elfów, czy to tych z mrocznych kniei czy ze Stumilowych Lasów, dumnych ludzi... W jego oczach państwo cofało się, bał się ostatecznego upadku, widział recesją tam, gdzie inni widzieli postęp. Pragnął wspaniałego królestwa ludzi, a tymczasem przed jego oczami rozpościerał się widok na nowe oblicze Rivangoth.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group